Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:841.33 km (w terenie 236.00 km; 28.05%)
Czas w ruchu:39:49
Średnia prędkość:21.68 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Suma podjazdów:5002 m
Maks. tętno maksymalne:180 (96 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:27480 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:60.09 km i 2h 39m
Więcej statystyk
  • DST 94.95km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 12.52km/h
  • VMAX 63.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 176 ( 94%)
  • HRavg 152 ( 81%)
  • Kalorie 5809kcal
  • Podjazdy 2652m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Istebna - giga

Sobota, 25 września 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 18

Chyba za bardzo sie wyluzowalem przed tym maratonem, zalozylem sobie zdobyc te 370pkt do generalki i przejechac trase w miare spokojnie. W efekcie pozostal niedosyt :)

Przed maratonem oczywiscie sporo znajomych spotkalem, z Pawlem "Mlodzikiem" i Jackiem "JPbike" wyskoczylismy na mala rozgrzewke, ktora o dziwo ujawnila spore poklady blota na poczatku dodatkowej petli giga. W sektorach dawal sie zauwazyc "syndrom ostatniego wyscigu" i luzacki nastroj ;). Po starcie nawet korki na ostrzejszych zakretach i zwezeniach nie powodowaly agresji, tylko smiechy, przynajmniej w mojej czesci peletonu. Poki bylo plasko, jechalem swoje, wyprzedzac troche zaczalem po zwiekszeniu sie stromizny. Jechalo mi sie ciezko, nic dziwnego - prawie trzysta km przejechanych w poprzedzajace wyscig 5 dni to nie byl jeden z moich genialniejszych pomyslow :>. Zjazd fajny i szedl mi znacznie lepiej i szybciej niz w zeszlym roku, co prawda po przejechaniu strumyka zablokowalem sie, bo zapomnialem zdjac blatu, ale to pominmy ;). Pierwsza gleba byla na podjezdzie w okolicach 11 km, uslizgnelo mi sie kolo na korzeniu i nie zdazylem sie wypiac, polecialem w bok spadajac w jezyny z metr ponizej drogi. Wywolalo to ogolna wesolosc ;). Z dalszej czesci trasy pamietam ogromny doping jakichs sporych grup dzieci idacych wzdluz szlaku. A myslalem ze spedzanie dzieci na takie imprezy zniknelo wraz z komuna ;). Niemniej, swietnie sie wtedy jechalo :). W miedzyczasie okazalo sie ze sztyca sie opuszcza, musialem stanac, wyciagnac i dokrecic, bo zaczynaly mnie bolec kolana. Troche sapania bylo przy podjezdzie pod Ochodzita, zwlaszcza na 30% podjezdzie po plytach na samym poczatku, gdzie podrywalo przednie kolo do gory. Na swietnym zjezdzie skalistym singielkiem z Ochodzitej przyhamowalem przed idaca dziewczyna z aparatem, w tym samym momencie kolo wpadlo w niewielki row i... OTB, najklasyczniejsze z klasycznych, oczywiscie w jezyny ;). No ale co bylo robic, pojechalem dalej. Przejazd lakami po slowackiej stronie - super, jedzie sie grzbietem 50km/h, po obu stronach gory, a na koniec wjezdza sie na male wzniesienie i gory sa juz z wszystkich stron :). Widokowa klasyka. W okolicach Trojstyku zaczal sie gromadny kryzys, bo bufety byly zbyt oddalone i wiekszosc miala juz sucho w bidonach (przypomnialo mi sie: Jakis zawodnik z giga "popasajacy" na bufecie widzac nadjezdzajacego megowca ze swojego teamu ryknal: JESTEM, JESTEM, TRZYMAM PICIE!!!!, na co nadjezdzajacy wyciagnal i odkrecil bidon i przejechal wolniutko przy bufecie, a kolega nalal mu powerada do bidonu. Megowiec zakrecil bidon i pojechal dalej. Wszyscy na bufecie pokladali sie ze smiechu :D). A drugi bufet byl na poczatku zjazdu ciagnacego sie praktycznie do mety, tak ze na trzecim bufecie mialem nieruszone picie w bidonach. Korzonki przejechalem do aparatu Sportografu, majac juz dokumentacje "w siodle" dostojnie je zszedlem ;). W miedzyczasie przywitalem sie z Adamem, tym razem w roli fotoreportera, jak sie okazalo, byl tez na Ochodzitej, ale nie zauwazylem go skoncentrowany na zjezdzie. Terenowy poczatek podjazdu pod Kiczory jeszcze ok, przybilem piatke grupce dzieciakow, a potem zaczal sie asfalt i zdechlem. Krecilem, ale bez checi do zycia. Goraco, stromo, nudno, bolal mnie duzy palec u nogi i plecy, i w ogole byly setki powodow zeby stanac ;). Odzylem dopiero pod samym szczytem, ostatnie podjazdy juz jechalem calkiem niezle, zadowolony tez bylem na kamieniach na szczycie Kiczor - wszystko zjechalem, yeah! ;) A w zeszlym roku wiekszosc tam prowadzilem, choc jak sie okazalo to tylko kwestia psychy, bo nie bylo az tak trudno. Dalej byl dluuugi zjazd, przyjemny singielek koleina, maly podjazd, korzenie znow dostojnie zbiegniete i meta :). Dystans wyszedl lekko zawyzony, mniej wiecej 80km, o 9-10km wiecej niz w zeszlym roku. Nie pojechalem tego maratonu na maksa, szkoda. Troche przeszkadzala przez pierwsza polowe dystansu obsunieta sztyca, mysle ze to przez nia mocne bole plecow na podjazdach mialem. Ciagle jeszcze nie mam pojecia, jak dobrze rozlozyc sily na maratonie, po Gluszycy wszystkie maratony jade asekuracyjnie i za slabo, w porownaniu do pierwszej polowy sezonu. U Grabka w Swieradowie i Karpaczu jade na maksa od poczatku! :). Notabene, Grabek oszolomiony moimi sukcesami ;D przydzielil mi trzeci sektor w Swieradowie, wiec nie bede sie przebijal z konca stawki ;)
Po maratonie pogaduchy ze znajomymi, slec i DMK nie oszczedzili mi zupelnie zbednej ironii odnosnie mojego czasu przejazdu ;D, no ale jak sie przyjezdza godzine przede mna, to sobie mozna pozwolic ;>. Jacek zreszta dokopal im obydwu, jadac rewelacyjny wyscig. Pawel vel mlodzik tez mi wklepal pol godziny, ogolnie objechali mnie wszyscy znajomi, stad pewien niedosyt ;)
Na dekoracji niewygranie Suzuki ani Speca oslodzilismy sobie z Adamuso tyskim, i tak sie skonczyl sezon w Powerade MTB.
Poczatek sezonu byl dla mnie bardzo dobry, niestety po Gluszycy bylo juz coraz gorzej, raz ze warunki byly trudniejsze i sporo blota, dwa ze balem sie mocniej deptac zeby sie nie powtorzyl pamietny kryzys, trzy bylem coraz slabszy od polowy sezonu. Jedno co dobre to technicznie sie poprawilem, choc i tak do urodzonego zjazdowca Pawla juz nie doszlusuje ;). Ogolnie nie byl to zly sezon, na pewno lepszy niz w zeszlym roku.



