Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

100-200

Dystans całkowity:14630.13 km (w terenie 2515.50 km; 17.19%)
Czas w ruchu:562:38
Średnia prędkość:26.00 km/h
Maksymalna prędkość:75.00 km/h
Suma podjazdów:22933 m
Maks. tętno maksymalne:183 (97 %)
Maks. tętno średnie:164 (87 %)
Suma kalorii:172129 kcal
Liczba aktywności:124
Średnio na aktywność:117.98 km i 4h 32m
Więcej statystyk
  • DST 110.61km
  • Czas 03:49
  • VAVG 28.98km/h
  • VMAX 65.00km/h
  • Temperatura 9.0°C
  • HRmax 163 ( 87%)
  • HRavg 137 ( 73%)
  • Kalorie 2729kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wytrzymalosciowa stowka

Czwartek, 10 marca 2011 · dodano: 10.03.2011 | Komentarze 9

Dzis praca dopiero od 14 tak wiec z rana dzien swistaka.
Dluga jazda wytrzymalosciowa po prostu nie do unikniecia :>.
Do Chodziezy jeszcze troche mokro, ale snieg w lesie przez noc zniknal prawie zupelnie. Odcinek Chodziez-Pila najszybszy, z wiatrem w plecy, Ujscia w ogole nie zauwazylem, najpierw zjazd ponad 60km/h, a potem cale Ujscie na kole tira 50km/h ;)
W Pile bylo jak w Chile, kazdy mial czerwone rylo ;)))
A od Pily do Gostomii masakra, szosa dziurawa jak ser szwajcarski, droga na wyniesieniu i bocznoczolowy wiatr, ktorego nie cierpie najbardziej ze wszystkich wiatrow ;). Gdzies tam usiadlem na popas i zdzarlem 150g daktyli (super widok, bylo widac wysoka krawedz doliny Noteci w Ujsciu, odlegla o 25km, potem sie rozmywala we mgle, ale przy dobrej widocznosci widac stamtad i Czarnkow odlegly o 40-50km), potem jakos mi sie pojechalo, na ostatnich kilku km na kazdej gorce wydawalo mi sie ze na nastepnej juz Gostomia (droga tam to seria kilkunastometrowych hopek co mniej wiecej kilometr), a po dojechaniu okazywalo sie ze to jakas pojedyncza chalupa, ale na nastepnej gorce znow jakies zabudowania... i tak przez 7 km :). W Gostomii skrecilem na wiatr, wole juz tak jechac, jakos mniej sie mecze. Gdzies na polu przede mna zatrzymala sie jakas Audica, wyskoczyl grubawy koles w plaszczu... myslalem ze rolexa zgubil albo cos :D. A ten caly podniecony krzyczy do mnie jak go mijalem "Zobacz! Dziki!" :D
Faktycznie, pare dzikow buszowalo w zdziczalej kukurydzy, ale robic z tego sensacje? :)) Niedlugo ludzie beda do zoo je jezdzili ogladac ;).
Potem juz spokojnie do domu, ostatnie 30km lekko pod wiatr i w lesie, tetno wzroslo, wiatr nie przeszkadzal, bylo ok. Jeszcze w Trzciance przypadkiem spotkalem kuzyna, chwile pogadalismy i pol godziny pozniej bylem w domu.
Pozyteczna wytrzymalosciowo wycieczka. Trasa:



E2, KOW 4, obciazenie 916.



Kuzwa, ogladam i sie jaram :). Ale bym sobie po gorach pojezdzil, niechby nawet to byl zjazd po blocie i korzeniach. A co tam, nawet jakies delikatne OTB bym przezyl ;).


