Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2012

Dystans całkowity:1019.10 km (w terenie 205.00 km; 20.12%)
Czas w ruchu:50:17
Średnia prędkość:22.55 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:6362 m
Maks. tętno maksymalne:178 (95 %)
Maks. tętno średnie:164 (87 %)
Suma kalorii:16614 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:59.95 km i 2h 17m
Więcej statystyk
  • DST 10.10km
  • Teren 3.00km
  • Czas 00:36
  • VAVG 16.83km/h
  • VMAX 43.30km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rege

Sobota, 30 czerwca 2012 · dodano: 30.06.2012 | Komentarze 2

Takie tam, trochę cytadeli i myjka.
Gorąco. Ciekawe jak tam jutro w Lubrzy będzie, jak trafi się burza to będzie ekstremalnie. Na wszelki wypadek zostawiam na kołach Rocket Rony, w ogóle wkurzają mnie te opony, przejechałem na nich raptem 240-250km a tył nie ma już połowy klocków. Fajnie trzymają, ale co z tego, na Sudety MTB chyba będę musiał jeszcze jedną kupić, bo boję się, że mi tył nie wytrzyma dystansu.




  • DST 49.40km
  • Czas 01:38
  • VAVG 30.24km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorne podkręcenie

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 1

Spokojny przejazd rekonesansowy. Znów sporo nowych szos. Te tereny mają potencjał, znalazłem aż dwa kilometrowe podjazdy na krawędź doliny Noteci. Szosy niczego sobie. Teren też wygląda pagórkowato. Niebawem nowe ekspedycje.
W jednym momencie zagrodziło mi drogę stado 20-30 krów spędzanych z pola, chwilę musiałem jechać za zwierzakami, zanim dwie kobity na rowerach z batami :D spędziły zwierzaki na jeden pas ruchu ;). Fajne, od dzieciaka chyba czegoś takiego nie widziałem.



Tradycyjnie mapka eksploracyjna.




  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1320kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trochę jodu

Piątek, 29 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 4

Obudziłem się nad morzem. W zasadzie nie wiem jak to się stało, ostatnie co pamiętam to że wychodziłem na piwo po meczu ;).
Ale skoro tu jestem, to trzeba się przebiec. Wczesne wstawanie zaczyna mi wchodzić w krew, już o 7 biegłem przed siebie, hehe. Jak zwykle klifem na zachód, w Pobierowie już wakacyjny hype, ale o tej porze widziałem nawet paru biegaczy i jednego człowieka pająka z kijkami. Za Pobierowem wbiegłem w las, trochę błądzenia między postkomunistycznymi ośrodkami wczasowymi i ostatnie kilometry genialnym interwałowym singlem samym szczytem klifu. Biegłem tam bo nie było jak zejść parę kilometrów, dopiero po jakimś czasie zszedłem wspinaczkową trasą trudności VIIa ;D.
Z powrotem plażą na boso, wieloryby już rozkładały cielska na piasku, a ja biegłem, choć w mokrym piachu ciężko, pod koniec już stopy bolały od nieustannego masażu kamieniami, więc tempo słabe.
A teraz znów jestem w Czarnkowie, zrobię popołudniowy trening, a wieczorem do Poznania. Dla pełnego obskoczenia Polski przydałoby się wieczorem skoczyć do Karpacza i nocą wjechać na Śnieżkę ;D


Kategoria Bieganie


  • DST 75.21km
  • Czas 02:28
  • VAVG 30.49km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka o tysiączek

Czwartek, 28 czerwca 2012 · dodano: 29.06.2012 | Komentarze 0

Udało mi się tak genialnie dobrać trasę, że wiatr przeszkadzał cały czas poza ostatnimi ośmioma kilometrami :).
Całość spokojnie, nie ma innego wyjścia jak się tyra trzy dni w Karpaczu, a kilka dni później znów chce się ścigać.
Kilkanaście kilo nowych szos, aż zrobiłem mapkę żeby zobaczyć gdzie właściwie jechałem ;).



Chyba jeszcze nigdy w czerwcu nie miałem tak mało kilometrów :).




  • DST 68.66km
  • Czas 02:12
  • VAVG 31.21km/h
  • VMAX 53.50km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazdowo

Środa, 27 czerwca 2012 · dodano: 27.06.2012 | Komentarze 4

Standarowo do Wielenia w wersji "nieco extented" :) Spokojnie, ale noga podrasowana w górach ładnie kręci, mimo silnego wiatru prędkość całkiem spora, na podjazdach też dobrze. Tylko pulsaka nie brałem, po co mam się wkurzać tętnem na poziomie 100bpm ;).