Na starcie - luzno jak w starych gaciach ;>



Gdzies na Ochodzitej. Mala hopka...



I jade dalej w dol ;D. Tym razem startowalem w barwach Irlandii. Wiecej placili ;>



W koncu zjechalem w okolice mety. Choc Adam juz wczesniej robil niezliczone foty w kilku miejscach, dopiero tutaj Go zauwazylem. Ach ta koncentrrracja ;)



Przytulanka z Jackiem ;). Obok Pawel alias Mlodzik ;).


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 22.15km
  • Teren 10.00km
  • Czas 01:29
  • VAVG 14.93km/h
  • VMAX 59.30km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Recon przed Istebna

Piątek, 24 września 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 0

Testowanie pierwszych kilkunastu km trasy, podjezdzik do biura i na kwatere. Koncowka przy lampce. Na pierwszym szutrze na samym srodku wygrzewala sie spora zmija :). Droge przebiegla nam czarna wiewiorka - szczescie czy pech? ;)


Kategoria Góry


  • DST 41.27km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:54
  • VAVG 21.72km/h
  • VMAX 42.30km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

W ksiezycowa jasna noc

Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 0

Od dluzszego czasu juz tesknilem za nocna jazda, nadarzyla sie okazja - do Rodmana po nr startowy i zareklamowac Bocialarke ;). Fajna pogoda, ksiezyc w pelni, jadac polami do Tulec wpadalo sie raz w nagrzane powietrze, raz w bardzo zimne. Przy okazji poznalem Rodmana juniora - tez rowerzyste.
Kawalek do tych Tulec jest, niby to prawie Poznan, a wyszlo tam i z powrotem prawie jak do Czarnkowa ;). Na Malcie poszalalem sobie chwile na singlach - przy lampce to zupelnie inna jazda :D.
W drodze powrotnej myk na chwile na stacje, zeby zmyc z roweru trudy Michalkow.
Bardzo przyjemna jazda w spokojnym tempie, trzeba przy okazji jeszcze troche noca pojezdzic.




