Info

Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

Moje rowery
Wykres roczny

Archiwum bloga
- 2015, Styczeń4 - 14
- 2014, Listopad2 - 8
- 2014, Październik1 - 0
- 2014, Wrzesień8 - 14
- 2014, Sierpień6 - 10
- 2014, Lipiec17 - 55
- 2014, Czerwiec17 - 26
- 2014, Maj15 - 41
- 2014, Kwiecień20 - 91
- 2014, Marzec27 - 130
- 2014, Luty23 - 67
- 2014, Styczeń26 - 79
- 2013, Grudzień29 - 81
- 2013, Listopad26 - 81
- 2013, Październik18 - 47
- 2013, Wrzesień15 - 99
- 2013, Sierpień29 - 119
- 2013, Lipiec28 - 105
- 2013, Czerwiec28 - 132
- 2013, Maj26 - 114
- 2013, Kwiecień26 - 147
- 2013, Marzec29 - 81
- 2013, Luty30 - 128
- 2013, Styczeń30 - 138
- 2012, Grudzień27 - 100
- 2012, Listopad21 - 63
- 2012, Październik18 - 72
- 2012, Wrzesień27 - 94
- 2012, Sierpień24 - 74
- 2012, Lipiec24 - 84
- 2012, Czerwiec23 - 87
- 2012, Maj30 - 87
- 2012, Kwiecień28 - 99
- 2012, Marzec29 - 68
- 2012, Luty22 - 59
- 2012, Styczeń26 - 112
- 2011, Grudzień29 - 108
- 2011, Listopad25 - 50
- 2011, Październik27 - 67
- 2011, Wrzesień20 - 87
- 2011, Sierpień23 - 90
- 2011, Lipiec19 - 56
- 2011, Czerwiec26 - 155
- 2011, Maj26 - 123
- 2011, Kwiecień24 - 114
- 2011, Marzec28 - 142
- 2011, Luty25 - 76
- 2011, Styczeń26 - 91
- 2010, Grudzień26 - 136
- 2010, Listopad20 - 80
- 2010, Październik16 - 105
- 2010, Wrzesień15 - 95
- 2010, Sierpień19 - 80
- 2010, Lipiec16 - 61
- 2010, Czerwiec22 - 102
- 2010, Maj21 - 99
- 2010, Kwiecień25 - 103
- 2010, Marzec26 - 139
- 2010, Luty23 - 86
- 2010, Styczeń22 - 66
- 2009, Grudzień14 - 66
- 2009, Listopad18 - 74
- 2009, Październik13 - 25
- 2009, Wrzesień15 - 55
- 2009, Sierpień16 - 28
- 2009, Lipiec20 - 23
- 2009, Czerwiec23 - 9
- 2009, Maj17 - 3
- 2009, Kwiecień20 - 11
- 2009, Marzec30 - 1
- 2009, Luty19 - 0
- 2009, Styczeń25 - 4
- 2008, Grudzień19 - 2
- 2008, Listopad23 - 12
- 2008, Październik28 - 0
- 2008, Wrzesień26 - 0
- 2008, Sierpień26 - 0
- 2008, Lipiec22 - 1
- 2008, Czerwiec27 - 3
- 2008, Maj28 - 6
- 2008, Kwiecień27 - 8
- 2008, Marzec20 - 7
- 2008, Luty20 - 6
- DST 62.30km
- Czas 02:00
- VAVG 31.15km/h
- VMAX 50.50km/h
- Temperatura 24.0°C
- HRmax 145 ( 77%)
- HRavg 120 ( 64%)
- Kalorie 1075kcal
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Tlenik
Środa, 11 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 4
Dość luźno, choć prędkość w korelacji z tętnem trochę mnie zaskoczyła, szczególnie że połowa była pod duży wiatr.
Zmęczenie bardzo niewielkie. Przyjemny wypadzik. Pulsak odżył po zalaniu przez burzę pod Kłodzkiem.
Czarnków-Wieleń-Czarnków.
- Czas 01:08
- Temperatura 24.0°C
- Kalorie 1057kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Bieganie
Wtorek, 10 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 0
Trzeba wpisać, bo zaległości rosną, hehe.
