Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2011

Dystans całkowity:1219.86 km (w terenie 484.00 km; 39.68%)
Czas w ruchu:54:49
Średnia prędkość:22.25 km/h
Maksymalna prędkość:74.60 km/h
Suma podjazdów:9250 m
Maks. tętno maksymalne:180 (96 %)
Maks. tętno średnie:163 (87 %)
Suma kalorii:25541 kcal
Liczba aktywności:20
Średnio na aktywność:60.99 km i 2h 44m
Więcej statystyk
  • DST 107.69km
  • Teren 2.00km
  • Czas 03:52
  • VAVG 27.85km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd po Międzygórzu

Niedziela, 11 września 2011 · dodano: 11.09.2011 | Komentarze 10

Z Lipenem byłem dziś zgadany na małą regeneracyjną seteczkę, choć byłem zjebany jak koń po westernie nie wypadało odmówić ;).
Wczoraj przyjechałem koło 23, kupiłem sobie trzy browce, zdążyłem wypić jeden i zasnąłem ;).
Dziś rano duża porcja makaronu i rześko ;) popedaliłem na Śródkę. Na przystanku omawianiem planów wycieczki wprawiliśmy w szok sympatyczną blondyneczkę ;)
"To pojedziemy w kierunku na Gniezno, wrócimy przez Kiszkowo, 120-150km zależy jak noga będzie podawać" - a dziewcze słuchało z półotwartymi ustami ;)))
Ruszyliśmy faktycznie spokojnie, na luziku szerokim poboczem do Pobiedzisk, później pobocze zwęziło się i do Gniezna wiozłem się na kole Tomka 32-33 km/h, ciężko było po wczorajszym maratonie, wiatr nie pomagał. Po zawrotce na Kiszkowo konieczna była przerwa regeneracyjna na browca, parę kilometrów dalej kupiliśmy ratunkowe Tyskie i pojechaliśmy na Pola Lednickie wypić je nad jeziorkiem. Tradycyjna premia górska na bruczku pod Bramę Rybę, a zjeżdżając zapozowaliśmy do zdjęcia ślubnego, oczywiście jako tło młodej pary ;D. Po drugim bronku już ambicje zeszły na dalszy plan, zaczęliśmy kombinować jak tu skrócić powrót, padło na na oko niezłą drogę, która się po kilometrze skończyła, i tradycyjnie jak to z Lipenem zaliczyliśmy offroad na szosówkach, na szczęście nie było piachu. Do Pobiedzisk kiepski asfalt, od Pobiedzisk już nam się nie chciało, więc jechaliśmy jak najszybciej ;). 200m przed nami jechał skuterek z dwiema babkami, a jedna trzymała w ręku dwie pizze :D. Nie oddalał się, więc rzuciłem hasło żeby dogonić, i ze dwa kilometry zapindalaliśmy po zmianach 45km/h. Nie wiem skąd miałem siły, uda piekły żywym ogniem ;). W końcu dogoniliśmy i parę kilometrów mogliśmy się powieźć, zanim skręciły. Później już na obrotach, do Poznania jechaliśmy 33-34km/h, więc szybko zeszło. Udany dzień, dużo się działo ;))))


Kategoria 100-200


  • DST 86.88km
  • Teren 80.00km
  • Czas 05:45
  • VAVG 15.11km/h
  • VMAX 61.80km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 179 ( 95%)
  • HRavg 154 ( 82%)
  • Kalorie 4421kcal
  • Podjazdy 2850m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Marathon Międzygórze

