Info
Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.
Moje rowery
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2015, Styczeń4 - 14
- 2014, Listopad2 - 8
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 14
- 2014, Sierpień6 - 10
- 2014, Lipiec17 - 55
- 2014, Czerwiec17 - 26
- 2014, Maj15 - 41
- 2014, Kwiecień20 - 91
- 2014, Marzec27 - 130
- 2014, Luty23 - 67
- 2014, Styczeń26 - 79
- 2013, Grudzień29 - 81
- 2013, Listopad26 - 81
- 2013, Październik18 - 47
- 2013, Wrzesień15 - 99
- 2013, Sierpień29 - 119
- 2013, Lipiec28 - 105
- 2013, Czerwiec28 - 132
- 2013, Maj26 - 114
- 2013, Kwiecień26 - 147
- 2013, Marzec29 - 81
- 2013, Luty30 - 128
- 2013, Styczeń30 - 138
- 2012, Grudzień27 - 100
- 2012, Listopad21 - 63
- 2012, Październik18 - 72
- 2012, Wrzesień27 - 94
- 2012, Sierpień24 - 74
- 2012, Lipiec24 - 84
- 2012, Czerwiec23 - 87
- 2012, Maj30 - 87
- 2012, Kwiecień28 - 99
- 2012, Marzec29 - 68
- 2012, Luty22 - 59
- 2012, Styczeń26 - 112
- 2011, Grudzień29 - 108
- 2011, Listopad25 - 50
- 2011, Październik27 - 67
- 2011, Wrzesień20 - 87
- 2011, Sierpień23 - 90
- 2011, Lipiec19 - 56
- 2011, Czerwiec26 - 155
- 2011, Maj26 - 123
- 2011, Kwiecień24 - 114
- 2011, Marzec28 - 142
- 2011, Luty25 - 76
- 2011, Styczeń26 - 91
- 2010, Grudzień26 - 136
- 2010, Listopad20 - 80
- 2010, Październik16 - 105
- 2010, Wrzesień15 - 95
- 2010, Sierpień19 - 80
- 2010, Lipiec16 - 61
- 2010, Czerwiec22 - 102
- 2010, Maj21 - 99
- 2010, Kwiecień25 - 103
- 2010, Marzec26 - 139
- 2010, Luty23 - 86
- 2010, Styczeń22 - 66
- 2009, Grudzień14 - 66
- 2009, Listopad18 - 74
- 2009, Październik13 - 25
- 2009, Wrzesień15 - 55
- 2009, Sierpień16 - 28
- 2009, Lipiec20 - 23
- 2009, Czerwiec23 - 9
- 2009, Maj17 - 3
- 2009, Kwiecień20 - 11
- 2009, Marzec30 - 1
- 2009, Luty19 - 0
- 2009, Styczeń25 - 4
- 2008, Grudzień19 - 2
- 2008, Listopad23 - 12
- 2008, Październik28 - 0
- 2008, Wrzesień26 - 0
- 2008, Sierpień26 - 0
- 2008, Lipiec22 - 1
- 2008, Czerwiec27 - 3
- 2008, Maj28 - 6
- 2008, Kwiecień27 - 8
- 2008, Marzec20 - 7
- 2008, Luty20 - 6
- DST 41.81km
- Czas 01:25
- VAVG 29.51km/h
- VMAX 60.00km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Z nogi na nogę
Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 05.09.2013 | Komentarze 2
Jak mam coś trenować, to nawet lubię jechać pod wiatr, ale jak chcę pojeździć to nie cierpię. A dziś akurat miałem pojeździć ;).
Parę górek w okolicach Goraja na spokojnie, reszta to po płaskim, odkrytym i w dodatku prawie całość pod wiatr. Ponieważ mi się nie chciało, to wlokłem się miejscami 25km/h.
W sumie dobrze, będę wypoczęty na Wałbrzych ;).
Chciałbym jutro jeszcze jakąś przepalankę krótką zrobić, ale nie wiem czy zdążę.
