Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2012

Dystans całkowity:1174.24 km (w terenie 530.50 km; 45.18%)
Czas w ruchu:69:17
Średnia prędkość:18.10 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:17133 m
Maks. tętno maksymalne:179 (95 %)
Maks. tętno średnie:158 (84 %)
Suma kalorii:13465 kcal
Liczba aktywności:23
Średnio na aktywność:61.80 km i 3h 00m
Więcej statystyk
  • Czas 00:53
  • Temperatura 18.0°C
  • Kalorie 898kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trening, pralnia i prysznic w jednym

Sobota, 14 lipca 2012 · dodano: 14.07.2012 | Komentarze 3

Już odpuściłem rower z wieczora, bo ciemne chmury gnały po niebie, w zamian wyskoczyłem pobiegać. I po 6km się doigrałem, burza, i tak lunęło, że biegłem na ślepo, nic nie było widać przez chłostające wielkie krople. Na rowerze bym się zatrzymał, ale biegło się całkiem całkiem, fajny taki karcher na skórze. Po 10 minutach przestało, jak już dobiegałem do domu.


Kategoria Bieganie


  • DST 69.22km
  • Czas 02:22
  • VAVG 29.25km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Spacerek

Piątek, 13 lipca 2012 · dodano: 13.07.2012 | Komentarze 0

Północną stroną Noteci do Ujścia i z powrotem przez Romanowo. Tempo wycieczkowe, tylko podjazdy mocniej. Ale dziś wiało, zupełnie jak jesienią. Z powrotem było pod wiatr, zupełnie mi się odechciało i kręciłem 27-28 km/h. Jakoś tak bez weny dziś pojechałem.




  • Czas 01:24
  • Temperatura 20.0°C
  • Kalorie 1303kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Runner of the storm

Czwartek, 12 lipca 2012 · dodano: 12.07.2012 | Komentarze 3

Po siedmiu kilometrach standardowej krosowej traski złapała, a właściwie zahaczyła mnie burza. Dwa kilometry w ulewie, a reszta w kapuśniaczku. Temperatura obniżyła się znacznie, biegłem z chłodnym powietrzem wiejącym z góry, a ciepłym buchającym z nagrzanej ziemi i asfaltu, nad którym od razu zaczęły się tworzyć chmury mgły. Cudo :).



W sumie 15km po 5:38/km


Kategoria Bieganie


  • DST 62.30km
  • Czas 02:00
  • VAVG 31.15km/h
  • VMAX 50.50km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 145 ( 77%)
  • HRavg 120 ( 64%)
  • Kalorie 1075kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tlenik

Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 4

Dość luźno, choć prędkość w korelacji z tętnem trochę mnie zaskoczyła, szczególnie że połowa była pod duży wiatr.
Zmęczenie bardzo niewielkie. Przyjemny wypadzik. Pulsak odżył po zalaniu przez burzę pod Kłodzkiem.
Czarnków-Wieleń-Czarnków.




  • Czas 01:08
  • Temperatura 24.0°C
  • Kalorie 1057kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieganie

Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0

Trzeba wpisać, bo zaległości rosną, hehe.
Ze spokojem, taki bieżek regeneracyjny, aczkolwiek z lekko narastającą prędkością :).


Kategoria Bieganie


  • DST 30.53km
  • Teren 16.00km
  • Czas 01:26
  • VAVG 21.30km/h
  • VMAX 45.20km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poznańskie (hehe) górki

Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 4

Przyjemna wieczorna przejażdżka. Momentami nawet dość mocno. Kawałek nadwarciańskim, trochę na Morasku. Idealna pogoda.
Jak zwykle po powrocie z gór, miałem wrażenie, że całość była po płaskim asfalcie ;).
Za dwa tygodnie Sudety MTB Challenge, więc plan na ten czas jest prosty - odpocząć i się nie zajechać. I przy tym wszystkim nie spaść się jak prosiak. Niełatwo będzie, cele treningowe są wymagające, ale może dam radę.