  • DST 42.09km
  • Czas 01:19
  • VAVG 31.97km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 172 ( 91%)
  • HRavg 153 ( 81%)
  • Kalorie 1134kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ostatni akcent przed Istebna

Czwartek, 23 września 2010 · dodano: 23.09.2010 | Komentarze 9

Silowo moja treningowa petla po gorkach w okolicach Goraja, Pianowki i Ciszkowa. Twarde przelozenie i silowa jazda. Calkiem dobrze noga podaje.
Piekna pogoda sie zrobila, na podjezdzie, w sloncu, mozna bylo poczuc sie jak latem. Oby nie ostatni raz w tym sezonie :).




  • DST 94.62km
  • Czas 03:08
  • VAVG 30.20km/h
  • VMAX 53.50km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 174 ( 93%)
  • HRavg 139 ( 74%)
  • Kalorie 2333kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zgon

Środa, 22 września 2010 · dodano: 22.09.2010 | Komentarze 12

Miala byc piekna pogoda i cieplo. Mialo nie byc wiatru. Chcialem wiec sobie zrobic troche dluzsza traske w tlenie, ot tak rekreacyjnie. Juz po starcie okazalo sie, ze w cale az tak cieplo nie jest, tzn w sloncu bylo ok, a w lesie zimnawo ;). Wiatr tez byl, jakis taki dziwny, wial z kazdego kierunku ;). Jakos sie nie moglem rozkrecic, chyba predkosc srednia nie przekroczyla w zadnym momencie 31 km/h. Z Czarnkowa przez Trzcianke do Gostomii jechalo sie jeszcze w miare, tak samo po skrecie do Rusinowa, ale gdy chwile pozniej skrecilem na Mielecin i Trzcianke zaczal sie dramat. Z trudem utrzymywalem 30km/h, czasem jechalem 27-28 bez zadnego widocznego powodu :). Masakra, ostatni raz mialem takie zgony na objetosciowych jazdach w marcu. Jakos dokrecilem do Trzcianki i wrocilem do Czarnkowa, na tym ostatnim odcinku troche odzylem dzieki 4 cukierkom trzymanym zapobiegliwie w kieszonce ;). W lasach jeszcze bardzo zielono, ale jeszcze tydzien i zacznie sie jesien :).




  • DST 80.45km
  • Czas 02:38
  • VAVG 30.55km/h
  • VMAX 50.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 167 ( 89%)
  • HRavg 140 ( 74%)
  • Kalorie 1967kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo-testowo

Wtorek, 21 września 2010 · dodano: 21.09.2010 | Komentarze 2

Masakra. Wieje tak ze leb urywa. 22km/h na tetnie 160 juz dawno na kolarce nie jechalem. Mogloby w koncu przestac pizgac, od tygodnia ciagle to samo :/. Trasa Czarnkow-Trzcianka-Pila-Ujscie-Czarnkow. Na jedynym odcinku z wiatrem z Trzcianki do Pily spokojnie lecialem sobie 40-45km/h, szkoda ze trwalo to tylko pol godziny ;).
Testy papci. Przewiewne to jak cholera w porownaniu do starych, mysle ze jazde bez ochraniaczy przy 10 stopniach w plusie nalezy sobie w nich odpuscic. Ale na lato beda super ;).
Podeszwa sztywniejsza niz w poprzednich butach, w ogole nie czuc pedalu przy nacisku, fajne uczucie :). Ogolnie, przy deptaniu do 2:30 jest ok, lewy blok do lekkiej poprawki, jest dobrze.




  • DST 32.99km
  • Czas 01:25
  • VAVG 23.29km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazdowo-komunikacyjnie

Poniedziałek, 20 września 2010 · dodano: 20.09.2010 | Komentarze 7

Najpierw dwa rozjazdowe kolka na Malcie, potem do Cykloturu po nowe paputki. Celowalem w M182 z klamra, ale juz nie bylo, wiec kupilem SH-M160 ponad stowe taniej, ale bez klamry ;). Musialem juz nowe buty kupic, stare M182 po trzech latach katowania zaczely mi sie rozlazic po serii blotnych maratonow ;).




