Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2010

Dystans całkowity:841.33 km (w terenie 236.00 km; 28.05%)
Czas w ruchu:39:49
Średnia prędkość:21.68 km/h
Maksymalna prędkość:63.70 km/h
Suma podjazdów:5002 m
Maks. tętno maksymalne:180 (96 %)
Maks. tętno średnie:157 (83 %)
Suma kalorii:27480 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:60.09 km i 2h 39m
Więcej statystyk
  • Czas 01:01
  • HRmax 172 ( 91%)
  • HRavg 142 ( 75%)
  • Kalorie 778kcal
  • Sprzęt Tacx Satori
  • Aktywność Jazda na rowerze

Na dywanie

Wtorek, 14 września 2010 · dodano: 14.09.2010 | Komentarze 11

"Raz Mariuszek
wyciagnal z dna szafy
trenazerek - zakurzony caly
i pomyslal:
Chyba idzie jesien.
Jesien idzie, nie ma na to rady"
:D
Leje od dwoch dni, trzeba sie bylo wpiac w stojaczek ;). Trening szybkosciowy, 10x 1 min maksymalna kadencja, przerwy 2 min, rozgrzewka i schlodzenie. Dawno sie tak nie upocilem ;).




  • DST 57.03km
  • Teren 50.00km
  • Czas 04:59
  • VAVG 11.44km/h
  • VMAX 51.80km/h
  • Temperatura 13.0°C
  • HRmax 180 ( 96%)
  • HRavg 155 ( 82%)
  • Kalorie 4338kcal
  • Podjazdy 1950m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Rabka - giga

