Info
Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Styczeń4 - 14
- 2014, Listopad2 - 8
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 14
- 2014, Sierpień6 - 10
- 2014, Lipiec17 - 55
- 2014, Czerwiec17 - 26
- 2014, Maj15 - 41
- 2014, Kwiecień20 - 91
- 2014, Marzec27 - 130
- 2014, Luty23 - 67
- 2014, Styczeń26 - 79
- 2013, Grudzień29 - 81
- 2013, Listopad26 - 81
- 2013, Październik18 - 47
- 2013, Wrzesień15 - 99
- 2013, Sierpień29 - 119
- 2013, Lipiec28 - 105
- 2013, Czerwiec28 - 132
- 2013, Maj26 - 114
- 2013, Kwiecień26 - 147
- 2013, Marzec29 - 81
- 2013, Luty30 - 128
- 2013, Styczeń30 - 138
- 2012, Grudzień27 - 100
- 2012, Listopad21 - 63
- 2012, Październik18 - 72
- 2012, Wrzesień27 - 94
- 2012, Sierpień24 - 74
- 2012, Lipiec24 - 84
- 2012, Czerwiec23 - 87
- 2012, Maj30 - 87
- 2012, Kwiecień28 - 99
- 2012, Marzec29 - 68
- 2012, Luty22 - 59
- 2012, Styczeń26 - 112
- 2011, Grudzień29 - 108
- 2011, Listopad25 - 50
- 2011, Październik27 - 67
- 2011, Wrzesień20 - 87
- 2011, Sierpień23 - 90
- 2011, Lipiec19 - 56
- 2011, Czerwiec26 - 155
- 2011, Maj26 - 123
- 2011, Kwiecień24 - 114
- 2011, Marzec28 - 142
- 2011, Luty25 - 76
- 2011, Styczeń26 - 91
- 2010, Grudzień26 - 136
- 2010, Listopad20 - 80
- 2010, Październik16 - 105
- 2010, Wrzesień15 - 95
- 2010, Sierpień19 - 80
- 2010, Lipiec16 - 61
- 2010, Czerwiec22 - 102
- 2010, Maj21 - 99
- 2010, Kwiecień25 - 103
- 2010, Marzec26 - 139
- 2010, Luty23 - 86
- 2010, Styczeń22 - 66
- 2009, Grudzień14 - 66
- 2009, Listopad18 - 74
- 2009, Październik13 - 25
- 2009, Wrzesień15 - 55
- 2009, Sierpień16 - 28
- 2009, Lipiec20 - 23
- 2009, Czerwiec23 - 9
- 2009, Maj17 - 3
- 2009, Kwiecień20 - 11
- 2009, Marzec30 - 1
- 2009, Luty19 - 0
- 2009, Styczeń25 - 4
- 2008, Grudzień19 - 2
- 2008, Listopad23 - 12
- 2008, Październik28 - 0
- 2008, Wrzesień26 - 0
- 2008, Sierpień26 - 0
- 2008, Lipiec22 - 1
- 2008, Czerwiec27 - 3
- 2008, Maj28 - 6
- 2008, Kwiecień27 - 8
- 2008, Marzec20 - 7
- 2008, Luty20 - 6
- DST 110.61km
- Teren 100.00km
- Czas 04:31
- VAVG 24.49km/h
- VMAX 45.10km/h
- Temperatura 14.0°C
- HRmax 174 ( 93%)
- HRavg 155 ( 82%)
- Kalorie 3718kcal
- Podjazdy 800m
- Sprzęt Giant XTC '09
- Aktywność Jazda na rowerze
Powerade MTB Marathon Murowana Goślina
Niedziela, 10 kwietnia 2011 · dodano: 10.04.2011 | Komentarze 17
No to pierwsze koty za płoty.
W miarę wcześnie zajechałem do Murowanej, króciutka rozgrzewka i do sektora (czwartego ;)). Sporo znajomych w peletonie, praktycznie co chwilę spotykało się kogoś, bardzo to miłe :).