Ze spokojem, taki bieżek regeneracyjny, aczkolwiek z lekko narastającą prędkością :).
- DST 30.53km
- Teren 16.00km
- Czas 01:26
- VAVG 21.30km/h
- VMAX 45.20km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Giant XTC '09
- Aktywność Jazda na rowerze
Poznańskie (hehe) górki
Poniedziałek, 9 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 4
Przyjemna wieczorna przejażdżka. Momentami nawet dość mocno. Kawałek nadwarciańskim, trochę na Morasku. Idealna pogoda.
Jak zwykle po powrocie z gór, miałem wrażenie, że całość była po płaskim asfalcie ;).
Za dwa tygodnie Sudety MTB Challenge, więc plan na ten czas jest prosty - odpocząć i się nie zajechać. I przy tym wszystkim nie spaść się jak prosiak. Niełatwo będzie, cele treningowe są wymagające, ale może dam radę.
A se zareklamuję ten maraton na moim blogasku. Skoro już uczynili mnie swoją twarzą :P.
Niestety "twarzy" nie będzie na zawodach, Sudety MTB czekają ;)
- DST 36.18km
- Teren 30.00km
- Czas 02:26
- VAVG 14.87km/h
- VMAX 65.80km/h
- Temperatura 27.0°C
- Podjazdy 1000m
- Sprzęt Giant XTC '09
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazd pełen niespodzianek
Niedziela, 8 lipca 2012 · dodano: 09.07.2012 | Komentarze 6
W sporym składzie - nas, czyli JPbike, Drogbasa, Marca, Jacgola, Josipa i mnie wzmocniły posiłki od Rybczyńskich, czyli koń Mateusz, Ania i Iga.
W tak bogatym w kobiety składzie chyba jeszcze po górach nie jeździliśmy :).
Na początku oczywiście sprinty, wyścigi i szarpania tych co to się na maratonie nie wyjeździli, ataki były liczne, aż dziwiło, skoro cały skład jechał giga. Szybko minęła droga pod Śnieżnik, po piwku czeskim marki Opat (ciekawostka - na nalepce było moje zdjęcie :D) nastąpił zjazd pod prąd wczorajszego maratonu, który był pełen przygód, między innymi trzy laczki w jednym miejscu, zgubione trzy bidony na kamulcach, zgubienie Jackowego aparatu i jego cudowne znalezienie przez Anię :), testy twentyninera Igi <cholera, ale to fajnie idzie na zjazdach!>, gleba na szutrze Jacgola z lądowaniem w rowie...
Nie wiem jak nam się udało zjechać :). W końcu dojechaliśmy do Międzygórza, stamtąd jeszcze tylko morderczy podjazd w słońcu i już grzecznie asfalcikiem z fajnymi serpentynami do domu.
Fajna wycieczka, ale znów się ujechałem jak na maratonie. I jak tu kompensować? :)
- DST 96.02km
- Teren 80.00km
- Czas 06:45
- VAVG 14.23km/h
- VMAX 61.30km/h
- Temperatura 25.0°C
- Podjazdy 2800m
- Sprzęt Giant XTC '09
- Aktywność Jazda na rowerze
Powerade MTB Stronie Śląskie
Sobota, 7 lipca 2012 · dodano: 11.07.2012 | Komentarze 12
Ogromna burza, pod jaką wpadliśmy pod Bardem, nie nastrajała optymistycznie, ale z rana okazało się, że pogoda jest piękna.
Burza miała ten skutek, że nie miałem pulsaka, bo zostawiłem go na kierze na czas transportu i zamókł. Ach te Sigmy.
Tego dnia wszyscy jak jeden startowali giga - tego jeszcze nie było. Robiliśmy z 6% frekwencji, tak że sesja zdjęciowa była nieunikniona, zresztą widziałem gdzieś gruppenfotkę na bikelife.
Start po przybiciu żółwika z Che był bardzo spokojny, zresztą jazda skończyła się po dwóch km, po skręcie w wypłukaną ulewą kamienistą drogę. Przynajmniej prowadząc byłem blisko Adamuso, choć trochę się spociłem, bo skubany nawet prowadzi rower szybko. Przynajmniej kilka miejsc do przodu.