Sobota, 10 września 2011 · dodano: 12.09.2011 | Komentarze 11

Okazało się, że w nocy jedzie się na tyle szybko, że spokojnie można było pospać godzinę dłużej. Już o 7:30 jesteśmy z mlodzikiem w Międzygórzu, nowa obwodnica Wrocławia sporo przyśpiesza podróż.Na spokojnie składamy rowery i jedziemy rozgrzewkowo pierwszy podjazd, po drodze dzwoni Josip i już we trzech zjeżdżamy do Międzygórza. Mlodzik łapie panę, więc ma nerwową końcówkę, ja z Wojtasem jadę obejrzeć ostatni prożek na trasie. Daje się zjechać :).
Mlodzik serwisuje rower do ostatniej chwili, do sektora wchodzimy 30s przed zamknięciem. Z przodu już stoi w blokach Josip i JPbike, a także większość teamu SCS OSOZ ;).
Zaraz po starcie ciężko mi się jakoś jedzie, trzymam się w pierwszej grupie, ale raczej w ogonie. Robię parę skoków, przesuwając się w stronę mlodzika i Josipa, dojeżdżamy w kolejności Josip-ja-mlodzik, oczywiście na pierwszym zjeździe kolejność się odwraca ;). Błyskawiczny zjazd i znów tyranie pod górę, czuję że podjazdy nie idą tak fajnie jak w zeszłym roku. Chłopaki odchodzą spory kawałek.
Mimo to wyprzedzam kilka osób, w tym Anię Świrkowicz, jak zwykle na początku, choć jestem pewien, że jak zwykle w końcówce przyjedzie i skopie mi dupsko ;).
Podjazd-zjazd-podjazd... Niespodziewanie zaczyna się podjazd pod Śnieżnik, doganiam Rafała P. z Torqa, chyba mu noga dziś nie podaje. Zaczyna mi się jechać dość dobrze, trochę wyprzedzam, w końcu doganiam Josipa i mlodzika, kawałek poznańska frakcja Emedu jedzie razem, ale na bufecie stajemy z mlodzikiem (w sumie niepotrzebnie, miałem jeszcze jeden bidon) i trzeba gonić Josipa który wyrwał do przodu. Widząc jak często podgania na stojąco jestem pewien, że najdalej po trzech godzinach padnie ;).
Mlodzik zostaje trochę z tyłu. Josipa doganiam w momencie gdy podjazd robi się trochę techniczny, ale trzyma się niedaleko. Ze zjazdu ze Śnieżnika nie jestem zadowolony, ze trzy razy złaziłem z roweru, i w ogóle jakoś wolno i bez ikry jechałem. Ale za to miałem okazje widzieć pierwszą maratonową glebę mlodzika ;D.
Tak czy inaczej na mocnym drugim podjeździe na Śnieżnik znów jestem z tyłu, kolegów nie ma na optycznej. I znów trzeba gonić. W połowie dogania mnie pilot mega. Ciekawe czy mnie dogonią? Ale raczej nie, motocyklista zatrzymuje się niedaleko na pecika ;), więc ma dużą przewagę.
Wyprzedza mnie szybki gigowiec, pewnie po gumie, zaciskam zęby i gonie, bo czuję że mam dość słabe tempo, jazda na kole pozwala się ponownie rozkręcić.


Kolega szedł jak kuna, ostatecznie zajął 39 miejsce open i wlał mi z 16 minut :)


