Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 33.42km
  • Teren 31.00km
  • Czas 02:10
  • VAVG 15.42km/h
  • VMAX 43.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 165 ( 88%)
  • HRavg 123 ( 65%)
  • Kalorie 1340kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczorne cioranie po górkach

Poniedziałek, 11 kwietnia 2011 · dodano: 11.04.2011 | Komentarze 0

Po maratonie nawet nie wyciągałem bika z auta, pojechał ze mną do Czarnkowa. Było tak ciepło, że nie oparłem się chęci wyskoczenia w teren, sprawdzenia nogi i sprzętu. Rower nawet nie potrzebował smarowania, jakby nie lubić płaskich maratonów, jednego im nie można odmówić - nie niszczą sprzętu :).
Od razu spod domu w teren, po kilku kilometrach już byłem pod Gorajem. Trochę pokluczyłem nowymi ścieżkami, wytyczyłem sobie pieciokilometrową pętlę treningową z kilkoma solidnymi podjazdami i w ogóle pojeździłem "for fun" :)
Mięśnie o dziwo już w porządku, zaraz po maratonie myślałem że dziś już nie wstanę ;D. Tętno oczywiście zaniżone, ale niezbyt, na podjazdach z reguły powyżej 160, choć względem samopoczucia to już był beztlen. Już po krótkim czasie zmieniłem zdanie co do rozjazdu i postanowiłem zrobić trening siłowo-techniczny.
Nieoczekiwanie wyszedł solidny trening ze sporym przewyższeniem, zresztą widać po średniej. I dobrze, będzie więcej odpoczynku bezpośrednio przed Dolskiem.

Skończyłem, gdy zaczęło się ściemniać i coraz częściej dziki zaczynały pokazywać się w pobliżu drogi :).

E2/F2, KOW 5, obciążenie 650.




  • DST 110.61km
  • Teren 100.00km
  • Czas 04:31
  • VAVG 24.49km/h
  • VMAX 45.10km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 174 ( 93%)
  • HRavg 155 ( 82%)
  • Kalorie 3718kcal
  • Podjazdy 800m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Marathon Murowana Goślina

Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 17

No to pierwsze koty za płoty.
W miarę wcześnie zajechałem do Murowanej, króciutka rozgrzewka i do sektora (czwartego ;)). Sporo znajomych w peletonie, praktycznie co chwilę spotykało się kogoś, bardzo to miłe :).
Na starcie niebiesko od Emedowców, i żółto od Osozowców :). Niedługo po starcie pierwszy najpoważniejszy błąd - zamiast przez piaskownicę jechać lasem, to inteligentnie spróbowałem od strony pola. W sumie przejechałem prawie wszystko, ale zaliczyłem duże spowolnienie i uciekły mi wszystkie dobre pociągi. Chwilę po wjeździe do lasu wyprzedzam Maksa. Zaskoczenie - puls niewielki (w porywach 170, zwykle na początku miewałem ponad 180), a sporo wyprzedzam i dochodzę pociągi przede mną. W okolicach jeziora Miejskiego doganiam pierwszy pociąg w którym jadę jakiś czas - jedzie za wolno! Po jakimś czasie wybijam się na czoło grupy około 15 zawodników i z jeszcze dwoma, Andrzejem Witkowskim z M6 (!!!) i patrząc po wynikach Piotrem Kozdrykiem z M2 odrywamy się jeszcze przed Dąbrówką Kościelną. Gubimy też Macieja z Emedu. We trzech zaczynamy gibać przez otwarte pola, dając solidarne zmiany i zbierając maruderów odpadniętych od poprzedzających pociągów. Gdzieś tam po drodze minęliśmy Jacka (JPbike), miał jakieś problemy z rowerem, myślałem że pech i znów laczek, a okazało się że sztyca. Zresztą mi też lekko się przekręciło siodełko na pierwszych piaskowych kilometrach i dziób uwierał mnie w dżądra ;).
Drogbasa dogoniliśmy już sporym peletonem w okolicach Bednar. Jechał samotnie po próbach szarpania i nie miał w tym momencie szans na ucieczkę ;).
Jechało mi się cały czas dobrze, miałem spory zapas sił, mimo że często i na długo dawałem zmiany, bo jak ktoś inny był na czubie, to po prostu tempo bardzo spadało, a 25km/h to sobie i sam mogłem jechać ;).
W pewnym momencie krzyknąłem o zmianę, koleś za mną zajęczał, że on na pewno nie da, bo ledwo jedzie. Miał koszulkę Bikemaratonu, tam się w sumie tak jeździ ;))). Taak? no to depnąłem jakiś kilometr w okolicach 40 km/h, kto zgadnie czy ktoś odpadł? Racja, wszyscy siły znaleźli i się utrzymali na kole :))). Ale potem ktoś dał zmianę ;).
Kilka ładnych kilometrów z poczuciem spełnionej misji wiozłem się w peletonie, na czubie znów pracowali głownie Andrzej z M6 (no kurczę szacunek! 57 lat, aż do Dziewiczej jechał ze mną na równych prawach, dopiero tam minimalnie odpadł. Też taki chcę być w tym wieku :)) z Piotrem. Dogoniliśmy kogoś w białoniebieskim stroju. Rodman? Rodman! :) Włączył się do grupy i długo się trzymał, to już nie był ten Rodman na zgonie, którego dogoniłem w zeszłym roku ;). Acha, już gdzieś pod Dąbrówką Kościelną straciłem bidon, trefny gwint puścił jak otwierałem zębami, i pokrywka została mi w ustach, a butelka w ręce. Picie prawie całe poleciało na mnie. Jakiś czas byłem jedynym mokrym kolarzem na maratonie :D.
W każdym razie jechałem na jednym półlitrowym, co nie było zbyt komfortowe, dwa razy się musiałem zatrzymac i nalać.
Do Dziewiczej piaszczystymi duktami i dość szybko, wyprzedzając po drodze Zbyszka i Adamuso, ktory ładnie zapodawał w tym roku. Zaczynały mnie boleć plecy i bardzo mu wtedy zazdrościłem bujanego Speca ;).
A Zbyszek ponoć nawet dał przez jakiś czas zmianę Rodmanowi! :)
Na bufecie przed Dziewiczą wciągnąłem żela - nieoczekiwanie spowodował spadek mocy. Poczułem się słabiej i odrobinę nieswojo, większość podjazdów szło z młynka. Znów wyprzedziłem Adamuso, który mnie minął na bufecie - tym razem stał unieruchomiony kurczem.
W rynnie z kolei wyprzedził mnie... Maciej Rączkiewicz z Emedu, którego zgubiłem pod Dąbrówką Kościelną! Szedł do góry jakby dopiero zaczął jazdę! :)
Jeszcze na Killerze spróbowałem Go dojść, jadąc ryzykownie środkiem, ale małe szanse, Maciej jest z Krakowa i pewnie nawet tego zjazdu nie zauważył.
Gdzieś tam jeszcze minąłem Dorotę, czyli Mambe z Bikestats... Pozdro! :)
Za Dziewiczą jechało mi się gorzej, plecy nawalały, było pod wiatr, siły brakowało na normalne kręcenie i większość podjazdów kręciłem na stojąco. W połowie drogi do mety dogoniłem Lemurizę (pozdro! :)), widać że faktycznie w tym roku nóżka podaje, tempo ładne.
Za mną na kole cały czas wisiał wypompowany Piotr z M2, jak stwierdził, jakby mnie nie widział i nie trzymał się za mną to już by tak szybko nie jechał. Mimo to szkoda że nie dał zmiany. Nawet malutkiej :).
Sporo megowców jeszcze wyprzedziłem, z jednego większego peletoniku mijanego na krótkim zjeździe (lewa wolna!!! ;)) dobiegło mnie "cześć Kłosiu!". To był Marc, jak się okazało ostatni wyprzedzony znajomy. Na piachu znów błąd (grrr, zaćmienie jakieś czy co?), znów pojechałem od strony pola i straciłem sporo czasu na przekopywanie się przez piach.
I w końcu meta, w samą porę, bo już się zmieniałem we wrak od bólu pleców i deptania na stojąco.
Czas 4:12:06, miejsce 76/176 open, 35/64 M3.

