Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2010

Dystans całkowity:1817.15 km (w terenie 308.00 km; 16.95%)
Czas w ruchu:70:27
Średnia prędkość:25.79 km/h
Maksymalna prędkość:68.00 km/h
Suma podjazdów:2579 m
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:159 (85 %)
Suma kalorii:23100 kcal
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:82.60 km i 3h 12m
Więcej statystyk
  • DST 183.51km
  • Czas 06:37
  • VAVG 27.73km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wielki powrot :)

Środa, 30 czerwca 2010 · dodano: 01.07.2010 | Komentarze 7

Z ranca przed siodma wyruszylem w droge powrotna. Trase zaplanowalem sobie do Choszczna, przez Gryfice, Ploty, Łobez, Węgorzyno, Recz, tam wsiadlem na 100km w pociag do Wronek, odcinek Wronki-Czarnkow znow na wlasnych kolach.
W Trzesaczu kilka zdjec o swicie:


Resztki podmytego kosciola. Za malolata resztki byly sporo wieksze, ale klif nie byl wtedy w ogole umocniony.


Plaza switem bladym ;). Jak widac, sa amatorzy porannych wycieczek.

Kilka fotek z drogi:


Solidny wiatrak w okolicach Gryfic. Jak w Holandii ;).


Pomnik legendarnego raka-potwora z Ińska :) Zrobilem sobie tam godzinny popas nad jeziorkiem, super ciepla woda po Baltyku. W ogole tereny za Łobzem swietne, jezioro za jeziorem, gorka za gorka, zakret za zakretem :).


Za Ińskiem. Przewaga czerwieni. Poczulem sie jak pod Monte Cassino ;).


Zwracajacy uwage kosciol w Reczu. Zadne tam neogotyckie pitu-pitu, tylko prawdziwy, solidny, nieco przysadzisty gotyk z XIVw! :)

W Choszcznie wsiadlem do pociagu w suchym upale, ale po wyjsciu z niego we Wronkach natychmiast sie oblalem potem - takiej lazni parowej dawno nie mialem. Nie zdawalem sobie sprawy ze Puszcza Notecka to taka bariera klimatyczna :)
Ile bylo km przez te 4 dni? Bez kozery powiem pincet ;).


Kategoria 100-200


  • DST 91.84km
  • Teren 8.00km
  • Czas 03:45
  • VAVG 24.49km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wolin Tour ;)

Wtorek, 29 czerwca 2010 · dodano: 01.07.2010 | Komentarze 3

Z rana turystycznie na Wolin, scisle, celem byly klify, zubry i Miedzyzdroje :).
Poczatek calkiem plaski, przez most zwodzony w Dziwnowie, potem pare km poniemiecka betonowa droga, o dziwo lepsza niz niektore asfalty tutaj... przynajmniej nie topi sie na sloncu ;). Po jakichs 25km zaczely sie gory! ;)


Okolice Wiselki. Gory nad morzem :).

Mozna bylo sie niezle napocic na podjazdach. Pod Miedzyzdrojami zahaczylem o punkt widokowy na 80 metrowym klifie:


Widok na kilkadziesiat km :). Przypuszczam ze i Rugie bylo widac :).


Spojrzenie w dol. 80m npm, o 50m od morza...

Pozniej, po niezlym, 2km zjezdzie wjechalem do Miedzyzdrojow, miasteczko jak w gorach, same ostre podjazdy i zjazdy, niezle miejsce na wakacje. Uzupelnilem baki i pojechalem terenowym, na szczescie dosc twardym szlakiem popatrzec na zubry :). Byly i zubry, i inne zwierzaki :).


Bielik w heraldycznej pozie :)


Leniwy Pan Jelen :)


Generalnie panowal nastroj sjesty. Zubry to calkiem sympatyczne zwierzaki :)

Jadac dalej przegapilem gdzies powrot na szose, w efekcie ladnych kilka km bujalem sie takim szlakiem:


Scisle rzecz biorac, przejechalem caly zielony szlak z Miedzyzdrojow. Na szczescie bylo dosc twardo, a i opony wytrzymaly :).
Pozniej juz szybki powrot do Pustkowa ta sama droga co poprzednio. Rano wiatr wial z polnocy z odchyleniem zachodnim, po poludniu z wyraznyn odchyleniem wschodnim, chyba na zlosc ;).




