Info
Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Styczeń4 - 14
- 2014, Listopad2 - 8
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 14
- 2014, Sierpień6 - 10
- 2014, Lipiec17 - 55
- 2014, Czerwiec17 - 26
- 2014, Maj15 - 41
- 2014, Kwiecień20 - 91
- 2014, Marzec27 - 130
- 2014, Luty23 - 67
- 2014, Styczeń26 - 79
- 2013, Grudzień29 - 81
- 2013, Listopad26 - 81
- 2013, Październik18 - 47
- 2013, Wrzesień15 - 99
- 2013, Sierpień29 - 119
- 2013, Lipiec28 - 105
- 2013, Czerwiec28 - 132
- 2013, Maj26 - 114
- 2013, Kwiecień26 - 147
- 2013, Marzec29 - 81
- 2013, Luty30 - 128
- 2013, Styczeń30 - 138
- 2012, Grudzień27 - 100
- 2012, Listopad21 - 63
- 2012, Październik18 - 72
- 2012, Wrzesień27 - 94
- 2012, Sierpień24 - 74
- 2012, Lipiec24 - 84
- 2012, Czerwiec23 - 87
- 2012, Maj30 - 87
- 2012, Kwiecień28 - 99
- 2012, Marzec29 - 68
- 2012, Luty22 - 59
- 2012, Styczeń26 - 112
- 2011, Grudzień29 - 108
- 2011, Listopad25 - 50
- 2011, Październik27 - 67
- 2011, Wrzesień20 - 87
- 2011, Sierpień23 - 90
- 2011, Lipiec19 - 56
- 2011, Czerwiec26 - 155
- 2011, Maj26 - 123
- 2011, Kwiecień24 - 114
- 2011, Marzec28 - 142
- 2011, Luty25 - 76
- 2011, Styczeń26 - 91
- 2010, Grudzień26 - 136
- 2010, Listopad20 - 80
- 2010, Październik16 - 105
- 2010, Wrzesień15 - 95
- 2010, Sierpień19 - 80
- 2010, Lipiec16 - 61
- 2010, Czerwiec22 - 102
- 2010, Maj21 - 99
- 2010, Kwiecień25 - 103
- 2010, Marzec26 - 139
- 2010, Luty23 - 86
- 2010, Styczeń22 - 66
- 2009, Grudzień14 - 66
- 2009, Listopad18 - 74
- 2009, Październik13 - 25
- 2009, Wrzesień15 - 55
- 2009, Sierpień16 - 28
- 2009, Lipiec20 - 23
- 2009, Czerwiec23 - 9
- 2009, Maj17 - 3
- 2009, Kwiecień20 - 11
- 2009, Marzec30 - 1
- 2009, Luty19 - 0
- 2009, Styczeń25 - 4
- 2008, Grudzień19 - 2
- 2008, Listopad23 - 12
- 2008, Październik28 - 0
- 2008, Wrzesień26 - 0
- 2008, Sierpień26 - 0
- 2008, Lipiec22 - 1
- 2008, Czerwiec27 - 3
- 2008, Maj28 - 6
- 2008, Kwiecień27 - 8
- 2008, Marzec20 - 7
- 2008, Luty20 - 6
Maratony
Dystans całkowity: | 7768.28 km (w terenie 5802.50 km; 74.69%) |
Czas w ruchu: | 441:40 |
Średnia prędkość: | 17.65 km/h |
Maksymalna prędkość: | 73.50 km/h |
Suma podjazdów: | 93527 m |
Maks. tętno maksymalne: | 184 (98 %) |
Maks. tętno średnie: | 164 (87 %) |
Suma kalorii: | 160960 kcal |
Liczba aktywności: | 89 |
Średnio na aktywność: | 88.28 km i 4h 57m |
Więcej statystyk |
- DST 89.81km
- Teren 83.00km
- Czas 04:24
- VAVG 20.41km/h
- VMAX 46.10km/h
- Temperatura 18.0°C
- HRmax 179 ( 95%)
- HRavg 161 ( 86%)
- Kalorie 3914kcal
- Podjazdy 780m
- Sprzęt Giant XTC '09
- Aktywność Jazda na rowerze
Chodzież - ogień w łydach
Niedziela, 25 kwietnia 2010 · dodano: 25.04.2010 | Komentarze 6
