Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • Czas 01:14
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 150 ( 80%)
  • HRavg 134 ( 71%)
  • Kalorie 849kcal
  • Sprzęt Treningi nierowerowe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieganie po raz drugi

Czwartek, 21 lipca 2011 · dodano: 21.07.2011 | Komentarze 2

Wyskoczyłem po południu, bo od rana siedziałem jak jakiś troll przed kompem i już mnie ręka zaczynała swędzieć, żeby komuś wypłacić liścia. A na poprawę pogody się nie zanosiło.
Przeszło mi po 15 minutach biegania po lesie. Tym razem nie padało, większość kałuż po nocnej ulewie już niknęła w piachach i stwierdziłem, że jednak lubię biegać :). Raz się nawet z zającem ścigałem, wyskoczył mi dosłownie spod nóg, ale wygrał ;).
Sporo grzybiarzy w lesie, już nie tylko kurki wynoszą, ale i prawdziwki i podgrzybki.
Bieg dla przyjemności, w tempie komfortowym.

Bajdełej, ktoś może chętny jest wyskoczyć w weekend na szosówkach do Chrzypska? Mogę robić za indiańskiego przewodnika, dystans 130-140km, tempo ~30km/h ;-). Zresztą na góralach też można, jak się nie będzie zamulać ;-).
W planach parę górek, Noteckie i punkt widokowy w Chrzypsku.

Bieganie, KOW 3, obciążenie 222.




  • Czas 01:01
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 152 ( 81%)
  • HRavg 141 ( 75%)
  • Kalorie 764kcal
  • Sprzęt Treningi nierowerowe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Najlepiej biega się w burzy

Środa, 20 lipca 2011 · dodano: 20.07.2011 | Komentarze 0

Z rana lało, potem siąpiło, a na wieczór nastąpiło oberwanie chmury. Piękna lipcowa pogoda :-). Po 17 wkurzony przejechałem się w bardziej piaszczyste lasy pobiegać. Oczywiście jak tylko wyszedłem z auta lunęło i zaczęło grzmieć, ale w ciepłym deszczu biegało się obłędnie. Zimowa trasa biegowa zmieniła się nie do poznania, nad lasami tworzyły się opary mgły, zapachy zupełnie inne niż w czasie suszy. A do tego deszcz cieplutki i woda w kałużach też ciepła, fajnie się je przeskakiwało ;-). Po pół godzinie zaczęło mi chlapać w butach, nie chciałem poocierać stóp więc z żalem wróciłem. Ludzie którzy biegają tylko w ładnej pogodzie nie wiedzą co tracą ;-).

Bieganie, KOW 4, obciążenie 244.




  • DST 109.13km
  • Czas 03:34
  • VAVG 30.60km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • HRmax 158 ( 84%)
  • HRavg 129 ( 68%)
  • Kalorie 2309kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Chrzypsko Wielkie

Wtorek, 19 lipca 2011 · dodano: 19.07.2011 | Komentarze 4

Zainspirowany bodajże wiosenną wyprawą JPbike pierwszy dłuższy wypad po przerwie skierowałem do Chrzypska Wielkiego, obejrzeć w końcu widok z tamtejszego punktu widokowego. Po 17km, badając przyczynę skrzypienia dochodzącego z napędu stwierdziłem, że, jak to mawia koleżanka Che, lewe ramię korby telepie się jak starej kur... noga na mrozie ;). Imbusów nie miałem, chwilę biłem się z myślami czy jechać dalej, ale ostatecznie ruszyłem z poskrzypującą korbą. Za Wronkami zaczęły się miłe dla nogi pagórki, ale bałem się mocniej depnąć, żeby nie zostać z korbą w ręku ;). W dodatku tętno stało nisko i nie chciało iść w górę, pewnie skutek weekendowego wypadu pod namiot i spożytej przy okazji niemałej ilości browców.
Ale punkt widokowy super, spory pagórek kilkadziesiąt metrów nad Jeziorem Chrzypskim, z widokiem na jezioro, lasy, a w oddali widać było Puszczę Notecką.
Z powrotem fajną, pagórkowatą trasą do Wronek, a później do Ciszkowa i dalej na Czarnków.
Po dwóch i pół godzinie organizm się obudził i ostatnia godzina już w normalnym tętnie 140-150bpm.
Super pogoda dziś była, z rana przyjemne 20 stopni, maksymalnie jakieś 26 stopni jak wracałem. Tylko poskrzypująca cały czas korba psuła trochę przyjemność z jazdy ;).