  • DST 39.68km
  • Czas 01:14
  • VAVG 32.17km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test nogi

Poniedziałek, 28 czerwca 2010 · dodano: 01.07.2010 | Komentarze 0

Testowy sprincik wieczorkiem, dla sprawdzenia w jakim stanie sa miesnie. Petla Pustkowo-Kamien Pomorski-Pustkowo. Nie jest najgorzej.




  • DST 262.16km
  • Czas 09:15
  • VAVG 28.34km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nad morze

Niedziela, 27 czerwca 2010 · dodano: 01.07.2010 | Komentarze 16

Trafilo sie kilka dni wiekszego luzu, wiec w koncu wybralem sie szosowka nad morze z zamiarem nawiniecia tylko km ile sie da przez 4 dni ;). Start z Czarnkowa, trasa raczej byla mocno nieoptymalna jesli chodzi o odleglosc, najpierw odbilem na wschod do Czaplinka, zeby zobaczyc zamek Drahim i gorki za Kluczewem (faktycznie swietna wijaca sie szosa), a potem z kolei mocno na zachod, az do Zalewu Szczecinskiego w Kamieniu Pomorskim. W sumie wyszlo z 50km wiecej niz mogloby byc, ale za to o 10km pobilem swoj dotychczasowy rekord odleglosci ;). Metoda malych kroczkow to jest to ;). Mniej wiecej od 220 do 240km jechalem tak dziurawym asfaltem ze glowa mala, po takim dystansie strasznie sie to juz odczuwa w lapach i tylku :). Ostatnie 10km to calkowity kryzys i odciecie zasilania, 20km/h, zimny pot i te sprawy. Fe. No ale sie udalo :). Pogoda prawdziwie letnia, tyle ze cala droga byla pod wiatr.
Przebieg trasy: Trzcianka-Tuczno-Miroslawiec-Czaplinek-Polczyn Zdroj-Swidwin-Ploty-Golczewo-Kamien Pomorski-Dziwnowek-Pustkowo.
Garsc zdjec:


Miedzy Tucznem a Miroslawcem. Jak widac, kodeks drogowy nie jest zbytnio przystosowany do ostrzezen przed duzymi zwierzetami ;)


Sliczne jezioro Drawsko w Czaplinku.


Zamek Drahim. Wielkiego wrazenia na mnie nie zrobil, ot, kwadratowa szopa z cegiel bez polotu. Widac ze budowali Niemcy ;). Za to polozony jest w pieknym miejscu, na przesmyku miedzy dwoma jeziorami.


Pagorkowate tereny za Kluczewem. Swietny kawalek pagorkowatej szosy.


Kategoria 200-.....


  • DST 20.30km
  • Czas 00:53
  • VAVG 22.98km/h
  • VMAX 44.40km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komunikacyjnie

Piątek, 25 czerwca 2010 · dodano: 25.06.2010 | Komentarze 0

Po miescie. Dawno nie jezdzilem, fajnie tak od czasu do czasu pounikac aut na ulicy ;).




  • DST 61.05km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:58
  • VAVG 20.58km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 171 ( 91%)
  • HRavg 131 ( 70%)
  • Kalorie 1965kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziewicza-Zielonka-Malta

Czwartek, 24 czerwca 2010 · dodano: 24.06.2010 | Komentarze 5

Trzy czterokilometrowe rundy maratonowe na Dziewiczej, pare podjazdow luzem, potem kilka km kontrolnie po Zielonce. Powrot czarnym szlakiem przez Malte. Na drugiej rundzie na zakrecie nagle ze zdumieniem poczulem ze leze i oram lokciem i kolanem sciolke ;). Ukosny korzen na zakrecie podbil mi przednie kolo, nawet nie wiedzialem jak sie znalazlem na ziemi :). Jak sie nie psewrocis, to sie nie naucys, jak mawiaja gorale ;).
Tetno jeszcze nie do konca wrocilo do normy, mimo cisniecia wszystkich podjazdow ze sredniej tarczy nie dalo sie podniesc powyzej 171. W ostatniej chwili zmienilem lancuch - dwa ostatnie jezdzily po 400km w ciezkich warunkach, trzeci juz ze dwa razy przeskoczyl przy mocniejszym depnieciu, ale sie przyjmie.