Ladna pogoda, zalowali ci, ktorzy ubrali sie na dlugo przez poranny chlodek. W tym roku kolejki byly umiarkowane, a starty rozdzielone kilkuminutowymi przerwami. A ze w giga startowalo zaledwie 60 osob, mialem pelen komfort i zero tloku :). Od razu po kilometrze chodzieskich ulic zaczelo byc interwalowo, puls poszedl w okolice 180, pluca i lydki zaczely palic, czub odjechal :). Na tej trasie bardzo przydalaby sie rozgrzewka. Po kilku km wyplaszczenie na jakies 5-8km, mozna bylo uspokoic oddech i rozwinac jakas sensowna predkosc, choc nie na dlugo, bo zaraz zaczela sie "sekcja Gontynca", liczacy jakies 20km fragment nieuwzgledniony w trasie mini. Ekstremalnie interwalowy, ciagle sztywne podjazdy i strome i szybkie zjazdy. Lydy zaczely palic po raz drugi :). Trasa ekstra, sam Gontyniec byl puszczony odwrotnie niz w zeszlym roku, moim zdaniem lepiej. Nie wiem czy kawalki plaskie w tych okolicach przekraczaly 50m dlugosci, najdluzszy byl chyba na samym szczycie pagorka (192m), po czym zaraz przegibek i ogien w dol :). Po powrocie na glowna petle byli juz tam kolarze z mini, wiec moglem sobie w koncu powyprzedzac ;). 10km dalej nastepny ciekawy element, dwa pieciometrowej -dziesieciometrowej glebokosci wawozy do przekroczenia. Technika polegala na puszczeniu hampli na pionowym zjezdzie i wbiciu sie rozpedem na pionowy podjazd :). Rowerowy rollercoaster, na dnie amor dobijal do konca :). Zawodnikom mini puszczaly tu nerwy, sprowadzali, ale ryk "uwagaaa!!!!" z gory spedzal ich z toru jazdy :). W ogole nie mam do wspolzawodnikow z krotszych dystansow zadnych zastrzezen, dawali wolna droge bez zadnych oporow. Do konca pierwszej petli bylo jeszcze 15 urozmaiconych km, stawki, troche podjazdow, znakomity zjazd singielkiem przez las, sztywny podjazd po asfalcie, twarda sciezka wzdluz jeziora i bardzo stromy podjazd po korzeniach. To byly tylko niektore atrakcje :).
Przed koncem petli wyprzedzil mnie sapiacy w potworny sposob zawodnik giga :). Jechal ostro, ale ocenilem ze jedzie gleboko w strefie beztlenowej i dlugo tak nie wytrzyma, wiec puscilem go przodem. Na rozjezdzie zatrzymal sie na bufecie, zdobylem kilkaset metrow przewagi, ale na interwalowym fragmencie znow mnie doszedl, a jak sie wyplaszczylo mial jakies 200-300m przewagi. Nagle prawie stanal. Predkosc spadla mu moze do 15km/h, wyprzedzilem go bardzo szybko, bez jakiegokolwiek przeciwdzialania z jego strony i juz wiecej nie zobaczylem. Pierwszy raz widzialem z zewnatrz taki kryzysowy cios, dosc przerazajacy widok :).
Druga petle przejechalem chyba szybszym tempem niz pierwsza. Nie bylo juz tej sekcji Gontynca, ale i tak petla byla ciekawa. Wyprzedzilem tu sporo niedobitkow mega i 4-5 gigowcow, co mnie bardzo ucieszylo :).