Na starcie niebiesko od Emedowców, i żółto od Osozowców :). Niedługo po starcie pierwszy najpoważniejszy błąd - zamiast przez piaskownicę jechać lasem, to inteligentnie spróbowałem od strony pola. W sumie przejechałem prawie wszystko, ale zaliczyłem duże spowolnienie i uciekły mi wszystkie dobre pociągi. Chwilę po wjeździe do lasu wyprzedzam Maksa. Zaskoczenie - puls niewielki (w porywach 170, zwykle na początku miewałem ponad 180), a sporo wyprzedzam i dochodzę pociągi przede mną. W okolicach jeziora Miejskiego doganiam pierwszy pociąg w którym jadę jakiś czas - jedzie za wolno! Po jakimś czasie wybijam się na czoło grupy około 15 zawodników i z jeszcze dwoma, Andrzejem Witkowskim z M6 (!!!) i patrząc po wynikach Piotrem Kozdrykiem z M2 odrywamy się jeszcze przed Dąbrówką Kościelną. Gubimy też Macieja z Emedu. We trzech zaczynamy gibać przez otwarte pola, dając solidarne zmiany i zbierając maruderów odpadniętych od poprzedzających pociągów. Gdzieś tam po drodze minęliśmy Jacka (JPbike), miał jakieś problemy z rowerem, myślałem że pech i znów laczek, a okazało się że sztyca. Zresztą mi też lekko się przekręciło siodełko na pierwszych piaskowych kilometrach i dziób uwierał mnie w dżądra ;).
Drogbasa dogoniliśmy już sporym peletonem w okolicach Bednar. Jechał samotnie po próbach szarpania i nie miał w tym momencie szans na ucieczkę ;).
Jechało mi się cały czas dobrze, miałem spory zapas sił, mimo że często i na długo dawałem zmiany, bo jak ktoś inny był na czubie, to po prostu tempo bardzo spadało, a 25km/h to sobie i sam mogłem jechać ;).
W pewnym momencie krzyknąłem o zmianę, koleś za mną zajęczał, że on na pewno nie da, bo ledwo jedzie. Miał koszulkę Bikemaratonu, tam się w sumie tak jeździ ;))). Taak? no to depnąłem jakiś kilometr w okolicach 40 km/h, kto zgadnie czy ktoś odpadł? Racja, wszyscy siły znaleźli i się utrzymali na kole :))). Ale potem ktoś dał zmianę ;).
Kilka ładnych kilometrów z poczuciem spełnionej misji wiozłem się w peletonie, na czubie znów pracowali głownie Andrzej z M6 (no kurczę szacunek! 57 lat, aż do Dziewiczej jechał ze mną na równych prawach, dopiero tam minimalnie odpadł. Też taki chcę być w tym wieku :)) z Piotrem. Dogoniliśmy kogoś w białoniebieskim stroju. Rodman? Rodman! :) Włączył się do grupy i długo się trzymał, to już nie był ten Rodman na zgonie, którego dogoniłem w zeszłym roku ;). Acha, już gdzieś pod Dąbrówką Kościelną straciłem bidon, trefny gwint puścił jak otwierałem zębami, i pokrywka została mi w ustach, a butelka w ręce. Picie prawie całe poleciało na mnie. Jakiś czas byłem jedynym mokrym kolarzem na maratonie :D.
W każdym razie jechałem na jednym półlitrowym, co nie było zbyt komfortowe, dwa razy się musiałem zatrzymac i nalać.
Do Dziewiczej piaszczystymi duktami i dość szybko, wyprzedzając po drodze Zbyszka i Adamuso, ktory ładnie zapodawał w tym roku. Zaczynały mnie boleć plecy i bardzo mu wtedy zazdrościłem bujanego Speca ;).
A Zbyszek ponoć nawet dał przez jakiś czas zmianę Rodmanowi! :)
Na bufecie przed Dziewiczą wciągnąłem żela - nieoczekiwanie spowodował spadek mocy. Poczułem się słabiej i odrobinę nieswojo, większość podjazdów szło z młynka. Znów wyprzedziłem Adamuso, który mnie minął na bufecie - tym razem stał unieruchomiony kurczem.