  • DST 86.68km
  • Czas 02:50
  • VAVG 30.59km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 159 ( 85%)
  • HRavg 130 ( 69%)
  • Kalorie 1846kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozkretka

Wtorek, 22 czerwca 2010 · dodano: 22.06.2010 | Komentarze 0

Kontrolne rozkrecenie po maratonie. Trasa Czarnkow-Wielen-Drawsko-Krzyz Wlkp-Wielen-Jedrzejewo-Czarnkow. Za duzo km, dwie godziny bylo ok, trzecia to juz zgon, mimo ze z intensywnoscia w ogole nie przesadzalem.




  • DST 41.54km
  • Teren 30.00km
  • Czas 03:33
  • VAVG 11.70km/h
  • VMAX 66.10km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dookola Miedzygorza

Niedziela, 20 czerwca 2010 · dodano: 21.06.2010 | Komentarze 4

Z rana po zajebiscie dobrym sniadaniu, na ktore warto bylo isc kilometr do pewnego domu wczasowego ;) wyjechalismy z Andrzejem pokulac sie po gorach. Cos tam sie dogadywalismy z Josipem i Dunem na jazde, niestety troche sie rozminelismy czasowo ;). Start czerwonym szlakiem rowerowym w kierunku Czarnej Gory zafundowal spora porcje spaceru :). Do podjazdu toto sie nie nadaje, gdyby tamtedy puscic poprzedniego dnia zjazd to byloby to chyba jedno z trudniejszych miejsc na trasie. Tak ze na rozgrzewke kilometr ostro pod gore z rowerami na plecach, pozniej juz szuter. Czarna Gora, pozniej fajnym grzbietowym szuterkiem, miejcami kamienie, miejscami fragmenty maratonowej trasy, dojechalismy do schroniska na Sniezniku. Sprobowalismy zaatakowac Snieznik, ale po kilometrze zezygnowalismy, absolutnie sie nie dalo jechac, a jeszcze kawalek byl. Za to z powrotem do schroniska mielismy fajny techniczny zjazd :). Cyknalem fote skarpy pod schroniskiem, gdzie wczoraj wymieklem, dzis nie wydawala sie az taka grozna :)



Trzeba bylo jechac dalej bo czas gonil. Trasa maratonu, najpierw lekko pod gore, i clou programu - zjazd szuterkiem, najpierw wczorajsza trasa, pozniej odbicie w bok na waski asfalcik, gdzie ponad 60km/hw pare minut zjechalismy na dno Kotliny Kłodzkiej. Kawaleczek asfaltem do Domaszkowa, i w bok na zolty szlak, ktorym wspielismy sie na bodajze Szeroka Kope, a stamtad fajnym, momentami stromym i technicznym szlakiem pieszym do Miedzygorza. Troche chlodniej niz wczoraj, ale nie padalo, widoczki super :).


W drodze z Czarnej Gory na Snieznik.


Giancik w schronisku.


Miedzy krawedzia...


A dnem Kotliny bylo moze z pol godziny drogi :).


Kategoria Góry


  • DST 88.06km
  • Teren 78.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 15.23km/h
  • VMAX 58.60km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 159 ( 85%)
  • Kalorie 4674kcal
  • Podjazdy 2579m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Maraton w Miedzygorzu, giga

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 21.06.2010 | Komentarze 15

Dzien przed maratonem pogoda nie byla specjalnie optymistyczna, chmury wisialy dosc nisko i blakaly sie czesto w dolinkach na wysokosci domow. Zapowiadalo sie ze widokow nie bedzie:


Choc z drugiej strony, niektore zwierzeta wykazywaly nadspodziewana aktywnosc:


W biurze zawodow dostalem spory zapas skarpet :) i nie pozostalo nic innego jak wypoczywac przed startem.

Do maratonu przygotowywalem sie kompleksowo - dlugie, mocne i rowne jazdy na szosowce, pasujace charakterystyka do dlugich rownych podjazdow, kilka odpoczynkowych dni przed maratonem, lekkie Race Kingi na kola, postanowienie jak najrzadszego wrzucania na mlynek i blokady amora na kazdym podjezdzie :).

Godzinke przed startem bylem juz na stanowisku, spotkalem szykujacego sie faloxxa, zrobilismy solidna rozgrzeweczke z Jackiem i Jarkiem, potem usadowilismy sie w strategicznym miejscu i gadalimy o tym i owym. Pokazali sie jeszcze Adamuso, DMK i oczywiscie Rodman, powiekszajac grono uzytkownikow Race Kingow ;).

