Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 6.46km
  • Teren 4.00km
  • Czas 00:22
  • VAVG 17.62km/h
  • VMAX 49.00km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Przedstartowe pitu pitu

Piątek, 25 maja 2012 · dodano: 25.05.2012 | Komentarze 1

Zdjąłem rogi z roweru, tak z ciekawości. Dystans to szybki skok do biura opłacić start i trochę testowego terenu. Jak ktoś się nastawiał na zjazd skocznią to nie będzie :P.
Bez rogów faktycznie lepiej się jedzie krętymi singlami, co zaskoczeniem nie było, i wyraźnie lepiej robi się stójki i jedzie w piachu, co już trochę zaskoczeniem jest. W sumie chwyty są rozsunięte jakieś 3 cm, tak niewiele, a tak wiele ;). Na razie mam schizy, że bez ogranicznika w postaci rogów ręka mi spadnie z kiery, hehe. Zobaczymy jak pójdzie na maratonie w tej konfiguracji, mam nadzieję że dobrze, bo dziś już jedno otb wyłapałem na dziurze :D, i limit chyba już wyczerpałem ;).




  • DST 31.51km
  • Teren 28.00km
  • Czas 01:44
  • VAVG 18.18km/h
  • VMAX 44.50km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Górki czarnkowskie

Czwartek, 24 maja 2012 · dodano: 24.05.2012 | Komentarze 2

Lekka wycieczka żeby sprawdzić warunki na trasie maratonu. Bardzo spokojnie, choć kilka podjazdów wzburzyło mi krew ;). Sucho, i sporo nawierzchni jest dość niebezpieczna, twarda glina posypana po wierzchu piachem. Coś jak nierówny asfalt posypany żwirkiem. Tu i ówdzie wykoszone krzaki i ślady dwóch rowerów - pewnie braci W. ;)
Piachu dość mało, ale zdarzają się głębokie krótkie łachy na zasadzie twardo-głęboki piach akurat na zakręcie-znów twardo. Może być wesoło.
Pogoda idealna, słońce i chłodny wiatr ze wschodu, pod drzewami przyjemny chłodek.




  • DST 35.95km
  • Czas 01:05
  • VAVG 33.18km/h
  • VMAX 54.50km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • HRmax 153 ( 81%)
  • HRavg 136 ( 72%)
  • Kalorie 722kcal
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Time trial

Środa, 23 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 3

Taka tam czasówka... Od mostu w Czarnkowie do Trzcianki i z powrotem. Czasówka to za dużo powiedziane, po prostu starałem się jechać dość szybko.
31.44km w 53:58, co daje średnią 34.94 km/h. Jak na średnie tętno 138 to rewelacja, to nawet nie był drugi zakres :D.
Oczywiście takie tętno przez zmęczenie i niski glikogen, zresztą ze 2km od Czarnkowa zaczął mnie łapać zgon, a jadąc przez Czarnków za ciężarówką 40km/h lekko pod górę w pewnej chwili myślałem że spadnę z roweru. Na podjeździe Siedmiogórą przy nie najmniejszej prędkości 17km/h miałem w końcówce tętno 141, hehe. Wpadłem do domu gotów zabić za jedzenie ;).
Trzeba brać się za jedzenie, jutro luz, może tylko lekka wycieczka żeby obejrzeć górki przed maratonem.




  • Czas 01:06
  • Temperatura 26.0°C
  • Kalorie 993kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Czarne stopy

Środa, 23 maja 2012 · dodano: 23.05.2012 | Komentarze 2

Wiadomo co - bosak :). Bardzo wcześnie rano jak na mnie, ale w lesie i tak już było ponad 25 stopni. Za to w zacienionych miejscach w trawie była rosa, co było czymś genialnym. Genialny, ale inaczej był też bieg porębą, po parzącym piachu i wysuszonym mchu. Jeden kilometr ciężki, szyszek jak nasrane, tam biegłem poniżej 7:00/km, ale i tak średnia z całości jest w okolicach 5:50, nogi się uodparniają. Tylko bieg przez poręby ma swoje wady - sporo czarnych plam z żywicy znalazłem na podeszwach po wszystkim.
11.33 km.