- DST 51.32km
- Teren 35.00km
- Czas 02:28
- VAVG 20.81km/h
- VMAX 43.10km/h
- Temperatura 18.0°C
- Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
- Aktywność Jazda na rowerze
4x5km + Morasko
Środa, 4 września 2013 · dodano: 04.09.2013 | Komentarze 9
Zmieniłem siodełko, więc wypadałoby je wypróbować.
Nie jest źle, w końcu to też SLR, większa o 40g waga raczej nasuwa myśl, że będą tam pręty a nie rurki i tak łatwo się nie poskłada ;).
Dość mocny trening jak na ostatnie miesiące - cztery tempówki dookoła Rusałki, na pętli 5.6km. Nawet ładnie się zagiąłem: średnie tętna 158,161,162,158 przy średnich prędkościach odpowiednio 29.8 (złapałem kija w koło i musiałem się zatrzymać na chwilę), 31, 31.2 i 30.4 km/h. Ostatnie kółko już wymęczone.
Niestety, przekonuje mnie to że średnia powyżej 30 km/h nawet na łatwym maratonie w tym roku jest jeszcze poza moim zasięgiem ;).
Później relaksowym tempem pojechałem na przełaj w stronę Moraska, i zupełnym przypadkiem między Golęcińską a Lutycką wjechałem w ruiny Fortu VIIA. Ale masakra, dziwię się że nigdy tam nie byłem przez dobre 7 lat jak jeżdżę tym rowerem. Księżycowy krajobraz, pełno wysadzonych fortyfikacji, kaniony między ruinami, pełno trudnych ścieżek przetykanych fragmentami betonowych konstrukcji. Cytadela się chowa. Żałuję że nie miałem aparatu, nie mogłem uwierzyć własnym oczom :). Gdyby nie roślinność, to wyglądałoby tam jakby wojna dopiero co się skończyła. Chwilę się porozglądałem i pojechałem na Morasko pomęczyć trochę ścieżki. Korba wystarczyła na wszystkie ścianki, więc nie jest źle.
Mocny trening dziś wyszedł, ostatni przed Wałbrzychem, pozostaje tylko spokojna jazda :).
- DST 51.22km
- Teren 25.00km
- Czas 02:22
- VAVG 21.64km/h
- VMAX 50.10km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Mam za grubą dupę
Wtorek, 3 września 2013 · dodano: 03.09.2013 | Komentarze 8
Miałem dziś wielką chęć na rower, aż mnie to zaskoczyło :).
Pojechałem poorać trochę na Dziewiczej, w końcu trzeba się przygotować do Wałbrzycha. Żarło wyśmienicie, aż zdechło ;). Zdążyłem zrobić tylko jedno kółko. Na imitacji górskiego szutrowego podjazdu zrobiło się nagle miękko pod tyłkiem, patrzę na koło, nie ma flaka, zsiadam i okazuje się że strzelił pręt pod siodłem, a właściwie rurka. To by tłumaczyło dlaczego w zeszłym roku tak łatwo ją wygiąłem na Challenge waląc dupskiem na jakimś wyboju. Niby naprostowałem, ale widać że ją to nadwerężyło, bo strzeliło dokładnie w miejscu zgięcia. I tak pół biedy, bo mogło strzelić w Nowej Soli albo co gorsza w Wałbrzychu, a wtedy jechałbym giga na stojąco ;).
Dobrze że mam jeszcze jednego lekko pogiętego SLRa, na weekend powinien dać radę, a później może tego Ronina w końcu kupię.
Prowizorycznie naprawiłem usterkę, przesuwając siodło maksymalnie do przodu, tak żeby jarzmo złapało oba złamane końce. Nawet trzymało, nie był to szczyt wygody, ale i tak lepiej niż na stojąco :).
Rundek już bałem się robić, więc po prostu przejechałem się przez Annowo, Owińska, Biedrusko, poligon i Morasko do domu, chociaż jakiś dystans, żeby dzień nie był tak do końca stracony ;).
