Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Kwiecień, 2014

Dystans całkowity:1141.38 km (w terenie 470.00 km; 41.18%)
Czas w ruchu:47:41
Średnia prędkość:23.94 km/h
Maksymalna prędkość:62.00 km/h
Suma podjazdów:1497 m
Maks. tętno maksymalne:174 (93 %)
Maks. tętno średnie:137 (73 %)
Suma kalorii:12901 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:57.07 km i 2h 23m
Więcej statystyk
  • DST 90.47km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 21.37km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Życie to ból ;). KE Olejnica

Niedziela, 27 kwietnia 2014 · dodano: 29.04.2014 | Komentarze 8

W nocy nawet się wyspałem, a nie spodziewałem się, bo z obitymi żebrami bywa to trudne. Rano było w miarę ok, klata trochę klekotała, ale dało się przeżyć. Do Krzycha podjechałem rowerem, nie chciało mi się pakować dodatkowo do auta, i z lekkim poślizgiem ruszyliśmy w drogę. Szybko minęło, i po dłuższej chwili bogatsi o wiotkie numerki robiliśmy małą rozgrzeweczkę i gadaliśmy ze znajomymi. 
Sektory były trochę jak tramwaje - wąskie i długie, szybko zrobiło się tłoczno, miałem okazję stać tuż obok nemezis Maksa, czyli Bobera ;). Walnąłem cztery proszki przeciwbólowe i byłem pełen nadziei, że jakoś to będzie.
Po starcie, po chwili nerwówki okazało się że a) nie mogę jechać na stojąco, bo boli, b) niespecjalnie mogę gwałtownie przyśpieszać na siedząco, bo też boli i c) korzenie i kurwidołki jak na razie znoszę nieźle.
Wyprzedził mnie Krzychu stojący w sektorze kawałek za mną i złapałem koło. Nie sprawiało mi to większego problemu, noga w miarę podawała. Doszliśmy i wyprzedziliśmy Drogbasa, z początku było trochę tasowania, tu i ówdzie wyprzedzaliśmy po parę osób, ale starałem się trzymać Krzycha i udawało się to w miarę łatwo. Przeklinałem swój głośny bębenek - jak tylko odpuściłem korby Krzychu słyszał ogłuszający terkot i wyraźnie przyśpieszał. Zdradliwa rzecz :).
Wywalono z trasy prawie wszystkie długie dojazdówki i zmieniono je na okropnie dziurawe, kurwidołkowate leśne drogi. Zupełnie jakby ktoś się dowiedział o mojej glebie i postanowił mnie załatwić ;).
Było też parę fajnych zjazdów w głębokim piachu, dawały całkiem sporo adrenalinki i były mocno techniczne, bo rower kierował się na tym jak zbiornikowiec na morzu - prawie zerowe możliwości skrętu. 
Ale na pierwszym kółku radziłem sobie całkiem nieźle. Co ciekawe, na rozjeździe prawie nikt nie skręcił na mini, a po podkręcaniu tempa w końcówce spodziewałem się że skręcą wszyscy. Uformowała się ~10 osobowa grupka, co ciekawe była jedna dziewczyna z Volkswagena z przodu. Mocna była skubana, nawet raz czy dwa dała zmianę. Jakaś nowa, i przy okazji ładna twarz z K2 ;).
Na drugim kółku w jednym miejscu spróbowałem docisnąć i przyatakowałem w równiejszym miejscu, dogoniłem dwóch bikerów z przodu, ale zaraz zaczął się las i jedna z wielu sekcji XC, gdzie nie miałem nic do gadania bez możliwości włączenia maksymalnych obrotów i grupa mnie doszła. Spłynąłem grzecznie w środek.
Do rozjazdu się trzymałem, dziewczyny pilnujące trasy krzyknęły że jeszcze 4km do mety. Jak na złość zaraz za rozjazdem zaczęły się mocno korzeniaste leśne dukty, a ja już od jakiegoś czasu mocno czułem każdą nierówność i takie zagęszczenie korzeni to była gehenna :).
Grupa mi odeszła powoli, a ja zacząłem kurwować pod nosem, co nie jest dobrym znakiem ;). Miniowców dublowaliśmy tu dość masowo. Po 4 km zobaczyłem upragniony asfalt w Olejnicy, wyprzedziłem na nim jednego megowca, ale o dziwo trasa minęła skręt do mety i poprowadziła kawałek dalej skręcając w las. Znów dziurawe drogi zapchane megowcami. Na koniec wymyślili sobie jeszcze sekcyjkę XC po wydmach z korzeniami. Kurwamacie leciały już takie że spadały szyszki z drzew ;). Jak po następnych dwóch kilometrach zobaczyłem tabliczkę "2km do mety" to myślałem że kogoś zabiję kaskiem ;). Ogólnie ostatnie 8 km tego wyścigu było dla mnie straszne :).
Do grupy Krzycha straciłem na tym odcinku półtora minuty. Masakra.
Pojechałem podobnie, a nawet może nieco lepiej niż rok temu. 624 punkty, czyli typowo dla zeszłego roku, z poobijaną klatą uznaję za duży sukces. Mogło być znacznie lepiej, gdybym nie był pozbawiony możliwości jakiejś aktywniejszej jazdy.
Miejsce dalekie, 67 open i 17 m3, ale przy tej obsadzie, gdzie Bober był 16 a Syc 27, nie jest źle. Nazjeżdżało się znanych nazwisk, od dwóch Konw, przez Banacha i Czarnotę, po najlepszych amatorów, więc nie było o co specjalnie walczyć ;).
Krzychu włożył mi półtora minuty i osiem miejsc open. Ciasno było w stawce. 