Kategoria 100-200


  • DST 102.12km
  • Czas 03:54
  • VAVG 26.18km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura -1.0°C
  • HRmax 151 ( 80%)
  • HRavg 129 ( 68%)
  • Kalorie 2518kcal
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Honorowa setka

Niedziela, 27 lutego 2011 · dodano: 27.02.2011 | Komentarze 6

Dzis sie obudzilem o nieludzkiej porze. No ale nie ma tego zlego coby na dobre nie wyszlo, stwierdzilem ze przynajmniej wczesnie wyskocze na rower i odfajkuje czterogodzinny trening. W planach byl wyjazd do Gniezna, w tv cos tam belkotali ze "wiatr praktycznie nieodczuwalny". Heh, posadzilbym jednego z drugim na rower i kazal jechac 50km pod ten nieodczuwalny wiatr ;). Jechac sie nie dalo normalnie, wyjechalem przed 10 w kilkustopniowym mrozie, i dodatkowo okazalo sie ze cala droga biegnie centralnie pod silny lodowaty wiatr ze wschodu. Odczuwalna temperatura byla tak niska, ze malo brakowalo, a po 10km zawrocilbym do domu, ale ambicja mi nie pozwolila ;). Do Pobiedzisk jako tako, tyle ze wolno, i juz wiedzialem ze do Gniezna dzis nie dojade, ale choc te kilka km do Ostrowa Lednickiego chcialem pokonac. Za Pobiedziskami dopiero wiatr pokazal co potrafi, bo teren jest tam wyzej polozony. Buff na twarzy nie na wiele sie zdawal, bo w ciagu kilku minut material zatykal sie zamarzajaca para wodna. W takim zimnie jeszcze nie jechalem, przy jeziorze mialem imponujaca srednia 22km/h.
Stalo tam kilku szyderczo usmiechnietych gosci, ktorzy zdawali sie mowic "Cmoknij nas w rzyć, chudopacholku, dalej nie pojedziesz"



A klimaty dookola byly naprawde arktyczne:



Mialem watpliwosci jak w ogole wroce, tak bylem przemarzniety, ale jak sie okazalo bezpodstawnie. Z powrotem predkosc nie schodzila nizej niz 33km/h, a ja odzyskalem nadwątloną wiare we wlasne sily. Poczulem sie na tyle niezle, ze robiac zdjecie Warcie na moscie Lecha:



...postanowilem dokrecic brakujace 30km do setki, jadac przez Morasko do Strzeszynka i nazad ;). Na Morasku zrobilem postoj na czekolade, przyjemnie cieplo sie zrobilo, nagle zaroilo sie od kolarzy (dopiero tam, wczesniej ani jednego! :)), cyknalem jeszcze fotke Dziewiczej Gorze (oto gora na miare naszych mozliwosci, hehe)



i pokrzepiony bez klopotow domknalem seteczke. A teraz tydzien regeneracyjny i laba ;).
No to jednak udalo sie rzutem na tasme skrecic setke w lutym :>.

KOW 4, obciazenie 936.


Kategoria 100-200


  • DST 131.06km
  • Czas 05:04
  • VAVG 25.87km/h
  • VMAX 44.30km/h
  • Temperatura 8.0°C
  • HRmax 166 ( 88%)
  • HRavg 135 ( 72%)
  • Kalorie 3679kcal
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tlenowka z ekipa

Niedziela, 16 stycznia 2011 · dodano: 16.01.2011 | Komentarze 9

Kolejna dluzsza jazda w tlenie. Z Jackiem i Jarkiem spotkalismy sie przy zrodelku na Malcie, chcielismy przebic sie do Browarnej terenem, ale bylo takie lodowisko ze nawet isc sie nie dalo :). Troche nadlozylismy omijajac lasek szosami, pozniej juz w miare szybko do Tulec, gdzie spotkalismy Blooma, czyli Tomka. Na chwile odwiedzilismy Rodmana, przy okazji obczailismy podjazd na ktorym Rodman zwykle cwiczy sile :> i ruszylismy dalej. Do Srody w miare, wiatr boczny, wszyscy mieli sily wiec jechalo sie niezle. W Srodzie Jarek musial juz wracac i dalej jechalismy we trzech. Nastapil najgorszy kawalek przez Zaniemysl do Sremu, pod dosyc mocno wiejacy wiatr, ale po malym popasie i uzupelnieniu kalorii jakos poszlo. W Sremie bylismy kolo 14, trzeba sie bylo zaczac sprezac zeby zdazyc przed zmrokiem, wiec dalsza droga bez zbednego gadania i szybko w miare mozliwosci, bo juz setka powoli stukala. W Mosinie Tomek odbil na Kornik, a my z Jackiem pojechalismy glowna droga do Poznania, i rozstalismy sie w Luboniu. Na myjni znowu kolejka :).
Niezastapiony Jacek znow nacykal fotek :).



