Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:698.99 km (w terenie 515.00 km; 73.68%)
Czas w ruchu:37:17
Średnia prędkość:19.00 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:3635 m
Suma kalorii:520 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:49.93 km i 2h 29m
Więcej statystyk
  • DST 31.38km
  • Teren 20.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 21.64km/h
  • VMAX 36.00km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko

Poniedziałek, 30 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 2

Standardowo przez Rusałkę do Strzeszynka i z powrotem przez Morasko. Zaliczyłem parę łatwiejszych ścieżek, ale bez wariacji, bo jakbym gdzieś wyglebił, to chyba bym zniósł jajo z bólu ;).
W krótkich spodenkach jest ciągle całkiem przyjemnie w słońcu.




  • DST 46.39km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:09
  • VAVG 21.58km/h
  • VMAX 42.10km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Zielonka spacerowo

Niedziela, 29 września 2013 · dodano: 30.09.2013 | Komentarze 0

Improwizowana trasa. Kawałek na Cytadeli, później przez Kicin do Zielonki, trochę duktów i powrót nadwarciańskim rowerowym. Po drodze jeszcze pomogłem jakiemuś gościowi z laczkiem podpompować koło, ale miał taką dziurę że to nic nie dało i jednak musiał wracać z laczka.
Bardzo przyjemna pogoda. W Zielonce jednak nieco bardziej kurwidołkowate drogi niż nad Rusałką, więc pod koniec już trochę żebra czułem :).




  • DST 38.91km
  • Teren 28.00km
  • Czas 01:48
  • VAVG 21.62km/h
  • VMAX 36.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Test drive

Sobota, 28 września 2013 · dodano: 28.09.2013 | Komentarze 3

W końcu jakiś teren. Na początku z duszą na ramieniu - mogły się ujawnić jakieś pęknięcia ramy czy coś podobnego, np kiera mogła się złożyć ;). Ale na szczęście okazało się że wszystko jest ok, nawet przerzutek nie było trzeba regulować.
Całkiem pokaźna traska wzdłuż Rusałki, Strzeszynka i Kiekrza, a pod koniec jeszcze myjnia, bo po Michałkach sporo błota na rowerze się ostało :).




  • DST 14.17km
  • Czas 00:38
  • VAVG 22.37km/h
  • VMAX 35.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po przerwie

Piątek, 27 września 2013 · dodano: 27.09.2013 | Komentarze 5

Próbnie po dłuższej przerwie. Okazało się że w rowerze oprócz koła dostał też mostek. Skręcił się wzdłuż podłużnej osi, tak że kierownica była krzywo. Nie widziałem jeszcze takiego uszkodzenia ;). Trzeba było niestety się szarpnąć na nowy, więc objechałem sklepy w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego. Niestety AC auta nie miało wykupionego ubezpieczenia bagażu, więc straszliwie się pomyliłem pisząc jakiś czas temu, że już koniec wydatków na rower w tym roku ;).
Ze strat zniszczone tylne koło, na szczęście piasta nieuszkodzona, a to w sumie najdroższa część. Pogięta lekko przednia tarcza, na razie udało się naprostować, zobaczymy jak będzie w czasie jazdy. Zgięty mostek. Porysowana sztyca, którą i tak miałem wymienić. W sumie kilkaset złotych zostawiłem na tym drzewie ;).
O dziwo nie zerwały się żadne linki ani przewody hamulców, dobre i to.

Tak czy inaczej, super było się w końcu przejechać. Klata w porządku, bardziej daje się we znaki stłuczona dłoń. Ale da się wytrzymać :).




  • DST 8.13km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:27
  • VAVG 10:42min/km
  • Temperatura 12.0°C
  • Kalorie 520kcal
  • Aktywność Chodzenie