W końcu hyc na rower i mozolnie pojechałem do góry. Szybki przegląd sytuacji: Jadę tuż za JP, Drogbasa widać z przodu, tylko Josip odpalił poza zasięg wzroku.
Blisko Grzechu z OSOZu. Jedzie mi się lekko, choć bez pulsaka najpewniej i tak było za mocno.
Krótki odcinek zjazdowy po korzeniach o mało kończy się glebami w dwóch miejscach, ujawniając straszną prawdę: zbyt mocno napompowane Rocket Rony zachowują się na mokrych korzeniach i kamieniach jak na lodzie. Pocieszam się że to będzie przecież łatwy maraton ;).
Jeszcze przed wyjazdem na asfalt mijam JP, jedzie mądrze swoje i nie szarpie. Zaraz na asfalcie odpalam i w mig dochodzę Drogbasa, ale siada mi na kole i nie puszcza ;). Zresztą zaraz na zjeździe mnie wyprzedza, jak robi się bardziej technicznie to większość prowadzę, po prostu boję się poślizgu, opony jadą na mokrym jak chcą. Dogania mnie Jacek "JP", a pod koniec Jacek "Jacgol" :).
"To ty klosiu?" pyta po raz pierwszy na tym wyścigu :).
Po raz pierwszy, bo mijamy się wielokrotnie, a Jacgol za każdym razem był tak samo zdziwiony, czym nieodmiennie mnie wkurwiał ;D.
Wsiadam i jadę po dłuższym pościgu, już na podjeździe pod Śnieżnik doganiam Jacgola, a później Drogbasa mającego kłopoty z tempem po chorobie, z przodu widzę Josipa i JPbike, ale to już najlepsza pozycja jaką osiągam w tym wyścigu.
Zaraz na zjeździe spod schroniska ktoś prosi o pompkę, chwilę się waham, ale pożyczam i czekam aż podpompuje koło. Wyprzedza mnie Drogbas i znów zdziwiony ;) Jacgol.
Zjazd czerwonym szlakiem idzie tak sobie, tracę parę oczek, bardzo kiepsko mi się jedzie na ślizgających się oponach, ale nie chcę spuszczać powietrza, bo przecież później już będą same szutry ;), lepiej mieć coś ciśnienia.
I początkowo są szutry, na bufecie mijam Sleca z rozbitym kolanem, chce się wycofać. W pobliżu widzę Drogbasa, ale doganiam go dopiero po odbiciu w zielony szlak, niespodziewanie mijam też Jacgola łatającego panę.
A zielony szlak to było zielone piekło.
Ciągłe błoto, jagody, kamienie i korzenie. Rower upierdzielony od góry do dołu i pełno trawy w napędzie. Tętno na oko 160 i 6km/h. Gdy po 5-6km dojechałem do bufetu, odetchnąłem z ulgą. Nalałem sobie picia do bidonu, najadłem się i pojechałem, zostawiając bidon na blacie :).
Dalej było jeszcze gorzej, na podjazdach w wilgotnym lesie i zalanym słońcem błotnistym singlu po kamieniach i korzeniach, ciągnącym się jescze 10km, umarłem. W połowie skończył się jedyny bidon picia, i wtedy zacząłem walić kurwami jak leci, co zawsze jest u mnie objawem zgonu :). Straciłem tam sporo miejsc, wyprzedził mnie Slec, który jednak postanowił jechać, a pod koniec dosłyszałem "Kłosiuuuu?" z dołu. Znów Jacgol :))).
Dogonił mnie zaraz po rozpoczęciu technicznego zjazdu i poratował wodą, bo nie wiem jakbym dojechał do bufetu, nawet jeśli było już z górki. Dzięki.
Po szybkim zjeździe, na którym nawet nie miałem siły dokręcać, dopadłem bufetu jak umierający z pragnienia na pustyni oazy :). Poszła cała butelka 1.5l, litr na miejscu i pół do bidonu. Nie pamiętam kiedy mi się tak chciało pić ostatnio. Gdy poprawiałem jeszcze izotonikiem, do bufetu radośnie dobiła Che.
