Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • Czas 00:52
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 967kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Ruszyć dupę

Wtorek, 4 września 2012 · dodano: 04.09.2012 | Komentarze 0

Dwa dni nic nie robiłem, jakąś niewytłumaczalną niechęć do treningu czułem. Przykre tym bardziej że pogoda była piękna. Ale takich sygnałów nie należy lekce sobie ważyć ;).
Dziś w końcu poczułem wenę i strzeliłem szybką dychę po Cytadeli. Na odmulenie.
Tempo dookoła 4:40/km, trochę się upociłem. Od jutra trzeba trochę na rowerze pojeździć dla odmiany ;).


Kategoria Bieganie


  • Czas 02:43
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 2097kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Oriento Express czyli Kłosiu z kompasem ;)

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 02.09.2012 | Komentarze 10

Jakiś czas temu z Marcem stwierdziliśmy, że trzeba się spróbować z jakąś imprezą na orientację. Marc wynalazł imprezkę w Grodzisku Wlkp, na tyle krótką, że nie było ryzyka, że zgubimy się i umrzemy z głodu na bezludziu ;)
Na miejsce zjechaliśmy we czwórkę, z dwoma znajomymi Marca, sami debiutanci, hehe.
Tombola nietypowo, przed startem, bo różnice czasowe na mecie bywają tu znaczne, tym bardziej że były dwie trasy, 20 i 50km.
Po rozdaniu map chwila analizy i start. Chłopaki decydują się iść od na oko najłatwiejszych punktów, a ja wręcz przeciwnie. Śmiesznie wygląda jak zaraz po wybiegnięciu na drogę wszyscy rozbiegają się na wszystkie strony :). Po kilometrze pierwsze pogubienie trasy, ale po numerze słupka w lesie udaje się uratować sytuację, i z małym obejściem działki trafiamy w punkt. Tu jeszcze jest dość łatwo, bo widać trochę ludzi.
Mapa jest w dużej skali, 1:50000, dodatkowo układ dróg leśnych nie zgadza się lekko od czasu do czasu, więc to potrafi mylić, tym bardziej że dwa pierwsze punkty są dość nieoczywiste, przynajmniej dla mnie ;). Mam też problemy techniczne, przez pewien czas jestem przekonany że to czarna strzałka kompasu wskazuje północ i chcę obierać dokładnie odwrotne kierunki :D.
Zgadujemy się z Arturem, biegaczem z Poznania i postanawiamy napierać razem, mamy podobne tempo.
Drugi punkt wyglądał na najgorszy, dolot też nie był ok, bo na rozwidleniu źle skręciliśmy i odbiliśmy z kilometr na południe, gdy dobiegliśmy do pasa startowego chwilę zajęło zorientowanie się w sytuacji. Parę ładnych minut w plecy. W okolicy punktu kicha, kiedyś tu było jezioro, zostało kilka małych oczek i nad jednym z nich był lampion. 15 minut zeszło jak nic na szukaniu, ale od tego momentu powinno już być znacznie lepiej.
Nie cudujemy z azymutami itp, przeloty robimy po większych leśnych drogach, kto nie ma w głowie, ten musi mieć w nogach i to nam dobrze idzie, prędkości w okolicach 11km/h są optymalne.
Docieramy do Kąkolewa, przelot przez wioskę bez błędu i koło szkoły skręt we właściwą leśną drogę. Po drodze malutkie zgubienie trasy, ale to już ostatnie. Doświadczenie orientacyjne rośnie błyskawicznie ;).
Prawie jak po sznurku trafiamy na porośniętą wrzosem wydmę, gdzie jest punkt.
Czwarty punkt jest trafiony idealnie, odmierzone na mapie 3km przelotu, po trzech kilometrach skręcam na ślepo w las, po 50m widać punkt w rowie. Jestem z siebie dumny ;).
Mijamy rowerzystów którzy nie trafili i szukają punktu 500m dalej, hehe.
Piąty punkt to szczyt wzgórza, znów ponad 3km przelotu głównymi leśnymi drogami, coraz lepiej mi idzie, jestem w stanie biegnąc konfrontować mapę z terenem i kompasem. Doświadczenie procentuje, tej ;).
Przegapiamy ukośne zarośnięte przecinki wiodące wprost do celu, ale nadrabiamy najwyżej 100-200m i punkt na wzgórzu jest nasz.
Ostatni punkt nie był daleko, z półtora kilometra przecinkami, ale droga miała sporo zakrętów i skrzyżowań. We dwójkę nawigujemy w biegu (!) nie gubiąc się ani razu (!!!) i trafiamy na zagubiony w lesie cmentarz, kompletnie zarośnięte mchem kamienne groby widać dopiero jak się prawie na nie stanie, jedynym widocznym elementem jest ruina większego grobowca między drzewami. Klimatyczne miejsce, ciekawe jak tam nocą wygląda :).
Punkt nasz, starą częściowo zaoraną drogą trafiamy do wioski i pozostaje tylko 3km asfaltami, lecimy sobie poniżej 5:00/km i dobiegamy do mety jako czwarci, tuż za pierwszym zawodnikiem rowerowym :)

