Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Maj, 2012

Dystans całkowity:1267.81 km (w terenie 492.00 km; 38.81%)
Czas w ruchu:73:38
Średnia prędkość:20.89 km/h
Maksymalna prędkość:72.00 km/h
Suma podjazdów:10788 m
Maks. tętno maksymalne:174 (93 %)
Maks. tętno średnie:154 (82 %)
Suma kalorii:25418 kcal
Liczba aktywności:30
Średnio na aktywność:57.63 km i 2h 27m
Więcej statystyk
  • DST 31.74km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 20.70km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Temperatura 40.6°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 6

Po rozbieganiu trzeba było zrobić rozjazd :). Przez Rusałkę na Strzeszynek, później na Morasko, gdzie podjechałem po belkach i zjechałem po drugich belkach :). O mój Błeże, z czego to ja się kiedyś cykałem zjeżdżać ;).
Ale co z tego, jak w górach dalej idzie mi kulawo.




  • Czas 01:10
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1081kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozbieganie

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 0

Taka tam przebieżka nad Rusałkę, tam jedno kółko i z powrotem. 6x ~30s przebieżka w okolicach 4:00/km.
Gorąco. 12.64km po 5:33/km wyszło. Zenki.


Kategoria Bieganie


  • DST 62.29km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 21.86km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 172 ( 91%)
  • HRavg 154 ( 82%)
  • Kalorie 1927kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaczmarek Electric Sulechów

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 3

W życiu chyba nie byłem tak zmęczony jak po tegorocznym Wałbrzychu. Poprzedniego dnia myślałem, że dziś w ogóle nie wystartuję, po dotarciu do Sulechowa ledwo zdążyłem się umyć i mechanicznie przemielić jakieś jedzenie - i już spałem :).
Ale na drugi dzień było w miarę ok, więc w Wałbrzychu coś musiało nie zagrać, bo pojechałem na tyle słabo, że nie zamęczyłem się na śmierć.
Rano z Marcem zrobiliśmy małe opalanko przy zmianie opon i na start. Coś na tym Kaczmarku nie mają opracowanego wpuszczania do sektorów, zamiast postawić od razu kogoś z listą na wejściu to coś kombinują, znów skończyło się na tym, że do drugiego sektora wchodziło się bez sprawdzania, zabrakło czasu.
Po starcie okazało się że noga podaje. Ciekawe jak długo pomyślałem, ale postanowiłem cisnąć ile się da. Już na dojazdówce sporo zyskałem, wyprzedziłem Jacgola i ciągle wyprzedzając pojechałem dalej. Nogi czułem tylko na krótkich podjazdach, jazda na twardo na płaskim była w miarę dobra. Były trzy rundy po ok 16km i dojazdówka. Na pierwszej wiadomo, ciągłe wyprzedzanie na ile się da, na drugiej doszedłem z 5 megowców i ogon mini, a na trzeciej zdublowałem jeszcze 2-3 megowców. Trasa hmm, po Wałbrzychu miałem wrażenie że jest płaska jak stół i równa jak asfalt ;), no ale były dwie interwałowe serie na początku i końcu, jedna dość płaska, a druga ostrzejsza, z fajnym singielkiem trawersującym zbocze i bogato okraszonym wykrzyknikami ;) i nawet jednym podejściem. Oddzielone to było szybką sekcją szutrów z paroma sztywnymi podjazdami. Podobno nazbierało się w okolicach 900m przewyższenia. Dobrze mi się jechało, co runda żel, dwa bidony mocnego carbo i plecak wody wystarczyły żeby dojechać do końca. Nawet tętno miałem prawie takie jakbym poprzedniego dnia nie mordował się 6.5h na trasie.
Dojechałem na 39 miejscu open, 9 miejsce M3. 2:19:44, strata do pierwszego w klasyfikacji 18:04. Całkiem ok, myślałem że będzie gorzej.
Słabe jedzenie tym razem było, no i brak piwa :/.
Teamowe wyniki zaskakujące - Marc prawie dogonił Jacgola, a Maks przyjechał sporo przed faworyzowanym w tej rundzie Zbyszkiem :).