Rangers lead the way! ;)



Przyjemna pagorkowata szosa pod Mosina.



Juz nieco podniszczeni na ostatnim popasie w Mosinie. Moje "oszukane" oponki z poczatku troche zbulwersowaly Blooma ;).

Trasa:



Kolejny udany trening, choc tetno dzis dosc nisko stalo. Jednak zwiekszona dawka treningow w podstawie swoje robi i jest lekkie zmeczenie. Ale ladnie tych km łoimy w styczniu, jeszcze pare tygodni temu ani bym nie przypuszczal ze sie tak da :).
KOW 4, obciazenie 1216.


Kategoria 100-200


  • DST 102.94km
  • Czas 03:52
  • VAVG 26.62km/h
  • VMAX 46.80km/h
  • Temperatura 7.0°C
  • HRmax 171 ( 91%)
  • HRavg 144 ( 77%)
  • Kalorie 3115kcal
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Seteczka

Niedziela, 9 stycznia 2011 · dodano: 09.01.2011 | Komentarze 10

Wczoraj JP rzucil chwytliwe haselko o wspolnym treningu. I tak mialem dzis jechac cos dluzszego wiec dlugo sie nie wahalem, 9 rano pobudka, micha makaronu, na to mocna kawa dla pobudzenia wydolnosci ;) i heja. W Strzeszynku czekal juz Drogbas, Jacek dojechal po chwili i ruszylismy. W Kiekrzu minelismy trzech bikerow, zdaje sie ze jednym byl Pawel, ale pewnosci nie mam. Do Szamotul porzadnym tempem z wiatrem, potem Obrzycko tez szybko, w Zielonejgorze skrecilismy na Oborniki, troche zrobilo sie ciezko, na drodze lod i trzy zalane woda koleiny, ale po kilku km wyjechalismy z lasu i jezdnia sie wyczyscila. Na 60tym km popasik, w pewnym momencie Jarek stwierdzil ze cos syczy - rzeczywiscie, na mokrej oponie Jacka bylo widac w dwoch miejscach babelki. Jako stary maratonczyk JPbike zmienil detke w minute dziesiec, tyle samo trwalo pompowanie na trzy zmiany i juz moglismy jechac dalej zasileni w swieze kalorie. Od Obornik zrobilo sie i fajnie i ciezko jednoczesnie. Fajnie bo sucho, ciezko bo pod wiatr ;). Ale na krotszych zmianach nie tracilismy zbyt wiele tempa. W Suchym Lesie rozstalem sie z towarzyszami, oni na Strzeszynek, ja na Morasko :). Kilometr od domu zlapalem laczka w tylnym kole ;). No ale nie chcialo mi sie latac tak blisko, dojechalem na feldze, wiszac na kierownicy dla obciazenia przedniego kola. Zaleta opon za 30 zlotych jest to, ze maja tyle gumy ze nawet bez powietrza chronia felge :D.
Bardzo dobry trening, tetno prawie idealnie siedzialo w E2, czasem na zmianie bylo mocniej, ale najbardziej cieszy, ze przejechalem dystans rowno i bez zadnych kryzysow, pod koniec caly czas mialem sile.
Dzieki za jazde, fajnie bylo, trzeba bedzie przy okazji powtorzyc :).
KOW 5, obciazenie 1160.

Pare fotek autorstwa Jacka i Jarka:



Szybko bylo :)



Gdzies za Szamotulami.