Kosimy niedobitki mini jak Boryna zboże ;), w końcu pilot mi odchodzi, ale za to widzę mlodzika bardzo blisko ;). Coś chyba nie ma chłopak dnia, jak go ciągle widzę na podjazdach. Wojtasa widzimy dopiero uciekającego z bufetu w momencie gdy do niego dojeżdżamy. Dyskutujemy sobie, gdzie on chowa te wszystkie zastrzyki, które musi przecież sobie pakować w uda, bo jedzie jak wariat ;D.
Krótki popas i w dół. Ten zjazd po bruczku coraz lepiej mi ostatnio idzie, tego dnia już nawet nie trzymałem palców na klamkach - za bardzo potem bolą przy wstrząsach ;). W łapy gorąco od trzęsionki. Na poboczach całe grupy zmieniają dętki :). Na dole okazuje się, że nic nie straciłem do mlodzika! Alleluja! :D
Szybko go doganiam. Paweł coś nie ma dnia. Zostawiam go na podjeździe goniąc Wojtasa którego widać z 200m z przodu. Oczywiście depta na stojąco ;).
Krótki sztywny podjazd i długi trawers Śnieżnika, prawie płaski, świetnie mi się to jedzie, w końcu się rozkręciłem. Blacik i 27-30km/h cały prawie czas. W końcu za którymś zakrętem widzę emedowskie plecy, nie są daleko :).
Na zjeździe najpierw widzę Ewelinę Ortyl, która właśnie wyprzedza Josipa, jadącego dość asekuracyjnie. Blat-ośka i też wyprzedzam, dokręcając przy ponad 50km/h ;).
Fajny długi zjazd, wyprzedzam też Ewelinę i na dole melduję się pierwszy. I następne 15-20km jedziemy we trójkę.
Dość urozmaicony odcinek, sporo krótszych podjazdów i zjazdów, forsuję mocne tempo, ale nie mogę się urwać, Ewelina jest mocna na podjazdach, i choć na zjazdach odchodzę, na każdym podjeździe zaraz jest za mną. Choć nie powiem, co jakiś czas słyszę jej przyśpieszony oddech ;))).
A Wojtas też się trzyma. Na stojąco ;D.
Zyskujemy w międzyczasie kilka oczek open, o dziwo mijamy zawodników z dużą różnicą prędkości.
W końcu na ostatnim długim podjeździe przy jaskini Niedźwiedziej Ewelina przypuszcza atak. Trzymam się z trudem, odległość zwiększa się minimalnie. Josip zostaje.
Ewelina w końcówce podjazdu jeszcze przyśpiesza i znika mi z oczu w momencie połączenia z trasą mega. To już około siedemdziesiątego kilometra, już wiem że trasa jest trochę dłuższa niż w zeszłym roku i będzie z 75-80km. Ostatniego żela zjadłem przed podjazdem, liczyłem na ~72km :).
Na trasie trawersującej Czarną Górę łapie mnie kryzys. Ciężko się jedzie, megowców wyprzedzam, ale nie robię jakiegoś podmuchu swoim pędem ;))). Trochę się spaliłem trzymając się lekkiej Eweliny na podjeździe.
Josip kasuje moją przewagę i dogania mnie tuż przed końcem podjazdu na Czarnej Górze.
Zjeżdżając mijamy panią Swat i dojeżdżamy do podjazdu wąwozem. W zeszłym roku jechałem tu całość w tym już nie ma sił, poza tym wąwóz jest bardziej wymyty i zawalony luźnym gruzem. Na dole mijamy z3wazę łatającego już któregoś z kolei laczka ;))).
W tym wąwozie ostatecznie przegrałem pojedynek z Wojtasem. Trochę na własne życzenie. Wiedziałem, że na podejściu stracę, więc szarpałem się, usiłowałem wsiadać na rower, spadałem, a Wojtas konsekwentnie noga za nogą zyskiwał metr za metrem. W efekcie straciłem więcej niż jakbym po prostu szedł ;).
Miałem jeszcze ze 100m do końca podejścia gdy Wojtas wsiadał na rower. Jeszcze liczyłem że na technicznych fragmentach coś odbuduję, ale była mała szansa, bo Wojtas w miarę maratonu wyraźnie zjeżdżał coraz szybciej i coraz mniej tracił na zjazdach.



No ale jechałem, sporo błota i korzeni było na ostatnim odcinku, fajny kawałek, raz widziałem plecy Josipa - był daleko, jeszcze koło koni mi się koło uślizgnęło i pozamiatane - bucik ;). Straciłem tam jedno oczko open, wyprzedził mnie Maciej Z. z Torqa na fullu speca. Już za mało agresywnie jechałem, po drodze była okazja do wyprzedzenia ale nie wykorzystałem. Prożek bez problemu zjechany i meta.
Gonitwa za Josipem dała bardzo dobry wynik ;)
57/118 open i 24/45 m3.
Czas 5:08:20, pomiar był włączony minutę, półtora za wcześnie bo z pulsaka wyszło mi 5:07:05.
Do Wojtasa 2:04 straty, ostro szedł w końcówce, nic nie stracił z przewagi zbudowanej w wąwozie.
Do Eweliny Ortyl 1:05 straty, widać ją też sporo kosztował atak na podjeździe :). Wojtas dopełnił zemsty i wyciął ją w końcówce.
A Anię Świrkowicz objechałem o 13 minut, oł jes! ;D
JP na trasie w ogóle nie widziałem, dołożył mi 9:17, więcej niż w zeszłym roku.
Porównując z zeszłorocznym maratonem, czas praktycznie taki sam, strata do lidera 2 minuty mniejsza, więc niby lepiej :). W zeszłym roku pierwszą połowę przejechałem znacznie szybciej, natomiast za Śnieżnikiem był już zgon i wegetacja. W tym roku mocno szedłem prawie do końca. Duża tu zasługa motywującej walki z Josipem ;).
Chyba najlepsze górskie miejsce open u GG, tak że jestem zadowolony :)
mlodzik (przyjechał 23:15 po mnie) marudził że nudno, ale ja ten maraton lubię :). Nie można wszystkiego przejeżdżać na adrenalinie ze zjazdów, hehe, długie pracowite podjazdy też muszą być ;).
Czarnym koniem wyścigu był niewątpliwie Wojtas, nie tylko nie zdechł na pierwszym giga, ale jeszcze mnie pognębił w końcówce ;). Gratki!