Trza się ruszyć, bo zardzewieję ;P

Środa, 25 września 2013 · dodano: 25.09.2013 | Komentarze 4

Nie usiedziałem i wyskoczyłem się chociaż żwawiej przejść po lesie kawałek. Ile można siedzieć na dupie.
Po drodze przebiegłem się świńskim truchtem 3x200m, boli, ale się da, co napawa optymizmem, bo w weekend zamierzam nieodwołalnie wsiąść na rower :).
Odnośnie świń, to spotkałem pod dębem stado dzików, tak się obżerały żołędziami, że zauważyły mnie dopiero z 30m, gdy już prawie spękałem i chciałem zawracać ;). Na szczęście uprzejmie uciekły.
Wracając prawie po ciemku drogą miałem okazję do bliskiego obserwowania nietoperzy, latała ich tam mała chmara i gdy przelatywały metr nade mną, to słyszałem charakterystyczne szybkie cykanie - dolne zakresy ultradźwięków sondujących przednią półsferę :). Szkoda że już tak szybko robi się ciemno, o 19 nie ma już czego szukać w lesie.




  • DST 104.00km
  • Teren 101.00km
  • Czas 04:44
  • VAVG 21.97km/h
  • VMAX 49.20km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałki 2013 - giga

Sobota, 14 września 2013 · dodano: 16.09.2013 | Komentarze 11

W sumie niepotrzebnie napisałem to giga, jakby mogło być co innego ;).
Na miejsce z gracją zajeżdżamy z Krzychem, za chwilę dojeżdża Zyga z Asią, a po kolejnej chwili jest już cała reprezentacja Goggle. Po szybkim załatwieniu formalności jedziemy z Krzychem i Marcem na rozgrzewkę, sprawdzić ostatnie kurwidołki przed metą. Na powrocie ostre przyśpieszenie prawie do 50km/h i wystarczy tej rozgrzewki ;). Na luzie ustawiamy się grupą w 2/3 peletonu i zaczynamy śmichy-chichy, bo jakoś atmosfera jest bardzo luźna ;).


Humory przed startem doskonałe :)

Po starcie długo nie jedziemy - szlaban zamknięty, ale nikomu to humoru nie psuje, i wielu macha do pociągu ;).