Gangsta :>


Kategoria 100-200


  • DST 100.21km
  • Teren 55.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 18.33km/h
  • VMAX 46.40km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Podjazdy 945m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wronki-Czarnkow-Chodziez

Niedziela, 31 października 2010 · dodano: 02.11.2010 | Komentarze 4

Z JPbike i Marcem po moich rodzinnych stronach ;). Najpierw 40km pociagiem, zakoczyl mnie troche przedswiateczny tlum w wagonach. Ale mialo to dobre strony, nie zdazylem kupic biletu w kasie, chcialem kupic u konduktora, ale nie zdazyl dopchac sie do ostatniego wagonu az do samych Wronek :).
50m za Wronkami od razu teren - zolty szlak do Bialej. Calkiem fajny, interwalowy poczatek i przejazd przez pasmo zalesionych wydm mniej wiecej w polowie. Nigdy tedy nie jechalem, wiec byla pozytywna niespodzianka. W Bialej krotki popas i terenowo do Krucza przez Hamrzysko. Puszcza Notecka wyludniona, poza osiedlami zywej duzy w lesie. Zreszta tak jest tam caly czas, mozna i 50km przejechac nie spotykajac czlowieka. Za Kruczem przejechalismy kawalek po dawnym skladowisku drewna przy nieistniejacej stacji kolejowej. Fajne miejsce do zawodow w sprintach, kazdy mialby swoj tor metrowej szerokosci i dwustumetrowej dlugosci :). Pozniej droga ktora jechalismy rozpuscila sie w gestwinie i musielismy dawac kilkaset metrow z buta przez krzaczory i galezie. Ale bylo juz niedaleko do Goraja, a tam po szybkim asfaltowym zjezdzie wjechalismy w teren. Robilem za przewodnika, poprowadzilem kolegow co ciekawszymi zjazdami i podjazdami w okolicy, w sumie okolo 30km nakrecilismy po tych gorkach. JP podjechal podjazd ktory uwazalem za niepodjezdzalny, ten to jednak ma kopyto :). Przynajmniej mam motywacje zeby dalej probowac ;).
Mala przerwa na Noteckie na gorce z fajnym widokiem, i dalej w teren. Terenem podjechalismy na skocznie w Czarnkowie, oczywiscie Jacek nie odmowil sobie zjechania po stromym stoku... zebralo sie wtedy calkiem sporo kibicow ;). Pozniej pokazalem towarzyszom najstromszy asfalcik w miescie - ul. Jesionowa z 14 procentowym nachyleniem. I tak w szybkim tempie wywindowalismy sie z 40m npm na 110, postoj pod sklepem w najwyzszym punkcie Czarnkowa i juz trzeba bylo jechac do Chodziezy. Plaski asfalcik, wiec i predkosc oscylowala w okolicach 30km/h, w mini pociagu szybko znalezlismy sie w okolicach Gontynca (192m npm, jedno z najwyzszych wzniesien Wielkopolski). Podjazd zoltym szlakiem bardzo atrakcyjny, wiekszosc prawdziwie gorskim singielkiem. Do Chodziezy dojechalismy szlakiem czerwonym, non stop gora-dol, a ze prawie kazde nastepne wzniesienie bylo kilka metrow nizsze niz poprzednie, wiec mozna to bylo jechac samym rozpedem ;). Dopiero pod koniec pojawilo sie troche utrudniajacego zycie piachu.
Ale z dobrym timingiem, trasa pokrywajaca sie z koncowka maratonu Langa dojechalismy na stacje pol godziny przed odjazdem pociagu, po drodze zahaczajac o spozywczaka celem nabycia chmielowych izotonikow na droge :). W pociagu klimat dzunglowy - grzejniki otwarte na maksa, temperatura chyba ze 30 stopni i w dupe grzalo niemilosiernie, po piwku w takich warunkach szybko zrobilo sie sennie i blogo ;).
Bardzo udany wyjazd, ciesze sie ze moglem troche rozpropagowac moje tereny ;).
Pare fotek autorstwa JPbike (chlopak nastrzelal cwierc tysiaca zdjac, ja uwazam ze robie duzo, jak pstrykne 20 ;D):



Na zoltym szlaku Wronki-Biala.