Mariusz na finiszu ... !
Mariusz na finiszu ... ! © Jurek57
Apogeum zdychania w moim wykonaniu ;).




Kategoria Maratony


  • DST 58.26km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:56
  • VAVG 19.86km/h
  • VMAX 49.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozruszanie nogi

Sobota, 26 kwietnia 2014 · dodano: 28.04.2014 | Komentarze 6

Wyskoczyłem na mały rozruch na Dziewiczą, przy okazji chciałem pokibicować jadącym golonkową Murowaną.
Wycyrklowałem idealnie, jak dojechałem przejechała dopiero pierwsza trójka giga. Zabrałem się za mniej więcej szóstym i udało mi się podjechać z nim rynną, ale na szczycie z 5 minut łapałem oddech ;).
Na killerze popatrzylem sobie na dobrych kilkadziesiąt zjazdów, widziałem m. in. Adamuso, Sleca, ktone i parę innych znajomych twarzy. O dziwo na giga w kobietach prowadziła Kasia Galewicz, przed Anią Świrkowicz i Eweliną Ortyl.
Prędkości zjazdowe na killerze skrajnie rózne, od ostrożnego zsuwania się, do jazdy bez dotknięcia hamulców. Było też parę widowiskowych glebek.
Po jakimś czasie mi się znudziło i machnąłem parę kilometrów trasą maratonu z megowcami, zmokłem ze dwa razy w krótkiej ulewie, a później nadwarciańskim pojechałem na Morasko i tu spotkalem Josipa z Olą. Jak już się rozjechaliśmy, to postanowiłem zjechać zjazdem koło dropu na dobry koniec. Koniec nie okazał się za dobry, bo ostatnie deszcze wyryły tam sporą koleinę, wpadłem w nią i zaliczyłem soczyste otb, przy czym jakimś korzeniem, a może kierą solidnie spałowałem sobie żebra. Już jadąc do domu czułem, że w Olejnicy będzie bardzo ciężko, byle krawężnik powodował syknięcie z bólu. Nie wiedziałem czy w ogóle będzie warto jechać, ale postanowiłem poczekać z diagnozą do rana. Wkurzyłem się, noga kręciła, nowe kółka były, a taka głupota miała mnie wyeliminować ze startu?

