Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 93.28km
  • Czas 03:47
  • VAVG 24.66km/h
  • VMAX 66.00km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 1330m
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po Liczyrzepie

Niedziela, 9 września 2012 · dodano: 10.09.2012 | Komentarze 2

Rodman odpuścił, pojechaliśmy we trzech z Marcem i Jacgolem. Pogoda super, od rana słońce, i nawet w jednej koszulce nie było za zimno.
Początkowo w planach był Okraj i krótki trip do Czech, później powrót tą samą drogą, ale po gładkim zdobyciu przełęczy i fajnym zjeździe zachciało nam się więcej i postanowiliśmy wrócić przez przejście w Lubawce dalej na wschód. Po drodze oczywiście kilka hopek, ale znacznie mniejszych niż w Karkonoszach. Wszędzie pełno Czechów spędzających niedzielny poranek tak jak się powinno spędzać - z plecakiem albo na rowerze w górach. Niesamowite, u nas w ogóle nie ma takiej powszechnej aktywności. Najbardziej mnie zdziwiły autobusy... z przyczepkami na kilkanaście rowerów, w dodatku całkiem pełnymi.
Po drodze mijaliśmy ładnie położone miasteczko Zacler, po polsku Zacier ;P



Już samym przejściem z centrum na partyjkę tenisa albo meczyk można sobie fajnie podciągnąć kondycję, hehe.
W Kralovcu zatrzymaliśmy się w małej knajpce na izotoniki i obiad.



Żarcie genialne!!! Właściciel bardzo miły, ale ostatecznie okazał się podstępnym łotrem - jak tylko skończyłem piwo, zjawiał się z pytaniem "Jeszcze piwka? :)))
Raz się złamałem, ale po drugim chętnie bym już tam został cały dzień, więc na kolejne "Jeszcze piwka?" ze łzami w oczach powiedziałem nie.
Powrót przez małą hopkę koło jeziora Bukówka, gdzie o dziwo dało się zrobić vmax - zjazd był prosty jak szczała ;).
No i podjazd pod przełęcz Kowarską, gdzie kalorie z obiadku weszły gładko w system i w końcu zacząłem podjeżdżać tak jak chciałbym na maratonie - nawet Jacgol momentami zostawał lekko z tyłu :).
Zjechaliśmy obwodnicą Kowar w dół, pogubiliśmy się i parę kilometrów na kwaterę pokonaliśmy osobno.



Dzięki panowie za jazdę, super było :).


Kategoria Góry



Komentarze
z3waza
| 21:22 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj O!!! rozjazd ciekawszy niż sam maraton. Ech podstępni ci Czesi. Trzeba się tam rypnąć i wypić im trochę piwka... niech mają skurczybyki :D (a właściwie nie mają :D)
Maks
| 20:04 poniedziałek, 10 września 2012 | linkuj Takie pomaratonowe rozjazdy najbardziej lubię ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa accza
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]