W końcu start ostry, próbowałem przepychać się do przodu, dość niesporo to szło, nawet dwa razy zjechałem na trawę, ale nic to nie dało, bo prędkość za bardzo spadała w stosunku do rozpędzonego do 45km/h peletonu. Widzę że JPbike idzie łeb w łeb. W końcu na zakręcie w las wykonałem podstawowy manewr taktyczny, to znaczy objechanie korka od zewnętrznej i od razu trochę oczek zyskałem. Zaczyna się parę kilometrów gonitwy w tłoku, próbuję jechać ekonomicznie i rzadko wyprzedzam, obok mnie jedzie krzychuuu86, a w pewnej chwili na prowadzenie wychodzi nawet z3waza :). Po skręcie na giga od razu robi się pusto, jedziemy z Krzychem, kilkaset metrów za nami JPbike, przed nami jeszcze jeden zawodnik, którego niedługo dochodzimy, i jedziemy w miarę zgodnie trzyosobową grupką. W jednym momencie jadąc na trzeciej pozycji nie zauważam dużej dziury i z impetem pakuję się tam kołem - rozległ się koszmarny trzask, ale wytrzymało, choć oczyma duszy widziałem już połamaną obręcz ;).
Krzychu ostro poczyna sobie z przodu, przez jakiś czas mam problem dogonić na interwałowym odcinku, ale w końcu dojeżdżamy do niego i bagienny odcinek jadę pierwszy. Daleko przed sobą widzimy spory peleton. Mija nas jeden z braci Swatów z połamaną ramą. Złapał kija w koło i połamał sobie górne rurki tylnego trójkąta. Amelinium by wytrzymało ;).
Objeżdżając lasem powaloną brzozę nie robię błędu - duża tu zasługa klejących się do podłoża bezdętek, bo na ziemi sporo mokrych kijów, ale jadący za mną zalicza glebę i tak odrywam się od grupki i zaczynam pogoń za sporym - 6-10 osobowym peletonem z przodu, z Janem Zozulińskim i Magdą Hałajczak z przodu.
Doganiam dość późno, na 30-35km? W każdym razie grupa się akurat rwie na jakimś podjeździe, odjeżdża zdecydowanie jeden, a dwóch trzyma się ze 100m z przodu.
Chwilę odpoczywam z tyłu, później przesuwam się do przodu i spawam tamtych dwóch, trzeci jest widoczny dość daleko z przodu i się oddala. Wracam na drugą bezpieczną drugą pozycję i kilka kilometrów jadę spokojnie.
Atakuję tylko raz, za to skutecznie. Wjeżdzam pierwszy w trawiasty podjazd, później na nieco technicznym odcinku przez bagna i paprotki robię o dziwo co najmniej minutę przewagi.
Perfekcyjna akcja :).
Jeszcze raz widziałem peleton w okolicach 60km, na uciążliwym podjeździe wąwozem, ale że akurat zjadłem żela (jadłem regularnie co 20km, bardzo tego pilnowałem) to dość szybko zwiększyłem dystans. Jakiś czas widziałem jeszcze pierwszego ucieczkowicza, ale był mocniejszy i w końcu zniknął.
Od strażaka na 60km dowiedziałem się że pierwszy ma 12 minut przewagi. Całkiem ładnie.
Od tej pory samotne rzeźbienie, motywowałem się wyobrażaniem sobie że za mną zza zakrętu wyłania się pogoń ;). Nowe kółka sprawowały się nieźle, były wyraźnie bardziej miękkie od kowadlastych Crossride'ów, ale też przyczepność była wyraźnie większa i kładłem się w zakręty bez strachu ;). Różnica przy częstych zmianach tempa ogromna. Stopniowo piłem coraz więcej mocnego carbo z bidonów, więc paliwa nie brakło i noga podawała, ale już nikogo nie dogoniłem, poza kolegą z zerwanym łańcuchem, i drugim który połamał sztycę.
Od 75km było już nieco łatwiej, choć też droga bardziej rozjeżdżona przez megowców stawiała nieco większy opór.
Ostatni kawałek lasku za asfaltem do Wielenia zawsze przyprawiał mnie o bombę - piaszczysty i kurwidołkowaty, teraz też było ciężko, ale jakoś to zniosłem.
Na zawrotce prawie wyjebałem orła - okazało się że ciśnienie z tyłu jest znikome, musiałem po drodze złapać laczka i późno się uszczelniło.
Więc ostatnie parę kilometrów jechałem na zarzucającym tyle i z dużą schizą, że zaraz zejdzie do końca. Na ostatnich kurwidołkach rower zarzucał dupą jak baletnica ;), ale w końcu się udało i samotnie wjechałem na stadion, żeby zrobić samotny finisz. I dobrze, bo z flakiem z tyłu nic bym nie wygrał ;).
Dobry czas 4:13:34 dał mi trzynaste miejsce open i 5 w M3. Cieszyłem się dopóki nie zauważyłem jakie czasy porobiła pierwsza czwórka. Strata gigantyczna, a na 60km było zaledwie 12 minut? Fakt że oni jechali w grupie, wtedy zawsze łatwiej.
Jednak udało się pobić rekord Josipa, i to mimo parominutowego postoju przy torach. Czekam na odpowiedź kolegów ;).


A tutaj na grupowej fotce Rodman nie może się powstrzymać od bicia pokłonów przed Wielką Kichą ;P


Kategoria 100-200, Maratony


Małe przepalenie

Piątek, 13 września 2013 · dodano: 13.09.2013 | Komentarze 2

Małe przepalenie lepsze niż żadne. Pół godzinki na trenażerze przed kolacją, w trakcie dwa pięciominutowe interwały na intensywności wyścigowej.
Trochę nudno, po 15 minutach siadła bateria w mp3 :).

Nowe koła trochę mnie przerażają. Licząc pełen zestaw z oponami, zyskałem co najmniej 700g wagi. Ciekawe jak to się przełoży na przyśpieszenie, bo próbne przejechanie 200m po mokrym asfalcie pojęcia nie daje. W każdym razie przy tej statycznej próbie wytrzymały moje obciążenie ;). Na pewno 2 bary w bezdętce są znacznie bardziej miękkie niż dwa bary z dętką, nie mam pojęcia czemu ;). Po pierwszym zakręceniu przodem psiknęło na ułamek sekundy białym z boku opony i tak oto uszczelniła się ostatnia dziurka przez którą schodziło powietrze. I mam nadzieję że tak zostanie ;).