Ostatniego, na bialym twentyninerze doszedlem zaraz po wjezdzie na 3km finiszowy asfalt. 100m posiedzialem mu na kole, i na podjezdzie wyrwalem ostro do przodu, zeby sie nie podczepil. Rzut oka do tylu - cisnie za mna, jakies 50m dystansu. Slalom miedzy pokazujacymi droge policjantami, ledwo sie zmiescilem w przejazd pod wiaduktem przy 40km/h i... fuck, podjazd z 300 stromych metrow :). Pcham to na stojaco, twentyninerowiec zblizyl sie na 10m za mnie, ale zerkajac do tylu widze ze tez nie ma sil. Ostatnie kilkaset metrow z siedzacym praktycznie na ogonie przeciwnikiem, zakret miedzy policjantami, 100m prostej, ostry zakret po bruczku na rynku i meta. Uff, sekunda przewagi :).
Pierwszy raz mialem taka walke na ostatnim odcinku, ale najwazniejsze ze wygralem :)
Traska super, plaskiego terenu bylo bardzo niewiele, asfaltu tez, za to ciagle interwaly. W tym roku Chodziez awansuje w moim prywatnym rankingu na najlepsza wielkopolska trase, deklasujac Osieczna kolo Leszna.
600m sumy podjazdow w Dolsku wydalo mi sie mocno na wyrost, ale te 780m podane tutaj wydaje mi sie mocno niedoszacowane :).
Czas 4:08 na dystansie 85km, strata 55min do lidera na takiej interwalowej trasie uwazam za duzy sukces, tym bardziej ze ten maraton jechalem treningowo :).
W siatkach koszulka, baton energetyczny, bidonik i mala flaszka brunoxa do psikania ;). Jak to na Skandii :).
Bardzo udany maraton.
- DST 100.33km
- Teren 77.00km
- Czas 04:06
- VAVG 24.47km/h
- VMAX 47.30km/h
- Temperatura 8.0°C
- HRmax 180 ( 96%)
- HRavg 164 ( 87%)
- Kalorie 3278kcal
- Podjazdy 600m
- Sprzęt Giant XTC '09
- Aktywność Jazda na rowerze
Dolsk
Sobota, 10 kwietnia 2010 · dodano: 10.04.2010 | Komentarze 11
No, to pierwszy maraton za mna. Przed startem w zasadzie bez stresu, formalnosci zalatwione wczesniej, zrobilem rozgrzewke jakies 8km, pogadalem chwile z Maksem, Toadim, DMK, JPbike, Jarkiem i paroma innymi znajomymi, o zdenerwowaniu swiadczyl tylko puls w okolicach 100bpm ;). Tuz przed startem wiadomosc o rozbiciu sie samolotu - poczatkowo ludzie mysleli ze to jakies jaja, tak to bylo surrealistyczne. Dopiero gdy spiker oglosil to przez mikrofon, wszyscy uwierzyli. Start poszedl spokojnie, jak to na giga, pierwszy podjazd troche potasowal zawodnikow. Poczatkowo troche krecenia pagorkowatym terenem, po ok 15km zaczelo byc plasko, asfaltowo i wietrznie. Doraznie uformowala sie trzyosobowa grupka i zaczelismy pracowac zeby dojsc wiekszy peletonik kilkaset metrow przed nami. W pewnym momencie jeden z jezdzcow apokalipsy cos krzyknal - patrze a to Rodman ;>. Widac ze dzis byl w formie, dawal niezly ogien na szpicy. Doszlismy peleton, troche go rozerwalismy i poszlismy dalej. W pewnym momencie zagapilem sie i odpadlem na kilkadziesiat metrow - zaczela sie akcja pod tytulem "dogonic!" ;). I te 50m z pulsem w okolicach 180 i siedzacym mi na kole kolesiem na fullu speca nadrabialem pare nastepnych km :). Doszedlem w koncu na jakies 20m i zaczalem puchnac, ale wtedy kolega na specu sie poczul, wyskoczyl i pociagnal mnie ten ostatni odcinek. Schowalismy sie pod skrzydla peletonu, puls spadl do 160, uff :). A