  • DST 33.71km
  • Teren 5.00km
  • Czas 02:40
  • VAVG 12.64km/h
  • VMAX 51.10km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Podjazdy 1240m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień trzeci - Uphill Śnieżka

Poniedziałek, 25 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 10

Aaach... nie lubię zrywać się skoro świt, 4:30 zdecydowanie podchodzi pod tę kategorię, ale co zrobić. Szybkie przygotowania i ostatecznie ruszamy we trzech - Jacgol, Zibi i ja. Poprzedniego dnia frakcja młodziaków też zgłaszała akces, ale w pokoju podejrzanie cicho, więc nie budzimy :).
Na dworze koło 15 stopni, ale asfaltowy podjazd pod Wang szybko rozgrzewa. Ciśniemy z Jackiem w miarę mocno, trzeba się przygotować do etapu zasadniczego. Zbyszek na swoich oponach do downhillu ma trochę kłopotów, ale trzyma tempo. Bramka pod Wangiem oczywiście pusta o tej porze. Przejeżdżamy i od razu stromo i nierówno. Za radą Marca upuszczamy powietrza z opon i to jest zdecydowanie dobry pomysł.
Strome momenty są dość ciężkie, tym bardziej że nierówny bruk nie ułatwia zadania. Ale wszystko okazuje się względne. W okolicach Strzechy Akademickiej wyjeżdżamy z lasu i pierwszy podmuch wiatru od razu przesuwa mnie na drugą połowę drogi. Zakręt i z wiatrem w plecy podjeżdżam dwudziestostopniową stromiznę na dużym luzie 10km/h. Zakręt i ledwo jadę z huraganem w twarz 5 km/h :). Mijając pozostałości śniegu dojeżdżamy w końcu na Równię pod Śnieżką na 1400m. To już najwyższe miejsce w jakim byłem na rowerze, a tu jeszcze parę metrów w górę :).



Trochę widoczków.



Poziom chmur.

Krótki zjeździk i ostatni atak. Śnieżka cała w chmurach, tylko na chwilę pokazuje się ostry stożek.
Końcówka dość prosta, wiatr przeszkadzał, ale to tylko półtora kilometra i jakoś poszło. 10m od szczytu nagły podmuch zrzuca mnie z siodełka i dopycham rower ;).



Na szczycie mgła, 7 stopni i ściana wiatru uniemożliwiająca oddech. Chwilę z Jackiem siedzimy, ubieramy gamexy i zjeżdżamy nieco niżej, gdzie jest mniej chmur, nie wieje i... jedzie właśnie Zbyszek kończąc swój podjazd :)



Zbyszek jedzie...



Jacek podziwia...



A słońce świeci :).

Widoki w przerwach między gnającymi jak na przyśpieszonym filmie chmurami urywały dupę ;).
Cały podjazd ze stadionu zajął nam spokojnym tempem godzinę i czterdzieści minut.
Wrócił Zibi ze szczytu i zjechaliśmy na dół mijając kilku pierwszych turystów i dwa auta z zaopatrzeniem.
Jacek wraca na kwaterę asfaltem, a my ze Zbyszkiem jedziemy terenowo, trzeba się trochę ubłocić na koniec ;).
Wracamy gdy reszta towarzystwa akurat zaczyna wstawać ;).


Kategoria Góry


  • DST 58.33km
  • Teren 35.00km
  • Czas 03:50
  • VAVG 15.22km/h
  • VMAX 65.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Podjazdy 1422m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień drugi - Podróż na wschód

Niedziela, 24 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 6



Armia miała kiedyś piosenkę o tej wycieczce ;).

Start w 5 osób: JPbike, Marc, Jacgol, Zbyszek i ja.
Ze Ściegien od razu w teren i mielimy rowerową szutrówką na przełęcz Okraj na 1013m npm. Fajny, jednostajny podjazd, akurat dobry na rozmasowanie mięśni. Czas urozmaicają oczywiście ataki Zibiego ;).
Na Okraju czeskie piwko i wbijamy na prowadzący na wschód czerwony szlak graniczny, wspinamy się lekko techniczną ścieżką na 1100m, a później długi zjazd żółtym szlakiem pieszym. Z początku łatwy szuterek, a w końcówce chyba nigdy nie używana ścieżka, zawalona gałęziami, dziurawa i całkiem miodna :).
Dojeżdżamy do Jarkowic i tu się odłącza JPbike, który dziś wraca do Poznania, a my jedziemy asfaltowo na Górę Zadzierną nad jeziorem Bukówka, na której jest fajny punkt widokowy. Podjazd przypomina beskidzkie, stromizna, rynna po zwózce drewna i na dnie rów wymyty przez wodę. Turyści schodzący z góry oglądają się z wielkimi oczami jak to podjeżdżamy :). Na szczęście góra jest niewysoka i podjazd krótki. Na szczycie sjesta.