Ktoś tam prosił o dętkę. "Proszę bardzo, jaką chcesz, light, ultralight czy zwykłą?" :D
Motywacja mi siadła, bo zapowiadało się, że i ona mnie dziś objedzie, i to 10km od mety. Ruszyłem do ucieczki, na podjeździe dogoniłem jeszcze Jarka W., ale przeszedł mnie na zjeździe i dojechał do mety oczko wyżej. Ale Che uciekłem! ;)
Ale cholera nie wiem co robić żeby jeździć szybciej na zjazdach, nawet na szutrach mnie wszyscy robili. Może mam jakąś super złą konfigurację roweru? :)
Miejsce standardowo mimo złej jazdy, 400pkt w generalce też niby jest, ale zadowolony nie jestem. Szkoda mi tego zgonu, mogło być sporo lepsze miejsce.
Ale na mecie pocieszyłem się paroma browcami w dobrym towarzystwie, później pościgaliśmy się jeszcze z Wojtasem na tyle intensywnie, że zerwał łańcuch :).
Więc maraton zaliczam ostatecznie do udanych, choć poziom trudności był absolutnie niespodziewany.
Na mecie oprócz piwa była też Golonka ;).
by Marc.
- DST 25.22km
- Czas 01:02
- VAVG 24.41km/h
- VMAX 64.00km/h
- Temperatura 25.0°C
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Rozjazdowo
Piątek, 6 lipca 2012 · dodano: 06.07.2012 | Komentarze 2
Po wczorajszej kompensacji krótki rozjazd na rozruszanie mięśni. Bocznymi drogami, sumiennie całość z małej tarczy.
Z ciekawszych przejawów życia zwierzęcego widziałem konia drapiącego się po szczęce tylnym kopytem (najmniejszy błąd i knock-out ;)), łby krów wystające ze stawu, gdzie wlazły po grzbiet dla ochłody, lisa pijącego z kałuży na łące i jastrzębia pikującego akurat po mysz. Ile to rzeczy można zauważyć, jak jedzie się wolno :).
- DST 151.28km
- Czas 05:13
- VAVG 29.00km/h
- VMAX 58.60km/h
- Temperatura 27.0°C
- HRmax 154 ( 82%)
- HRavg 119 ( 63%)
- Kalorie 2890kcal
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Kompensacja wycieczkowa
Czwartek, 5 lipca 2012 · dodano: 05.07.2012 | Komentarze 6
Tak wzorując się na CheEvarze zrobiłem sobie kompensację w jej stylu :).
A celem były okolice Wyrzyska, obejrzeć tamtejsze górki, bardzo chwalone po maratonie Gogola. No i oczywiście pojeżdżenie po nowych asfaltach :). Do Chodzieży mi się nudziło, dziesiątki razy przejechana trasa, a do tego trochę nogi sztywne po wczorajszych podjazdach. No i pierwsza połowa trasy pod wiatr, więc wolno. Ale za Chodzieżą wjechałem na nowy dla mnie asfalt i jak zwykle w takich przypadkach bywa, czas zaczął szybciej lecieć, tym bardziej że szosa całkiem niezła, z małym ruchem i niewielkimi hopkami. Fajne dzikie okolice, nawet rzadko były pola uprawne.
Po 61km skręciłem żeby przeciąć pradolinę Noteci, która w tym miejscu jest ogromna - 8 kilometrów jechałem wśród mokradeł i stawów rybnych. A przed sobą coraz wyraźniej widziałem całkiem spore wzgórza po drugiej stronie.
W Osieku uzupełnienie płynów, browarek i z powrotem, z wiatrem w plecy i super lokalną drogą, wspinającą się i schodzącą ze wzgórza. A asfalt funkiel nówka, niedawno robiony. Czysta rozkosz, widoki też niczego sobie, jak na dłoni widoczna dolina Noteci i wzgórza po drugiej stronie. I taki nowy asfalt towarzyszyłby mi aż do samego Ujścia, gdyby nie to że w Miasteczku Krajeńskim źle skręciłem i trafiłem na ruchliwą drogę do Piły, skąd udało się zjechać dopiero po pięciu kilometrach. Znów się trochę pogubiłem i musiałem pytać autochtonów, aż w końcu dojechał do mnie masters z Piły na szosówce, który mnie pokierował właściwą drogą.