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 11.83km
  • Czas 00:33
  • VAVG 21.51km/h
  • VMAX 45.70km/h
  • Temperatura 12.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Po mieście

Piątek, 9 września 2011 · dodano: 09.09.2011 | Komentarze 5

Najpierw z Giantem na myjnie, a później drugim Giantem do rowerowego po skuwacz, który padł ofiarą mojego dobrego serca w Krakowie (pożyczyłem i nie wrócił, jak tu być dobrym dla współzawodników?). W sumie ten skuwacz był mi potrzebny wyłącznie do pożyczania komuś ;), ale jakoś nieswojo się bez niego czułem na Grabku :).
Za to teraz mam ładniejszy i lżejszy skuwacz parktoola, ale jak ktoś nieznajomy zerwie łańcuch na trasie, to już raczej ode mnie go nie dostanie :P.




  • DST 31.19km
  • Teren 15.00km
  • Czas 01:34
  • VAVG 19.91km/h
  • VMAX 62.10km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 165 ( 88%)
  • HRavg 128 ( 68%)
  • Kalorie 1044kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pogoda wysokiego ryzyka

Środa, 7 września 2011 · dodano: 07.09.2011 | Komentarze 2

Przed startem tętno 59 ;). Ciężko się było rozkręcić, tym bardziej że od razu uderzyłem w teren, wszystkie ścieżki zarośnięte po lecie i pokryte koleinami po ulewach i nie dało się szybko jechać. W końcu zniechęcony wyjechałem koło Goraja na asfalt i zrobiłem parę mocniejszych podjazdów i 10 minutową tempówkę, a potem trzy mocniejsze podjazdy pod Jesionową, powyżej 160bpm.
A jutro ma piździć, cholera, nic długiego nie zabrałem do ubrania :/.




  • DST 12.97km
  • Czas 00:34
  • VAVG 22.89km/h
  • VMAX 42.80km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Tajemnica bijących blatów rozwiązana

Wtorek, 6 września 2011 · dodano: 06.09.2011 | Komentarze 5

Dziś podczas oględzin korby okazało się że... nie mam dwóch śrub mocujących blaty do korby :).
Został jeden kominek z zerwanym gwintem. Najwyraźniej w czasie gleby w Krakowie blat dostał jakiegoś hita i zerwało dwie śrubki, bo od gleby zaczęło wszystko trzeć i trzaskać, a potem cały maraton w Poznaniu się wkurzałem, że mi łańcuch o przerzutkę obciera ;). No ale teraz blaty równiutkie. Swoją drogą, niezwykłe uszkodzenie, nie powiedziałbym że to możliwe jakbym nie widział ;).
Szybki kurs do Rybczyńskich po śrubki i przy okazji po koksy na resztę maratonów w sezonie.




  • DST 30.11km
  • Czas 01:09
  • VAVG 26.18km/h
  • VMAX 45.00km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Pomasować mięśnie

Poniedziałek, 5 września 2011 · dodano: 05.09.2011 | Komentarze 0

Rundka rozjazdowa, Winogrady-Morasko-Złotniki-Strzeszynek-Rusałka-Wiongrady. Tempo całkowicie luźne, na niektórych podjazdach nawet na młynek zrzucałem ;). Inna sprawa że siły też za wiele nie było. Fajna pogoda, ciekawe ile się jeszcze utrzyma.




  • DST 120.18km
  • Teren 70.00km
  • Czas 04:34
  • VAVG 26.32km/h
  • VMAX 55.30km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • HRmax 172 ( 91%)
  • HRavg 153 ( 81%)
  • Kalorie 3069kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Treningowo u Grabka