Tylko z zaopatrzeniem kiepsko, w małych wioseczkach nie ma sklepów, woda się kończy, jedzenia nie mam, a zmęczenie po maratonie się odzywa.
Po godzince zjeżdżamy krótkim trudnym zjazdem, a później przez Rudawy Janowickie, jakimiś chaszczami i bagnami docieramy na rozdroże Kowarskie. Tu wysączam ostatnie krople wody, ale do Kowar już tylko z górki szybkim zjazdem. Na dole przede wszystkim cukier :), a później jeszcze obiadek w knajpce na pustawym deptaku. Pokrzepieni jedziemy na kwaterę, a Zibi znów próbuje szosowych ataków :). Może nie tak żwawo jak na początku, ale widać że duch powrócił ;).


Kategoria Góry


  • DST 94.07km
  • Teren 70.00km
  • Czas 07:53
  • VAVG 11.93km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 168 ( 89%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie 5192kcal
  • Podjazdy 3200m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dzień pierwszy - Esencja w Karpaczu

Sobota, 23 czerwca 2012 · dodano: 26.06.2012 | Komentarze 9

Rano wyjeżdżamy na stadion z JPbike jako pierwsi z grupy, dojeżdżamy godzinę przed startem, więc jedziemy na solidną rozgrzewkę robiąc dobre 7 kilometrów dodatkowo. Nie wiem czy to było potrzebne, ale co tam :).

Ludzi wydaje się dość mało, chyba jednak przechwałki twórców trasy na forum esencji odniosły skutek :). Co do mnie, nie spodziewam się wiele, wiem jak na mnie działa kombinacja trzech kilometrów w pionie i ekstra technicznej trasy. Cel to nie przyjechać ostatni ;) i dojechać żywym.

Po starcie jadę luźno, na budziku 160bpm, nawet niezbyt mi idzie zwiększanie intensywności. Trochę dziwne po czterech dniach nicnierobienia. Gonię Jarka W. z Venutto, który konsekwentnie przesuwa się do przodu, więc przesuwam się i ja, choć zaskakuje mnie nogą, ewidentnie Trophy mu posłużyło.
Na niezłej pozycji kończę podjazd, następuje techniczny singiel po korzeniach i kamieniach, nawet fajny, ale później zdecydowanie niefajna ściana z wielkimi kamlotami i korzeniami. Nie wiem jak to można zjechać. Ale wszyscy tu idą, więc nie robi to na mnie wrażenia, zresztą jestem przygotowany psychicznie na sporą ilość spacerów. Na zejściu łapie mnie kurcz w oba uda, ze zgrozą wspominam start Rodmana w Złotym Stoku rok temu, po paru dniach bezczynności miał wtedy cały czas kurcze. Nieco mniej techniczny odcinek niżej już jadę, choć tracę pojedyńcze miejsca, ale odrabiam na następnym podjeździe, gdzie tasuję się z Flashem ubranym w robiącą wrażenie koszulkę "10000km w 30 dni" czy jakoś tak :).
Kurcze dają powoli spokój, tylko zakwas w udach zostaje. Uff.
Tętno nadal luźno i nadal wyprzedzam. Przed 20km wyprzedza mnie Konwa, szybko liczę, że ma średnią 7km/h wyższą ode mnie :).

Bufet na Okraju i kluczowy zjazd żółtym szlakiem, którego większość schodzę, raz że bardzo trudny, dwa to akurat dogania mnie czołówka mega i trzeba ich puszczać. Co ci goście wyprawiają na tych kamieniach, patrzę z otwartymi ustami :).
Po tym trudnym kawałku już jest w zasadzie stawka ustawiona, na kolejnym podjeździe już niewielu mnie wyprzedza i tak sobie spokojnie dojeżdżam do Tabaczanej Ścieżki na słynny zjazd. O dziwo większość zjeżdżam, jednak jazda za kimś lepszym pomaga. Zaczynam czuć zmęczenie, a to jeszcze nie połowa trasy. Ale część giga ma tylko 1/3 przewyższeń przy połowie kilometrażu, więc powinno być bardziej płasko.
Do Karpacza już banał, szybkie zjazdy, jedyny techniczny element, zresztą dość ciekawy, to długie schody, które fachowo zjeżdżam zjazdem dla wózków, starając się nie myśleć, co będzie, jak przy sporej prędkości spadnę z wąskiego toru. Ale za to zyskuję tu oczko, bo jazda po stopniach jest sporo wolniejsza :).