Start opoznil sie pol godziny, jak to u Golonki sektory zapelnialy sie niespiesznie, pochwale sie ze bylem w swoim pierwszy :P. Tuz przed startem tradycyjnie puls skoczyl do 110, wlasciwie samo oczekiwanie na start wystarcza mi za rozgrzewke :). I jebs, poszlo.


Wielka trojka polskiego MTB - Klosiu, JPbike i Rodman :P

Od razu zauwazylem, ze nie jest zle, nie sprawialo mi zadnego problemu utrzymanie sie w grupie zaraz za samochodem. Zaraz po wjechaniu na szuter wyprzedzil mnie JPbike i DMK, ale utrzymywalem sie caly czas na optycznej Jacka :). W polowie podjazdu zza plecow wyskoczyl mi w iscie szosowym ataku Rodman i wysforowal sie jakies 50m do przodu. Jak sie okazalo, wymyslil nowa taktyke ze zmiana stroju w trakcie wyscigu, wiec pozniej juz go nie moglem rozpoznac :). Do konca pierwszego podjazdu dojechalem w dobrej formie, caly czas na sredniej tarczy i 20-30m za JP, co juz mnie troche zaskoczylo, nie odszedl mi tez na zjezdzie, co zaskoczylo mnie jeszcze bardziej :). Zawodnikowi przede mna spadl lancuch na zjezdzie, chyba troche sie zdziwil jak chcial dokrecic na asfalcie. Od tej pory pamietalem, zeby na kazdy zjazd wrzucac blat :). Na nastepnym podjezdzie stwierdzilem ze bedzie dobrze, zrzucilem na twardszy bieg i zaczalem wyprzedzac. Bezlitosnie zblizalem sie do JPbike, gdy bylem dwa metry od niego... zaczal sie zjazd i znow mi odszedl :). Na podjezdzie pod Snieznik znow mial 50m przewagi. Ale dawalem dalej na sredniej tarczy i wyprzedzajac od czasu do czasu zblizalem sie do niego. Szczesliwy bylem jak cholera, bo do tej pory nawet z daleka nie ogladalem go na maratonie w gorach :D. Gdzies w polowie podjazdu go doszedlem chyba sie troche zdziwil jak mnie zobaczyl, machnelismy do siebie i pojechalem dalej, wyprzedzajac do konca podjazdu jeszcze calkiem sporo ludzi. Na mlynek wrzucilem tylko na kilkusetmetrowym nastromieniu przed szczytem. W zyciu tak dobrze tego podjazdu nie podjechalem, dwa lata temu musialem sobie stanac w polowie, a w zeszlym roku calosc szla z mlynka :). Nad Jackiem calkiem spora przewage musialem wypracowac, bo dogonil mnie dopiero przy tej stromiznie za schroniskiem, gdzie jednak stanalem, za to z gory rozlegl sie okrzyk i JP przelecial jak meteor w dol. I to by bylo na tyle z mojego prowadzenia :). Dalsza czesc zjazdu juz w wiekszosci przebylem w siodelku, o dziwo gdy zaczal sie podjazd wyprzedzil mnie Dampers! Damian? pytam niedowierzajaco. Faktycznie to byl on. To juz mnie przekonalo ze jade rewelacyjnie jak na mnie, bo dogonic DMK na takiej latwej trasie nie jest latwo :). Na gorze bufet, tankowanie i paskudnie trzesacym bruczkiem w dol. Na dole pozyczylem jakiemus biedakowi detke :). Ja na szczescie dzieki szerokim Race Kingom snejkow sie dzis raczej nie balem. Odcinek czysto gigowski byl technicznie prosty, same szutry gora-dol, dopiero jakies 15km od mety, w momencie wjechania w rozbabrana trase mega (dla nich od bufetu na Sniezniku to byl kilometr, dla nas 30 :)) poziom trudnosci wzrosl. Bloto, jakies koleiny i rowy w poprzek drogi, na dodatek lancuch mi zaczal skakac po kasecie i kilka slow na k... wymknelo mi sie z ust. To u mnie niezawodny znak ze kryzys jest blisko :). Slalomik miedzy drzewami i podejscie w blocie wykonalem z buta, juz porzadnie wsciekly :). Zaczynal sie - jak pamietalem z zeszlego roku - 10km zjazd do mety. Zjechalem ze 2-3km i dupa blada - znow podjazd, dosc techniczny, z kamieniami, kijakami i sznurkiem spacerujacych megowiczow. O dziwo podjechalem go, widac ze zel ktory wciagnalem na ostatnim bufecie zaczal dzialac. Dalsze zjazdy powodowaly nostalgiczne westchniecie za szutrem - samo bloto, RKi tanczyly sambe, przyczepnosc zerowa, no ale zjechalem, a przede mna majaczyla charakterystyczna niebieska koszulka - Maks albo Zbyszek :). Niespodziewanie znalazlem sie w Miedzygorzu, jeszcze ostry podjazd obok koni, przede mna Ryszard z Rybczynskich podjezdza, wiec ja tez pojade chocbym mial pasc :). I tak wyprzedzamy - jak sie okazalo - Zbyszka. Fotograf rzuca, ze do mety 500m. Chyba w pionie, nauczony golonkowym doswiadczeniem nie wierze w ani jedno slowo :D. Ale faktycznie, jeszcze jeden prożek, gdzie niestety zle wybieram droge przejazdu i musze zsiasc ale zaraz wskakuje i reszte kamieni robie z siodla, zeby honor zachowac ;).
Na mecie spotkanie z Maksem, Zbyszkiem i gigowiczami, JPbike, do ktorego stracilem ostatecznie 7 minut i DMK, ktory dolozyl mi minut kilkanascie. Malutko jak na gory :). Rodman dojezdza po pol godzinie, przez podstep ze zmiana stroju nie wiem kiedy go wyprzedzilem :). Wspolczuje, bruczki ktorych sie na amorze prawie nie czuje, na sztywnym widelcu juz musza bolec.
Micha jak zwykle w Miedzygorzu super, zreszta tu wszedzie zarcie jest super :)