- DST 62.89km
- Teren 61.00km
- Czas 02:57
- VAVG 21.32km/h
- VMAX 48.90km/h
- Temperatura 16.0°C
- Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Kaczmarek Electric Nowa Sól
Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 16
Jak zaleca Hitchcock, wyjazd rozpoczął się mocnym uderzeniem. 50m po wyruszeniu zagadałem się z Josipem i na skrzyżowaniu prawie przyjebałem w przejeżdżający radiowóz. Zabrakło dosłownie paru centymetrów :)).
Na szczęście policjanci okazali się dość wyrozumiali dla spieszących się na zawody sportowców ;) i obyło się bez mandatu, ale parę ładnych minut zeszło na dmuchanie w balonik i sprawdzanie numerów rowerów w bazie danych :). Można powiedzieć, że rozeszło się po kościach.
W każdym razie to świetny sposób na obudzenie się, polecam ;).
Dzięki temu do Nowej Soli zajechaliśmy z niewielkim zapasem czasowym i nie wystarczyło czasu na porządną rozgrzewkę. Lepiej było wejść od razu do sektora, żeby nie sterczeć w samym ogonie jak w Zielonej Górze. Stajemy z Wojtasem obok Piotra Cibarta i dyskutujemy o słabej korbie Srama i 29erach, które są jakby stworzone na kurwidołki na Kaczmarku. Bez red. Kurka u mikrofonu jest jakoś cicho i trzeba sobie jakoś czas wypełniać ;). Niespodziewanie rozlega się wystrzał i ruszamy. Piotr od razu ciśnie w przód w tłumie, Wojtas z kolei zostaje z tyłu, bo mimo ostrych zakrętów, na krótkim rozjazdowym kawałku asfaltu idzie mocny ogień i osiągam tam maksa prawie 49km/h. Z impetem wpadamy na bardzo piaszczysty podjazd i tempo siada, bo ciężko jest ujechać :). Runda bardzo różnorodna - długi szybki singiel u podnóża skarpy doliny Odry z wiatrem w plecy, więc cisnęło się tam 30+ przechodził w bardzo długą sekcję leśną, gdzie przez kilkanaście kilometrów były wyłącznie interwałowe zjazdy i podjazdy, w jednym miejscu po krótkim zjeździe piaszczystą ścianką zjazd był w tak wielkim mokrym piachu, że jazda tam wymagała więcej siły niż niejeden podjazd. Wyprzedzam tam Piotra Kustonia, któremu wyraźnie te warunki nie pasowały.
Gdzieś tam był całkiem emocjonujący zjazd między powycinanymi pieńkami, przy dużej prędkości było gdzie wyglebić :).
Były też dwa długie single brzegiem doliny Odry, fajne, kręte i niekiedy całkiem trudne techniczne, bo można było spaść ze skarpy ;).
Interwałowa sekcja przechodziła w dość długi odcinek szutrowy, gdzie można było na lekkich podjazdach robić przewagę, i na końcu, po fajnym zjeździe starym torem saneczkowym był rozjazd na drugą rundę.
Przez pierwsze kółko starałem się oszczędzać siły, więc gdzie się dało korzystałem z koła. Jechaliśmy ze sporą grupą zawodników z mini, więc na trasie było ciasno, ale zauważyłem że na podjazdach jest dobrze, minimalnie odchodzę swoim normalnym tempem, a na obu technicznych singlach trzema ruchami korby robię pół dnia przewagi i za każdym razem kończąc singiel nawet nie widziałem za sobą pogoni. Nie wiedziałem że jestem tak dobry technicznie ;).
Więc od czasu do czasu zmieniałem pociągi na szybsze, choć ze mną zmieniało je dwóch zawodników Teamu 29er z Leszna i dwóch z Volkswagena. Doganiali mnie na łatwiejszych prostych. Widać że megowcy, i faktycznie po rozjeździe widziałem za sobą pogoń, która na pierwszym większym podjeździe znalazła się za moim kołem.
Tempo wytrzymał jeden z Team 29er i jeden z VW, no i cała druga runda zeszła mi na próbach ucieczki ;).