Kategoria Chomik


  • DST 89.20km
  • Teren 87.00km
  • Czas 04:44
  • VAVG 18.85km/h
  • VMAX 45.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałki - rozpoznanie bojem

Czwartek, 12 września 2013 · dodano: 13.09.2013 | Komentarze 17

Postanowiłem obadać zmienioną trasę Michałków i zarezerwowałem na ten cel znaczną ilość godzin ;).
Pierwsze 7km jest zbieżne ze starą trasą, ale później z w miarę szybkiej zaczyna się robić coraz bardziej kurwidołkowata, pagórkowata i piaszczysta.



Rozjazd mega-giga jest ledwo kilometr później, więc nie będzie już raczej można przejechać ćwierci wyścigu w pociągach. Szykuje się wyścig dla indywidualistów ;).
Od mniej więcej siódmego kilometra zaczynają się upierdliwe interwały, na których dużo można stracić w późniejszej fazie, jak się pojedzie za mocno. A chęci na mocne pojechanie na pewno na początku będą ;).
Ciągnie się to mniej więcej do 26-27km.
Nawiasem mówiąc, bardzo ładne okolice, jadąc tu parę razy wyścig nie miałem nigdy czasu się przyglądać, tego dnia mi się bardzo podobało :).




Choć lepiej nie zbaczać z trasy ;)

To tutaj jest większość bagienek znanych z końcówki starej trasy. Zerwany mostek naprawiony, kałuż też nie ma żadnych.

Później następuje szybszy i gładszy fragment dróg leśnych, który trwa do około pięćdziesiątego kilometra. Niestety, dużo odkrytego i może być pod wiatr, ale i tak powinno być szybko. Tu się mogą przydać siły zaoszczędzone na początku :).





Jakby ktoś potrzebował doładowania, to rośnie tu sporo zdziczałych drzew owocowych, które zapobiegliwi Niemcy mieszkający tu przed wojną lubili sadzić przy drogach. Jedna jabłonka nawet jakimś cudem nie zdziczała...



...ale malutkie gruszki z fajnym kwaskowatym posmakiem też są niezłe ;).

Szkoda tylko że te bufety są na początku trasy, przedtem były pod koniec, i pamiętam że Josip się kiedyś nimi ratował ;).

W jednym miejscu, jadąc skrajem lasu usłyszałem w gałęziach rumor. Droga szła tu wzdłuż skarpy, po prawej dwumetrowy stromy stok z lasem na górze, droga, i po lewej metr poniżej zaorane pole.
Myślę sobie, jakieś zwierze łamie gałęzie i pojechałem dalej, kiedy po chwili trzasków i rumoru na szczyt skarpy wybiegł rozpędzony jeleń, dokładnie na mojej wysokości, i gdy mnie zobaczył, nie mając już czasu na hamowanie, po prostu dał ogromnego susa w górę, skacząc ze skarpy nad całą drogą i mną przy okazji (!!!) i spadając z dobrych 4m wysokości lotem koszącym w pole. Aż się ziemia zatrzęsła jak wylądował, widząc jak leci myślałem że przekoziołkuje, ale ustał, choć ugięły mu się wszystkie cztery nogi i rypnął brzuchem o ziemię. Zaraz się pozbierał i ruszył do galopu przez pole. Niesamowity widok, w życiu czegoś takiego nie widziałem :).

W miarę łatwy teren kończy się po jakichś 50km, i aż do Dzierżązna na 72km znów jest upierdliwie. Nawet ten stromy zjazd po jagódkach trzeba podjechać. Udało mi się, choć na styk, i nie wiem czy po 60km tempem wyścigowym mi się uda :). Dużo tu krzaczorów, kijów na ziemi i dziur, męczący kawałek.
W Dzierżąźnie byłem już nieźle wymęczony, ale akurat tutaj zaczyna być łatwiej i przyjemniej, choć sporo piachu, to jednak trasa robi się gładsza i szybsza. Dwa podejścia w piachu z początkowej fazy wyścigu zmieniły się w szybkie bardzo piaszczyste zjazdy, gdzie z pewnością się nie obędzie bez wesołych glebek ;).

