Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2012

Dystans całkowity:933.24 km (w terenie 267.00 km; 28.61%)
Czas w ruchu:49:42
Średnia prędkość:25.12 km/h
Maksymalna prędkość:69.00 km/h
Suma podjazdów:6096 m
Maks. tętno maksymalne:176 (94 %)
Maks. tętno średnie:148 (79 %)
Suma kalorii:12089 kcal
Liczba aktywności:27
Średnio na aktywność:54.90 km i 1h 50m
Więcej statystyk
  • Czas 01:47
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 166 ( 88%)
  • HRavg 147 ( 78%)
  • Kalorie 1762kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Long run

Czwartek, 20 września 2012 · dodano: 20.09.2012 | Komentarze 4

Małe przeziębionko i ambitne plany biegowe na ten tydzień stały się zagrożone ;).
Dziś dla rekompensaty długie wybieganie z rana. Z początku zimno, poniżej 10 stopni, przy ubraniu na krótko rześkie odczucia ;), po kilku kilometrach wybiegam na asfalt na odkrytym, tu jest fajnie, grzeje od jezdni. Po 10km zawracam i z powrotem głównie terenem, nie obyło się też bez paruset metrów śliskiej glinki po wczorajszych opadach. Na sporych górkach 2km od domu już czułem mięśnie. Całkiem miłe tempo, tylko tętno chciałoby się niżej przy tych prędkościach. Człowiek zakłada po paru miesiącach pulsaka do biegania i od razu więcej zmartwień na głowie ;).



20.19km, tempo 5:17/km, Minimusy.

Jest 100km nabiegane w tym miesiącu. Czy będzie 150? Szansa jest :).


Kategoria Bieganie


  • DST 35.19km
  • Czas 01:08
  • VAVG 31.05km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozruch

Środa, 19 września 2012 · dodano: 19.09.2012 | Komentarze 0

Przeziębiłem się w weekend, więc zrobiłem przerwę. Ale dziś przeszedłem z fazy bolącego gardła do fazy smarkatej i wieczorem wyjechałem przeczyścić zatoki.
Dość mocny wiatr, nieszczególnie dobrze mi się jechało, ale siła w miarę była. Sporo pod wiatr i sporo podjazdów. W Goraju złapałem panę, więc szybciej wróciłem do domu. Swoją drogą, to trzeci laczek w ciągu ostatnich 2 tygodni, wtf?




  • DST 82.88km
  • Teren 60.00km
  • Czas 03:36
  • VAVG 23.02km/h
  • VMAX 50.40km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd według Goggle Team

Niedziela, 16 września 2012 · dodano: 17.09.2012 | Komentarze 2

Miało być wycieczkowo, pogoda też sprzyjała. Spod źródełka na Malcie ruszyliśmy w pięciu - JPbike, Jacgol, Marc, Maks i ja. Jak tylko Jacgol wyszedł na prowadzenie okazało się że to nie będzie żaden rozjazd, tylko bezlitosne napieranie po lasach, a ja z wywieszonym jęzorem będę wszystkich gonił :). Chłopaki się najwyraźniej za mało męczą na zawodach ;P. Co prawda sam też nie jestem bez winy, bo kilka razy mocniej zaciągnąłem, hehe, ale do Poznania wróciłem na ostatnich nogach. A później z Marcem zakupiliśmy izobroniki & kiełbaski i pojechaliśmy do Drogbasa na regeneracyjne ognicho, gdzie zebrała się większość teamu, w szczycie było 12 osób, w tym od miesięcy nie widziany mlodzik :).
Z powrotem pojechaliśmy w cztery bocialary z Josipem, Jacgolem i Marcem, a tempo było tak mordercze, że spaliłem wszystko co zeżarłem i wypiłem na ognisku i pewnie jeszcze trochę :D. No zajechać mnie chcą na stare lata ;P.
Super dzień :).



Ślad z zasadniczego rozjazdu zrobiony przez Maksa.