E1/E2, KOW 3, obciążenie 642.


Kategoria 100-200


  • Czas 01:00
  • Temperatura 24.0°C
  • HRmax 157 ( 83%)
  • HRavg 131 ( 70%)
  • Kalorie 670kcal
  • Sprzęt Treningi nierowerowe
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranny bieg

Czwartek, 14 lipca 2011 · dodano: 14.07.2011 | Komentarze 0

Z rana godzinna przebieżka w poszukiwaniach jakiejś rozsądnej trasy biegowej. Trochę z dupy, bo fajne tereny do biegania są dopiero z pół godziny truchtem od domu, więc za daleko. Ale znalazłem jakąś ~10km pętelkę, na razie może być. Strasznie parno.

Bieganie, KOW 4, obciążenie 240.




  • DST 95.56km
  • Czas 03:05
  • VAVG 30.99km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 157 ( 83%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie 2087kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Wieczór na rowerze

Środa, 13 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 0

...drugi z kolei. Dziś było gorzej, tętno zaniżone, wiatr się ruszył, a ja przebiegle zaplanowałem trasę tak, że ostatnie 30km było centralnie pod nasilające się z każdą minutą podmuchy. Końcówa przez to na leciutkim zgonie, straciłem sporo ze średniej wyrobionej na mocniejszym początku.
Trasa Czarnków-Połajewo-Obrzycko-Ostroróg-Wronki-Krucz-Goraj-Czarnków.
E2, KOW 4, obciążenie 740.




  • DST 80.91km
  • Czas 02:24
  • VAVG 33.71km/h
  • VMAX 56.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 163 ( 87%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie 1827kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tlenik wieczorkiem

Wtorek, 12 lipca 2011 · dodano: 12.07.2011 | Komentarze 4

Na rower przed siódmą. Trasa Czarnków-Chodzież-Ujście-Stobno-Czarnków. Przyjemnie się jechało, Ustroń nie odbił się na nogach, choć na drugi dzień byłem jak z krzyża zdjęty. Dziś idealna kolarska pogoda, zachodzące słońce, nieco ponad 20 stopni. Średnia wyszła taka nie dlatego że jestem taki wycinak - po prostu nie było wiatru :).

E2, KOW 5, obciążenie 720.




  • DST 78.04km
  • Teren 55.00km
  • Czas 06:28
  • VAVG 12.07km/h
  • VMAX 67.70km/h
  • Temperatura 30.0°C
  • HRmax 180 ( 96%)
  • HRavg 148 ( 79%)
  • Kalorie 4980kcal
  • Podjazdy 2660m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Ustroń

Niedziela, 10 lipca 2011 · dodano: 13.07.2011 | Komentarze 6

Od rana garówa, chyba ze 25 stopni o ósmej. Leniwie pedalę na start, po drodze ucinam sobie pogawędkę ze Slecem i Adamuso. Wcześnie przyjechałem, nie chciało mi się siedzieć na grzejącej się w słońcu kwaterze, więc z pół godziny powoli kręcę po stadionie na minimalnym przełożeniu. Spiker żartuje sobie o burzach i konieczności zabrania pelerynki na deszcz. W końcu jadę do boksu SCS OSOZ i pożyczam taśmę izolacyjną, żeby zalepić hample, kto wie, może faktycznie lunie?
4 sekundy od startu siada zasilanie i bramki startowe zaczynają się zapadać :D. Przejeżdżam szorując kaskiem, ale następni muszą się już nagimnastykować ;).