na czele szalal Rodman, milo bylo popatrzec na taka aktywnosc, dawal zmiany, ciagnal, pchal, wszedzie go bylo pelno ;). I tak przejechalismy jakies 30 watpliwych wiatrowo km. Potem zaczela sie petla mini, musialem stanac na bufecie po picie i pociag mi odjechal, ale w terenie sie porwal i potem ich dochodzilem pojedynczo. Pierwsze okrazenie to wyprzedzanie miniowcow i miniowek, roznice predkosci byly bardzo duze, jako ze byl to ogon mini. Przed Dolskiem jadacy przed Rodmanem biker zaliczyl glebe a ja ze zdumieniem obserwowalem Rodmana jadacego wprost na niego i zaliczajacego OTB zamiast ominac. Moze to byl taki sposob na eliminacje przeciwnika? :>
Anyway, na tej petli padalo tylko raz. Na drugiej petli juz wpadlismy w peleton mega, tu juz roznica predkosci byla mniejsza, a czasem nawet dalo sie przewiezc za co zwawszym zawodnikiem ;). Zamajaczyl mi sie JPbike z przodu, bardzo mnie to ucieszylo, bo nie sadzilem ze tak dobrze jade :). No ale musialem stanac na chwile pod krzaczek. Rodman i JP mi uciekli, musialem gonic. Jacka doszedlem na piaszczystym zjezdzie, w momencie jak zaliczal glebe po zderzeniu z innym bikerem. Rzut oka w bok - zyje, pojechalem dalej. Rodmana juz nie doszedlem, ale niewiele brakowalo. Pogoda na drugiej petli byla juz mocno rozrywkowa, ze dwie ulewy, dwa mocne gradobicia i silny wiatr w koncowce centralnie w twarz, peletony na ostatnich km rozwijaly 20km/h :). Trasa byla nudna jak flaki z olejem, ani jednego trudnego momentu, ani jednego sztywniejszego podjazdu, wyraznie bylo widac ze robiona przez szosowcow ;). Ale pojechalem dobrze, czas 3:24:32, srednia 26.1 km/h i tylko 31 minut straty do lidera - duzo pkt do generalki ;).
Rodmana nie dogonilem - zachowal 8 sekund przewagi, nalezalo mu sie za bardzo aktywna prace na poczatku :).
Dobry rozruch na poczatek sezonu.
3030 FTW! ;)
Jaka zacietosc na twarzach ;)
- DST 31.43km
- Teren 15.00km
- Czas 01:49
- VAVG 17.30km/h
- VMAX 44.20km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Michalki - pechowo
Sobota, 26 września 2009 · dodano: 27.09.2009 | Komentarze 8
Nienawidze wstawac rano, a tu pobudka o 6, szybki makaron i kawa i juz godzine pozniej jechalem w zaladowanym rowerami busie arturrasziego do Wielenia. Tak sobie gadajac dojechalismy na miejsce, formalnosci poszly szybko i mozna sie bylo ustawic na starcie. Mial to byc ostatni maraton przed trzytygodniowa przerwa, wiec plan byl prosty - w trupa! :) I poniekad mi sie to udalo, a asfalcie nie odpuscilem i nie tracilem miejsc, predkosc przez pierwsze 5 km oscylowala w okolicach 40-45km/h i to pod wiatr :), po wbiciu sie na lesnie sciezki bylem jak sadze w okolicach pierwszej 50-tki. Zaczelo sie gnanie na blacie po piaszczystych drogach, odpadali do tylu "spuchnieci" od wysokiego tempa, lepsi powoli pchali sie do przodu a wszystko w tumanach takiego kurzu ze niewiele bylo widac :). Jechalem dobrze, ale na 12-14km, po przejechaniu obok niespodziewanego dolu na srodku drogi wynioslo mnie lekko ze sciezki i JEBS! Huknelo, zblokowane tylne kolo unioslo chmure kurzu, pedaly przestaly sie obracac, opanowalem rower miedzy drzewami