Zagubieni w akcji ;)



Troche podjazdow bylo...



Ale potem jak browarek smakowal ;D



Same gory byly :)



Pod skocznia "Grzybek" :)



To juz na Gontyncu (192m npm). Jacek probuje doskoczyc do 200 ;)



Potem juz czerwony szlak. Zjazdy...



...i podjazdy.



I tak az do samego pociagu ;).

Obie Sigmy solidarnie pokazaly przewyzszenie w okolicach 950m, sporo, jak na jakies 50km pagorkowatego terenu, jaki pokonalismy. Reszta byla plaska lub prawie plaska :).

Super wypad :).


Kategoria 100-200


  • DST 110.91km
  • Czas 03:46
  • VAVG 29.45km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 6.0°C
  • HRmax 165 ( 88%)
  • HRavg 144 ( 77%)
  • Kalorie 3001kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wczoraj padalo, dzis wieje

Środa, 27 października 2010 · dodano: 27.10.2010 | Komentarze 17

Z rana szronik na trawie i autach, kolo poludnia sie roztopilo i wyskoczylem na dluzsza jazde. Troche zle dobralem kierunki jazdy, i jakie 70% bylo z niesprzyjajacym wiatrem czolowym albo bocznym, w dodatku po odkrytym. Troche sie nameczylem, nie brakowalo tez odcinkow z mlynka. Ale za to koncowka byla szybka :).
Trasa Czarnkow-Ryczywol-Polajewo-Obrzycko-Oborniki-Czarnkow. Pogoda sliczna, gdyby jeszcze nie ten wiatr... ;).


Kategoria 100-200


  • DST 108.61km
  • Teren 70.00km
  • Czas 04:59
  • VAVG 21.79km/h
  • VMAX 46.90km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielonkowa setka jesienną porą

Niedziela, 24 października 2010 · dodano: 25.10.2010 | Komentarze 7

Ladna pogoda. Umowilismy sie z Tomkiem, Pawlem i Jackiem na Cytadeli, obawiam sie ze dojechalem ostatni, choc mialem najblizej ;).
Szybkim tempem nadwarcianskim szlakiem do Promnic (minelismy tu jakas duza grupe ludzi z psami, nie wiem, jakies gromadne wyprowadzanie sobie zrobili? ;>), potem skret do Starczanowa - w strone Sniezycowego Jaru. Pawel chyba dlugo nie jezdzil, bo nadawal powazne tempo w czubie ;). Gdy podjezdzalismy "northshorem" w Sniezycowym Jarze, bloomowi zabuksowalo tylne kolo na deskach. Hmm. Sprobowalem mocniej nacisnac... buksuje, ale fajnie! ;). Zmienilem bieg na lzejszy i depnalem mocniej - tylne kolo wykonalo chyba pelen obrot w miejscu, a ja pocalowalem glebe ;). Deski okazaly sie tak sliskie, ze ustac bylo trudno, mialem spore problemy zeby ponownie wsiasc na rower :D. Chwile pozniej efektowna wywrotke zaliczyl Pawel objezdzajac jakas kaluze :). W Uchorowie poszukiwania czynnego sklepu, bezskuteczne, w koncu pojechalismy dalej, wjezdzajac w urozmaicone tereny na polnoc od szosy Oborniki - Murowana Goslina. Generalnie posuwalismy sie niebieskim szlakiem rowerowym. Sklep napotkalismy dopiero w okolicach Niedzwiedzin, jakies 20km dalej. Po dluzszym popasie ruszylismy przez Dabrowke Koscielna w strone Tuczna, gdzie mieszkal Pawel. Gdzies tam po drodze przyglebil tez Jacek, zeby nam z Pawlem nie bylo smutno ;). W Zielonce ze dwa razy paredziesiat metrow przed nami przebiegly droge pary jeleni, spore zwierzaki. Od Dabrowki Pawel poczul juz zapach obiadu, i narzucil takie tempo, ze mozna bylo tylko sapac i starac sie utrzymac w peletonie :). Od Tuczna do Wierzenicy juz we trojke jechalismy pod taki wiatr, ze masakra. Z czestymi zmianami jechalo sie czesto ponizej 25km/h. We Wierzenicy ponownie w las, az do Swarzedza terenem, tu rozstalismy sie z Tomkiem i z Jackiem polecielismy nad Malte, zaliczajac po drodze mojego ulubionego tam singielka. Krotkie odsapniecie przy zrodelku i do domu.
Udany rowerowo dzien :).