Kategoria Maratony


  • DST 81.98km
  • Teren 73.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 12.94km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 174 ( 93%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie 4797kcal
  • Podjazdy 2880m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Wałbrzych

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 4

Spałem tego dnia tylko 3h, jak debil siedziałem do północy, zamiast się po ludzku położyć.
Przed piatą wyruszylismy z Jacgolem i Marcem do Wałbrzycha, po stosunkowo krótkiej podróży byliśmy na miejscu. Czasu nie zostało zbyt wiele, ot, przebrałem się, ściągnąłem rower, zmieszałem koksy ;) i już do sektora trzeba było się ładować. Czułem się nawet dość nieźle. Start od razu ostry, gigowcom oszczędzono na szczęście rundy honorowej. Z początku szło nieźle, choć jakoś nie mogłem wejść w porządne tętno, ale jechałem na mniej więcej swoim miejscu w stawce. Niedługo po starcie wyprzedził mnie JP, ale się nie przejąłem. Tragedia zaczęła się, jak tylko zaczęły się zjazdy. Poczułem się jakbym pierwszy raz siedział na rowerze, zero czucia sprzętu. Złaziłem z siodełka przed najbanalniejszymi przeszkodami. Pierwszy raz chyba aż tak źle zjeżdżałem, myślę że złożyło się tu parę przyczyn, gleba w ZS, którą czułem jeszcze w żebrach, niewyspanie, nowe opony, które mimo że trzymały bardzo dobrze, były dla mnie kompletnie nieznane. W każdym razie w szybkim tempie straciłem chyba kilkadziesiąt miejsc i zapał ze mnie uszedł jak z przekłutego balonika :). Ale pochwalę się że wyprzedziłem Jajonka :). Co prawda miał awarię, ale co tam. Dogoniłem też Drogbasa z awarią, który mnie psychicznie dobił informacją, że mam do Jacka 15 minut straty. Taki tam drogbasowy żarcik :).
Tak sobie jechałem jak dupa wołowa, aż dojechałem do tunelu. Z zewnątrz nie wyglądało to groźnie, ot, tunel jakich wiele. W środku było... dziwnie :P. Lampy co 200-300m, oświetlały tylko może z 10-20m, później kompletna, atramentowa ciemność, w której nie było widać nic, rąk na kierownicy, ziemi pokrytej tłuczniem jaki leży na nasypach kolejowych, ani ścian. Tylko gdzieś daleko majaczyła kolejna plama światła, pozwalająca jako tako utrzymać kierunek. Z odgłosów tylko własny przyśpieszony oddech, od czasu do czasu pomruk generatora i słabe "uwaga" z przodu lub z tyłu gdy ktoś glebił albo chciał kogoś ostrzec że jest gdzieś tutaj w absolutnej ciemności. Dość przerażające doświadczenie, głównie przez kompletnie niewidzialne podłoże. Trzeba było jechać dość szybko żeby utrzymać stabilność na luźnych kamieniach, a wyobraźnia podpowiadała, co się stanie w razie gleby w tych egipskich ciemnościach. Przez chwilę pomyślałem żeby zsiąść i prowadzić, ale zaraz wkurwiłem się na siebie, bo i tak jechałem żałośnie, i tego tylko brakowało, żebym półtorakilometrowy tunel prowadził 25 minut :). W końcu dojechałem do końca, z emocji nawet nie czułem, że było tam podobno tylko osiem stopni :).