Niedziela, 4 września 2011 · dodano: 04.09.2011 | Komentarze 12

Szczerze mówiąc byłem pełen obaw o swoją jazdę po wczorajszej gonitwie za Wojtasem :).
No ale sposoby wypracowane na Trophy, porządna wyżerka wieczorem i prawie nic rano się sprawdziły. Wytresowany przez starty u Golonki (o 10) wstałem godzinę wcześniej niż potrzeba, dobrze że sprawdziłem godzinę startu w necie ;).
Na miejscu już pełen zestaw poznańskich ścigantów, mlodzik, JP, Maks, Zbyszek, Keenjow, Jacgol, MaciejBrace, wszyscy czekają w blokach, ustawiamy się z Rodmanem na mostku, żeby zgodnie z planem włączyć się ze startu lotnego w trzeci sektor.
Pierwszy sektor to prawdziwe charty, tempo jakim idą na podjeździe zadziwia. Drugi jedzie już bardziej po ludzku. Startujemy tuż przed trzecim i spokojnie czekamy na mlodzika. Wielu wyprzedzających Rodmana znajomych nie kryje radości ;).
Na singlach przed Warszawską troszeczkę odpadam, tuż przed przejściem, widząc ogromny korek, uderzam z Rodmanem górą, przez jezdnię.
Ktoś tam się burzy "zapamiętajcie ich numery!" hehe.
Krótki stres przy przejściu pozwoliłby uzyskać bardzo dobry wynik, wylądowaliśmy chyba jeszcze przed drugim sektorem!
Ale zgodnie z planem czekamy na mlodzika, choć łyda swędziała od czasu do czasu, szczególnie gdy wyprzedzał nas JPbike :).
W sumie to było dość zabawne, zanim młodzik doszedł, przejechaliśmy ponad 10km spokojnym tempem, a i tak na koło nam różne przylepy próbowały siadać (z trzeciego sektora, teoretycznie dobrzy!), co niesamowite, nawet jak się zorientowali że jedziemy wolno (23-25), to dłuższa chwila schodziła zanim decydowali się jechać sami. Takich kolarzy u Grabka jest na kopy :).
W końcu, właśnie jak zdecydowaliśmy, że jeśli do Biskupic mlodzik się nie pojawi, to jedziemy swoje, pojawił się we własnej osobie, w środku sporego pociągu :)).
No to co, ekipa Emedu na czub i ogień :).



Prędkość wzrosła o dobre 10km/h, zaczęliśmy wyprzedzać pozostałe pociągi jak słupki przy drodze, tętno się ustabilizowało na poziomie wyścigowym, trochę niżej niż zwykle, bo zajechany byłem ;).
Podobało mi się, nasz pociąg nie miał konkurencji w tym momencie, a wagoniki spawały i odpadały ;).
W czubie po zmianach szliśmy mocno z Rodmanem. Czasem trzeba bylo luzować łydę i chwilę czekać - normalne, jak się współpracuje.
Po drodze mijaliśmy dziewczynę mlodzika z bidonami, mlodzik krzyknął "rzuć jeden Rodmanowi", a ona faktycznie rzuciła ;), a Rodman złapał ;D, niezła akcja.
W końcu mlodzik zaczął słabnąć, ustaliliśmy że będzie się trzymał póki może, ale jedziemy już swoim tempem. Było z wiatrem, więc trochę podkręcałem, aż się dziwiłem, wczorajsza przejażdżka z Josipem trochę zaniżyła mi tętno, ale poza tym jechało mi się nieźle.
Przestałem patrzeć do tyłu, na rozjeździe się okazało że zostały trzy wagony, ja, Rodman, i typowy wozidupa grabkowy, co to nie da zmiany bo ujechany ;).
Niespodziewanie Rodmana strzelił kryzys, raz i drugi poczekałem, ale nie wykazywał chęci do jazdy, więc pojechałem swoje.
Za mną jak ryś skoczył wozidupa i bez problemu odrobił 20m straty przy 35 km/h :>.
Kurczę nie wiem skąd tacy ludzie się u Grabka lęgną, przecież dla każdego trzeźwo myślącego człowieka jest jasne, że przy współpracy i zmianach pojedzie się szybciej :). A tu się wolą wozić.
Tak czy inaczej, następne z 10km upłynęło mi na gubieniu wagonu. Mimo że był bez sił, to walczył jak lew :>. Technicznie był słaby i odpadał na każdym ostrym zakręcie i łasze piachu, ale za każdym razem potrafił odrobić nawet i 50m stratę. To tyle na temat braku sił :).
W końcu na sekwencji ostrego zjazdu, łachy piachu i dłuższego podjazdu na wysokości Pobiedzisk go zgubiłem, albo go kryzys strzelił, albo odpuścił, bo dwa kilometry dalej miałem już z 300m przewagi :).
I dalsza droga już była samotna, deptałem swoje, o dziwo tempo było podobne jak na pierwszym kółku. Wyprzedziłem może z 5 gigowców i kilkudziesięciu na maksa ujechanych megowców.
Zjazd w Uzarzewie miał tak wygodne ścieżki wyjeżdżone, że tylko z wrodzonej ostrożności ;), lekko dotknąłem hampli, dalej trochę wolniejsza sekcja po singlach i już byłem na mostku. 15km od mety skończyło mi się picie, więc trochę na sucho się jechało, honorowo nie korzystałem z bufetów, choć trzeba było przyznać, że miła obsługa za każdym razem podawała kubki :).


