Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 94.95km
  • Teren 60.00km
  • Czas 07:35
  • VAVG 12.52km/h
  • VMAX 63.70km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • HRmax 176 ( 94%)
  • HRavg 152 ( 81%)
  • Kalorie 5809kcal
  • Podjazdy 2652m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Istebna - giga

Sobota, 25 września 2010 · dodano: 27.09.2010 | Komentarze 18

Chyba za bardzo sie wyluzowalem przed tym maratonem, zalozylem sobie zdobyc te 370pkt do generalki i przejechac trase w miare spokojnie. W efekcie pozostal niedosyt :)

Przed maratonem oczywiscie sporo znajomych spotkalem, z Pawlem "Mlodzikiem" i Jackiem "JPbike" wyskoczylismy na mala rozgrzewke, ktora o dziwo ujawnila spore poklady blota na poczatku dodatkowej petli giga. W sektorach dawal sie zauwazyc "syndrom ostatniego wyscigu" i luzacki nastroj ;). Po starcie nawet korki na ostrzejszych zakretach i zwezeniach nie powodowaly agresji, tylko smiechy, przynajmniej w mojej czesci peletonu. Poki bylo plasko, jechalem swoje, wyprzedzac troche zaczalem po zwiekszeniu sie stromizny. Jechalo mi sie ciezko, nic dziwnego - prawie trzysta km przejechanych w poprzedzajace wyscig 5 dni to nie byl jeden z moich genialniejszych pomyslow :>. Zjazd fajny i szedl mi znacznie lepiej i szybciej niz w zeszlym roku, co prawda po przejechaniu strumyka zablokowalem sie, bo zapomnialem zdjac blatu, ale to pominmy ;). Pierwsza gleba byla na podjezdzie w okolicach 11 km, uslizgnelo mi sie kolo na korzeniu i nie zdazylem sie wypiac, polecialem w bok spadajac w jezyny z metr ponizej drogi. Wywolalo to ogolna wesolosc ;). Z dalszej czesci trasy pamietam ogromny doping jakichs sporych grup dzieci idacych wzdluz szlaku. A myslalem ze spedzanie dzieci na takie imprezy zniknelo wraz z komuna ;). Niemniej, swietnie sie wtedy jechalo :). W miedzyczasie okazalo sie ze sztyca sie opuszcza, musialem stanac, wyciagnac i dokrecic, bo zaczynaly mnie bolec kolana. Troche sapania bylo przy podjezdzie pod Ochodzita, zwlaszcza na 30% podjezdzie po plytach na samym poczatku, gdzie podrywalo przednie kolo do gory. Na swietnym zjezdzie skalistym singielkiem z Ochodzitej przyhamowalem przed idaca dziewczyna z aparatem, w tym samym momencie kolo wpadlo w niewielki row i... OTB, najklasyczniejsze z klasycznych, oczywiscie w jezyny ;). No ale co bylo robic, pojechalem dalej. Przejazd lakami po slowackiej stronie - super, jedzie sie grzbietem 50km/h, po obu stronach gory, a na koniec wjezdza sie na male wzniesienie i gory sa juz z wszystkich stron :). Widokowa klasyka. W okolicach Trojstyku zaczal sie gromadny kryzys, bo bufety byly zbyt oddalone i wiekszosc miala juz sucho w bidonach (przypomnialo mi sie: Jakis zawodnik z giga "popasajacy" na bufecie widzac nadjezdzajacego megowca ze swojego teamu ryknal: JESTEM, JESTEM, TRZYMAM PICIE!!!!, na co nadjezdzajacy wyciagnal i odkrecil bidon i przejechal wolniutko przy bufecie, a kolega nalal mu powerada do bidonu. Megowiec zakrecil bidon i pojechal dalej. Wszyscy na bufecie pokladali sie ze smiechu :D). A drugi bufet byl na poczatku zjazdu ciagnacego sie praktycznie do mety, tak ze na trzecim bufecie mialem nieruszone picie w bidonach. Korzonki przejechalem do aparatu Sportografu, majac juz dokumentacje "w siodle" dostojnie je zszedlem ;). W miedzyczasie przywitalem sie z Adamem, tym razem w roli fotoreportera, jak sie okazalo, byl tez na Ochodzitej, ale nie zauwazylem go skoncentrowany na zjezdzie. Terenowy poczatek podjazdu pod Kiczory jeszcze ok, przybilem piatke grupce dzieciakow, a potem zaczal sie asfalt i zdechlem. Krecilem, ale bez checi do zycia. Goraco, stromo, nudno, bolal mnie duzy palec u nogi i plecy, i w ogole byly setki powodow zeby stanac ;). Odzylem dopiero pod samym szczytem, ostatnie podjazdy juz jechalem calkiem niezle, zadowolony tez bylem na kamieniach na szczycie Kiczor - wszystko zjechalem, yeah! ;) A w zeszlym roku wiekszosc tam prowadzilem, choc jak sie okazalo to tylko kwestia psychy, bo nie bylo az tak trudno. Dalej byl dluuugi zjazd, przyjemny singielek koleina, maly podjazd, korzenie znow dostojnie zbiegniete i meta :). Dystans wyszedl lekko zawyzony, mniej wiecej 80km, o 9-10km wiecej niz w zeszlym roku. Nie pojechalem tego maratonu na maksa, szkoda. Troche przeszkadzala przez pierwsza polowe dystansu obsunieta sztyca, mysle ze to przez nia mocne bole plecow na podjazdach mialem. Ciagle jeszcze nie mam pojecia, jak dobrze rozlozyc sily na maratonie, po Gluszycy wszystkie maratony jade asekuracyjnie i za slabo, w porownaniu do pierwszej polowy sezonu. U Grabka w Swieradowie i Karpaczu jade na maksa od poczatku! :). Notabene, Grabek oszolomiony moimi sukcesami ;D przydzielil mi trzeci sektor w Swieradowie, wiec nie bede sie przebijal z konca stawki ;)
Po maratonie pogaduchy ze znajomymi, slec i DMK nie oszczedzili mi zupelnie zbednej ironii odnosnie mojego czasu przejazdu ;D, no ale jak sie przyjezdza godzine przede mna, to sobie mozna pozwolic ;>. Jacek zreszta dokopal im obydwu, jadac rewelacyjny wyscig. Pawel vel mlodzik tez mi wklepal pol godziny, ogolnie objechali mnie wszyscy znajomi, stad pewien niedosyt ;)
Na dekoracji niewygranie Suzuki ani Speca oslodzilismy sobie z Adamuso tyskim, i tak sie skonczyl sezon w Powerade MTB.
Poczatek sezonu byl dla mnie bardzo dobry, niestety po Gluszycy bylo juz coraz gorzej, raz ze warunki byly trudniejsze i sporo blota, dwa ze balem sie mocniej deptac zeby sie nie powtorzyl pamietny kryzys, trzy bylem coraz slabszy od polowy sezonu. Jedno co dobre to technicznie sie poprawilem, choc i tak do urodzonego zjazdowca Pawla juz nie doszlusuje ;). Ogolnie nie byl to zly sezon, na pewno lepszy niz w zeszlym roku.