Podejście pod skarpę na giga było bez kolejki, później już jakoś jechałem, bo było sporo podjazdów. Wyprzedziłem Jarka W. na nowym twentyninerze, a później zauważyłem charakterystyczny malutki czerwony rowerek, który mógł należeć tylko do jednej osoby, znanej jako CheEvara ;))). Trochę sobie pogawędziliśmy, okazji nie brakowało, bo Ewa zjeżdżała lepiej, a ja lepiej podjeżdżałem, więc mijaliśmy się wielokrotnie, hehe.
Dopiero na serii niepodjeżdżalnych podejść i stromych zjazdów uciekła mi na dobre, czym mnie zupełnie pognębiła. Za to na chwilę dogoniłem Sleca, który dziś złapał jakąś rekordową ilość laczków. Niestety zaraz mi uciekł :). Wszystkie najtrudniejsze odcinki z poprzednich Głuszyc były skomasowane na tej trasie, więc oznaczało to dla mnie masę podejść, i tylko trochę mniej zejść. W końcu padłem jak kawka i włączył mi się tryb zombie na długi czas. I nie pomagały genialne (naprawdę) widoki objawiające się co kilka kilometrów. Odżyłem dopiero jakieś 15km od mety, gdy wjechaliśmy na świetny, kilkukilometrowy odcinek singlowy trawersujący strome zbocze. Kawał świetnego szlaku, jechaliśmy w 4 gigowców za parą megowiczów, ale dziewczyna z przodu naprawdę się sprężała i tempo było dość spokojne, ale bez zamulania. Wykorzystałem to na cieszenie się jazdą i zbieranie sił do ataku :). To był jeden z lepszych kawałków trasy, prosty, ale dający dużo frajdy. W końcu udało się wyprzedzić megowców, chwilę jechaliśmy we czterech, a po połączeniu z trasą mini zaatakowałem na podjeździe i się urwałem. I od tego momentu zacząłem jechać tak jakbym chciał jechać cały wyścig. Podjazdy mocno, zjazdy poprawnie. Trochę mnie zaskoczyła sekcja a'la XC 3km przed metą w końcu doszedł mnie tu jeden z naszej czwórki i wyprzedził tuż przed metą :), no ale dwa miejsca do przodu były.
Taak, końcówka była dobra. Ale miejsce tragiczne 131/153 i czas 6:30:32. JPbike złapał gumę, a i tak mi dołożył 50 minut.
Główny powód strat to beznadziejne zjazdy, ale i podjazdy nie szły do końca jakbym chciał. Jedzenie poprzedniego dnia było złe, niewyspanie, 4h w aucie? Trochę przyczyn mogło być, zobaczymy jak pójdzie Karpacz, gdzie tych elementów nie będzie.
Już dawno nie byłem tak wykończony, jak po tym maratonie. Do trasy w sumie nie wiem jak się odnieść, były rzeczy genialne, ale były i beznadziejne, między innymi duża ilość podejść. Na pewno tego dnia była dla mnie zbyt ciężka.