Kategoria Bieganie


  • DST 31.74km
  • Teren 12.00km
  • Czas 01:32
  • VAVG 20.70km/h
  • VMAX 28.00km/h
  • Temperatura 40.6°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozjazd

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 6

Po rozbieganiu trzeba było zrobić rozjazd :). Przez Rusałkę na Strzeszynek, później na Morasko, gdzie podjechałem po belkach i zjechałem po drugich belkach :). O mój Błeże, z czego to ja się kiedyś cykałem zjeżdżać ;).
Ale co z tego, jak w górach dalej idzie mi kulawo.




  • Czas 01:10
  • Temperatura 25.0°C
  • Kalorie 1081kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rozbieganie

Wtorek, 22 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 0

Taka tam przebieżka nad Rusałkę, tam jedno kółko i z powrotem. 6x ~30s przebieżka w okolicach 4:00/km.
Gorąco. 12.64km po 5:33/km wyszło. Zenki.


Kategoria Bieganie


  • DST 62.29km
  • Teren 55.00km
  • Czas 02:51
  • VAVG 21.86km/h
  • VMAX 48.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • HRmax 172 ( 91%)
  • HRavg 154 ( 82%)
  • Kalorie 1927kcal
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaczmarek Electric Sulechów

Niedziela, 20 maja 2012 · dodano: 21.05.2012 | Komentarze 3

W życiu chyba nie byłem tak zmęczony jak po tegorocznym Wałbrzychu. Poprzedniego dnia myślałem, że dziś w ogóle nie wystartuję, po dotarciu do Sulechowa ledwo zdążyłem się umyć i mechanicznie przemielić jakieś jedzenie - i już spałem :).
Ale na drugi dzień było w miarę ok, więc w Wałbrzychu coś musiało nie zagrać, bo pojechałem na tyle słabo, że nie zamęczyłem się na śmierć.
Rano z Marcem zrobiliśmy małe opalanko przy zmianie opon i na start. Coś na tym Kaczmarku nie mają opracowanego wpuszczania do sektorów, zamiast postawić od razu kogoś z listą na wejściu to coś kombinują, znów skończyło się na tym, że do drugiego sektora wchodziło się bez sprawdzania, zabrakło czasu.
Po starcie okazało się że noga podaje. Ciekawe jak długo pomyślałem, ale postanowiłem cisnąć ile się da. Już na dojazdówce sporo zyskałem, wyprzedziłem Jacgola i ciągle wyprzedzając pojechałem dalej. Nogi czułem tylko na krótkich podjazdach, jazda na twardo na płaskim była w miarę dobra. Były trzy rundy po ok 16km i dojazdówka. Na pierwszej wiadomo, ciągłe wyprzedzanie na ile się da, na drugiej doszedłem z 5 megowców i ogon mini, a na trzeciej zdublowałem jeszcze 2-3 megowców. Trasa hmm, po Wałbrzychu miałem wrażenie że jest płaska jak stół i równa jak asfalt ;), no ale były dwie interwałowe serie na początku i końcu, jedna dość płaska, a druga ostrzejsza, z fajnym singielkiem trawersującym zbocze i bogato okraszonym wykrzyknikami ;) i nawet jednym podejściem. Oddzielone to było szybką sekcją szutrów z paroma sztywnymi podjazdami. Podobno nazbierało się w okolicach 900m przewyższenia. Dobrze mi się jechało, co runda żel, dwa bidony mocnego carbo i plecak wody wystarczyły żeby dojechać do końca. Nawet tętno miałem prawie takie jakbym poprzedniego dnia nie mordował się 6.5h na trasie.
Dojechałem na 39 miejscu open, 9 miejsce M3. 2:19:44, strata do pierwszego w klasyfikacji 18:04. Całkiem ok, myślałem że będzie gorzej.
Słabe jedzenie tym razem było, no i brak piwa :/.
Teamowe wyniki zaskakujące - Marc prawie dogonił Jacgola, a Maks przyjechał sporo przed faworyzowanym w tej rundzie Zbyszkiem :).