Na singlach robiłem dużą przewagę, którą traciłem na łatwiejszych odcinkach. Ale pasowało mi to, bo goniąc mnie siłowo tracili o wiele więcej energii niż ja na technicznych odcinkach. To musiało z czasem zaprocentować ;). Cały interwałowy odcinek po kurwidołkach jechaliśmy razem, a w jednym momencie jak się odwróciłem zobaczyłem za sobą cały spory pociąg! No tak, w stawce było bardzo ciasno i minimalne zwolnienie powodowało od razu wskakiwanie na koło całkiem dużej grupy.
Przed szutrami spiąłem się i zrobiłem niewielką przewagę, i cały ten odcinek robiłem za ucieczkę. A co, niech się męczą ;). Cały czas widziałem zawodnika z Teamu 29er kawałek za mną, poza nim i chyba jeszcze dwoma reszta nie wytrzymała tempa i odpadła. Przeszliśmy paru megowców, zdublowaliśmy też paru miniowców na różnych zdumiewających rowerach z dokręconymi błotnikami, bagażnikami i lampami na dynamo ;).
Po skończeniu drugiej rundy zostało tylko 2-3km dojazdówki. Niby nic, ale były tam dwa całkiem solidne podjazdy i jeden zjazd po piachu. Nieustępliwy Team 29er znów siedział mi na kole, ale reszta została. Na podjazdach jednak widziałem, że jadę mocniej, więc nic się nie bałem ;).
Tak sobie dojechaliśmy do zjazdu, bardzo piaszczystego, ale łatwego, a tu u podnóża cała elita stoi i patrzy, jak ładują do karetki Andrzeja Kaisera ze złamanym obojczykiem. Niezły pech, z jednej strony dziwne że tam przyglebił, bo zjazd był bardzo prosty, ale z drugiej strony, przy prędkości z jaką oni jadą w ciasnej grupie mógł faktycznie glebnąć wszędzie.
Kawałek wolniej za karetką, później nastąpił bardzo dziurawy singiel, gdzie docisnąłem i oderwałem się od Teamu 29er, gdy wjechaliśmy na gładsze już nie miał jak tego pospawać. Tuż przed finiszem jeszcze wyprzedziłem jednego megowca na zgonie, bo nawet nie zawalczył :).
Przez to że cała elita zatrzymała się przy Kaiserze wjechałem na metę dobre 15 oczek do przodu w stosunku do normalnego wyniku i zająłem 24 miejsce open i 11 w kategorii, czas 2:37:14 i strata 14:51 do pierwszego Bobera.
Wynik trochę poniżej oczekiwań, nastawiałem się na 650 punktów do generalki, udało się zdobyć 634. Ale wiadomo że nastawianie się nogi nie zastąpi :).
Finisz. Jest gargamel, znaczy było ciężko ;)
Ciekawostka. Ja byłem na 24 pozycji open, a przyjeżdżający ledwo 8 minut za mną Wojtas - na 70 open. Faktycznie było ciasno w tej stawce ;).
Waza przyjechał za to ledwo dwie i pół minuty za Wojtasem, a mlodzik tuż za Wazą. Wyrabiają się chłopaki i strach pomyśleć jaka walka będzie w Wolsztynie ;).
Z ostatniej chwili - generalka M3: 8 miejsce z dużą szansą na obronienie. Punktowo to mój trzeci w kolejności start, natomiast jeśli chodzi o bezwzględną stratę do lidera kategorii - najlepszy. Czyli nie było tak źle jak myślałem ;).
Drużynowo 6 miejsce. Tu się chyba nic nie zmieni, aczkolwiek przy dobrej jeździe zawodników piąte miejsce może być w zasięgu :).
- DST 38.29km
- Teren 25.00km
- Czas 01:50
- VAVG 20.89km/h
- VMAX 37.80km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Test qnia
Sobota, 31 sierpnia 2013 · dodano: 31.08.2013 | Komentarze 8
Z rańca pogoda jest błoga. Lekki chłodek i słońce grzejące w odsłoniętych fragmentach, uwielbiam to :).