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 17.33km
  • Czas 00:48
  • VAVG 21.66km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koksen und gumen

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 3

Do koksowni po żele x10, a później po nowe gumki do Cyklo. Kupiłem Rocket Rony 2.25 na próbę. Niby się szybko zużywają, ale za tę cenę i z tą wagą mogą być. Mam tylko nadzieję, że od razu w Wałbrzychu ich nie potnę.




  • Czas 01:23
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1286kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranna przebieżka

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 0

Z rana. Chłodno w cieniu, przygrzewa na słońcu. Zajebista pogoda na bieganie. Nie wiem czy to nie przesada przed weekendem, ale siedząc przed kompem od 7 rano o 9 poczułem że muszę coś zrobić, bo mi dekiel odpadnie ;). Pobiegłem drogą nad jezioro w Lubaszu. Ostatni raz biegłem tędy zimą, drzewa z liśćmi zmieniły trasę nie do poznania. Szlak przetarty, jak się zrobi cieplej, będzie można uzupełnić o na przykład 5x100m kraulem w połowie treningu :).


Kategoria Bieganie


  • Czas 00:48
  • Temperatura 12.0°C
  • HRmax 156 ( 83%)
  • HRavg 132 ( 70%)
  • Kalorie 711kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

A może nad morze?

Środa, 16 maja 2012 · dodano: 17.05.2012 | Komentarze 1

Braki czasowe, ale wieczorem wyskoczyłem na przebieżkę koroną klifu i plażą. Bieganie po plaży jest strasznie ciężkie, szczególnie że biegłem boso te 3.5km. Za to lodowata woda świetnie chłodziła rozgrzane biegiem stopy, uczucie jest zupełnie inne niż gdy wejdzie się na chama z girami do wody na postoju ;). Wtedy aż zęby bolą, bo nie wiem czy woda ma chociaż 10 stopni. Na boso jednak wolę biegać u nas w lesie, gruboziarnisty mokry piach i kamyczki nie są tak przyjemne jak to się wmawia turystom. Ale żaden z nich nie biegał nigdy na boso po wielkopolskim lesie, więc nie ma porównania ;P.
Na końcu dość mocne przyśpieszenie żeby się odmulić, goniłem emeryta na rowerze (teraz są tu tylko emeryci ;)) i dogoniłem po kilometrze :))).
Następnej nocy był sztorm i ubił plażę na asfalt, ale już biegać mi się nie chciało, bo było potwornie zimno i wiało strasznie. Poza tym trzeba zrobić dzień wolny przed weekendem.
Efektowna mapka z endomondo, foty może wrzucę jak zdobędę kabelek do aparatu.



Minimusy, 3.5km boso.


Kategoria Bieganie


  • DST 65.78km
  • Czas 02:10
  • VAVG 30.36km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 148 ( 79%)
  • HRavg 123 ( 65%)
  • Kalorie 1224kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z pustym bakiem

Wtorek, 15 maja 2012 · dodano: 15.05.2012 | Komentarze 2

Czarnków-Chodzież-Ujście-Czarnków. Jak na puste baki jechało mi się w miarę, bez walki o prędkość i w miarę luźno. Cały czas byłem w stanie przyśpieszyć. Tylko tętno niskie - to normalne na niskim glikogenie.
To mnie cieszy :).
Zimno, akurat nie zabrałem długich spodni do Czarnkowa, bo miało być cieplej według prognoz, i żałowałem.
Widziałem aż dwóch kolarzy, to tutaj zagęszczenie porównywalne z mijaniem w okolicach Poznania 20 osobowych peletonów co pół godziny ;).
Od jutra więcej węgli, trzeba się carboloadingować.




  • DST 63.29km
  • Teren 45.00km
  • Czas 02:48
  • VAVG 22.60km/h
  • VMAX 45.80km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dziewicza Hora raz!

Poniedziałek, 14 maja 2012 · dodano: 14.05.2012 | Komentarze 1

Ze średniej tarczy kadencyjnie nadwarciańskim do Biedruska, lasami do Dziewiczej, tam 5 albo 6 podjazdów i przez Maltę do domu. Killer przearanżowany ulewami - moim ulubionym zjazdem idzie teraz spora koleinka, zawahałem się przez chwilę i ani się obejrzałem jak jechałem na przednim kole kawałek. Tylko tego by brakowało, żebym glebę na Dziewiczej zaliczył ;). Wszystkie podjazdy też ze średniej. Pierwsze 30km do Dziewiczej ze średnią 25.1 km/h, nieźle jak na średnią tarczę.
W laskach nad Maltą też jeszcze kilka podjeździków podjechałem, później jadąc alejką nad jeziorem musiałem depnąć do 45, żeby uciec jakiejś przylepie siedzącej mi na kole. Tu już blacik na chwilę włączyłem :). Ogólnie noga w miarę podaje.




  • Czas 00:57
  • Temperatura 15.0°C
  • HRmax 145 ( 77%)
  • HRavg 135 ( 72%)
  • Kalorie 911kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Dyszka

Sobota, 12 maja 2012 · dodano: 12.05.2012 | Komentarze 0

Pierwsze bieganie po długiej przerwie, brakowało mi tego, ale kontuzja żeber na maratonie w Złotym Stoku niestety uniemożliwiła treningi. Dziś niby dość spokojnie, ale z początku nogi same niosły poniżej 5:00/km, dopiero później na Cytadeli zwolniłem. Żebra jeszcze pobolewają, więc nie wariowałem ;).
Ciekawe, w ciągu tygodnia w górach nie schudłem ani grama, a w tygodniu następnym aż dwa kilo. Jakiś opóźniony zapłon, hehe.


Kategoria Bieganie