Dziewicza Góra

Podjeżdżam dumnie jako szósty czy siódmy open na giga :)




  • DST 84.07km
  • Czas 02:42
  • VAVG 31.14km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 174 ( 93%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie 2064kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przepalenie w stylu Goggle - tor Poznań

Czwartek, 24 kwietnia 2014 · dodano: 24.04.2014 | Komentarze 8

Za poradą Rodmana postanowiłem się przepalić przed Olejnicą na tak zwanym kolarskim czwartku na torze poznańskim. Piknikowa nazwa nie do końca odpowiadała rzeczywistości, ale nie uprzedzajmy faktów. 
Na dojeździe przyjrzałem się skrzypiącej od paru dni korbie i odkryłem że się rusza. Mijając Rybczyńskich pożyczyłem imbus i dokręciłem, ale donośnym skrzypieniem wkurwiała mnie do samego końca jazdy. Może tylko nie na samym wyścigu, bo 50 szosówek robi wbrew pozorom duży hałas i wszystko zagłusza :). Po krótkim błądzeniu dojechałem na tor, rozgrzewka, odebranie numerków, bajerka z Rodmanem i Maciejem B. itp.
Z 15 minutowym poślizgiem nas wystartowali i od razu poszedł ogień pod 50 km/h. Pierwsze 4-5 kółek nie wiedziałem co się dzieje, chaos w peletonie był ogromny i bałem się nawet wjechać w środek. Obornickie to przy tym wycieczka przedszkolaków trzymających się za rączki ;). Po 5 kółku zacząłem ogarniać, jak się ustawić na zakręcie, kiedy zacząć przyśpieszać żeby nie zostać z tyłu za zaciągającym peletonem itp podstawy.
Od razu tętno zleciało o 10 bpm. Ale i tak jechałem na maksa spięty, bo dla mnie trzeba nie mieć wyobraźni, za to trzeba mieć nerwy na wierzchu i amfetaminę zamiast krwi, żeby w takim peletonie jeszcze się rozpychać ;).
Na szczęście nie walczyłem o miejsca, chciałem tylko dojechać i się przepalić, a to się udawało jak złoto. Na 9 kółku kraksa. Trzech leży w samym środku grupy, zaśmierdziało pod niebo palonymi klockami, przejechałem po poboczu i pogoniłem za uciekającą połową peletonu, która od razu pocisnęła pod 50. Rodman dojechał do koła, jak już zacząłem puchnąć wyskoczyło mi z koła dwóch i jakoś dobiliśmy przed końcem rundy. Na ostatnim kółku utrzymaliśmy się w grupie na finiszu postanowiłem delikatnie depnąć i wyprzedziłem parę osób, ale bez zbędnego ryzyka :). I tak tętno skoczyło mi do 174 bpm, chyba największy puls jaki wycisnąłem w tym roku.
Trzepnęliśmy jeszcze rozjazdowe kółko z Rodmanem, mała sesja zdjęciowa i do domu. Ledwo dojechałem, bo zaczęło mnie odcinać w końcówce, pewnie przez skrzypiącą w niebogłosy korbę ;).
Według Garmina dystans wyścigu 40.28km, avs 44.2, avhr 158, hrmax 174. Grubo.
Jak trafię z superkompensacją na Olejnicę to będzie wyścig życia, jak nie trafię, to będzie klapa sezonu ;).


A najbardziej mi się podobało dokręcanie na zakrętach. W jakimś chorym przechyle, ponad 50km/h i jeszcze dokręcanie. Cały czas się zastanawiałem, kiedy wreszcie przywalę korbą w ziemię i zrobię cyrkla ;)))

Tor Poznań, 24.04.2014
Tor Poznań, 24.04.2014 © rodman


Kategoria Zawody różne


  • DST 32.44km
  • Czas 01:03
  • VAVG 30.90km/h
  • VMAX 53.50km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 170 ( 90%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie 790kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Krótko i na temat

Środa, 23 kwietnia 2014 · dodano: 23.04.2014 | Komentarze 1


Meteo dziś haniebnie oszukało, cały czas jak nie miało padać to padało, a jak miało lać, to pół dnia była lampa :).
Ale to dobrze, bo dało się zrobić mocniejszy trening. 7x1km na full output. Szybkościowo dość słabo, bo wszystko przy bocznym wietrze, ale satysfakcjonujące pieczenie w nogach czuję do teraz.
10 minut wysiłku, a tak może człowieka sponiewierać, w końcówce interwału łapałem powietrze jak karp ;).