Na Nadwarcianskim.



Ladne kolorki :).



Porownywanie mojego i Pawla Giantow...



...zaowocowalo szybka podmianka wierzchowcow ;).



Koncowka na Malcie. Bike Power! :)


Kategoria 100-200


  • DST 162.96km
  • Teren 4.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 29.81km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szoszoni na wojennej sciezce

Niedziela, 10 października 2010 · dodano: 10.10.2010 | Komentarze 27

Pare dni temu zgadalismy sie z Marcem ze fajnie byloby wyskoczyc na dluzszy rajd szosowkami. Padlo na Wal Wydartowski (167 m n.p.m) w okolicach Trzemeszna za Gnieznem. Doszedl jeszcze na trzeciego moj znajomy szosowiec Tomek. Wyruszylismy ze Srodki o 9 rano, w rzeskiej temperaturze 5 stopni. Z trasa nie kombinowalismy, glowna droga do Trzemeszna przez Gniezno, pod wiatr, po zmianach, spokojnie krecilismy ze srednia 30km/h. Pod Trzemesznem zalapalismy sie za motorek stylizowany na Harleya, ale raczej nie przebijajacy moca slabszego skuterka ;). Smiac mi sie chcialo jak sobie wyobrazilem trzy szosowki w szyku torowym za tym motorkiem zasuwajace 40km/h, zreszta kierowca tez co chwila zerkal w lusterko i chyba staral sie nas urwac wyciagajac maksymalnie te 45km/h ;). Niestety po 2-3 km skrecil nam z drogi, szkoda :). Za chwile skrecilismy z glownej drogi na podrzedne asfalty, a za Wydartowem w droge gruntowa, jak na szosowke dosc trudna techniczne :D. Nieskromnie powiem ze mocno ucieklem do przodu na tym ostatnim odcinku ;).
Przy wiezy widokowej w Dusznie dluzszy postoj, rytualne strzelenie piwka, podziwianie widokow, porownywanie rowerow wagowo i jezdnie oraz fachowe dyskusje zajely z godzinke :). Cieplo i przyjemnie sie zrobilo, ale w koncu trzeba bylo jechac. Do asfaltu wybralismy inny wariant, jeszcze trudniejszy niz przedtem, naprawde podobala mi sie ta terenowa jazda na szosowkach :).
Z powrotem z wiatrem, predkosc oscylowala najczesciej miedzy 35 a 40km/h wiec srednia ktora na zawirowaniach terenowych spadla w okolice 28 km/h powoli wracala do pionu.
Za Gnieznem jeszcze szybki popas pod sklepem, i w droge. Ostatnie 40km juz bez zrywow, ucieczek i prob zlapania sie za ciezarowke - znak ze juz zmeczenie sie odzywa. 35km/h, rowne tempo, dlugie zmiany, bo z wiatrem. I tak dojechalismy do Poznania, gdzie w miedzyczasie skonczyl sie maraton biegowy.
Udana wycieczka, pogoda dopisala, towarzystwo tez :). We trzech juz mozna trzymac przyzwoite tempo nawet pod wiatr, ma kto dawac zmiany :). Cieszylo mnie ze zmeczenie bylo bardzo male, zero kryzysow i bolow plecow, moze poza bolem tylka w koncowce ;).