Na starcie - luzno jak w starych gaciach ;>



Gdzies na Ochodzitej. Mala hopka...



I jade dalej w dol ;D. Tym razem startowalem w barwach Irlandii. Wiecej placili ;>



W koncu zjechalem w okolice mety. Choc Adam juz wczesniej robil niezliczone foty w kilku miejscach, dopiero tutaj Go zauwazylem. Ach ta koncentrrracja ;)



Przytulanka z Jackiem ;). Obok Pawel alias Mlodzik ;).


Kategoria Góry, Maratony



Komentarze
klosiu
| 11:31 piątek, 1 października 2010 | linkuj hehe, ale teraz bede mial przynajmniej wytlumaczenie ;)
Rodman | 10:35 piątek, 1 października 2010 | linkuj jak chcesz Twardzielu ;-))

ja zatem się zastanowię, bo 2x giga i tak mi niewiele daje w generalce (znowu zabraknie 1-dnego porządnego startu ..)

jak się będziesz czuł ?! to proste: jak robak pełzający po ziemi, wytrzepany jak egg-beater .. zadowolony, że przejechałeś, może nawet z fajnych widoków, zaskoczony łatwością trasy, ba nawet lepsze miejsce niż w Esencji, ale pozostanie pewien niedosyt ...... z powodu "objechania" przez kumpli ... hehe ;-))