Na mecie sporo znajomych, więc dłuższa chwila zeszła na pogaduchy i relacje z walk :).
Jechało mi się bardzo dobrze, ale zrobiłem poważny błąd na początku na piaskownicy, gdy się zakopałem i w tym momencie straciłem wszystkie porządne pociągi. Później bardzo dużo musiałem pracować w czubie, żeby trzymać jakieś tempo. W Murowanej strata w tym miejscu minuty czy nawet 30 sekund to cały wyścig gorszy.
Bo drugi taki sam błąd w czasie powrotu kosztował mnie najwyżej 30-40 sekund. Też dużo, ale to już nie ważyło zdecydowanie na wyniku. Tak że mimo dobrego wyniku w klasyfikacji znajomych (objechał mnie tylko Maciej z Emedu i Slec, zresztą Jego nie widziałem na trasie w ogóle ;)) nie jestem ze swojej jazdy zadowolony, mogło być znacznie lepiej, gdybym lepiej rozegrał początek. Według mnie wyścig był cięższy niż w zeszłoroczny, piaskownica była prawie taka sama, a sporym utrudnieniem był silny wiatr, szczególnie w końcówce.



kur... daleko jeszcze? ;)



Walka o miejsca przed Killerem (fotki autorstwa Winqa)

KOW 9, obciążenie 2322.


Kategoria 100-200, Maratony


  • DST 33.40km
  • Teren 21.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 21.78km/h
  • VMAX 47.00km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 164 ( 87%)
  • HRavg 128 ( 68%)
  • Kalorie 981kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozkrętka

Sobota, 9 kwietnia 2011 · dodano: 09.04.2011 | Komentarze 0

Dość spokojnym tempem, choć parę podjazdów mocniej. Rusałka, Strzeszynek, Morasko i powrót. Cały czas wieje, nie tak mocno jak ostatnio, ale się czuje.
Rower gotowy, tylko przetrzeć szmatką, nasmarować i się ścigać :-).

E1, KOW 3, obciążenie 276




  • DST 83.19km
  • Czas 02:49
  • VAVG 29.53km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 163 ( 87%)
  • HRavg 134 ( 71%)
  • Kalorie 1977kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wytwórnia kwasu II

Czwartek, 7 kwietnia 2011 · dodano: 07.04.2011 | Komentarze 3

Znów interwały P1. Z rana długo zbierałem się żeby wstać - lekkie mrowienie w mięśniach po wczoraj skutecznie zniechęcało do treningu. Dziś wiatr był ze dwa razy większy niż wczoraj, choć się to wydaje niemożliwe. Bez większego kombinowania wybrałem trasę do Gostomii, bo prawie w całości jest w lasach i wiatr tak nie powinien przeszkadzać. Długa rozgrzewka, aż do Trzcianki, ponad 40 minut, bo jednak wiatr troszkę przeszkadzał ;). Ale jak wyjechałem na kilometrowy odkryty teren za Trzcianką to dopiero się przekonałem co potrafi :))).
Interwały szły dość gładko, choć tętno prawie nie szło do góry. Ale oddawana moc była na oko solidna, i nieźle mi się kręciło. W połowie czwartej serii wyjechałem z Wielkopolski na odkryte podwyższenie w pobliżu Gostomii... trening stał się nieco chaotyczny, wiatr wiał z boku, i nie było mowy o równych, minutowych przerwach między skokami, po prostu robiło się sprinty między podmuchami. W czasie podmuchów z całej siły trzymałem się roweru i starałem się utrzymać na jezdni... poważnie! :)
Takiego wiatru jeszcze nie przeżyłem. Przez drogę leciało wszystko: piach, liście, gałęzie, kępy trawy i krzaków. A na polach kilkunastometrowej wysokości mini burze piaskowe :). Swietnie to wyglądało, żałuję ze nie miałem aparatu (niniejszym zapisuje w kapowniku: Kupić jak najszybciej jakąś małą małpkę do focenia ;)).
Ostatnią serię zrobiłem dokładnie pod wiatr, w stronę Dzikowa, startowałem z jakichś 10-15km/h i dochodziłem o dziwo aż do 30-32km/h - wyczyn jak na ten huragan :).
Z powrotem z tetnem w regeneracji, aczkolwiek bardzo szybko, kawałek odkryty znów musiałem się trzymac roweru ;), ale za Niekurskiem juz miałem wiatr lekko w plecy i leciałem sobie 40, a jak pod Kuźnicą Czarnkowską wyjechałem na otwarte, to i ponad 50km/h (fajnie się wtedy wyprzedzający kierowcy patrzyli :D). I wszystko w lekkim tlenie :)).
Po wjechaniu do Czarnkowa wpadłem pod ulewę i jeszcze zdążyłem zmoknąć :).
Bardzo ciepło mimo wiatru, krótkie spodenki dawały radę, ale na plecy naciągnąłem gamex, pewnie dlatego odczucia pogodowe bardzo pozytywne.
No, to teraz aż do Murowanej rege :). Prawie trzy doby, powinno wystarczyć.