Kategoria Maratony


  • DST 81.98km
  • Teren 73.00km
  • Czas 06:20
  • VAVG 12.94km/h
  • VMAX 52.60km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • HRmax 174 ( 93%)
  • HRavg 143 ( 76%)
  • Kalorie 4797kcal
  • Podjazdy 2880m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Wałbrzych

Sobota, 19 maja 2012 · dodano: 22.05.2012 | Komentarze 4

Spałem tego dnia tylko 3h, jak debil siedziałem do północy, zamiast się po ludzku położyć.
Przed piatą wyruszylismy z Jacgolem i Marcem do Wałbrzycha, po stosunkowo krótkiej podróży byliśmy na miejscu. Czasu nie zostało zbyt wiele, ot, przebrałem się, ściągnąłem rower, zmieszałem koksy ;) i już do sektora trzeba było się ładować. Czułem się nawet dość nieźle. Start od razu ostry, gigowcom oszczędzono na szczęście rundy honorowej. Z początku szło nieźle, choć jakoś nie mogłem wejść w porządne tętno, ale jechałem na mniej więcej swoim miejscu w stawce. Niedługo po starcie wyprzedził mnie JP, ale się nie przejąłem. Tragedia zaczęła się, jak tylko zaczęły się zjazdy. Poczułem się jakbym pierwszy raz siedział na rowerze, zero czucia sprzętu. Złaziłem z siodełka przed najbanalniejszymi przeszkodami. Pierwszy raz chyba aż tak źle zjeżdżałem, myślę że złożyło się tu parę przyczyn, gleba w ZS, którą czułem jeszcze w żebrach, niewyspanie, nowe opony, które mimo że trzymały bardzo dobrze, były dla mnie kompletnie nieznane. W każdym razie w szybkim tempie straciłem chyba kilkadziesiąt miejsc i zapał ze mnie uszedł jak z przekłutego balonika :). Ale pochwalę się że wyprzedziłem Jajonka :). Co prawda miał awarię, ale co tam. Dogoniłem też Drogbasa z awarią, który mnie psychicznie dobił informacją, że mam do Jacka 15 minut straty. Taki tam drogbasowy żarcik :).
Tak sobie jechałem jak dupa wołowa, aż dojechałem do tunelu. Z zewnątrz nie wyglądało to groźnie, ot, tunel jakich wiele. W środku było... dziwnie :P. Lampy co 200-300m, oświetlały tylko może z 10-20m, później kompletna, atramentowa ciemność, w której nie było widać nic, rąk na kierownicy, ziemi pokrytej tłuczniem jaki leży na nasypach kolejowych, ani ścian. Tylko gdzieś daleko majaczyła kolejna plama światła, pozwalająca jako tako utrzymać kierunek. Z odgłosów tylko własny przyśpieszony oddech, od czasu do czasu pomruk generatora i słabe "uwaga" z przodu lub z tyłu gdy ktoś glebił albo chciał kogoś ostrzec że jest gdzieś tutaj w absolutnej ciemności. Dość przerażające doświadczenie, głównie przez kompletnie niewidzialne podłoże. Trzeba było jechać dość szybko żeby utrzymać stabilność na luźnych kamieniach, a wyobraźnia podpowiadała, co się stanie w razie gleby w tych egipskich ciemnościach. Przez chwilę pomyślałem żeby zsiąść i prowadzić, ale zaraz wkurwiłem się na siebie, bo i tak jechałem żałośnie, i tego tylko brakowało, żebym półtorakilometrowy tunel prowadził 25 minut :). W końcu dojechałem do końca, z emocji nawet nie czułem, że było tam podobno tylko osiem stopni :).
Podejście pod skarpę na giga było bez kolejki, później już jakoś jechałem, bo było sporo podjazdów. Wyprzedziłem Jarka W. na nowym twentyninerze, a później zauważyłem charakterystyczny malutki czerwony rowerek, który mógł należeć tylko do jednej osoby, znanej jako CheEvara ;))). Trochę sobie pogawędziliśmy, okazji nie brakowało, bo Ewa zjeżdżała lepiej, a ja lepiej podjeżdżałem, więc mijaliśmy się wielokrotnie, hehe.
Dopiero na serii niepodjeżdżalnych podejść i stromych zjazdów uciekła mi na dobre, czym mnie zupełnie pognębiła. Za to na chwilę dogoniłem Sleca, który dziś złapał jakąś rekordową ilość laczków. Niestety zaraz mi uciekł :). Wszystkie najtrudniejsze odcinki z poprzednich Głuszyc były skomasowane na tej trasie, więc oznaczało to dla mnie masę podejść, i tylko trochę mniej zejść. W końcu padłem jak kawka i włączył mi się tryb zombie na długi czas. I nie pomagały genialne (naprawdę) widoki objawiające się co kilka kilometrów. Odżyłem dopiero jakieś 15km od mety, gdy wjechaliśmy na świetny, kilkukilometrowy odcinek singlowy trawersujący strome zbocze. Kawał świetnego szlaku, jechaliśmy w 4 gigowców za parą megowiczów, ale dziewczyna z przodu naprawdę się sprężała i tempo było dość spokojne, ale bez zamulania. Wykorzystałem to na cieszenie się jazdą i zbieranie sił do ataku :). To był jeden z lepszych kawałków trasy, prosty, ale dający dużo frajdy. W końcu udało się wyprzedzić megowców, chwilę jechaliśmy we czterech, a po połączeniu z trasą mini zaatakowałem na podjeździe i się urwałem. I od tego momentu zacząłem jechać tak jakbym chciał jechać cały wyścig. Podjazdy mocno, zjazdy poprawnie. Trochę mnie zaskoczyła sekcja a'la XC 3km przed metą w końcu doszedł mnie tu jeden z naszej czwórki i wyprzedził tuż przed metą :), no ale dwa miejsca do przodu były.
Taak, końcówka była dobra. Ale miejsce tragiczne 131/153 i czas 6:30:32. JPbike złapał gumę, a i tak mi dołożył 50 minut.
Główny powód strat to beznadziejne zjazdy, ale i podjazdy nie szły do końca jakbym chciał. Jedzenie poprzedniego dnia było złe, niewyspanie, 4h w aucie? Trochę przyczyn mogło być, zobaczymy jak pójdzie Karpacz, gdzie tych elementów nie będzie.
Już dawno nie byłem tak wykończony, jak po tym maratonie. Do trasy w sumie nie wiem jak się odnieść, były rzeczy genialne, ale były i beznadziejne, między innymi duża ilość podejść. Na pewno tego dnia była dla mnie zbyt ciężka.