pozdro & dozo !
klosiu
| 09:03 piątek, 1 października 2010 | linkuj Rodman --> w zadne mini nie ide, chce zobaczyc jak sie bede czul po dwoch dniach konkretnego naparzania, bo jak sie czuje po dwoch dniach jezdzenia z plecaczkiem i aparatem to juz wiem ;).
Rodman | 07:38 piątek, 1 października 2010 | linkuj Klosiu, moja propozycja na weekend - w sobotę pościgajmy się w trupa na "mini", później dekoracja >totamto< hehe,
a później z aparatami i plecaczkami pojedziemy sobie na mega - rozjazd & podziwianie widoków i dobijanie maruderów, hehehe !?!
2-gi sektor na Giga, hmmm, tak realnie to może być ciężko utrzymać po Świeradowie, a szybciej niż w Poznaniu raczej nie będzie;
a w niedzielę prawdziwe Giga, hę ?
JPbike
| 20:06 czwartek, 30 września 2010 | linkuj Mariusz - ja pewnie wystartuję w czarno-czerwonym stroju :) Ale i tak zmotywuję Ciebie do udanego zakończenia tegorocznego ścigania :)
Rozumiem Twój debiut u Grabka - na starcie nie ma tam takiego luzu, jak u Golonki ...
No, niestety wracam do Grodu Przemysława po wyścigu.
klosiu
| 19:03 czwartek, 30 września 2010 | linkuj No to, jak sie uda dokulac w Swieradowie do drugiego sektora to wystratujemy razem, bede mial jako motywacje bialo-czerwona koszulke :). O dziwo, u Grabka jeszcze nigdy nie startowalem, mysle ze przez to napiecie przed startem bedzie jak za mlodych lat... tfu jak na poczatku sezonu ;). Jacek, od razu po wyscigu wracasz, czy w razie pogody jestes chetny na spokojna traske po Karkonoszach w poniedzialek? ;)
JPbike
| 18:00 czwartek, 30 września 2010 | linkuj Tak - nie będzie mnie na izerskich i szybkich szutrach, w zeszłym sezonie tam jechałem, nuda, poza pięknymi widokami i zjazdem do mety z prędkością 73.88 km/h :)
Wszystkie swoje siły przeznaczam na Karpacz !
klosiu
| 17:24 czwartek, 30 września 2010 | linkuj JP --> to znaczy ze nie ma Cie w Swieradowie? To moze wskocze do drugiego na Karpacz, Swieradow ma male przewyzszenie i moze sie tam wykaze ;) Tez jade w trupa, nic nie robilem przez tydzien, sily powinny byc :)
josip --> trasa w Istebnej to taki smakolyk do delektowania sie ;). Wszystko tam jest fajne zjazdy, duzo singli, ostre podjazdy, swietne widoki... Grzech jechac "z zebami w kierownicy" ;)
mlodzik --> no sporo, chce zobaczyc jak to zniose, moze to bedzie jakies odniesienie, jakbym chcial sie przypadkiem zapisac na jakas etapowke w przyszlym roku ;).
JPbike
| 19:00 środa, 29 września 2010 | linkuj Update sektorowe by Grabek - ja startuję z 2 sektora :)
mlodzik
| 09:07 wtorek, 28 września 2010 | linkuj Klosiu, będziesz w Świeradowie? Kurcze ja chyba tylko w Karpaczu bo za bardzo sobota mi nie pasuje.
Dwa maratony pod rząd to chyba całkiem sporo :)
josip
| 07:28 wtorek, 28 września 2010 | linkuj Podoba mi się Twoja relacja i samo podejście do maratonu - bez napinki:-)
Zresztą 80 kaemów po golonkowej trasie w górach i tak zawsze robi wrażenie, bez względu na czas 30 min w tą czy w tamtą.
Pozdro!
JPbike
| 21:29 poniedziałek, 27 września 2010 | linkuj Mariusz - dla Ciebie daję 10/10 za tą relację :)
Ale dyskutujecie ze świetnym humorem chłopaki - uwielbiam czytać takie blogi elity MTB-ów :)
To do zobaczenia w 3-cim sektorze w Karpaczu, o ile w Świeradowie nie zgarniesz drugiego, bo u Grabka sektory puszczają co jakiś czas.
Ale i tak na trasie u stóp Karkonoszy jadę na totalnego trupa !
klosiu
| 21:08 poniedziałek, 27 września 2010 | linkuj DMK --> totez mysle, mysle! ;)
klosiu