  • DST 103.02km
  • Teren 90.00km
  • Czas 04:38
  • VAVG 22.23km/h
  • VMAX 49.40km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Podjazdy 980m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Michałki

Sobota, 15 września 2012 · dodano: 16.09.2012 | Komentarze 11

Michałki to maraton na którym trzeba być. Giga jest jednocześnie i ciężkie, i długie - coś co się wyróżnia na tle innych wielkopolskich maratonów, z ich tendencją do skracania dystansów.

Na miejscu byłem wyjątkowo już półtora godziny przed startem, na takim luzie jeszcze tam nie działałem ;). Ustawiłem się też dość z przodu, co ostatecznie niewiele dało, bo po starcie peleton jechał bardzo wolno aż do linii lasu i można było się ustawić na takiej pozycji jak pasowało. Tuż przed skrętem w las było gwałtowne przyśpieszenie, później już normalna napierdalanka leśnymi piaszczystymi drogami. Wyprzedzili mnie Josip, Drogbas i Jacgol, ale kontrolowałem odległość. Samopoczucie doskonałe, żadnego dyskomfortu przy tej prędkości, stwierdziłem że dziś mam ewidentnie dzień konia i bardzo się ucieszyłem ;).
Na jakimś zakręcie efektowna kraksa, leżą i Drogbas i Jacgol, a ja spokojnie omijam jadąc za Wojtasem. Bardzo szybko robi się luźno, jedziemy dość niebagatelnym tempem i robią się duże przerwy między grupami. Do rozjazdu jedziemy w jednej grupie z Wojtasem, o dziwo na giga skręca aż 4-5 ludzi, a zaraz doganiamy dwóch kolejnych. Główną pracę odwalamy z Wojtasem, a reszta grzecznie siedzi na kole, co mnie zaczyna szybko wkurwiać, więc próbuję się urwać, ale Josip 2-3 razy nie łapie mi koła i po jakimś czasie dociąga cały peleton wozidup ;). Raz podczas takiej małej ucieczki efektownie wywalam się w piachu na sporej prędkości. Tyle dobrego że przez te szarpnięcia doganiamy jeszcze trzech zawodników, m. in. Jarka Paszczyńskiego, w którym widzę nadzieję na skuteczną ucieczkę. Niestety, po błotnistym i trawiastym fragmencie na 60 kilometrze on się odrywa, a ja widzę że przód powoli dostaje flaka :/. Kurwa, kurwa, kurwa, no za dobrze szło.
Zatrzymuję się i z pomocą uczynnego strażaka zmieniam dętkę, o dziwo tracę może 5-8 pozycji przez te pewnie 10 minut. Między innymi wyprzedza mnie JPbike, prawie dochodzi mnie Jacgol. Co ciekawe nie widać Drogbasa, który z początku mocno szedł do przodu.
Wsiadam i zabieram się za wyprzedzanie.



Jednak taka przerwa od razu daje nowe siły. Pierwszą grupkę mijam tak szybko że nie mają szans złapać się na koło. Doganiam Jacka, który chyba dziś ma jakiś słabszy dzień, macham mu żeby wsiadł na koło, ale pokazuje żebym jechał dalej. Akurat dojeżdżamy do najdalej wysuniętego na zachód punktu trasy i od tej pory wiatr raczej sprzyja. Ale przez pozostałe 30km doganiam już tylko jednego zawodnika, Maksa Bieniasza, który chyba ma mega kryzys, oraz dwóch ludzi z urwanymi przerzutkami.
Przez kałużę gdzie w zeszłym roku trzeba było utopić nogi teraz dało się przejechać, ale za to jeden mostek był zarwany i trzeba było się przeprawiać przez rzeczkę ;).
Bardzo równo mi się jechało tą końcówkę, jak maszyna, szybko, efektywnie i bez kryzysów.

Na metę wjechałem z czasem 4:29:01, mimo laczka tylko półtora minuty gorzej niż w zeszłym roku. Gdyby nie to znów padłby rekord trasy :).