metr od sciezki. Jakis kij wbil sie w wozek przerzutki, ta oczywiscie od razu sie urwala i zmielila w szprychach. Na szczescie kolo bylo cale. Bylem taki wsciekly, ze przez 10 min nic nie robilem i patrzylem tylko jak peleton przejezdza obok. Potem sciagnalem przerzutke (wozek pokrzywiony ciekawe czy da sie naprostowac...), zapialem lancuch na krotko robiac singla i wrocilem do Wielenia popatrzec jak zjezdzaja na mete zawodnicy. Na szczescie po jakiejs godzince dojechali umorusani Rodman i Dunpeal (Rodman to w ogole mial na czaszce fajny wzor od kasku ;)), potem dobil Andrzej i czas zaczal od razu szybciej plynac na komentowaniu wszystkiego dookola ;). I tak sobie posiedzielismy do dekoracji, w miedzyczasie jeszcze zjechali z giga arturraszi i Wojtas, umordowani strasznie. Dekoracja uplynela w miare sprawnie, mimo rozpaczliwych wysilkow redaktora Kurka, ktory rzucal anegdotami o doslownie kazdym wywolanym. Wezwal tez na pomoc element oficjalny w celu wygloszenia przemowy, na szczescie dla nas (a ku wielkiemu zawodowi red Kurka) mowcy wykazali sie olbrzymia empatia i ograniczyli sie do kilku slow :). W tomboli glowna nagroda byly ocieplane skarpety :). Gdzies w cieniu nieuwagi przemykaly sie jakies tam trenazery i bagazniki, kazdy czekal tylko na te kultowe pokrowce na nogi. Niestety nie wygralem nic, tylko Wojtas zalapal sie na pompke. Zawsze cos. Impreza skonczyla sie o zmierzchu w okolicach 19. Pozdro dla ekipy z Poznania i Srody :).
- DST 94.74km
- Teren 65.00km
- Czas 07:29
- VAVG 12.66km/h
- VMAX 62.50km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 180 ( 95%)
- HRavg 161 ( 85%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton w Istebnej, giga
Sobota, 19 września 2009 · dodano: 22.09.2009 | Komentarze 7
Istebna, giga i dojazdy do noclegu. Trasa rewelacyjna, pogoda tez, zupelnie jak w sierpniu. Widoki powodowaly mimowolne otwieranie paszczy :). Bardzo urozmaicona trasa, szutry, strome asfalty, dlugie single przez poreby, zjazdy po blotku i kamieniach... Cudo. Bylo technicznie, ale akurat tak na mnie, tak ze z pewnym strachem prawie wszystko zjechalem, tylko ostatni odcinek giga (zjazd z Kiczor?) i te ostatnie "korzonki" momentami prowadzilem, ale krotko. Opony spisaly sie na medal, przyczepnosci Vaporow nie mozna nic zarzucic, w porownaniu do Karm to niebo a ziemia. Niestety, pierwszy raz w tym roku mialem powazny problem z kurczami, praktycznie po 20km kazdy powazniejszy podjazd musialem kilkadziesiat metrow prowadzic rower zeby to rozchodzic, stad czas i miejsce niestety nie powalaja (6:23 i miejsce w ogonie ;)). No ale nie zaluje, zdecydowanie najladniejsza trasa w tym roku. Pod koniec petli mega 10 km kryzysu, no ale odzylem na podjezdzie pod Kiczory, gdzie nie liczac tradycyjnego prowadzenia roweru po kurczu wyprzedzilem kilka osob, ale na technicznym kawalku zjazdu po kamieniach zaraz wszystko stracilem ;). Widac ze za tlusty w tym roku jestem, cel nr jeden na zime - zgubic co najmniej 10kg, cel nr 2 - pojezdzic zima technicznie po blotku na gorkach w Czarnkowie, bo za bardzo ciagle panikuje na blocie i mokrych korzeniach.