Fajna imprezka, podobało mi się. Zupełnie coś innego niż ściganie się po wyznaczonej trasie. Trzeba będzie powtórzyć co jakiś czas, trochę myślenia w czasie uprawiania rekreacji nigdy nie zaszkodzi, hehe :)



23,77km, średnie tempo 6:51/km, Minimusy.


Kategoria Bieganie


  • DST 17.32km
  • Czas 00:43
  • VAVG 24.17km/h
  • VMAX 40.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dojazdy

Sobota, 1 września 2012 · dodano: 01.09.2012 | Komentarze 3

Dojazdy do Marca i od Marca. Można to potraktować jako rozgrzewkę przed i rozjazd po orienteeringu. Nie zgubiłem się (praktyka! ;P), ale powrót już był ciężki, hehe.




  • DST 62.10km
  • Czas 01:59
  • VAVG 31.31km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przyjemny trening

Czwartek, 30 sierpnia 2012 · dodano: 30.08.2012 | Komentarze 4

Od niedzieli mikroskopijne ilości węgli - 100-150g zamiennie z kilkoma browcami. Poza tym MIĘCHO! i warzywka :). Po co? Oczywiście eksperymentalnie ;).
Tak że dziś nie spodziewałem się wiele wysiłkowo, bo wskazówka glikogenowego baku leżała na Empty ;).
A tu siurpryza, po tradycyjnej słabszej półgodzince rozkręciłem się i zacząłem popierdylać 30-32km/h nawet na powrocie pod silny wiatr z południa, a myślałem że będę zdychał. Za każdym razem lepiej idą takie przejścia na tłuszcz jako materiał energetyczny. Tętna podejrzewam że nie było, ale przecież nie o to chodzi ;). W Czarnkowie było mi mało, więc zaliczyłem dodatkowo podjazd pod Goraj z całkiem niezłą prędkością, później pod Dębe od strony Lubasza i zjazd do Czarnkowa. Przez Czarnków przejechałem rozpędzony do 45, wyprzedzając z 10 aut i tira wlokących się główną ulicą :D.
A w Kruszewie w rowie leżał tir, który wyglądał, jakby w ogóle nie hamował przed zjechaniem z prostej drogi. Połowa kabiny wryła się w ziemię.



W kaczmarku zamiast spaść na 6 miejsce wskoczyłem na 4 :>. Jeden z konkurentów odpuścił Nową Sól, drugi jeszcze nie dogonił. Ale pewnie co się odwlecze, to nie uciecze, hehe.




  • Czas 01:24
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1397kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rusałkowanie

Środa, 29 sierpnia 2012 · dodano: 29.08.2012 | Komentarze 5

Rano przebieżka nad Rusałkę w ramach treningu przed sobotnią orientacją.
Jedno kółko duże i jedno kółko małe :). Genialna pogoda, w lesie chłodno, na słońcu ciepło, bez ekstrem w żadną stronę.
Ciekaw jestem tej orientacji, trasa piesza w wariancie optymalnym ma 20km więc przy moim skillu nawigacyjnym wyjdzie pewnie ze 30km ;). No ale na czyms trzeba ćwiczyć.