E2, P1, E1, KOW 6, obciążenie 1014.




  • DST 124.30km
  • Czas 04:08
  • VAVG 30.07km/h
  • VMAX 59.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 163 ( 87%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie 3108kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Walka z wiatrem, wytrzymałościowo

Środa, 6 kwietnia 2011 · dodano: 06.04.2011 | Komentarze 6

No dostałem w kość od wiatru dzisiaj. Założyłem 4 godziny jazdy E2, plan w sumie wykonany, choć tętno dziś zaskakująco ładnie szło do góry i na podjazdach wchodziłem w trzeci zakres. Pierwsze piętnaście kilometrów pod wiatr, później coraz lepiej, za Wronkami mały incydent z golfem załadowanym jakąś rodzinką, ale z burakiem za kierownicą, który chyba mnie nie zauważył (mnie nie zauważyc?? ;)) i wyjechał z podporządkowanej prosto we mnie. Na szczęście mój kowbojski instynkt wyczuwania morderców ze stu yardów zadziałał i obserwowałem gostka jak już dojeżdżał do skrzyżowania, więc zdążyłem odskoczyć na drugi pas, a burak tak depnął na hamulce że zaliczył na suchym asfalcie trzy skoki na ABSie ;P. Postukałem się wymownie w czoło, pokazałem międzynarodowy znak pokoju środkowym palcem i pojechałem dalej ;).
Dalej na kilkudziesięciu kilometrach aż do Obornik super, silny wiatr w plecy i śmigałem jak Armstrong ;))).
A od Obornik za to płaciłem. Męczyłem się z tętnem w okolicach 150, co po trzech godzinach już się czuje. W Hucie postanowiłem dodać mały objazd, żeby się rozliczyć z tych 4 godzin, do Gębic było lepiej, ale potem przez 5 kilometrów centralnie pod wiatr, z prędkością 22-23 km/h z tętnem powyżej 150 bpm trochę żałowałem ze jednak tam skręciłem :))).
Na koniec tradycyjny podjazd pod Siedmiogórę i do domu. Te ostatnie 30 kilometrów mocno mnie wymęczyło.
No ale jeszcze tylko jakieś 4h treningu trzeba rozłożyć przed Murowaną, mam nadzieję że jutro trzepnę większość z tego.



Pogoda taka se, zachmurzone, wieje, wilgoć wisi w powietrzu, ale całą drogę ani kropli deszczu. Asfalty suche jak pieprz.

E2/F1, KOW 5, obciążenie 1240.


Kategoria 100-200


  • DST 78.68km
  • Czas 02:34
  • VAVG 30.65km/h
  • VMAX 67.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 176 ( 94%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie 1958kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wytwórnia kwasu

Wtorek, 5 kwietnia 2011 · dodano: 05.04.2011 | Komentarze 2

Pierwszy z dwóch mocniejszych treningów przed Murowaną. Pół godziny rozgrzewki, potem P1, 25 skoków w 5 seriach i nieco ponad godzina E2 w czasie powrotu.
P1 okazało się całkiem sympatycznym ćwiczeniem, fajne takie przyśpieszenia z 25 na 43km/h w ciągu 12-13 obrotów korby. Zrywało tupecik :))). Choć muszę powiedzieć, ze na ostatniej serii już z lekka miekkie nogi miałem. Śmieszne było to, że tętno rosło dopiero... po sprincie, który trwał z 10 sekund, i tętno nie nadążało, za to już po odpuszczeniu rosło jeszcze z 20 bpm :))).
Jak dojechałem do Wielenia, to zostało mi jeszcze 10 sprintów, więc chcąc zrobić je pod wiatr, żeby nie trzeba się było rozpędzać do 50km/h ;), pojechałem w drogę otwierającą Michałki. Co za szosa, rzadko spotyka się tak piękny asfalt, dosłownie przez 7km które przejechałem żadnej dziurki! :). Pewnie dlatego że ta droga jest właściwie donikąd, i tiry nie mają interesu jej niszczyć. Bo niestety południową szosę Wieleń-Czarnków już odkryły i w szybkim tempie ją dewastują.
Powrót bardzo przyjemny, z wiatrem w plecy, więc nadrobiłem jakieś 3 km/h na średniej :)

P1/E2, KOW 6, obciążenie 924.