Przed dziewiątą dużo się dzieje na mieście. Na Cytadeli akurat biegali piątkę w Parkrunie, na bieżni w Olimpii rozgrzewali się uczestnicy Biegam bo Lubię. Jest co robić biegowo, niedługo pewnie i ja do tych imprezek dołączę :).
W sumie wyjechałem sprawdzić jak się Canyon sprawuje po generalnym remoncie u Fogta. Prawie super, łańcuch jest o 2-4 ogniwa za długi i za dużo nabombali powietrza do tylnego koła (prawie 3 bary - kiedy ja ostatnio jeździłem na takim ciśnieniu? Ostatnio ładuję 1.5 bara przód i 2 bary tył, więc czułem się jak na szosówce zanim upuściłem ;)), ale to drobiazgi. Korba ładnie złożona, koło super wycentrowane, szprychy podciągnięte i sztywniejsze niż ostatnio, przerzutki dobrze wyregulowane, linki zmienione. No i nie wzięli za robociznę ;), więc sklep mogę polecić, dość daleko jest, ale w sumie nie dalej niż Cyklotur.
Co do jazdy, to parę kilometrów na Cytadeli, posprawdzać szybkie zmiany biegów na podjazdach i popatrzeć jak się parkrunowicze męczą ;)
Póki czysty ;)
A później standardowa traska Rusałka-Strzeszynek, żeby sprawdzić nogę, z paroma krótkimi przyśpieszeniami.
Relaksująca trasa między Rusałką a Strzeszynkiem
Już wracając spotkałem Marca, z którym szeroko omówiliśmy najbliższe starty i plany orientacyjne po sezonie :).
Wróciłem akurat na transmisję XCO w RPA. Teren jak u nas w Żerkowie ;).
Jak ktoś chce kupić taniej wkręcane łożyska supportu XT to mam i zapraszam ;).
- DST 40.57km
- Czas 01:14
- VAVG 32.89km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 19.0°C
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Ciągnik ride
Piątek, 30 sierpnia 2013 · dodano: 30.08.2013 | Komentarze 3
Rozjazdowo. Wyjeżdżałem pod ciemną chmurą i kapiącymi pojedyńczymi kroplami deszczu, ale po 15km chmury odeszły na południe i nastał błękit. Po 25km przejażdżki bocznymi drogami skręciłem na główną w stronę Czarnkowa i natychmiast wyprzedził mnie wielki ciągnik z przyczepą lecący 45km/h. Przewiozłem się za nim 12km. Super, jak w grubszym peletonie. Wytwarzał taki ciąg powietrza, że momentami musiałem nawet dohamowywać :).
Ostatnie 3-4km do Czarnkowa już samemu.
Tak że średnia wyszła bardzo miła jak na rekreacyjną jazdę.
Jutro rano teścik wyremontowanego Canyona z małym przepaleniem i zobaczymy co się uda wysmażyć w niedzielę :)
- DST 55.11km
- Czas 01:43
- VAVG 32.10km/h
- VMAX 53.00km/h
- Temperatura 21.0°C
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Zakwaszanie
Czwartek, 29 sierpnia 2013 · dodano: 29.08.2013 | Komentarze 4
Nieprzyjemnie. 10 sprintów "prawie na maksa" po 45 sekund. Bolało, bo przez dość luźną jazdę przez ostatnie półtora miesiąca straciłem sporo tolerancji na mleczan.
A teraz trzeba cierpieć ;). Fajna pogoda ma być w Nowej Soli, dość chłodno, więc znów tylko z bidonami się pewnie wybiorę. W zeszłym roku nawet nie pomyślałbym żeby startować bez bukłaka, ale w tym jakoś lepiej to znoszę. Jest podobno szansa na dobry wynik, Hulaj mówił że jakieś dwa inne maratony są w tym samym czasie i może się towarzystwo rozjedzie ;).