Bieg ciągły, Minimusy.


Kategoria Bieganie


  • DST 58.54km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:24
  • VAVG 24.39km/h
  • VMAX 41.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Nadwarciański i Zielonka

Wtorek, 28 sierpnia 2012 · dodano: 28.08.2012 | Komentarze 2

Wczoraj nic, bo czułem mięśnie, po sobotniej piątce biegowej dostałem zakwasów w czwórkach, a po Nowej Soli jechanej na twardej kadencji czułem się jak po dwóch etapach Challenge ;).
Dziś rozjeździk, nadwarciańskim do Biedruska i trochę krążenia po Zielonce, powrót przez Dziewiczą, jez Swarzędzkie i Maltę. Niby jechałem słabo, dużo ze średniej tarczy, było sporo podjazdów, więc osłupiałem jak spojrzałem na średnią.
Spodziewałem się maks 21 km/h. Może wyłapuję jakąś formę w końcu? :)




  • DST 76.32km
  • Teren 65.00km
  • Czas 03:47
  • VAVG 20.17km/h
  • VMAX 39.70km/h
  • Temperatura 21.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaczmarek Electric Nowa Sól

Niedziela, 26 sierpnia 2012 · dodano: 27.08.2012 | Komentarze 13

Jechaliśmy z Jacgolem i Marcem, Nowa Sól jest najdalej położonym maratonem Kaczmarka, więc trochę w aucie zeszło. Trasa nowa; nie wiadomo było co się szykuje, ale wykres przewyższeń wyglądał groźnie.
Po przyjeździe dłuższa, 10km rozgrzewka z paroma sprintami, obadałem początek trasy, masa kałuż, i już po trzech kilometrach singielek po kurwidołkach, tu na pewno będzie korek, wzbogacony o tą wiedzę idę do sektora ;). Strasznie jestem śpiący, zero adrenaliny przed startem. Stoimy sobie z Winqiem w sektorze i zastanawiamy się kto tym razem wygra, on czy ja :).
Zaraz po starcie korek w zwężeniu, udało mi się spowodować kraksę, ktoś mimo krzyków "uwaga" leciał jak nieprzytomny i przyp... w moją tylną oponę. Z tyłu od razu się posypali bikerzy jak klocki domina. Ach ci nabuzowani miniowcy ;).
Na pierwszej prostej tracę kilka miejsc, odzyskuję od razu przy przejeździe przez wielką kałużę, którą wszyscy ostrożnie w kolejce omijają, a ja walę środkiem :).
Ogólnie trasa składa się z długiego 10km dojazdu po płaskim i dwóch 22km rund po interwałach. I oczywiście powrotu.
Dojazd jest płaski, ale ma kilka wybijających z rytmu singli, dużo ostrych zakrętów po mokrym (całą noc padało, a ja na kołach mam Race Kingi... zastanawiam się co to będzie) i masę kałuż. Więc okresy sprintu są przeplatane siłową jazdą i zwolnieniami niemal do zera na zakrętach w mokrej ściółce. Męczące, tym bardziej że jazda ciągle w ciżbie miniowców. Na szczęście dzięki rozgrzewce jedzie się dobrze, nie przytyka.
Zaraz po wjeździe na rundy zaczynają się podjazdy. Super trasa, najciekawsza w całym cyklu jak do tej pory. Ciągły interwał, strome, prawie górskie podjazdy na młynek, zjazdy po singlach z korzeniami, masa zakrętów, strome ścianki do zjechania. Fajny był stromy zjazd po przecince - wszystkie pieńki, a była ich masa, były pomalowane na pomarańczowo :D. Efekt był surrealistyczny, ale mógł się podobać ;). Dodatkowo poziom trudności podkręca masa wody i słabe opony. Już po rundzie dojazdowej nie mam smaru na łańcuchu :).
Na pierwszym kółku przy redukcji przed stromym podjazdem spada mi łańcuch - od razu dogania mnie Jacgol - kalka z Boszkowa. Wsiadam i rzucam się w pogoń, przy okazji widzę jak Jacek na pełnej prędkości pakuje się w wymyty wodą zjazd pełen gruzu i wielkich kamieni. Golonko by się nie powstydził. Miota nim jak szatan :), nie wiem jak on to zjechał bez gleby, jak na drugim kółku się przyjrzałem temu gruzowisku to aż mi się zimno zrobiło :).
Ostatecznie Jacgola wyprzedzam biegiem ;) na niepodjeżdżalnym podjeździe (hehe), stromym i z wymytym rowem pośrodku.
Pierwszą rundę źle mi się jedzie, nie lubię jazdy w takim tłoku po technicznych singlach, dlatego parokilometrowe wypłaszczenie zwiastujące rozjazd witam z ulgą. Z ogromnego peletonu jadącego przede mną zostaje jeden biker i w końcu można jechać swoim rytmem.
Z tyłu dochodzi kilku zawodników, w tym Ewelina Ortyl, doganiamy dwóch z przodu i formuje się kilkuosobowa grupka, Ewelina wyprzedza mnie na mocno interwałowym odcinku więc gonię, może mnie robi u Golonki, ale na płaskim się nie dam ;). Póki są ostre górki jadę z tyłu, ale jak się zaczynają "tylko" interwały wysuwam się do przodu i próbuję uciec. Grupka się trzyma jak przyklejona :). Ostatecznie na krótkim płaskim odcinku z ogromnymi kałużami tnę z blacika przez środek i się urywam, zostaje tylko jeden koleś, którego nie jestem w stanie zidentyfikować, bo cały czas siedział mi na kole. I tak z 10km, zaczęło mnie to wkurwiać, bo raczej był silniejszy, po każdym trudniejszym zjeździe zostawał, ale był w stanie dociągnąć. Ale przed ostatnim wypłaszczeniem był ostry zakręt i zaraz podjazd, nie zdążyłem zredukować i stop. On też nie zdążył, ale zakleszczył mu się łańcuch. Hell yeah!!! :D
Biegiem do góry i uciekam :). Na górze jeszcze jeden z Orła Lipno biedzi się z łańcuchem. Takie to było perfidne miejsce.
Kolesia już nie zobaczyłem, uskrzydlony tym "sukcesem" ;) z blatu już nie zrzucałem do końca.