A se zareklamuję ten maraton na moim blogasku. Skoro już uczynili mnie swoją twarzą :P.
Niestety "twarzy" nie będzie na zawodach, Sudety MTB czekają ;)




  • DST 36.18km
  • Teren 30.00km
  • Czas 02:26
  • VAVG 14.87km/h
  • VMAX 65.80km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • Podjazdy 1000m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd pełen niespodzianek

Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 6

W sporym składzie - nas, czyli JPbike, Drogbasa, Marca, Jacgola, Josipa i mnie wzmocniły posiłki od Rybczyńskich, czyli koń Mateusz, Ania i Iga.
W tak bogatym w kobiety składzie chyba jeszcze po górach nie jeździliśmy :).
Na początku oczywiście sprinty, wyścigi i szarpania tych co to się na maratonie nie wyjeździli, ataki były liczne, aż dziwiło, skoro cały skład jechał giga. Szybko minęła droga pod Śnieżnik, po piwku czeskim marki Opat (ciekawostka - na nalepce było moje zdjęcie :D) nastąpił zjazd pod prąd wczorajszego maratonu, który był pełen przygód, między innymi trzy laczki w jednym miejscu, zgubione trzy bidony na kamulcach, zgubienie Jackowego aparatu i jego cudowne znalezienie przez Anię :), testy twentyninera Igi <cholera, ale to fajnie idzie na zjazdach!>, gleba na szutrze Jacgola z lądowaniem w rowie...
Nie wiem jak nam się udało zjechać :). W końcu dojechaliśmy do Międzygórza, stamtąd jeszcze tylko morderczy podjazd w słońcu i już grzecznie asfalcikiem z fajnymi serpentynami do domu.
Fajna wycieczka, ale znów się ujechałem jak na maratonie. I jak tu kompensować? :)


Kategoria Góry


  • DST 96.02km
  • Teren 80.00km
  • Czas 06:45
  • VAVG 14.23km/h
  • VMAX 61.30km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 2800m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Stronie Śląskie

Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 12

Ogromna burza, pod jaką wpadliśmy pod Bardem, nie nastrajała optymistycznie, ale z rana okazało się, że pogoda jest piękna.
Burza miała ten skutek, że nie miałem pulsaka, bo zostawiłem go na kierze na czas transportu i zamókł. Ach te Sigmy.
Tego dnia wszyscy jak jeden startowali giga - tego jeszcze nie było. Robiliśmy z 6% frekwencji, tak że sesja zdjęciowa była nieunikniona, zresztą widziałem gdzieś gruppenfotkę na bikelife.
Start po przybiciu żółwika z Che był bardzo spokojny, zresztą jazda skończyła się po dwóch km, po skręcie w wypłukaną ulewą kamienistą drogę. Przynajmniej prowadząc byłem blisko Adamuso, choć trochę się spociłem, bo skubany nawet prowadzi rower szybko. Przynajmniej kilka miejsc do przodu.
W końcu hyc na rower i mozolnie pojechałem do góry. Szybki przegląd sytuacji: Jadę tuż za JP, Drogbasa widać z przodu, tylko Josip odpalił poza zasięg wzroku.
Blisko Grzechu z OSOZu. Jedzie mi się lekko, choć bez pulsaka najpewniej i tak było za mocno.
Krótki odcinek zjazdowy po korzeniach o mało kończy się glebami w dwóch miejscach, ujawniając straszną prawdę: zbyt mocno napompowane Rocket Rony zachowują się na mokrych korzeniach i kamieniach jak na lodzie. Pocieszam się że to będzie przecież łatwy maraton ;).
Jeszcze przed wyjazdem na asfalt mijam JP, jedzie mądrze swoje i nie szarpie. Zaraz na asfalcie odpalam i w mig dochodzę Drogbasa, ale siada mi na kole i nie puszcza ;). Zresztą zaraz na zjeździe mnie wyprzedza, jak robi się bardziej technicznie to większość prowadzę, po prostu boję się poślizgu, opony jadą na mokrym jak chcą. Dogania mnie Jacek "JP", a pod koniec Jacek "Jacgol" :).
"To ty klosiu?" pyta po raz pierwszy na tym wyścigu :).
Po raz pierwszy, bo mijamy się wielokrotnie, a Jacgol za każdym razem był tak samo zdziwiony, czym nieodmiennie mnie wkurwiał ;D.
Wsiadam i jadę po dłuższym pościgu, już na podjeździe pod Śnieżnik doganiam Jacgola, a później Drogbasa mającego kłopoty z tempem po chorobie, z przodu widzę Josipa i JPbike, ale to już najlepsza pozycja jaką osiągam w tym wyścigu.
Zaraz na zjeździe spod schroniska ktoś prosi o pompkę, chwilę się waham, ale pożyczam i czekam aż podpompuje koło. Wyprzedza mnie Drogbas i znów zdziwiony ;) Jacgol.
Zjazd czerwonym szlakiem idzie tak sobie, tracę parę oczek, bardzo kiepsko mi się jedzie na ślizgających się oponach, ale nie chcę spuszczać powietrza, bo przecież później już będą same szutry ;), lepiej mieć coś ciśnienia.
I początkowo są szutry, na bufecie mijam Sleca z rozbitym kolanem, chce się wycofać. W pobliżu widzę Drogbasa, ale doganiam go dopiero po odbiciu w zielony szlak, niespodziewanie mijam też Jacgola łatającego panę.
A zielony szlak to było zielone piekło.
Ciągłe błoto, jagody, kamienie i korzenie. Rower upierdzielony od góry do dołu i pełno trawy w napędzie. Tętno na oko 160 i 6km/h. Gdy po 5-6km dojechałem do bufetu, odetchnąłem z ulgą. Nalałem sobie picia do bidonu, najadłem się i pojechałem, zostawiając bidon na blacie :).
Dalej było jeszcze gorzej, na podjazdach w wilgotnym lesie i zalanym słońcem błotnistym singlu po kamieniach i korzeniach, ciągnącym się jescze 10km, umarłem. W połowie skończył się jedyny bidon picia, i wtedy zacząłem walić kurwami jak leci, co zawsze jest u mnie objawem zgonu :). Straciłem tam sporo miejsc, wyprzedził mnie Slec, który jednak postanowił jechać, a pod koniec dosłyszałem "Kłosiuuuu?" z dołu. Znów Jacgol :))).
Dogonił mnie zaraz po rozpoczęciu technicznego zjazdu i poratował wodą, bo nie wiem jakbym dojechał do bufetu, nawet jeśli było już z górki. Dzięki.
Po szybkim zjeździe, na którym nawet nie miałem siły dokręcać, dopadłem bufetu jak umierający z pragnienia na pustyni oazy :). Poszła cała butelka 1.5l, litr na miejscu i pół do bidonu. Nie pamiętam kiedy mi się tak chciało pić ostatnio. Gdy poprawiałem jeszcze izotonikiem, do bufetu radośnie dobiła Che.
Ktoś tam prosił o dętkę. "Proszę bardzo, jaką chcesz, light, ultralight czy zwykłą?" :D
Motywacja mi siadła, bo zapowiadało się, że i ona mnie dziś objedzie, i to 10km od mety. Ruszyłem do ucieczki, na podjeździe dogoniłem jeszcze Jarka W., ale przeszedł mnie na zjeździe i dojechał do mety oczko wyżej. Ale Che uciekłem! ;)
Ale cholera nie wiem co robić żeby jeździć szybciej na zjazdach, nawet na szutrach mnie wszyscy robili. Może mam jakąś super złą konfigurację roweru? :)
Miejsce standardowo mimo złej jazdy, 400pkt w generalce też niby jest, ale zadowolony nie jestem. Szkoda mi tego zgonu, mogło być sporo lepsze miejsce.
Ale na mecie pocieszyłem się paroma browcami w dobrym towarzystwie, później pościgaliśmy się jeszcze z Wojtasem na tyle intensywnie, że zerwał łańcuch :).
Więc maraton zaliczam ostatecznie do udanych, choć poziom trudności był absolutnie niespodziewany.