- DST 96.88km
- Teren 52.00km
- Czas 04:33
- VAVG 21.29km/h
- VMAX 46.60km/h
- Temperatura 16.0°C
- HRmax 174 ( 92%)
- HRavg 157 ( 83%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton Osieczna i dojazdy
Niedziela, 13 września 2009 · dodano: 14.09.2009 | Komentarze 7
Maraton w Osiecznej i dojazdy z Leszna. Trasa bardzo fajna, zdecydowanie najciekawsza w Wielkopolsce i najbardziej "kondycyjna", zreszta srednia zwyciezcy to 27 km/h a nie jak to zwykle w Wielkopolsce bywa 30km/h ;). Bardzo interwalowo i wyczerpujaco, pare fajnych technicznych zjazdow, gdzie mozna bylo sie glebnac (mialem ta przyjemnosc dwa razy, straty w sprzecie: do wymiany albo skrocenia pogieta na koncach od rogow kierownica). Czas okolo 2:45, miejsce w dokladnie w polowie stawki. Niezle, jak na zmeczenie w tym tygodniu, zreszta, za nic nie moglem wskoczyc z pulsem powyzej 174, a w Krakowie wypoczety bez trudu osiagalem 184 :). Zadowolony jestem, nie spodziewalem sie tak fajnego maratonu w Wielkopolsce.
- DST 104.50km
- Teren 85.00km
- Czas 06:06
- VAVG 17.13km/h
- VMAX 52.70km/h
- Temperatura 23.0°C
- HRmax 183 ( 97%)
- HRavg 160 ( 85%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton w Krakowie
Niedziela, 30 sierpnia 2009 · dodano: 06.09.2009 | Komentarze 6
Maraton Krakow, giga. Troche sie balem jak pojade po przeziebieniu i niejezdzeniu przez tydzien, ale nie bylo zle. Tetna wysoko, noga podawala, w miare radzilem sobie na zjazdach, choc Karmy zdecydowanie nie byly dobrymi oponami i slizgaly sie niemilosiernie jak bylo bloto. Wiekszosc trasy dosc sucha, bylo tylko kilka dluzszych fragmentow na blocie. Za wawozem w Kochanowie na kika minut unieruchomil mnie kurcz, pierwszy raz mialem cos takiego na maratonie, pewnie zasluga interwalowej trasy. W kazdym razie musialem fajnie wygladac stojac przy trasie z wyprostowana lewa noga ;). Maraton ukonczylem zadowolony z siebie wiec bylo ok. Czas 2 minuty lepszy niz w zeszlym roku! :)
BTW, ktos zna jakies dobre i niedrogie opony na blotko? ;)
Normalnie profi na zjezdzie ;)
- DST 83.30km
- Teren 81.00km
- Czas 07:28
- VAVG 11.16km/h
- HRmax 175 ( 93%)
- HRavg 148 ( 78%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Zloty Stok
Sobota, 20 czerwca 2009 · dodano: 22.06.2009 | Komentarze 0
Giga w Zlotym Stoku. Zupelnie nie w formie jakos bylem, noc w pociagu tez swoje dolozyla, do tego trasa miejscami mocno blotnista i techniczna. Ostatnie 15-20 km jechalem na zgonie, w tym roku jeszcze takiego kryzysu nie mialem, prawie wszystko podchodzilem. Jeden laczek, dlugo trwala wymiana detki, bo opone kompletnie oblepiona blotem mialem i ciezko bylo w miare czysta detke wlozyc do srodka. Ale tarczowki rulez, zjechalem jak na mnie calkiem sporo, na pewno wiecej, niz jakbym mial V-ki. Fajny maraton, takie upodlenie sie pamieta :)
- DST 86.36km
- Teren 80.00km
- Czas 05:59
- VAVG 14.43km/h
- VMAX 59.10km/h