Za Uzarzewem, już "na sucho" ;). Hmm, nawet malownicze zjdęcie wyszło.


Zaraz za mostkiem czekał Josip, który troszeczkę pociągnął mnie do mety, jeszcze paru ludzi wyprzedziliśmy na końcowych szybkich duktach.

Czas netto z pulsaka ;) 3:36:15, zdaje się że to okolice 36 miejsca open i 8 M3. Średnia 28,33 km/h.
Nieźle jak na co najmniej 40km samotnej jazdy, a przedtem mocne zmiany.
Jest tu do osiągnięcia czas 3:20, tyle że trzeba wystartować z pierwszej linii drugiego sektora i od razu ogień z dupy, żeby uniknąć korków.
Tak czy inaczej, treningowo bardzo udany dzień :).
A w drodze powrotnej złapałem panę, przy okazji przetestowałem sposób na wyjmowanie tylnego koła sprzedany przez faloxxa w Beskidach. Dobra rzecz, szybka i praktyczna ;).


Kategoria 100-200


  • DST 76.07km
  • Teren 50.00km
  • Czas 03:08
  • VAVG 24.28km/h
  • VMAX 55.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Jezioro Kowalskie i Zielonka

Sobota, 3 września 2011 · dodano: 03.09.2011 | Komentarze 3

Josip niecnie wyciągnął mnie na rower, a ja licząc na spokojny spacerek naiwnie się zgodziłem :).
Niestety, Josip na nowym ścigaczu zapindalał jak dziki, a ja goniłem z wywieszonym językiem :). Jakbyśmy nie zaliczyli singla nad jeziorem Kowalskim, na którym z zasady się szybko nie jedzie, to średnia byłaby pewnie w okolicach 27-28. Później duktami do Zielonki, przez Kamińsko, Maruszkę i Kicin do domu. I jak tu k... wypocząć? ;)
W związku z tym nie wiem jak jutro będzie na Grabku, ale dam z siebie wszystko :).

A Maja Włoszczowska wicemistrzynią świata jest! O!
Pechowo, bo laczek, bez niego byłaby pierwsza, ale i tak miejsce super.




  • DST 30.57km
  • Czas 00:58
  • VAVG 31.62km/h
  • VMAX 54.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 168 ( 89%)
  • HRavg 135 ( 72%)
  • Kalorie 682kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Szybka runda

Piątek, 2 września 2011 · dodano: 02.09.2011 | Komentarze 1

Pulsik z początku nadal nisko, zapowiadało się zamulanie, aż tu po 4 km wyjechał mi z boku wielki chopper z wielkim lujem w siodełku, i za tą znakomitą osłoną aero, przy dzwiękach radyjka, z prędkością 50km/h opusciłem miasto ;D.
W międzyczasie pulsik skakał po zakrętach w okolice 170 i od tej pory generalnie stał wyżej niż na początku. Zakwasy w nogach powoli znikają.
Strzeszynek-Złotniki-Morasko-dom.




  • DST 70.73km
  • Czas 02:24
  • VAVG 29.47km/h
  • VMAX 53.00km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 162 ( 86%)
  • HRavg 121 ( 64%)
  • Kalorie 1360kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozruch nóg

Czwartek, 1 września 2011 · dodano: 01.09.2011 | Komentarze 0

Po przejechanych 190km po górach i górkach i zdobyciu ładnych paru szczytów powyżej 2200m npm "z papcia" miałem takie zakwasy w łydkach, że po schodach musiałem schodzić tyłem ;D.
Trzeba było to rozjechać, więc wieczorem lekka traska, na małym przełożeniu i z dużej kadencji.
Trzcianka-Stobno-Ujście-Romanowo-Czarnków.
Czy pomogło? Jutro się okaże ;).