  • DST 40.22km
  • Teren 25.00km
  • Czas 01:59
  • VAVG 20.28km/h
  • VMAX 45.30km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazdowo

Wtorek, 22 kwietnia 2014 · dodano: 22.04.2014 | Komentarze 2

Rozjazd nieśmiertelną trasą Rusałka-Strzeszynek, a później Morasko, gdzie śmigałem po ścieżkach aż nie skończył mi się czas. Suche warunki o dziwo podnoszą stopień trudności, przyczepność jest mniejsza o tyle, że na niektórych zjazdach nie da się wyhamować.
Gorąco! Dziś jak latem, szok dla nieprzyzwyczajonego organizmu :).




  • DST 87.77km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:14
  • VAVG 20.73km/h
  • VMAX 41.50km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

WPN z ekipą

Poniedziałek, 21 kwietnia 2014 · dodano: 21.04.2014 | Komentarze 5

Rano próbowałem się do Wazy dodzwonić, ale nie mogłem. Godzinę później zadzwoniła za to Asia i gdy w tle usłyszałem krótkie żołnierskie słowa Marcina, wiedziałem, że nie mam innej opcji jak brać dupę w troki i wsiadać na rower :D.
Pogoda cudowna, temperatura taka jaką lubię, po prostu idealna, trochę wiatru, ale w lesie niezbyt przeszkadzał. Na dojazdówce zrobiłem mocny trening i 30km do jeziora Góreckiego przejechałem ze średnią 27.3 km/h, jadąc pełnym ludzi szlakiem nadwarciańskim. Czułem się trochę jakbym całą drogę dublował ogon mini ;).
W każdym razie z czystym sumieniem treningowym umówiłem się z ekipą u gruźlików w Ludwikowie i spędziliśmy tam dłuższy czas omawiając sprawy poważne, a nawet ponure, jak pokazuje zdjęcie.

Co z tą Polską?

Później śmignęliśmy relaksującą wycieczkę w ciepłych promieniach słońca nad paroma jeziorami, kilkoma fajnymi singlami, a Seba nawet poskakał na hopach :). Z upodobaniem jechałem sobie wolno, bo czułem nieco nogi po szybkiej dojazdówce.

Karuzela nad Jarosławieckim :)

W końcu, po dłuższej chwili nad jeziorem Jarosławieckim, gdzie utopiłem się w błocie przy przeprawie przez strumyk pojechaliśmy jeszcze w Puszczykowskie Góry i tam znaleźliśmy nowy fajny zjazd, który oczywiście musieliśmy zaliczyć :).
W Puszczykowie się rozstaliśmy i pojechałem nadwarciańskim z powrotem do Poznania, tym razem już spokojnym tempem.
Super dzień, idealny sposób na święta :).




  • DST 105.76km
  • Czas 03:26
  • VAVG 30.80km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 158 ( 84%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie 2554kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nasiadówa świąteczna

Niedziela, 20 kwietnia 2014 · dodano: 20.04.2014 | Komentarze 4

Po śniadaniu. W sumie oszczędzałem się z jedzeniem, ale i tak musiałem odpuścić mocniejszą jazdę, żeby się nie ulało ;).
Tak że nieco mocniej było tylko przez pierwsze 40km, pod wiatr, który tego dnia ładnie dawał ze wschodu, później tętno spadło, a prędkość wzrosła.
Dość sporo podjazdów, które starałem się podjeżdżać w tempie.
Przyjemna pogoda niestety spowodowała wylot milionów owadów, więc po raz pierwszy w tym roku dostałem wiele uderzeń w twarz, a także poczęstowałem się raz czy dwa latającym białkiem. Trzeba trenować wydolność, żeby dało się cisnąć z zamkniętymi ustami, to jest mój nowy cel treningowy ;).
Ostatnie 15km znów z niesprzyjającym wiatrem, trochę to bolało na zmęczonych nogach.