- DST 33.73km
- Czas 01:05
- VAVG 31.14km/h
- VMAX 52.50km/h
- Temperatura 17.0°C
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd o zachodzie
Środa, 28 sierpnia 2013 · dodano: 28.08.2013 | Komentarze 5
W końcu szoska, która nie skrzypi, nie strzela i nie przeskakuje łańcuchem po korbie ;). Dopiero wieczorem tuż przed zachodem słońca znalazłem chwilkę, więc krótko po bliskich okolicach Czarnkowa. Zapuściłem się w nieznany mi asfalcik do Sokołowa - po 3 kilometrach zamienił się w brukową drogę ciągnącą się po horyzont.
Zawróciłem, mijając trzy babcie na rowerach które wyprzedziłem wcześniej, nie wiedzieć czemu miały niezły ubaw ;).
Fajnie się jeździło, takie temperatury mi bardzo pasują. Ale jutro trzeba jakieś mocniejsze tempówki przeprowadzić, bo w wakacje zupełnie tego zaniedbałem i w Wałczu mnie nieźle przytykało momentami. Jednak w drugiej części sezonu muszę działać tak jak w pierwszej - w miarę ściśle rozpisany trening i trzymanie się go, bo inaczej wychodzi nieokreślona kupa :).
Fajne zdjęcie z Szagi. Bohaterowie na mecie ;).
- DST 60.14km
- Teren 40.00km
- Czas 02:56
- VAVG 20.50km/h
- VMAX 43.90km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Festiwal awarii
Wtorek, 27 sierpnia 2013 · dodano: 27.08.2013 | Komentarze 13
Wczoraj pierwszy raz przeskoczył mi łacuch na blacie. Dziś już przeskakiwał seryjnie. Blacik Srama wytrzymał równe 3000km. Porównując do XT którego miałem poprzednio, który po 11 tys km ciągle nadawał się do jazdy różnica rzuca się w oczy. Zawsze uważałem Sram za bardzo mało trwałą grupę, ale to co widzę to przesada. Dla mnie w ogóle nie nadaje się na europejskie warunki, może w suchym Moab czy innej Kalifornii to się sprawdza. Ale nie u nas. W każdym razie sytuacja jest rozpaczliwa, bo wypadałoby zmienić co najmniej korbę przed niedzielą, a nie wiem czy zdążę.
Ale to nie wszystko. Po 13 km rozległ się brzdęk. Nie od razu skojarzyłem, dopiero po spojrzeniu na bijący tył okazało się że zgubiłem szprychę :). I tu też problem, bo nie wiem czy proste szprychy do Mavica są w ogóle do kupienia. Jutro muszę podzwonić. Ale to nie jest wielki problem, bo jak przjechałem dziś 45km bez szprychy, to i Nową Sól w razie czego dam radę ;).
Dłuższy czas szukałem szprychy, bo całkowicie ewakuowała się z koła, ale osiągnąłem tylko to, że średnia z niezłej zmieniła się w tragiczną ;).
Stwierdziłem że pojeżdżę, tylko nie zrobię planowanych rundek na Dziewiczej, żeby koła do reszty nie rozwalić, i zrobiłem zaplanowany dystans.
Palącym problemem jest teraz korba, albo blat, choć znając życie plastelinowy blat Srama z amelinium kosztuje co najmniej stówę, więc chyba lepiej od razu kupić korbę XT, którą miałem kupić zimą.
Kto by pomyślał, że banalny Wałcz tak mi załatwi rower ;).
- DST 36.73km
- Teren 20.00km
- Czas 01:59
- VAVG 18.52km/h
- VMAX 37.20km/h
- Temperatura 20.0°C
- Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjeździk po Morasku
Poniedziałek, 26 sierpnia 2013 · dodano: 27.08.2013 | Komentarze 2
Po Morasku dość szeroko pojętym :). Mały kawałek chęchami na nadwarciańskim, później skok w stronę uniwerku i różnymi polami nawinąłem parę kilometrów w mało mi znanych okolicach między Naramowicami a Moraskiem. Nie mogło zabraknąć też moraskich ścieżek - tym razem prawie wszystko jechałem w przeciwnym kierunku, bo w prawidłowym już prawie nauczyłem się ich na pamięć :).