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 17.33km
  • Czas 00:48
  • VAVG 21.66km/h
  • VMAX 40.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Giant Boulder AluLite 1997
  • Aktywność Jazda na rowerze

Koksen und gumen

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 3

Do koksowni po żele x10, a później po nowe gumki do Cyklo. Kupiłem Rocket Rony 2.25 na próbę. Niby się szybko zużywają, ale za tę cenę i z tą wagą mogą być. Mam tylko nadzieję, że od razu w Wałbrzychu ich nie potnę.




  • Czas 01:23
  • Temperatura 15.0°C
  • Kalorie 1286kcal
  • Aktywność Jazda na rowerze

Poranna przebieżka

Piątek, 18 maja 2012 · dodano: 18.05.2012 | Komentarze 0

Z rana. Chłodno w cieniu, przygrzewa na słońcu. Zajebista pogoda na bieganie. Nie wiem czy to nie przesada przed weekendem, ale siedząc przed kompem od 7 rano o 9 poczułem że muszę coś zrobić, bo mi dekiel odpadnie ;). Pobiegłem drogą nad jezioro w Lubaszu. Ostatni raz biegłem tędy zimą, drzewa z liśćmi zmieniły trasę nie do poznania. Szlak przetarty, jak się zrobi cieplej, będzie można uzupełnić o na przykład 5x100m kraulem w połowie treningu :).


Kategoria Bieganie