A może jednak czasem zrzucałem, bo na zdjęciu mam średnią tarczę :D.

Zaczęło się wypłaszczenie, koniec rundy, gdzie zdublowałem kilku miniowców i ostatnie 10km po płaskim, w samotnej jeździe minęło to błyskawicznie, z przodu nikogo, z tyłu nikogo, tylko tuż przed metą widziałem daleko jakiegoś megowca, ale był poza zasięgiem.
Bardzo fajna traska, zupełna odmiana po Wałczu i tego właśnie mi było trzeba. Race Kingi konkretnie tańczyły, i to dodawało tylko smaczku :).

Miejsce 27/68 open, 9/24 M3. Czas 2:56:49.

O, do Magdy Hałajczak straciłem tylko 3:10, zaczyna znów być w zasięgu ;).
W sumie niespodziewanie dobry wynik, 636 pkt to najwięcej w tegorocznych wyścigach Kaczmarka, nie liczyłem na to na tak mokrej i interwałowej trasie.
W generalce powinienem się utrzymać na 6 pozycji, strata 5 miejsca wydaje się nie do uniknięcia :).

Wyniki pozostałych gogglowców:
Jacgol 02:59:55
Marc 03:23:25
Zibi 03:25:59

Jacek deptał mi po piętach cały wyścig, a Zbychu Marcowi ;).


Kategoria Maratony


  • DST 17.76km
  • Czas 00:50
  • VAVG 21.31km/h
  • VMAX 41.30km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Do miasta. Slużbowo.