  • DST 101.43km
  • Teren 100.00km
  • Czas 04:40
  • VAVG 21.73km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 157 ( 83%)
  • Kalorie 4203kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton Michałki Wielen

Sobota, 18 września 2010 · dodano: 19.09.2010 | Komentarze 17

Przyjechalem za pozno. Kolejka do biura byla spora, i mimo pewnych usprawnien w postaci drukowanych kart zgloszeniowych posuwala sie niemrawo. Gdy w koncu dostalem numer do rak bylo za piec dziesiata. Sprint do samochodu, zlozenie roweru, trzesacymi sie rekami przypinalem czipa do koszulki, numer do roweru i lalem powerade w bidony, patrzac jak mija mnie rozszalaly tlum na rowerach ;). Wrzucilem do kieszonek jakies narzedzia, garscie jakichs batonow, nie patrzac, i wystartowalem ze startu lotnego spod auta o godzinie 10:06 ;). Oczywiscie asfalcik rozbiegowy byl juz pusty, wracaly tylko harpagany z mini - widac potraktowali start mega/giga jako mocna rozgrzewke, ewentualnie rozprowadzali kolegow. Pierwszych maratonczykow zaczalem dopadac niedlugo po wjezdzie w las. Posegregowany juz peleton podzielil sie na rozne ciekawe grupy, z mojej perspektywy goniacego bylo je swietnie widac. Tak wiec najpierw kolarze w sweterkach. Dalej wyprzedzilem grupe wyposazona w blotniki i bagazniki, ktora tylko nieznacznie odstawala od grupki majacej zapalone swiatelka ;). Pozniej grupa juz normalnie ubranych kobiet rozwijajacych juz niezle tempo i w koncu wlasciwy peleton. Ciagle wyprzedzanie sprawilo ze czulem sie coraz mocniej, a w technice jazdy bylem juz prawdziwym pro ;). Na krotkim zjezdzie singlem po sciance z paroma korzeniami jechalem za dziewczyna ktora zjezdzala 6-7km/h z zacisnietymi kurczowo hamplami - kurcze, to dopiero jest trudne, predkosc byla na granicy zachowania rownowagi ;).
Gdzies po drodze minalem Maksa - twierdzil ze jedzie mu sie ciezko, tym bardziej niespodziewane bylo to co zrobil pozniej, ale nie uprzedzajmy faktow :>.
Niedlugo przed rozjazdem zobaczylem charakterystyczne niebieskie XtC z bialym foxem. Zibi czy nie Zibi? Zibi! I tak jechalem jakis czas przekonany ze to Zbyszek, dopiero po rozjezdzie wyjasnilo sie ze to Pawel na nowym scigaczu :D.
Chwile jechalismy razem, ale po jakims czasie oderwalem sie i zaczalem napierac solidnym tempem na blacie. Dlugo jechalem sam, na bramce na 40km dowiedzialem sie ze jestem 25-ty, a przede mna jedzie grupa z przewaga ~3:30. No to pozamiatane, pomyslalem, z grupa nie wygram na dlugim plaskim i odkrytym odcinku ktory sie wlasnie zaczynal. Ale napieralem ostro dalej. Niedlugo potem byl bufet gdzie obslugiwalo chyba kilkanascie miejscowych młódek, az sie chcialo zostac dluzej ;).
W kazdym razie jechalem dlugo sam, dopiero w okolicach 60km, przy przejezdzie odkryta dolina, kilkaset metrow dalej zobaczylem kolarza. Ulzylo mi :). Od tego czasu zaczelo sie wyprzedzanie, pierwsza dwojke wyprzedzilem po najbardziej technicznym przejezdzie zabagniona i zakrzaczona dolinka, ze zjazdem po blocie i stromym podjazdem singlem. Pozniej juz wyprzedzalem kolarzy z - jak sie okazalo - porwanej mocno grupy co kilka km. Tempo mielismy nawet podobne, ale z tego co widzialem nie mieli juz za duzo sil, rzadko zdobywali sie na kontrataki, a i tak urywalem je "metoda Rodmana" - 100-200m mocnym pocisnieciem na progu mleczanowym.
Raz tylko, tuz przed wyjsciem z lasu na odkryty 10km finisz zobaczylem za plecami rower. Musialem miec slabszy moment ;). Do wyjscia z lasu bylo z 500m, potem ze 2 km pod silny wiatr, wiedzialem ze pod wiatr go nie urwe, wiec depnalem jeszcze w lesie, skutecznie, po wyjsciu na odkryte mialem 50m przewagi, nie do odbudowania. Koncowka to konfiguracja blat-oska, mialem jeszcze calkiem sporo sil, zauwazylem juz w Miedzygorzu ze jazda na twardym przelozeniu nie meczy mnie tak bardzo jak teoretycznie powinna :).
Zaczalem doganiac kolejnych gigowcow, na tym odkrytym fragmencie dopadlem w sumie trzech, w tym zdaje sie dwoch z M3, lapiac sie w efekcie na podium ;).
Koncowke po zaoranym polu jechalem sapiac, stekajac i kurwujac, ale na blacie! ;)
Walki na finiszu tym razem nie bylo, kolega, ktorego wyprzedzilem tuz przed skretem w ostatniego singla zameldowal sie na mecie minute po mnie.
Tuz za meta raczyla sie ciastkami i bananami silna grupa pod wezwaniem Bikestats:
Rodman, Keenjow, Marc, JPbike, Zbyszek i Jacgol. Pawel dojechal po pol godzinie, a Maks zaskoczyl wszystkich (szczegolnie Zbyszka ;>) i pojechal giga :).
Miejsce satysfakcjonujace, 14 open, ale najbardziej sie ciesze z 3 miejsca M3 i postania na pudle obok szefa wszystkich szefow - Andrzeja K. ;). Czas lepszy od tego sprzed dwoch lat o 32 minuty :). Do JP stracilem 3:34, byloby ciekawiej jakbym sie nie spoznil - mysle ze jadac po zmianach mielismy obaj szanse na lepszy wynik. Ale i tak na spolke zdominowalismy pudlo ;).
A Rodman mocno pocisnal na mega i zostal Mistrzem Polski Medykow! Hell yeah! :)
Bardzo dobrze mi sie jechalo ten maraton, az sie nie spodziewalem, bo z treningami ostatnio bylo krucho. Ale pasuja mi takie dlugie i plaskie rundy na blacie :). Milo bylo poznac nowych bikestatsowiczow - pozdro! :)