Długim podjazdem dojeżdżamy do rozjazdu mega-giga i robi się luźniej. Przede mną 35-40km typowego gigowskiego samotnego napierania. Jestem dość świeży, zachowawcza jazda w pierwszej części trasy zaowocowała sporym zapasem sił. Trasa giga mi się bardzo podobała, bardziej sucho i o wiele łatwiej technicznie, nie banalnie, ale potrafiłem prawie wszystko zjechać z miłym giglaniem adrenalinki :).
W pewnym momencie oznakowanie trasy było bardzo niejasne, być może zerwane oznaczenie, jak czytam większość miała w tym miejscu problemy. W każdym razie zebrała się 5-6 osobowa grupka, a gdy ruszyliśmy dalej po kilku minutach poszukiwań, zyskałem od razu 4-5 oczek, bo tylko jeden miał siłę żeby zdecydowanie depnąć :). Takie postoje jednak wybijają z rytmu. Ucieczka zmotywowała mnie do mocniejszego kręcenia, na jednym technicznym odcinku jeszcze jeden młodziak mnie doszedł, ale innym już się nie dałem i jechałem mając go ciągle w zasięgu wzroku. W końcu go doszedłem na ciężkim podjeździe przed Chomontową. O dziwo na bufecie zauważyłem JPbike! Okazało się, że Jacek ma kryzys i awarię hamulca. No cóż, nie powiem że się nie ucieszyłem z faktu dogonienia go ;), po zatankowaniu i przegryzieniu czegoś rzuciłem się do ucieczki :). Na podjazdach odchodziłem i to sporo, ale na zjazdach nawet na jednym hamulcu Jacek się zbliżał. Pozostało tylko na Chomontowej wyrobić taką przewagę, żeby na zielonym szlaku mnie nie doszedł :). Nie wszystko poszło zgodnie z planem, na Chomontowej okazało się, że nóżka już nie podaje jakbym chciał, i jechałem tylko 8-9km/h, a chciałoby się szybciej. No ale zbliżałem się do dwóch gigowców z przodu, a gdy się obejrzałem na szczycie, Jacka nie było widać. Zielony szlak szedł tak sobie, parę zejść z roweru było :). Pod koniec jednak Jacek mnie dogonił i wyprzedził, widać że pogoń na niego dobrze wpłynęła bo już nie doganiałem go na następnych podjazdach, wręcz jechałem tylko dlatego, że on jechał :). Zaczęliśmy wyprzedzać całkiem sporo idących megowców, tego się nie spodziewałem, po ponad 6 godzinach nie przejechali jeszcze tych 45km? Widać że trasa była wymagająca.
Jeszcze bardzo fajny, stromy ale płynny zjazd, gdzie w końcu kogoś powyprzedzałem ;), agrafki, łąka i koniec. Dojechałem dwie minuty za JP, który jeszcze miał kraksę na samym końcu i wyglądał jakby dostał dechą ;).
Wynik wiadomo, dość słaby, ale jestem zadowolony, bo bałem się że będzie gorzej :).
Dojechałem dość mało zmęczony, równo jechałem całą trasę, być może mogłem jechać nieco mocniej, ale i tak było nieźle.
Miejsce 100/124, czas 7:10:58.
35 DNFów na giga, mimo bardzo dobrych warunków 1/4 zawodników odpadła. Czyli trasa była ciężka, a ja mogę być dumny z ukończenia ;). Zresztą cieszyłem się na kresce :).


Kategoria Góry, Maratony


  • Czas 00:35
  • Temperatura 17.0°C
  • Kalorie 529kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Suabo

Wtorek, 19 czerwca 2012 · dodano: 19.06.2012 | Komentarze 2

Rozbieganie w celu pobudzenia mózgu do działania ;).
Niestety od początku czułem delikatny dyskomfort w prawej kostce, więc zrobiłem tylko pętelkę dookola Cytadeli w lekkim truchcie i wróciłem do domu. Nie ma co przesadzać.


Kategoria Bieganie


  • DST 22.79km
  • Teren 7.00km
  • Czas 01:10
  • VAVG 19.53km/h
  • VMAX 35.10km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd numer 2

Poniedziałek, 18 czerwca 2012 · dodano: 18.06.2012 | Komentarze 4

Tak jakoś nie miałem dziś co robić pojechałem się przejechać nad Rusałkę. Dwa kółka wolno, a później wpadło mi do głowy, żeby zajrzeć do strefy kibica. Zupełnym przypadkiem miałem dziś na sobie zieloną koszulkę Ireland, a jak sprawdziłem później dziś akurat mecz Irlandia-Włochy... Zanim przejechałem przez strefę kibica, zostałem wielokrotnie walnięty po głowie wielkimi nadmuchiwanymi młotkami, poklepany po plecach w przelocie i okrzyknięty przez ładujących się do tramwaju kibiców :D.
Fajny klimacik, ma w sobie coś w Woodstocku :).