Z Marcem na wiezy.



Tabliczka ;)



Trzy szosy.


Kategoria 100-200


  • DST 101.43km
  • Teren 100.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 21.73km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 157 ( 83%)
  • Kalorie 4203kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Michałki Wielen

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 17

Przyjechalem za pozno. Kolejka do biura byla spora, i mimo pewnych usprawnien w postaci drukowanych kart zgloszeniowych posuwala sie niemrawo. Gdy w koncu dostalem numer do rak bylo za piec dziesiata. Sprint do samochodu, zlozenie roweru, trzesacymi sie rekami przypinalem czipa do koszulki, numer do roweru i lalem powerade w bidony, patrzac jak mija mnie rozszalaly tlum na rowerach ;). Wrzucilem do kieszonek jakies narzedzia, garscie jakichs batonow, nie patrzac, i wystartowalem ze startu lotnego spod auta o godzinie 10:06 ;). Oczywiscie asfalcik rozbiegowy byl juz pusty, wracaly tylko harpagany z mini - widac potraktowali start mega/giga jako mocna rozgrzewke, ewentualnie rozprowadzali kolegow. Pierwszych maratonczykow zaczalem dopadac niedlugo po wjezdzie w las. Posegregowany juz peleton podzielil sie na rozne ciekawe grupy, z mojej perspektywy goniacego bylo je swietnie widac. Tak wiec najpierw kolarze w sweterkach. Dalej wyprzedzilem grupe wyposazona w blotniki i bagazniki, ktora tylko nieznacznie odstawala od grupki majacej zapalone swiatelka ;). Pozniej grupa juz normalnie ubranych kobiet rozwijajacych juz niezle tempo i w koncu wlasciwy peleton. Ciagle wyprzedzanie sprawilo ze czulem sie coraz mocniej, a w technice jazdy bylem juz prawdziwym pro ;). Na krotkim zjezdzie singlem po sciance z paroma korzeniami jechalem za dziewczyna ktora zjezdzala 6-7km/h z zacisnietymi kurczowo hamplami - kurcze, to dopiero jest trudne, predkosc byla na granicy zachowania rownowagi ;).
Gdzies po drodze minalem Maksa - twierdzil ze jedzie mu sie ciezko, tym bardziej niespodziewane bylo to co zrobil pozniej, ale nie uprzedzajmy faktow :>.
Niedlugo przed rozjazdem zobaczylem charakterystyczne niebieskie XtC z bialym foxem. Zibi czy nie Zibi? Zibi! I tak jechalem jakis czas przekonany ze to Zbyszek, dopiero po rozjezdzie wyjasnilo sie ze to Pawel na nowym scigaczu :D.
Chwile jechalismy razem, ale po jakims czasie oderwalem sie i zaczalem napierac solidnym tempem na blacie. Dlugo jechalem sam, na bramce na 40km dowiedzialem sie ze jestem 25-ty, a przede mna jedzie grupa z przewaga ~3:30. No to pozamiatane, pomyslalem, z grupa nie wygram na dlugim plaskim i odkrytym odcinku ktory sie wlasnie zaczynal. Ale napieralem ostro dalej. Niedlugo potem byl bufet gdzie obslugiwalo chyba kilkanascie miejscowych młódek, az sie chcialo zostac dluzej ;).
W kazdym razie jechalem dlugo sam, dopiero w okolicach 60km, przy przejezdzie odkryta dolina, kilkaset metrow dalej zobaczylem kolarza. Ulzylo mi :). Od tego czasu zaczelo sie wyprzedzanie, pierwsza dwojke wyprzedzilem po najbardziej technicznym przejezdzie zabagniona i zakrzaczona dolinka, ze zjazdem po blocie i stromym podjazdem singlem. Pozniej juz wyprzedzalem kolarzy z - jak sie okazalo - porwanej mocno grupy co kilka km. Tempo mielismy nawet podobne, ale z tego co widzialem nie mieli juz za duzo sil, rzadko zdobywali sie na kontrataki, a i tak urywalem je "metoda Rodmana" - 100-200m mocnym pocisnieciem na progu mleczanowym.
Raz tylko, tuz przed wyjsciem z lasu na odkryty 10km finisz zobaczylem za plecami rower. Musialem miec slabszy moment ;). Do wyjscia z lasu bylo z 500m, potem ze 2 km pod silny wiatr, wiedzialem ze pod wiatr go nie urwe, wiec depnalem jeszcze w lesie, skutecznie, po wyjsciu na odkryte mialem 50m przewagi, nie do odbudowania. Koncowka to konfiguracja blat-oska, mialem jeszcze calkiem sporo sil, zauwazylem juz w Miedzygorzu ze jazda na twardym przelozeniu nie meczy mnie tak bardzo jak teoretycznie powinna :).
Zaczalem doganiac kolejnych gigowcow, na tym odkrytym fragmencie dopadlem w sumie trzech, w tym zdaje sie dwoch z M3, lapiac sie w efekcie na podium ;).
Koncowke po zaoranym polu jechalem sapiac, stekajac i kurwujac, ale na blacie! ;)
Walki na finiszu tym razem nie bylo, kolega, ktorego wyprzedzilem tuz przed skretem w ostatniego singla zameldowal sie na mecie minute po mnie.
Tuz za meta raczyla sie ciastkami i bananami silna grupa pod wezwaniem Bikestats:
Rodman, Keenjow, Marc, JPbike, Zbyszek i Jacgol. Pawel dojechal po pol godzinie, a Maks zaskoczyl wszystkich (szczegolnie Zbyszka ;>) i pojechal giga :).
Miejsce satysfakcjonujace, 14 open, ale najbardziej sie ciesze z 3 miejsca M3 i postania na pudle obok szefa wszystkich szefow - Andrzeja K. ;). Czas lepszy od tego sprzed dwoch lat o 32 minuty :). Do JP stracilem 3:34, byloby ciekawiej jakbym sie nie spoznil - mysle ze jadac po zmianach mielismy obaj szanse na lepszy wynik. Ale i tak na spolke zdominowalismy pudlo ;).
A Rodman mocno pocisnal na mega i zostal Mistrzem Polski Medykow! Hell yeah! :)
Bardzo dobrze mi sie jechalo ten maraton, az sie nie spodziewalem, bo z treningami ostatnio bylo krucho. Ale pasuja mi takie dlugie i plaskie rundy na blacie :). Milo bylo poznac nowych bikestatsowiczow - pozdro! :)