Przez niemal 40 kilometrów nówka asfalt bez ruchu aut i z hopami, to się w pale nie mieści :).
W Ujściu, do którego wjechałem z zupełnie niewiarygodnej strony ;), znów uzupełnienie płynów i już znanymi asfaltami z niezłą prędkością do Czarnkowa, tam małe kółeczko, żeby dobić do 150km :).
Super było, rzadko mam okazję przejechać prawie 100km nowych asfaltów, i to takich fajnych. Chyba mam nowy cel dla ekspedycji badawczych ~100km ;).
Całkiem górzyście; jak bikemap pokazuje prawie 500m przewyższenia, to na bank było ponad 800m :).
- DST 32.70km
- Czas 01:07
- VAVG 29.28km/h
- VMAX 72.00km/h
- Temperatura 22.0°C
- Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
- Aktywność Jazda na rowerze
Z Rodmanem po górkach
Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 0
Telepatia. Właśnie urwałem się z pracy na krótki trening od 19 i jechałem po rower, gdy zadzwonił Rodman z pytaniem czy nie chcę pojeździć po Czarnkowie od 19, hehe.
I ze spodziewanego zamulania zrobił się blat i ogień na podjazdach, obskoczyliśmy chyba wszystkie kluczowe podjazdy w najbliższych okolicach, paręset meterków przewyższenia się uzbierało.
Jak Rodman odpalił na podjeździe pod Dębe, cały czas 30km/h, to już widziałem tylko jego oponę, motywując się w duchu "k..., Kłosiu, trzymaj się zębami!" ;). Ale nie odpadłem! :)
Dzięki Rodman za motywację, przyda się taki podjazdowy akcencik przed Stroniem.
Szkoda że nie miałem pulsaka, ale czułem że tętno pikało wysoko.
- Czas 00:59
- Temperatura 22.0°C
- Kalorie 977kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
W deszczu
Środa, 4 lipca 2012 · dodano: 04.07.2012 | Komentarze 2
W sumie to samo co wczoraj, tylko wolniej. Nie wiadomo czy po południu nie będzie padać, więc trening awaryjny :).
Znów 2.5 litra potu wypocone w godzinę, te ilości nie przestają mnie zadziwiać :).
Stronie zapowiada się wesoło, pewnie będzie 30 stopni i może jakaś burza w trakcie, hehe.
- Temperatura 20.0°C
- Kalorie 971kcal
- Aktywność Jazda na rowerze
Bieganie popłaca
Wtorek, 3 lipca 2012 · dodano: 03.07.2012 | Komentarze 2
Wyszedłem się spocić, bo chyba mi organizm po przesuszeniu w Lubrzy wszedł w tryb oszczędzania wody i przybrałem w dzień ze 3 kilo :).
Niecała godzinka biegania i już nie było nadprogramowej wagi, hehe. Lało się ze mnie jak w saunie.
Fajnym równym i dość mocnym tempem całość. Kółko po osiedlach plus kółko po cytadeli. Bardzo przyjemnie, mimo zalewającego oczy potu.
A dlaczego popłaca? Na Cycie zatrzymała mnie bojówka eski i mimo wysoce niezadowalających odpowiedzi:
Słucha pan Eski?
Nie, wolę Trójkę.
A dlaczego?
A bo w Esce jest za dużo popu, wolę inną muzykę.
Trenuje pan do maratonu?
Nie, to taki trening uzupełniający do maratonu mtb.
O, to może pan startuje w Eska Bikemaraton?
Niestety nie, w Powerade MTB, wolę ciekawsze trasy.
I tak dalej, hehe.
Pod koniec już nie mogłem ze śmiechu, szukali biedacy tej płaszczyzny porozumienia, a tu nic :D
Ale dostałem jakąś smyczkę i starter playa, więc się jednak opłaciło ;).