| 20:14 poniedziałek, 27 września 2010 | linkuj Pawel --> w przyszlym sezonie trzeba dac czadu musowo :). Ze mna jest tak ze im wiecej przewyzszenia tym gorzej, po prostu za ciezki jestem. Jak sie wazy 84kg to taki maraton to spory wysilek :). Na plaskim moge ciac, tam sie waga tak nie liczy. A z tym niemysleniem na zjazdach - moze wino w bidony? :D Piwo odpada - gazuje, a wodka za mocna ;D.
Pulse --> na trasie bylem 6:50, reszta to dojazdowki i rozgrzewka. Tez tak jechalem na poczatku sezonu, az w Gluszycy przesadzilem i 90% maratonu jechalem na zgonie ;). Troche przez to pozniej sie balem pocisnac. Ale sprobuje za tydzien na maratonach Grabkowych, tam nie mam nic do stracenia.
Rodman --> rower juz po myjce, bo jednak troszke sie unurzal ;). Ewidentnie za duzo jezdzilem, ale juz nie mialem takiego parcia na wynik jak na poczatku sezonu. O dziwo, te zakladane 370pkt prawie uciułałem ;).
Skarpetki i koszulke bede mial w Swieradowie, bo wczesniej nie bedzie mnie w Pozku i ciezko bedzie o przekazanie lupu ;).
Rodman
| 19:48 poniedziałek, 27 września 2010 | linkuj wow, jaki ładny nieobłocony rower na mecie ;-) faktycznie, nie wyglądasz na wyprutego, wręcz dość rześko ;)
... nie chciałeś słuchać kolegi, że za dużo jeździsz pomiędzy 2-ma maratonami :>
gratuluję dojechania 8-śmiu Górskich Dych !! To jest zawsze sukces, o którym niejeden pomarzyć może !
----------
kiedy mogę wlecieć po skarpetki ? ;P chyba, że w Świeradowie ?!
pozdro !
Pulse
| 18:36 poniedziałek, 27 września 2010 | linkuj Giga w gorach to zawsze wyczyn, trase z Istebnej wspominam strasznie choc bylem tam w 2007r, ale mnie wypompowala maksylamnie. 7,5h w siodle gratuluje wytrwalosci. Co do rozlozenia sil, to ja jade pierwsze pare km prawie w trupa, potem w granicach swojego max sredniego, trzymac sie pulsu i music byc dobrze :)
mlodzik
| 18:00 poniedziałek, 27 września 2010 | linkuj Mam dokładnie to co Ty, też nie wiem jak jechać, nie mam za bardzo doświadczenia. Nie wiem czy mam podjeżdżać na biegu 1.1 czy np 2.3 pod średni podjazd. Miałem siłę, aby ustawić cięższe biegi i mocno ciągnąć do góry, ale bałem się, że np. skończy mi się przez to energia na ostatnich kilometrach wyścigu, więc asekuracyjnie jechałem powoli, ale mniej energii do tego wykorzystywałem. Plecy mnie napieprzały obrzydliwie, ale tak jak pisałeś, muszę ćwiczyć te mięśnie.
Tak jak mówisz, zjazdy to psychika, jedni po prostu ruszają bardziej wyobraźnią i są bardziej odpowiedzialni, inni np. ja nie myślę za bardzo o tym. Przez moment się zawahałem i pomyślałem podczas zjazdu przy ok. 60 km/h, że jeśli popełnię jeden błąd to jestem połamany, ale po chwili mi przeszło. Po prostu nie można o tym myśleć. Zauważyłem, że im szybciej zjeżdżasz, tym stabilniej rower przelatuje nad kamieniami i dziurami, trzeba uważać tylko na te większe i ostrzejsze, jest tylko jeden minus, jak się człowiek przewróci to może za to ponosić konsekwencje do końca życia. Z kolei tak myśląc, można równie dobrze z domu nie wychodzić, bo spadnie na ciebie kawałek Boeinga 757.
Jeśli chodzi o Twój czas to wiadomo, że na Twoją kondycję powinieneś pojechać lepiej, ale zdarzają się gorsze i lepsze maratony. W Michałkach poszedłeś rewelacyjnie.
Nic nie stoi na przeszkodzie, żeby za rok dać czadu :). Ja mam taki zamiar, ale góry są trudne, a w Wlkp. nie mamy gdzie poćwiczyć.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa atmie
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]