W rynnie z kolei wyprzedził mnie... Maciej Rączkiewicz z Emedu, którego zgubiłem pod Dąbrówką Kościelną! Szedł do góry jakby dopiero zaczął jazdę! :)
Jeszcze na Killerze spróbowałem Go dojść, jadąc ryzykownie środkiem, ale małe szanse, Maciej jest z Krakowa i pewnie nawet tego zjazdu nie zauważył.
Gdzieś tam jeszcze minąłem Dorotę, czyli Mambe z Bikestats... Pozdro! :)
Za Dziewiczą jechało mi się gorzej, plecy nawalały, było pod wiatr, siły brakowało na normalne kręcenie i większość podjazdów kręciłem na stojąco. W połowie drogi do mety dogoniłem Lemurizę (pozdro! :)), widać że faktycznie w tym roku nóżka podaje, tempo ładne.
Za mną na kole cały czas wisiał wypompowany Piotr z M2, jak stwierdził, jakby mnie nie widział i nie trzymał się za mną to już by tak szybko nie jechał. Mimo to szkoda że nie dał zmiany. Nawet malutkiej :).
Sporo megowców jeszcze wyprzedziłem, z jednego większego peletoniku mijanego na krótkim zjeździe (lewa wolna!!! ;)) dobiegło mnie "cześć Kłosiu!". To był Marc, jak się okazało ostatni wyprzedzony znajomy. Na piachu znów błąd (grrr, zaćmienie jakieś czy co?), znów pojechałem od strony pola i straciłem sporo czasu na przekopywanie się przez piach.
I w końcu meta, w samą porę, bo już się zmieniałem we wrak od bólu pleców i deptania na stojąco.
Czas 4:12:06, miejsce 76/176 open, 35/64 M3.
Na mecie sporo znajomych, więc dłuższa chwila zeszła na pogaduchy i relacje z walk :).
Jechało mi się bardzo dobrze, ale zrobiłem poważny błąd na początku na piaskownicy, gdy się zakopałem i w tym momencie straciłem wszystkie porządne pociągi. Później bardzo dużo musiałem pracować w czubie, żeby trzymać jakieś tempo. W Murowanej strata w tym miejscu minuty czy nawet 30 sekund to cały wyścig gorszy.
Bo drugi taki sam błąd w czasie powrotu kosztował mnie najwyżej 30-40 sekund. Też dużo, ale to już nie ważyło zdecydowanie na wyniku. Tak że mimo dobrego wyniku w klasyfikacji znajomych (objechał mnie tylko Maciej z Emedu i Slec, zresztą Jego nie widziałem na trasie w ogóle ;)) nie jestem ze swojej jazdy zadowolony, mogło być znacznie lepiej, gdybym lepiej rozegrał początek. Według mnie wyścig był cięższy niż w zeszłoroczny, piaskownica była prawie taka sama, a sporym utrudnieniem był silny wiatr, szczególnie w końcówce.
kur... daleko jeszcze? ;)
Walka o miejsca przed Killerem (fotki autorstwa Winqa)
KOW 9, obciążenie 2322.
Komentarze
GRATKI - z roku na rok robisz maratonowe postępy i jak dojdziemy do M6 to mam nadzieje że będziemy dominatorami dającymi przykład młodym :)
no, ładnie jechaliście , ładnie , próbowałam przez jakiś czas jechać tak żeby mieć Was w zasiegu wzroku, ale .. nie udało się.
Za to potem spotkałam Adama, który był świadkiem mojego "nieszczęscia", a szkoda bo zapowiadało się, ze będziemy sobie razem finiszować:)
Pozdrówka i do zobaczenia w Złotym Stoku, mam nadzieję ( jeszcze nie mam dogranego transportu)
Ale Dziewicza fajna, nie powiem. Gdybym w okolicy mieszkał to tylko tam bym pewnie trenował bo inne tereny takie sobie.
A sam maraton nawet spoko, wiało okrutnie. Zobaczymy co to w górach będzie. Śmiem sądzić, że dopiero tam się okaże kto mocnym, kto słaby.
żebyś tylko zachował formę na Góry ;-)) i 2-gą połowę sezonu .... Dolsk to mykniemy z blaciku ;-P