  • DST 51.05km
  • Teren 40.00km
  • Czas 02:39
  • VAVG 19.26km/h
  • VMAX 45.50km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • HRmax 169 ( 90%)
  • HRavg 128 ( 68%)
  • Kalorie 1864kcal
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Takie tam

Sobota, 19 kwietnia 2014 · dodano: 19.04.2014 | Komentarze 1

Spalanie kalorii przed świętami. Miałem jechać na Dziewiczą, ale za późno wyjechałem i mi się odechciało mocnego treningu. Mocne treningi muszę robić w miarę wcześnie jak zauważyłem, bo później wena mi mija i to jest reguła.
Przed podjazdem pod kościół w Kiekrzu poczułem z lewej szum i śmignęła mi z boku dwójka szoszonów, chłopak i dziewczyna. No tego nie mogłem puścić płazem. Szczęknęła blokada amortyzatora, ciężkie crossride'y rozpędziły się jak turbiny w elektrowni wodnej, napompowane do 1.5 bara opony zaczęły buczeć jak rój pszczół ;))). Cały podjazd podjechałem w okolicach 40 km/h i dopadłem parkę 50m od szczytu. Choć raz mi tętno skoczyło prawie do 170. Nie ma to jak odpowiednia motywacja ;).
Kawałek pojechałem poligonem, później za smietniskiem trzymając się od nawietrznej przemieściłem się na Morasko i walnąłem pełną rundę. Tego nigdy nie za wiele :).
Pogoda cudo, ale jutro będę w Czarnkowie i będę musiał jeździć na szosie, już się boję tego wiatru. Ale może nie będzie źle.



Zostawiłem półtora koła u Fogta, jest szansa że odbiorę dwa całe jeszcze przed Olejnicą. Przydałoby się. 
Dziś jeździłem na starym crossridzie z przodu i czułem się bardzo niestabilnie w zakrętach. Czyżby 2mm węższa felga robiła aż taką różnicę?




  • DST 66.86km
  • Czas 02:05
  • VAVG 32.09km/h
  • VMAX 62.00km/h
  • Temperatura 11.0°C
  • HRmax 171 ( 91%)
  • HRavg 137 ( 73%)
  • Kalorie 1638kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

15*15

Czwartek, 17 kwietnia 2014 · dodano: 17.04.2014 | Komentarze 2

Jak wyjechałem okazało się że jest jednak dość zimno, ale już nie wracałem, tylko postanowiłem szybciej kręcić :).
15 skoków na 15 obrotów korby w pierwszej połowie treningu, w Dolsku ten trening wykazał skuteczność, jak parę razy próbowano zerwać mnie z koła :).
Jak skończyłem byłem już we Wronkach i powrót równym tempem w dolnym E2 z wiatrem w plecy. Jeden kilometr ze średnią 60km/h - na zjeździe z Dębe do Czarnkowa :).


Wykresiki na endomondo kompletnie nie pokrywają się z rzeczywistością :/. W oprogramowaniu garmina widać że w każdym skoku było ~45km/h, a tu ładnie ścięło vmax.




  • DST 54.01km
  • Czas 01:46
  • VAVG 30.57km/h
  • VMAX 55.50km/h
  • Temperatura 10.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

110+

Środa, 16 kwietnia 2014 · dodano: 16.04.2014 | Komentarze 2

Oj jak dawno nie siedziałem na szosie :). Brak czasu znów uniemożliwił treningi i przez dwa dni fajnie wypocząłem po Dolsku. Na dobry początek trening szybkościowy, czyli mała tarcza z przodu i heja. Jak sobie po drodze policzyłem, 30km/h wymagało kadencji ~115rpm, tak że to był trening pod znakiem szybkiego kręcenia. Zresztą wypoczęte nogi same chciały szybko kręcić, więc było fajnie.
Ciekawe chmury były dziś na niebie - więcej chyba patrzyłem w niebo, niż pod koła :).
Fajnie się jeździ taki trening, człowiek przekonuje się że może kręcić znacznie prędzej niż do tej pory myślał, a poza tym jest taki nadmiar mocy na lekkim przełożeniu, że podjazdy i jazda pod wiatr nawet nie powodują zwalniania. Lubię to! :)
Naród wziął się za sport, minąłem dwóch szoszonów, dwie biegaczki i jedną rolkarkę. Niespotykana sprawa :).