16 (7 M3) – josip – 4:19:00
20 (9 M3) – klosiu – 4:29:01
24 (11 M3) – Jacgol – 4:34:52
27 (13 M3) – JPbike – 4:39:40
30 (14 M3) – Jarekdrogbas – 4:44:55
33 (6 M4) – z3waza – 4:49:29
36 (10 M2) – Marc – 4:56:11
41 (7 M4) – toadi69 – 5:04:41

Jak widać, w ciągu 45 minut stawił się cały team, poziom się wyrównuje. Drogbas jak się okazało jechał prawie cały dystans na pogiętym łańcuchu, zaraz na początku wkręcił mu się jakiś patyk.
W tym roku niektóre zjazdy były mocno porozmywane i trochę trzeba było uważać, za to piachu było znacznie mniej niż zwykle - mokro.
Na mecie giga jak zwykle czerwono od Goggli, aż redaktor Kurek się zainteresował ;).
Bardzo dobrze mi się jechało cały dystans, zero zgonów czy osłabnięć, jedyne co mnie wkurzało to biegające od czasu do czasu kurczyki, ale na szczęście po chwili udawało się je rozjechać. Zadowolony jestem z tego maratonu :).


Kategoria 100-200, Maratony


  • DST 74.21km
  • Czas 02:23
  • VAVG 31.14km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przepalenie

Piątek, 14 września 2012 · dodano: 14.09.2012 | Komentarze 2

Przesmarować kolana, bo ostatnio jeżdżę tyle co nic.
Przez Strzeszynek na Kiekrz, główną drogą na Szamotuły do Pamiątkowa, Lulin, Górka, Objezierze, Zielątkowo, Golęczewo i Złotniki.
W Złotnikach postanowiłem sprawdzić jak się posuwają prace przy obwodnicy i dojechałem nią aż do Rokietnicy. Jest coś surrealistycznego w jeździe kompletnie pustą dwupasmówką przez gołe pola, jak po wojnie atomowej ;).
Z powrotem drugą nitką i z wiatrem, przeleciałem 50km/h między paroma robotnikami którzy coś tam dłubali i wróciłem do Złotnik. Można trzaskać tam sprinty, asfalt ma co najmniej 5km długości :).
Kilka wejść w beztlen za ciężarówkami, ale przy 50+ silny boczny wiatr odcinał mnie od osłony.
Wiało dziś potwornie, tym bardziej że większość trasy szła polami. Ale miło mi się jechało, dawno nie kręciłem w tamtych rejonach.




  • Czas 01:03
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1163kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Cytadela

Czwartek, 13 września 2012 · dodano: 13.09.2012 | Komentarze 3

Chciałem sobie jakiś lekki akcencik zrobić przed Michałkami, postanowiłem pobiec trasę poznańskiego Parkrun, wspomnienia z biegu powinny wystarczająco podkręcić intensywność.
Od niedzieli low carb, więc zjechałem z wagą o glikogen, około półtora kilo, może od tego biegło mi się dziś lekko, od razu na wejściu tempo poniżej 5:00. Przy średnim tempie 4:49 dobiegłem na start i ze startu lotnego przebiegłem pętlę tempem narastajacym. Poszczególne kilometry po 4:45, 4:40, 4:36, 4:31 i 4:28, czyli całkiem ładnie wyszło . Trochę wilgotno i już liście na ścieżkach, trzeba było momentami uważać, żeby nie gwizdnąć się w zenkach.
Z powrotem znów po 4:49, bardzo przyjemnie mi się dziś biegło, bez większego zmęczenia.
Szybki trening, najszybsze 5km w 22:57, dycha - w 46:46. Rzadko miewam takie tempo bez presji zawodów .

W sumie 13.28km, czas 1:02:54, średnie tempo 4:44/km, zenki.


Kategoria Bieganie


  • DST 21.58km
  • Teren 7.00km
  • Czas 00:53
  • VAVG 24.43km/h
  • VMAX 39.10km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Naprzeciw burzy.