  • DST 90.21km
  • Teren 65.00km
  • Czas 04:50
  • VAVG 18.66km/h
  • VMAX 60.10km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Turystyczny długas

Niedziela, 3 kwietnia 2011 · dodano: 04.04.2011 | Komentarze 12

Dłuższa wycieczka z Maksem, Zibim i Maciejem. Na początku Zbyszkowi udaje się przyblokować poznański półmaraton ;), ale później już raźno ruszamy w drogę. Spotykamy Andrzeja szlifującego kondycję przed Murowaną. Kawałek trasą bikemaratonu, chciałem zobaczyć słynny zjazd w Uzarzewie, bo nigdy tam nie byłem. Ładne miejsce, zjazd może niespecjalnie trudny, za to podjazd godny i można się spocić :). Transfer nad jezioro Kowalskie i przejazd singielkiem, ach lubię tą ścieżkę :). Pózniej skok do Wronczyna, popas przy sklepie i dalej drogą Bednary -Zielonka do niebieskiego szlaku, którym dojechaliśmy do Dziewiczej, gdzie na dobitkę zaserwowaliśmy sobie parę podjazdów i zjazdów. Chłopaki dają radę na Killerze, muszę powiedzieć ze Maks i Zbyszek zaskoczyli mnie tempem zjazdu :).
No i Maks nieźle w tym roku wypracował sobie wytrzymałość, jeszcze po kilku godzinach jazdy potrafił zrobić ucieczkę pod 50km/h :).
Pod koniec jeszcze spotykamy Winqa i chwilę gadamy.
Przyjemna wycieczka przy świetnej pogodzie, oj, brakowało mi czegos takiego na luzie w tym całym reżimie treningowym :)
Dzięki za jazdę :)

KOW 3, obciążenie 870.




  • DST 26.29km
  • Czas 00:55
  • VAVG 28.68km/h
  • VMAX 54.50km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 169 ( 90%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie 615kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieje jakby kogoś powiesili

Piątek, 1 kwietnia 2011 · dodano: 01.04.2011 | Komentarze 3

Nosz kur... nie zrobię tego testu drogowego. Nie będzie mi to dane. Dziś się jednak wybrałem, ale przy takim porywistym wietrze po prostu nie da się. Tętno mi skakało jak głupie w zależności od kierunku drogi, wiatru, porywów i ch... wie czego jeszcze. Po paru minutach latania tętna po całym zakresie 160-170 odpuściłem i wróciłem spacerkiem. Dam sobie chyba spokój, po prostu zobaczę jakie będę miał tętno w Murowanej i Dolsku.
A ta maksymalna prędkość to wcale nie na zjeździe ;P.

KOW 5, obciążenie 275.




  • DST 24.27km
  • Czas 00:51
  • VAVG 28.55km/h
  • VMAX 56.50km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 161 ( 86%)
  • HRavg 134 ( 71%)
  • Kalorie 593kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przejażdżka między chmurami

Czwartek, 31 marca 2011 · dodano: 31.03.2011 | Komentarze 0

Takie tam karnięcie się, korzystając z dziur w chmurach. Miało być w E1, ale nogi same chciały kręcić mocniej i nie dało się w niektórych momentach ;).
Trochę chłodniej niż wczoraj, ale nadal na krótko.
Mam nadzieję że jutro z rana będzie pogoda, chciałbym w końcu zrobić ten test drogowy.
Marzec treningowo bardzo udany, pokrył się z Podstawą 3, a że pogoda w miarę dopisywała, to i kilometraż rekordowy :).

E1, KOW 3, obciążenie 153.




  • DST 46.75km
  • Czas 01:37
  • VAVG 28.92km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 145 ( 77%)
  • Kalorie 1213kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Opalanie odnóży i odręczy :D

Środa, 30 marca 2011 · dodano: 30.03.2011 | Komentarze 2

Wreszcie na krótko, o yeah!!!! :D
Rewelacyjnie ciepło, po wioskach zaczęły się zbierać gangi dzieciaków na rowerach, w końcu mam się z kim pościgać ;)))
Jeden szybki sprint z blatu za skuterkiem, nie dogoniłem mimo 51km/h na budziku i 179 na pulsaku.. Można to potraktować jako ćwiczenie na moc ;).
Wzorcowe S3, organizm już wypoczął, tętna wysoko, książkowy drugi zakres na płaskim, trzeci na podjazdach.
Od pół roku nie jeździło mi się tak dobrze, w końcu słońce na łydach :D :D.


Pierwszy wyścig już za 10 dni, AAAAA!!!! :)))

S3, KOW 3, obciążenie 291,