Na mecie oprócz piwa była też Golonka ;).
by Marc.


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 25.22km
  • Czas 01:02
  • VAVG 24.41km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazdowo

Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 2

Po wczorajszej kompensacji krótki rozjazd na rozruszanie mięśni. Bocznymi drogami, sumiennie całość z małej tarczy.
Z ciekawszych przejawów życia zwierzęcego widziałem konia drapiącego się po szczęce tylnym kopytem (najmniejszy błąd i knock-out ;)), łby krów wystające ze stawu, gdzie wlazły po grzbiet dla ochłody, lisa pijącego z kałuży na łące i jastrzębia pikującego akurat po mysz. Ile to rzeczy można zauważyć, jak jedzie się wolno :).




  • DST 151.28km
  • Czas 05:13
  • VAVG 29.00km/h
  • VMAX 58.60km/h
  • Temperatura 27.0°C
  • HRmax 154 ( 82%)
  • HRavg 119 ( 63%)
  • Kalorie 2890kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kompensacja wycieczkowa

Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 6

Tak wzorując się na CheEvarze zrobiłem sobie kompensację w jej stylu :).
A celem były okolice Wyrzyska, obejrzeć tamtejsze górki, bardzo chwalone po maratonie Gogola. No i oczywiście pojeżdżenie po nowych asfaltach :). Do Chodzieży mi się nudziło, dziesiątki razy przejechana trasa, a do tego trochę nogi sztywne po wczorajszych podjazdach. No i pierwsza połowa trasy pod wiatr, więc wolno. Ale za Chodzieżą wjechałem na nowy dla mnie asfalt i jak zwykle w takich przypadkach bywa, czas zaczął szybciej lecieć, tym bardziej że szosa całkiem niezła, z małym ruchem i niewielkimi hopkami. Fajne dzikie okolice, nawet rzadko były pola uprawne.
Po 61km skręciłem żeby przeciąć pradolinę Noteci, która w tym miejscu jest ogromna - 8 kilometrów jechałem wśród mokradeł i stawów rybnych. A przed sobą coraz wyraźniej widziałem całkiem spore wzgórza po drugiej stronie.
W Osieku uzupełnienie płynów, browarek i z powrotem, z wiatrem w plecy i super lokalną drogą, wspinającą się i schodzącą ze wzgórza. A asfalt funkiel nówka, niedawno robiony. Czysta rozkosz, widoki też niczego sobie, jak na dłoni widoczna dolina Noteci i wzgórza po drugiej stronie. I taki nowy asfalt towarzyszyłby mi aż do samego Ujścia, gdyby nie to że w Miasteczku Krajeńskim źle skręciłem i trafiłem na ruchliwą drogę do Piły, skąd udało się zjechać dopiero po pięciu kilometrach. Znów się trochę pogubiłem i musiałem pytać autochtonów, aż w końcu dojechał do mnie masters z Piły na szosówce, który mnie pokierował właściwą drogą.
Przez niemal 40 kilometrów nówka asfalt bez ruchu aut i z hopami, to się w pale nie mieści :).
W Ujściu, do którego wjechałem z zupełnie niewiarygodnej strony ;), znów uzupełnienie płynów i już znanymi asfaltami z niezłą prędkością do Czarnkowa, tam małe kółeczko, żeby dobić do 150km :).
Super było, rzadko mam okazję przejechać prawie 100km nowych asfaltów, i to takich fajnych. Chyba mam nowy cel dla ekspedycji badawczych ~100km ;).
Całkiem górzyście; jak bikemap pokazuje prawie 500m przewyższenia, to na bank było ponad 800m :).


Kategoria 100-200