Maks narzeka na manetke przy Rebie, a Zbyszek i ja mamy polewke ;)

Ogolnie jestem giga ;) zadowolony, pierwszy raz tak dobry wynik w gorskim maratonie, utrzymalem sektor, a nawet po raz pierwszy w gorach zwiekszylem punktacje w klasyfikacji sektorowej.
Pierwszy raz w gorach jestem w pierwszej setce, i pierwszy raz w pierwszej polowie stawki. Sporo tych pierwszych razow ;).
Teraz trzeba popracowac nad tolerancja na mleczan, bo jednak koncowke przejechalem znacznie slabiej (drugi miedzyczas - zaledwie 2 minuty straty do DMK, w godzine i 45 minut dolozyl mi kilkanascie minut przewagi :(). Ale trend jest dobry.
Okazuje sie ze jazda na sredniej tarczy wcale nie jest bardziej meczaca od jazdy na mlynku, a jedzie sie znaczaco szybciej. Podjazd na Snieznik na mlynku to 6-7km/h, a na sredniej 9-10km/h, a to juz 20 minut roznicy na szczycie :).
Czas 5:07:07
Miejsce 70 open, 25 M3.


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 46.18km
  • Czas 01:30
  • VAVG 30.79km/h
  • VMAX 68.00km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • HRmax 165 ( 88%)
  • HRavg 137 ( 73%)
  • Kalorie 1073kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Słowo się rzekło...

Czwartek, 17 czerwca 2010 · dodano: 17.06.2010 | Komentarze 0

Wiec dzis krotko. Do Ujscia przez Romanowo, podjazdy sobie dzis darowalem i wrocilem przez Kruszewo i Sarbie. Calkiem przyjemna pogoda, teperatura delikatnie balansuje na granicy przyjemnego ciepla i nieprzyjemnego upalu.
Zaraz na poczatku w Czarnkowie wpadlem prawie na samochod wymuszajacy pierwszenstwo, ale kierowca w ostatniej chwili sie opamietal i nacisnal hamulec, wiec 40km/h przejechalem 10cm od jego zderzaka. Pulsik troche skoczyl :). Generalnie wole jezdzic w ruchu po Poznaniu niz po Czarnkowie, tu nie dosc ze sie uwaza ze rowerzysta powinien ustapic nawet jak ma pierwszenstwo, to nikt sobie nie zdaje sprawy ze mozna rowerem jechac 40km/h i zajezdzania drogi w momencie gdy jestem o 20m zdarzyly sie juz kilka razy. Mam nadzieje ze sie naucza zanim polegne na polu chwaly :).
Tak poza tym zjezdzajac z najwyzszego punktu w miescie ulica Jesionowa prawdopodobnie pobilem tegoroczny rekord predkosci, hamowalem ze 100m ;).