Przynajmniej początek był wesoły ;p
Pierwsze kilometry asfaltowe i szybkie, potem zaczyna się podjazd, który wyprowadzał z Ustronia w drugiej częsci pierwszego etapu Trophy. Tyle że wtedy wszyscy prowadzili, a dziś wszyscy jadą. Jednak ten podjazd po 40km a po 5km to jest zupełnie inny podjazd ;).
Już po 7-8 km mam pusty jeden bidon, pot leje się ze mnie jak z ogrodowego węża, więc zatrzymuję się na pierwszym bufecie, przy tej temperaturze nie ma co sobie żałować picia.
Całe pierwsze kilometry aż do Brennej to część pierwszego etapu Trophy. Świetnie mi się zjeżdża, wydaje mi się że niezbyt szybko, ale nikt mnie nie wyprzedza, a nawet się oddalam od tych za mną. Co za nowość na maratonach Golonki :D.
Jeszcze tylko stromy zjazd stokiem narciarskim do Brennej i drugi bufet. W Brennej piknikowo, masa wczasowiczów moczy się w Wiśle, też bym tak chciał ;).
To już chyba za rozjazdem, zaczyna się drugi podjazd (na Kotarz 985m npm), początek asfaltem ale potem stromy szuter i na końcu singiel w lesie. Większość w palącym słońcu. Sieka mnie tu kryzys, chyba przegrzanie, gdy zsiadam z roweru, ledwo mogę nawet prowadzić. A to jeszcze nawet nie połowa trasy! Tak źle się na trasie nigdy nie czułem, gdy już zaczynam myśleć o wycofaniu się, doczłapuję się w końcu na szczyt. Zjazd trochę chłodzi, zaczynają się single znane z czwartego etapu Trophy. Znajomy zjazd z metrowym progiem do bufetu, gdzie leję tym razem do bidonów wodę, na powera już nie mogę patrzeć. Leję też wodę na siebie, byle się schłodzić i atakuję Klimczok. Na tym podjeździe umarłem ze dwa razy :). Parę razy musiałem zejść z roweru, a jak jechałem, to wolniej niż na Trophy, po czterech dniach napierania. Jeśli się nie wycofałem, to tylko dlatego, że asfaltem do Ustronia było jeszcze dalej niż trasą :). No masakra, stroma stokówka wystawiona na bezlitosne słońce, zero wiatru i żar bijący też z dołu od rozpalonego szutru. Jak ja tam marzyłem, żeby przyszła wreszcie ta burza, co tam burza, nawałnica z oberwaniem chmury! ;) Na szczycie już mało kontaktowałem, na szczęście zjazd chłodził. Tym razem, na wypoczętych mięśniach był mniej bolesny niż na Trophy, był tylko jeden gorący moment - na fragmencie skały, gdzie na Trophy nieźle mnie rzucało, tym razem podbiło mi tylne koło, z metr przejechałem na przednim, a jak tylko tylne opadło, to przednie odbiło w bok na następnym kamieniu i chwilę byłem ustawiony pod kątem 45 stopni do kierunku jazdy :D. Puściłem hample i rower ostro skręcił poza drogę i wbił w jakąś koleinę z boku już na nasypie, którą jechałem kilkanaście metrów zanim wróciłem na szlak :D. Najbardziej zadziwił mnie mój spokój, choć wiedziałem cały czas że za chwilę zaoram łbem w ziemię, to zero usztywnienia i prawidłowe reakcje :)). No ale się udało, jedną z najważniejszych lekcji jakie odebrałem na Trophy była ta, że rower na szybkości przejedzie przez prawie wszystko, byle mu nie przeszkadzać :).
Fajnie wtedy patrzeli podchodzący szlakiem turyści :D.
Na dole znów bufet, to było już połączenie z mega, dowiedziałem się że do mety już tylko 16-17km i trochę odżyłem, tym bardziej że wyprzedziłem kilku megowców - to zawsze na mnie dobrze działa ;).
Ale w mega stromej końcówce podjazdu pod Równicę znów zdechłem, znów to samo, słońce, nagrzany szuter, zero wiatru. Końcówa z buta, wkurwiony już byłem porządnie, bo ciągle się wydawało, że podjazd się kończy, a za zakrętem znów jakiś mały szczycik i znów pod górę. I tak parę razy!
Wyprzedziła mnie (z buta!) Czeszka Ludmila Damkova, chyba źle wyglądałem, bo zaproponowała mi magnez ;). Nie dzięki, kurczy nie mam, po prostu ledwo łażę ;)).
W końcu spytany fotograf odpowiedział, że jeszcze 100m pod górę, a potem 10km zjazdu do mety. Jupijajej!!!! :D
Zjeździk początkowo błotnisty, z ukośnymi belkami. Błotko miło chłodziło tyłek, belki śliskie i trzeba było uważać, zresztą gdzieś z tyłu dobiegł mnie głośny odgłos kraksy. Ktoś nie miał szczęścia.
Doganiam Ludmile i wyprzedzam już na asfacie i szybkim zjazdem tnę do mety.
Jeszcze chyba nigdy tak skatowany nie kończyłem maratonu, nawet w Głuszycy w zeszłym roku w końcówce czułem się lepiej :).
Odbieram żarcie, picie i padam na trawkę w cieniu, gadając z Kolumbem z BS, który przyjechał 5 minut przede mną.
Potworny maraton, wolę już chyba 15 stopni i deszcz niż taką suchą saunę.
Czas 6:07:38, miejsce 87/127, mimo tragicznego czasu miejsce typowe, 2/3 stawki.
No i trzeba doliczyć 30xDNF, widać że warunki naprawdę były ekstremalne, 20% startujących odpadło.
Zbyt dobra pogoda też nie jest dobra ;).