Historyczny moment - Jacek i ja na pudle z Kaiserem ;)



Harpagany z Poznania ;). Ja (III m-ce M3 giga), Jacek (II m-ce M3 giga) i Rodman - swiezo upieczony mistrz Polski :)


Kategoria 100-200, Maratony


  • DST 60.33km
  • Czas 01:57
  • VAVG 30.94km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 174 ( 93%)
  • HRavg 150 ( 80%)
  • Kalorie 1641kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Duje, oj duje

Czwartek, 16 września 2010 · dodano: 16.09.2010 | Komentarze 2

Do Wielenia polnocna droga pod potworny wiatr. Jeszcze 7km bylo ok, wyprzedzil mnie z trudem chinski skuterek z dwoma grubaskami wracajacymi z pracy i pod ten wiatr nie dawal rady wiecej niz 33-37. Z tetnem w progu mleczanowym moglem sie utrzymac na kole. Ale po 7 km skrecili w bok i zostaly krew, pot i lzy, czyli mlynek, 25-28km/h i to przy tetnie ponad 160. W Wieleniu poczulem sie jakby mi ktos porzadna taczke odczepil od roweru :). W ciagu 10 minut srednia z 28 skoczyla na 29.5 km/h :). Gdy sobie tak cialem przez lasy spokojne 35km/h zrownal sie ze mna samochod, otworzylo sie okno i pokrzyczelismy sobie z kierowca:
-Jaka petle jedziesz?
-Czarnkow-Wielen-Czarnkow!
-A to w ta strone miales ciezko.
-Ano, ale teraz samo sie jedzie!
- I tak trzymac, przyjemnosci!
I pojechal... Sympatyczne, w okolicach Poznania cos takiego sie nie zdarza, tu jednak ciagle szosowka to egzotyka ;). Tak ze solidny trening dzis przyjalem na klate, jutro jeszcze cos rozjazdowo goralem i mocny trening przed Istebna we Wieleniu :).




  • DST 105.74km
  • Czas 03:22
  • VAVG 31.41km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 173 ( 92%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie 2592kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wytrzymalosc przed Michalkami

Środa, 15 września 2010 · dodano: 15.09.2010 | Komentarze 4

Wedlug meteo o 11 mialo przestac padac i przestalo :). Do 13 uwinalem sie z biezaca robota i na bika. Trasa "na seteczke", Czarnkow-Trzcianka-Wolowe Lasy-Czlopa-Wielen-Rosko-Czarnkow. Silny wiatr na wiekszosci trasy utrudnial jazde. Miliardy grzybiarzy w lasach, wynosza pelne kosze grzybow. Jak ktos z rodzina sie wybiera na Michalki, to dobrze wziac dla nich koszyki :). A propos Michalkow - na trasie duzo blota nie bedzie, ale kaluz raczej sporo. Jeszcze jutro ma dopadac. Ale o klocki nie ma sie co bac, tu po prostu sie nie hamuje :). Zapisal sie Kaiser, moje planowane pierwsze miejsce oddala sie w niebyt ;).


Kategoria 100-200