Trochę wymarzłem w końcówce, bo temperatura o 18 nie przekraczała 15 stopni, a jechałem na krótko :).
Ogólnie oznakowanie jest trochę dziwne, bo niby znaczków jest sporo, miejscami co 100m i na prostych prawie nie ma wątpliwości, to parę kluczowych zakrętów w ogóle nie jest oznakowanych i znaczki pojawiają się dopiero kawałek za nimi. Ze dwa razy przeoczyłem skręt i musiałem wracać, a nie jechałem tempem wyścigowym. Mam nadzieję że postawią tam jakichś ludzi, bo inaczej może być sporo zagubień trasy.
Techniki wielkiej nie ma, ale jest kilka niebezpiecznych miejsc, typu pólmetrowy rów wyryty przez wodę na szybkim zjeździe. Trzeba być czujnym, szczególnie w grupie.
Myślę że na nowej trasie czasy będą gorsze niż rok temu, a zeszłoroczny rekord Josipa może stać się rekordem all-time ;).



Fota bonusowa. Fragment trasy giga tylko dla twardzieli ;)




  • DST 33.99km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:01
  • VAVG 16.85km/h
  • VMAX 46.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozruch po lenistwie

Środa, 11 września 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 2

Zmęczenie sezonem objawia się u mnie w tym roku wyraźnym obrzydzeniem do samotnej jazdy na szosie :). Bo startuję cały czas chętnie, to znaczy, że dobrze rozplanowałem siły.
Na szczęście wziąłem do Czarnkowa górala w tym tygodniu i mogłem sobie pojeździć bez odruchów wymiotnych ;).
Sporo po górkach (niezła ilość błota pod Gorajem, opony mi się ślizgały na niektórych podjazdach, ale w piaszczystych lasach a'la Michałki bardzo ok), jedna krótka tempówka po asfalcie i na koniec pełna runda XC pod skocznią, bo chłodno mi się zaczęło robić :).
Pod koniec spowodowałem kraksę w ruchu rowerowym, podjeżdżałem stromą ścieżką rowerową zachwycając się jak to mi ładnie chodzi przerzutka ;), a tu z góry nadjechało dwóch rozpędzonych facetów na starych Krossach, zauważyłem ich dość późno i niestety zmusiłem do hamowania, jeden dał radę, a drugi (z tarczówkami) nie opanował roweru, wpadł w poślizg na kostce i po stycznej do zakrętu poleciał w las, robiąc ze trzy fikołki ;).
Najśmieszniejsze, że kask miałem tylko ja, najmniej zagrożony :).
Pomogłem gościowi się pozbierać z krzaczorów (na szczęście wyszedł bez szwanku), pogadaliśmy chwilę i pojechałem do domu :).




  • DST 38.10km
  • Teren 20.00km
  • Czas 02:50
  • VAVG 13.45km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Podjazdy 1045m
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po Wałbrzychu

Niedziela, 8 września 2013 · dodano: 11.09.2013 | Komentarze 7

W końcu nie wjeżdżaliśmy na rozjeździe bladym świtem na jakąś górę ;).
Ale podjazdy i tak były, bo na rozgrzewkę pokazałem kolegom najstromszy podjazd w Karpaczu, lekko ma 35% na jakichś 200m. Nawet asfalt się tam nie trzymał i wylali go cementem, hehe. Na szosówce jest to nie do podjechania moim zdaniem.



Później zjechaliśmy zielonym szlakiem do Borowic, coś kiepsko mi się dziś zjeżdżało, bo cały sztywny byłem, i wszędzie gdzie Jacek ustawił się żeby zrobić fotę butowałem jak ostatni kaleka :).
Chwilę szukaliśmy super stromej ścianki zjazdowej z maratonu w Karpaczu, ale nie znaleźliśmy, za to popatrzyliśmy na szosowców na Mistrzostwach Mastersów.



Dalej do Przesieki pojechaliśmy zielonym i żółtym szlakiem obok wodospadu i po spożyciu odświeżającego browarka wróciliśmy do Karpacza czerwonym szlakiem z całkiem ciekawym zjazdem na końcu, gdzie znów ze dwa razy złaziłem z roweru. Na koniec Jacek pokazał nam jak się zjeżdża agrafki i wróciliśmy na kwaterę. Fajnie, w końcu luźno i bez wielkich przewyższeń, za to ze sporą ilością zjazdów :).


Kategoria Góry