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 11.09.2012 | Komentarze 0

Wieczorem wyjazd mimo wielkiej granatowej chmury na północy. Trochę szybkich jazd po bardzo piaszczystych drogach, gdy wyjechałem na asfalt 7km od Czarnkowa, całe niebo było już granatowe. Daleko od strony Czarnkowa na polach żółte chmury, jechałem naprzeciw, co to było okazało się jak się zderzyliśmy. Pierwszy podmuch burzy - od razu dosłownie zwiało mnie z asfaltu. Takiego wiatru w tym roku nie przeżyłem, no może raz na Śnieżce. Wiało podmuchami, zaznaczanymi falami kurzu zwiewanego z pól. Momentami jechałem 16km/h po płaskim. Z naprzeciwka minął mnie dziadek na holendrze - zapitalał chyba 40km/h :D.
Deszczem dostałem tylko na ostatnich dwóch kilometrach, spodziewałem się że będzie gorzej.
Niezwykłe widowisko.




  • Czas 01:02
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1090kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bieganie z rana jak śmietana ;)

Wtorek, 11 września 2012 · dodano: 11.09.2012 | Komentarze 0

Rano nad Rusałką. Bardzo ciepło, pewnie ostatni taki dzień w tym roku. Spokojny dobieg, kółko nad jeziorem z narastającą prędkością, od 5:30 do 4:30, końcowe 150m po 3:35. Nawet nie wiedziałem że potrafię tak szybko biegać ;). Przy takich prędkościach zenki już mają trochę uślizgu przy wybiciu na gruntowej ścieżce. Z powrotem znów spokojnie.



12.28km, średnio po 5:05, zenki.


Kategoria Bieganie


  • DST 33.93km
  • Teren 18.00km
  • Czas 01:20
  • VAVG 25.45km/h
  • VMAX 40.80km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Niby że rege

Poniedziałek, 10 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 0

Pod wieczór zachciało mi się przejechać, po paru kilometrach spokojnych przestałem się oszukiwać że to jakaś regeneracja i trochę depnąłem ;P
Morasko-Strzeszynek-Rusałka.




  • DST 93.28km
  • Czas 03:47
  • VAVG 24.66km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1330m
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po Liczyrzepie

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 2

Rodman odpuścił, pojechaliśmy we trzech z Marcem i Jacgolem. Pogoda super, od rana słońce, i nawet w jednej koszulce nie było za zimno.
Początkowo w planach był Okraj i krótki trip do Czech, później powrót tą samą drogą, ale po gładkim zdobyciu przełęczy i fajnym zjeździe zachciało nam się więcej i postanowiliśmy wrócić przez przejście w Lubawce dalej na wschód. Po drodze oczywiście kilka hopek, ale znacznie mniejszych niż w Karkonoszach. Wszędzie pełno Czechów spędzających niedzielny poranek tak jak się powinno spędzać - z plecakiem albo na rowerze w górach. Niesamowite, u nas w ogóle nie ma takiej powszechnej aktywności. Najbardziej mnie zdziwiły autobusy... z przyczepkami na kilkanaście rowerów, w dodatku całkiem pełnymi.
Po drodze mijaliśmy ładnie położone miasteczko Zacler, po polsku Zacier ;P



Już samym przejściem z centrum na partyjkę tenisa albo meczyk można sobie fajnie podciągnąć kondycję, hehe.
W Kralovcu zatrzymaliśmy się w małej knajpce na izotoniki i obiad.



Żarcie genialne!!! Właściciel bardzo miły, ale ostatecznie okazał się podstępnym łotrem - jak tylko skończyłem piwo, zjawiał się z pytaniem "Jeszcze piwka? :)))
Raz się złamałem, ale po drugim chętnie bym już tam został cały dzień, więc na kolejne "Jeszcze piwka?" ze łzami w oczach powiedziałem nie.
Powrót przez małą hopkę koło jeziora Bukówka, gdzie o dziwo dało się zrobić vmax - zjazd był prosty jak szczała ;).
No i podjazd pod przełęcz Kowarską, gdzie kalorie z obiadku weszły gładko w system i w końcu zacząłem podjeżdżać tak jak chciałbym na maratonie - nawet Jacgol momentami zostawał lekko z tyłu :).
Zjechaliśmy obwodnicą Kowar w dół, pogubiliśmy się i parę kilometrów na kwaterę pokonaliśmy osobno.



Dzięki panowie za jazdę, super było :).


Kategoria Góry