- Temperatura 13.0°C
- HRmax 180 ( 95%)
- HRavg 158 ( 84%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton w Miedzygorzu
Sobota, 16 maja 2009 · dodano: 18.05.2009 | Komentarze 0
Maraton w Niedzygorzu, giga. Pogoda w miare, co prawda zachmurzenie 100% i co pewien czas kropilo, ale w miare cieplo i mozna bylo w krotkich spodenkach jechac. Tylko widokow szkoda, bo najwyzsze punkty byly w chmurach i nic nie bylo widac. Na Sniezniku nawet sporo blota, standardowo spanikowalem w koleinie i wywinalem orla w kaluze ;)
Dobrze noga podawala na podjazdach, nawet chyba za dobrze, bo po zjezdzie ze Snieznika, po tym chamskim bruczku zaczalem dostawac kurczy, na szczescie udalo sie to rozjechac, ale czasu troche stracilem. Tracilem tez na zjazdach, bo w gestej mgle balem sie wypuscic na maksa. W efekcie czas 6 minut gorszy niz w zeszlym roku. Przydaloby sie schudnac jeszcze z 6-7 kg ;)
- DST 86.85km
- Teren 72.00km
- Czas 06:20
- VAVG 13.71km/h
- VMAX 54.20km/h
- Temperatura 21.0°C
- HRmax 172 ( 91%)
- HRavg 148 ( 78%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Maraton w Karpaczu
Piątek, 1 maja 2009 · dodano: 04.05.2009 | Komentarze 1
Maraton w Karpaczu, giga. Pechowo. Pod Wang dotarlem gdzies w polowie stawki, czyli niezle, ale wjazd prawie 50km/h na kamienie juz po jakims km zaowocowal snejkiem. Dla mnie szok - do tej pory nie zlapalem gumy na maratonach! ;) No ale pozbieralem sie psychicznie i zmienilem detke, ale za slabo napompowalem i po 500m znow snejk! Zalamka, zapasowej detki juz nie mialem, wiec wzialem dwie latki i skleilem ta pierwsza. Bardzo zle sie to robi jak wszyscy czlowieka mijaja ;). Ze byl to rozjazd mega/mini to walczylem z myslami zeby zjechac juz do Karpacza i dac sobie spokoj, ale na szczescie sie nie poddalem, w sumie po 40 min walki z oboma detkami ruszylem dalej, juz w peletonie mega, ktory w miedzyczasie nadjechal. Jako ze juz nie mialem ani detek, ani latek ;) stwierdzilem ze jade rekreacyjnie, zeby obejrzec trase i dojechac, bo nastepna guma by mnie wyeliminowala. I jestem zadowolony, trasa bardzo fajna, jednak kilkunastu zawodnikow z giga wyprzedzilem i nie zmeczylem sie jakos totalnie. Pulsometr cos szwankowal i wlaczyl mi sie na dobre dopiero po rozjezdzie mega/giga, wiec dane niepelne, ale widac ze flakow sobie nie wypruwalem ;). Srednie tetno 148 to dosc rekreacyjne, zwykle na maratonach mam 160-165.
- DST 76.26km
- Teren 55.00km
- Czas 04:13
- VAVG 18.09km/h
- VMAX 45.70km/h
- Temperatura 22.0°C
- HRmax 181 ( 96%)
- HRavg 160 ( 85%)
- Sprzęt Author Traction 2006
- Aktywność Jazda na rowerze
Chodziez
Niedziela, 26 kwietnia 2009 · dodano: 28.04.2009 | Komentarze 7
Maraton Skandii w Chodziezy. Slabo pojechane, za wolny poczatek, potem tego juz nie zdazylem nadrobic i nie zmiescilem sie w limicie na giga. Miejscami masakryczny piach. Blad: Praktycznie brak treningow w tygodniu przed maratonem.