Sobota, 11 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 7

Nie chcialo mi sie. Odechcialo mi sie zaraz po spojrzeniu za okno - jednostajnie mzyl deszcz, zreszta w nocy kilka razy sie budzilem i za kazdym razem slychac bylo kapiaca wode. Troche poprawil mi humor sms od faloxxa, ze skrocili trase ze wzgledu na ciezkie warunki w wyzszych partiach Gorcow. A wjezdzalo sie dzis na prawie 1300m, wiec nie w kij pierdzial ;). Okazalo sie ze obcieto dodatkowa petle mini, wiec z giga zrobilo sie prawie mega, tylko 10km roznicy miedzy dystansami. W sektorze wialo pustkami, oprocz faloxxa i DMK udalo sie w koncu poznac Ize, kobieta sie nie poddala gdzie wielu facetow wymieklo ;>.
W sumie jakichs 130 ludzi ruszylo na podboj Gorcow. Plany mialem umiarkowane, wiedzialem ze w tych warunkach orlem nie bede ;), poza tym dwa tygodnie niemal bez roweru zrobily swoje, wiec chcialem po prostu przejechac dystans, jak najwiecej zjechac, pocwiczyc blotna jazde i cieszyc sie gorami :).
Peleton ruszyl leniwie, jechalem sobie na progu mleczanowym, wiec spokojnie, na pierwszym nastromieniu juz po kilku km zaczelo sie dreptanie - sliskie kamienie i chainsucki robily swoje. Za to zjazdy szly mi nawet - nawet. Na osmym km byl dosc niebezpieczny zjazd - stromy szuter z rowami odplywowymi ze skosnie polozonych, grubych i sliskich jak cholera bali. Jadac to dosc ostroznie widzialem jak bikerowi przede mna kloda podcina przednie kolo na duzej predkosci, tak ze koles po dwumetrowym locie wkomponowuje sie z rowerem w bloto i tak zostaje. Fuck - pomyslalem, zabil sie. Co bylo robic, stanalem, zostawilem wyzej rower, zeby nikt tedy nie jechal, wyplatalem rower z kolegi, odnioslem na pobocze, w miedzyczasie zaczal sie ruszac. Okazalo sie ze nawet sie nie polamal, ale mial paskudnie rozbite kolano i krwawiaca reke. Zatrzymal sie Maciej z Emedu, zadzwonil po Gopr, kazalismy chlopakowi siedziec na poboczu i czekac i pojechalismy dalej. W sumie z 15 minut zeszlo. Do Turbacza glownie podjazdami, krotkie zjazdy byly calkiem fajne, mokre wielkie kamienie i skaly pokryte blotem ;). Ale tendencja byla wzrostowa. Sporo podprowadzania ze wzgledu na meczace chainsucki, smarowanie niewiele pomagalo. Wiele fragmentow mialo podwojna trase do wyboru - droga rozwidlala sie na dwie rownolegle, po kilkuset metrach sie schodzila. Ot, taka lokalna ciekawostka. Sztuka bylo wybrac, bo z reguly na jednej drodze bloto bylo potezne, a na drugie w miare :). Pod Turbaczem zaczalem sie cieszyc ze zabralem wiatrowke - cholernie zimno, do tego mgla z widocznoscia miejscami 10m mocno utrudniala zjazd, ktory zaraz sie zaczal. A byl dlugi, i bylo na nim wszystko - rozmyty szuter, rzeki blota, gleboki wawoz ze skalistym dnem, gliniastymi scianami z kamienistym dniem i kamiennymi scianami z gliniastym dnem ;).
Nie zabraklo tez fragmentow po trawce i porozrzucanych galeziach. Robilo sie odczuwalnie cieplej, zjechalem pod chmury goniac zawodnika, ktory mnie wyprzedzil na trudniejszym odcinku (fajnie, odczucie jak przy locie samolotem w czasie jazdy rowerem ;)) i tak zjechalismy z Gorcow do Klikuszowej, aby zaraz znow sie wspinac koszmarnie blotnista droga przez lake. Wciagnalem w czasie tego podprowadzania zel (mialem dwa, otwarte jeszcze w Krakowie i przechowywane w samochodzie dwa tygodnie, pamietajac przeboje Maksa troche sie krepowalem przy pierwszym, ale okazaly sie tak dobre jak tylko zele maxima moga byc ;). Zadnych dolegliwosci zoladkowych :>).
Chwile pozniej byl moment dramatyczny, bo jechalismy dwukrotnie fragmentem ok 3km trasy, a ja tego nie pamietalem z mapy. Z przodu nikogo, z tylu nikogo, a ja kulalem sie z pol godziny podjazdem dreczony myslami, ze przegapilem odbicie trasy :). W koncu z prawej zaczeli dojezdzac megowcy i odetchnalem z ulga. Zaczal sie blotnisty zjazd i tak bylo praktycznie do mety. Zjezdzalem dosc szybko, bo na poczatku wyprzedzila mnie niezla technicznie dziewczyna (patrzac po wynikach pewnie Dominika Rutkowska z K2) i jechalem po prostu jej sciezka przejazdu. No ale na lace przed sama Rabka byl bardzo sliski fragment, chcialem wyskoczyc na trawe, przednie kolo sie usliznelo i zaliczylem dzwona przy 25-30km/h. Fachowa przewrotka jak w komandosach ;> i juz bylem z powrotem na biku, ale bolesne bylo to ze stracilem 3 pozycje giga przez ta chwile. Dalej juz nie bylo gdzie odrobic. Ale dojechalem zadowolony, nie zameczylem sie, zjechalem prawie wszystko, jazda mnie cieszyla.
Wynik tez przyzwoity mimo miejsca w ogonie, punktowo wyszlo znacznie lepiej niz w Gluszycy i nawet troche lepiej niz w Krynicy.
Do Damiana tylko 35 min straty, hehe, wyrabiam sie ;>. Faloxx pocisnal na swoim terenie, 54 miejsce open i wklepal mi 50 minut :).
Ja tak sobie, 94/112 open i czas 5:02:40. Ale najwazniejsze ze mi sie podobalo ;). Klocki metaliki z przodu zajechane prawie na smierc, z tylu troche zostalo. Chyba faktycznie za duzo hamuje.
Fajny maraton, taki w sam raz. Jak zaczynalem miec dosc podjazdu zaczynal sie zjazd, jak zjazd zaczynal meczyc to sie konczyl i zaczynalo byc pod gorke :). Zjazdy byly trudne, ale do zjechania. Tak ze zaliczam go do jasniejszej strony golonkowej mocy :).

Widac ze mi sie podoba ;P



Na mecie. Z kolega Jarkiem z Welodromu tasujemy sie na trasach giga juz od dobrych trzech lat :).