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 25.08.2012 | Komentarze 0

Wspaniale się jechało godzinę po ostrym biegu spokojnym tempem. Rower sam się kulał, było chłodno, pięknie :).
Po kilo żeli do hurtowni, mam nadzieję że te 16 sztuk wystarczy już do końca sezonu ;).




  • Czas 01:00
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 1006kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Park Run Poznań

Sobota, 25 sierpnia 2012 · dodano: 25.08.2012 | Komentarze 1

Jako się rzekło, dziś w ramach eksperymentalnego przetarcia postanowiłem zajrzeć na poznański Park Run.
Bezpłatny bieg na mierzonej trasie i z pomiarem czasu, choć dość dziwnie rozwiązanym ale co tam. Rywalizacja się liczy! :)
3km dobiegu truchcikiem w okolicach 5:30, na miejscu całkiem sporo osób mimo szemranej pogody. Między 60 a 70, więc zacnie jak na taką imprezkę.
9:00 start, ku mojemu zdziwieniu jestem tuż za czołówką, 4-5 pozycja, garmin pokazuje 3:55/km, a czuję się nieźle. Może faktycznie złamię te 20 minut? :)
Trzymam się tuż za czołówką do 2km, gdzie na trzecim podbiegu oni lekko dociskają, a ja się natychmiast gotuję :D.
Od tego czasu już tylko tracę, jakieś dwa kilometry biegnę znacznie gorzej, po około 4:15, tracę tam z pięć miejsc, zbieram się w sobie jakiś kilometr przed metą i z powrotem dociskam pod 4:00, 200m przed metą wyprzedzam babkę i młodziaka, ale młodziak zaraz odpala i robi mnie na finiszu jak rakieta ;). Ale jedno oczko open odzyskałem.
Ostatecznie 20:54 i 4:11/km, 9 miejsce na 67.
Fajna opcja na mocny sobotni trening, biegają co tydzień, więc można sobie w sobotę rano włoić ;). Poziom raczej amatorski, nikt nie zszedł poniżej 19 minut, ale to nawet lepiej, można powalczyć w czołówce ;).
Zaraz po dotarciu na metę zaczyna trochę padać, wspaniale chłodzi to zagotowany mózg :D.

Zrobiłem klasyczny błąd biegowego nooba, za szybko zacząłem i się ugotowałem w połowie. Pewnie gdybym od początku szedł po 4:11, to biegłbym równo, a na końcu jeszcze docisnął. Ale tak to jest jak się nie zna aktualnego poziomu ;).
I znów z powrotem truchcikiem, tym razem w okolicach 6:00/km.



W sumie 11,6km po 5:12, buty zenki.

Z tego co pokazuje wynik, jesienne bieganie zacznę dokładnie na tym samym poziomie, na jakim zostałem w marcu. Tylko wtedy się tak nie gotowałem na GP Poznania ;). Ale w sumie to cieszy. Cele pośrednie na zimę to złamać 20 min na 5km, a jak się uda, to i 40 minut na dyszkę.


Kategoria Bieganie


  • DST 38.44km
  • Czas 01:08
  • VAVG 33.92km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybki i wściekły

Czwartek, 23 sierpnia 2012 · dodano: 23.08.2012 | Komentarze 5

Wyskok z wieczorka. Czasu mało, więc ostro. Kierunek na Trzciankę, tam wiatr najbardziej przeszkadzał, a to pomaga w osiągnięciu odpowiedniej intensywności :).
Mimo że wkręcałem sobie w czasie jazdy, że jestem Czanczelarą na czasówce, to nie zbliżyłem się do średniej 50km/h ;).
No ale na powrocie miałem ponad 34 km/h, później na dwóch podjazdach trochę straciłem. Pulsaka nie miałem, ale jednak sporo pod progiem; w każdym razie palenia mięśni nie czułem.



Właśnie sobie przypomniałem - jakieś 2km jechał mi na kole skuterek :D. Napierałem wtedy ponad 40km/h i właściciel chinskiego wynalazku chyba nie czuł się na siłach wyprzedzić. Ale mógł dać chociaż jedną zmianę ;D.