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 36.22km
  • Czas 01:21
  • VAVG 26.83km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 168 ( 89%)
  • HRavg 138 ( 73%)
  • Kalorie 997kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Trochę siły

Czwartek, 7 lipca 2011 · dodano: 07.07.2011 | Komentarze 6

Godzinka spokojnej rozgrzewki i 5 razy Jesionowa. Miało być 10 razy, ale jakoś ciężko mi się dziś jechało, i stwierdziłem że nie ma sensu się zajeżdżać przed Ustroniem.
Coś nie mogłem dziś wejść na wysokie tętno, podjazdy w okolicach 165 bpm.
E1/F2, KOW 4, obciążenie 324




  • DST 86.39km
  • Czas 02:41
  • VAVG 32.20km/h
  • VMAX 52.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 161 ( 86%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie 2087kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

W końcu na szosie

Środa, 6 lipca 2011 · dodano: 06.07.2011 | Komentarze 0

Przez Wieleń do Krzyża Wlkp i z powrotem. Równa jazda w tlenie. W końcu jakiś konkretniejszy dystans, a nie same popierdółki ;).
Świetnie się jechało po bardzo długiej przerwie, organizm w końcu się chyba zregenerował, tętno w przedziale bez żadnych kłopotów. Temperatura komfortowa, wiatr boczny, nie przeszkadzał.
Wypadł mi bidon na wybojach, musiałem wracać ze 100m zanim go znalazłem :). Chyba do szosy też sobie kupię koszyki speca ;).

E2, KOW 3, obciążenie 483




  • DST 18.31km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:54
  • VAVG 20.34km/h
  • VMAX 43.20km/h
  • Temperatura 23.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozruch

Wtorek, 5 lipca 2011 · dodano: 05.07.2011 | Komentarze 4

Rozruch&sprawdzenie; roweru i nowej przerzutki (XT z krótkim wózkiem). Nowa niewyrobiona sprężyna, zmienia biegi z przyjemną, metaliczną dokładnością. Po ponad tygodniu przerwy dziś dziwnie mi się jechało na rowerze. Ale sprinciki wchodziły całkiem przyjemnie. Trzeba się znów brać za treningi, na Trophy świat się nie skończył :).