Kategoria Maratony, Góry


  • DST 16.60km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:17
  • VAVG 12.94km/h
  • VMAX 46.20km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 173 ( 92%)
  • HRavg 133 ( 71%)
  • Kalorie 753kcal
  • Podjazdy 400m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Recon przed Rabka

Piątek, 10 września 2010 · dodano: 13.09.2010 | Komentarze 0

Po dojezdzie i zakwaterowaniu (notabene z teamem Rybczynski pod jednym dachem - zupelny przypadek) wyskoczylismy na rekonesans. W czasie podjazdu pod Maciejowa na 815m npm rozpadalo sie i nie przestalo juz przez cala noc. Warunki jak warunki - slisko na kamieniach, blota troche ale (jeszcze ;)) nie za wiele. W czasie powrotu wyprzedzajac Andrzeja zaliczylem poslizg na luznym kamieniu i niegrozny dzwon. Porysowana golen (moja, nie amora ;)) i po raz trzeci w ciagu trzech tygodni rozbite to samo kolano. Zdrapany strup natychmiast zalal cala lydke strumieniem krwi - malownicze choc niebolesne ;). Na szczescie niedlugo koniec sezonu, jest szansa ze w koncu sie zagoi ;).
Nowe klocki w czasie tej krotkiej jazdy dotarly sie na taka zylete, ze jeszcze chyba nie mialem tak mocnych hamulcow w rowerze :).


Kategoria Góry


  • DST 75.25km
  • Czas 02:25
  • VAVG 31.14km/h
  • VMAX 55.00km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • HRmax 173 ( 92%)
  • HRavg 146 ( 78%)
  • Kalorie 1932kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powrot na linie frontu

Wtorek, 7 września 2010 · dodano: 07.09.2010 | Komentarze 4

Pierwszy trening od dobrych osmiu dni. Brakowalo mi tego, oj brakowalo :). Pogoda ladna, standardowa polnocna trasa do Wielenia. Jechalo mi sie bosko, bez trudu osiagalem 40km/h przy tetnie 85% hrmax, czyli bez napinki. We Wieleniu srednia mialem ponad 36km/h przy niewielkim zmeczeniu i juz gratulowalem sobie wrodzonej zajebistosci :>. W miedzyczasie, przejezdzajac obok stadionu startowego Michalkow, postanowilem sprawdzic ile dokladnie ma ten rozbiegowy asfalcik. Wyszlo 2,4km, gdzie naprawde warto dac z siebie 100%, bo potem w lesie juz sie tak fajnie nie wyprzedza :).
Wracajac wyraznie poczulem czemu mi sie tak swietnie jechalo z poczatku. Wiatr ze wschodu byl bardzo silny, na eksponowanych fragmentach z trudem jechalem 27-28km/h, a srednia spadala nieublaganie. Mit upadl :). Poskrecalem jeszcze w boczne drogi w okolicach Roska, dojechalem do Krucza, Goraja (masa samochodow przyjezdnych grzybiarzy w lasach) i Lubasza, skad pod wiatr wrocilem do Czarnkowa, dwukilometrowy zjazd z Debego troche mi oslodzil meke, choc pod wiatr nie bylo mowy o sprintach 60km/h ;(.
BTW, o swicie z ojcem wyskoczylismy na dwie godziny do lasu w jakies tylko mu znane chaszcze i naszym lupem padlo lekko liczac 4 kg podgrzybkow i z kilogram prawdziwkow. Nie liczac trzech kurek :>.
Tak ze dzis trening to 40 min wytrzymalosci silowej 80-85% hr max i reszta w tlenie, z paroma skokami pod prog mleczanowy na podjazdach. Szosowce stuknelo 13 tys km, na jednym lancuchu i bez wymiany czegokolwiek!
A kaseta wyglada lepiej niz w goralu po 2800km, na trzech lancuchach. Czemu w goralu naped tyle nie wytrzymuje? :)




  • DST 16.43km
  • Czas 00:40
  • VAVG 24.64km/h
  • VMAX 40.10km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Komunikacyjnie

Poniedziałek, 6 września 2010 · dodano: 06.09.2010 | Komentarze 2

Do Cykloturu na Ptasia po szpeje do reanimacji roweru - klocki, kolko od przerzutki, linki, pancerze, koncowki i dlugie rekawiczki w miejsce zgubionych w Zakopcu. Dwie i pol stowy do tylu za 30km jazdy ;). A prawie jeszcze kupilem kasete SLX za 118zl, na szczescie mieli tylko 11-34 :). Z powrotem w deszczu, dupa mokra, jak tu sie nie przeziebiac?
Pierwsza oznaka jesieni - prawie wywinalem orla, gdy kolo zabuksowalo na mokrym pasie przy mocnym depnieciu. Trzeba sie przyzwyczajac :).