Historyczny moment - Jacek i ja na pudle z Kaiserem ;)



Harpagany z Poznania ;). Ja (III m-ce M3 giga), Jacek (II m-ce M3 giga) i Rodman - swiezo upieczony mistrz Polski :)


Kategoria 100-200, Maratony


  • DST 105.74km
  • Czas 03:22
  • VAVG 31.41km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 173 ( 92%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie 2592kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wytrzymalosc przed Michalkami

Środa, 15 września 2010 · dodano: 15.09.2010 | Komentarze 4

Wedlug meteo o 11 mialo przestac padac i przestalo :). Do 13 uwinalem sie z biezaca robota i na bika. Trasa "na seteczke", Czarnkow-Trzcianka-Wolowe Lasy-Czlopa-Wielen-Rosko-Czarnkow. Silny wiatr na wiekszosci trasy utrudnial jazde. Miliardy grzybiarzy w lasach, wynosza pelne kosze grzybow. Jak ktos z rodzina sie wybiera na Michalki, to dobrze wziac dla nich koszyki :). A propos Michalkow - na trasie duzo blota nie bedzie, ale kaluz raczej sporo. Jeszcze jutro ma dopadac. Ale o klocki nie ma sie co bac, tu po prostu sie nie hamuje :). Zapisal sie Kaiser, moje planowane pierwsze miejsce oddala sie w niebyt ;).


Kategoria 100-200