Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2013

Dystans całkowity:698.99 km (w terenie 515.00 km; 73.68%)
Czas w ruchu:37:17
Średnia prędkość:19.00 km/h
Maksymalna prędkość:60.00 km/h
Suma podjazdów:3635 m
Suma kalorii:520 kcal
Liczba aktywności:15
Średnio na aktywność:49.93 km i 2h 29m
Więcej statystyk
  • DST 87.48km
  • Teren 80.00km
  • Czas 05:47
  • VAVG 15.13km/h
  • VMAX 49.80km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Podjazdy 2590m
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Wałbrzych

Sobota, 7 września 2013 · dodano: 09.09.2013 | Komentarze 11

Z rana czułem się podejrzanie dobrze, fajnie się wyspałem i przywitał mnie wspaniały widok słonecznej Śnieżki za oknem. Niezbyt dobry znak, z reguły samopoczucie przed startem jest odwrotnie proporcjonalne do wyniku.
Ze Ściegien do Wałbrzycha jest godzinka jazdy, Chełmcowi i Trójgarbowi, gdzie mieliśmy się ścigać, mogliśmy się przyjrzeć już z daleka. Jechaliśmy z JPbike i Marcem, trochę szkoda że reszta teamu tak opadła z sił pod koniec sezonu ;).
Fajnie znów spotkać masę golonkowych znajomych przed startem, w sektorze przynajmniej z widzenia znam prawie wszystkich.
Ruszamy dostojnym tempem, jadę z Jarkiem Wójcikiem, po chwili tempo rośnie i wyprzedzam ktone, jadąc za JPbike. W pewnym momencie droga którą jechaliśmy zrobiła się bardziej wymyta i prawie wszyscy zaczęli butować, jakimś cudem mimo solidnego uślizgu nabitej opony utrzymałem się na rowerze i tym sposobem wyprzedziłem od razu chyba kilkunastu ludzi. Zaraz później droga zmieniła się w dość łagodną szutrówkę i od razu zbudowałem sporą przewagę gdy inni wsiadali na rowery. Po chwili doszli mnie i wyprzedzili zawodnicy, których z reguły nie oglądam na maratonie, bo są za daleko z przodu - Adamuso i Tomek Pawelec. Różnica prędkości nie była duża i przemknęło mi przez myśl, że nie jest źle :).
Zjazd z Chełmca był bardzo fajny - lekko techniczna rynna wypełniona luźnym gruzem przeplatana odcinkami szutru. Całkiem dobrze mi się to jedzie. Generalnie trasa to była właśnie taka przeplatanka szutru, singlowych odcinków i wąskich kamienistych zjazdów. Niezbyt coś takiego lubię, ale tego dnia nie było źle, zjazdy jechałem bez problemu, choć nie przesadzałem z prędkością.
Gdzieś koło 15km było strome podejście - obejrzałem się a tu kilkadziesiąt metrów za mną pcha rower JPbike. Jakbym dostał ostrogą, mobilizacja sił była natychmiastowa ;). Kilka kilometrów pojechałem bardzo ostro, żeby wyjść poza zasięg wzroku, udało się, przy okazji zyskałem parę oczek. Ale po każdym technicznym zjeździe oglądałem się czy nie nadjeżdża rozpędzony Jacek ;).
Na szczęście były też parokilometrowe zjazdy szutrowe, nie dawały odpoczynku bo były dość łagodne i trzeba było dokręcać, poza tym pełne zakrętów na sypkiej nawierzchni i składały się z naprzemiennego hamowania i dokręcania. Ale przynajmniej wiedziałem, że na Canyonie na takiej trasie jadę szybciej :).
Na 36km doszedł mnie Mateusz Zoń, lider startującego pół godziny później mega. Dłuższą chwilę nawet utrzymałem się za nim na zjeździe, bo akurat był łatwy, a on chyba nie czuł presji z tyłu i nie dokręcał :).
Następni megowcy zaczęli mnie dochodzić dopiero jakieś 10km dalej, na długim podjeździe pod koniec rundy. Wyprzedzony przez szóstego poczułem się na siłach i siadłem na koło. Jakieś 2km jechałem bardzo dobrym tempem, dzięki temu wyprzedziło mnie w sumie siedmiu megowców, a ja zyskałem ze 3 oczka na giga. Odpadłem gdy się nastromiło, nie chciałem się wykańczać przed drugą rundą.
Zaraz po rozjeździe zaczęło się dublowanie megowców, trochę to niekiedy utrudniało wąskie zjazdy, a trzeba było się sprężać, bo szła ostra walka między gigowcami i tempo było wymagające.
Na ostatnim podjeździe rundy jechaliśmy we trzech, prym wiódł zawodnik w stroju MTB Trophy, który narzucił ostre tempo, w pewnym momencie strzeliłem, ale zmotywował mnie trzeci w pociągu zawodnik z Get Fit i po jakimś czasie doskoczyliśmy do koła. Dużo mnie to kosztowało i ostatnie 15km jechałem na nasilającym się zgonie. Po drodze była jedna bardzo stroma ścianka, którą JPbike ponoć nawet zjechał, ja nawet nie próbowałem ;).
Coraz bardziej męczyły mnie kurcze, bo solidnie się odwodniłem, oszczędzałem czas na bufetach, które w dodatku były dość rzadko rozstawione.
W końcu kurcze miałem wszędzie, łącznie z mięśniami na żebrach, bicepsami, stopami i dłońmi. Normalnie zmasowany atak. Jak się dowiedziałem na bufecie że trasa jest jakieś 4km dłuższa to łzy stanęły mi w oczach ;). Na ostatnim podjeździe przez chwilę jechałem zakosami, choć na świeżo można było tam pewnie cisnąć 20+... Zmobilizowałem się dopiero gdy ekspresowo wyprzedził mnie pociąg trzech gigowców.
Przypomniałem sobie gadkę motywacyjną "Jak przychodzi kryzys, to można mu się poddać i stracić dużo, albo walczyć i stracić niewiele" i pocisnąłem, choć oczywiście na Powerade takie opcje, jak najkrósza droga z punktu A do B nie istnieją i żeby dojechać do mety trzeba było wjechać na górkę (bolało), przejechać kilka kilometrów starą trasą kolejki po tłuczniu (bardzo malowniczą, ale wtedy mnie to niespecjalnie interesowało, tym bardziej że też bolało ;)) i zjechać długim, kurwidołkowatym zjazdem po trawie ($@%$^$^%*$!!!). Na mecie padłem na trawę jak naleśnik, jedyne o czym marzyłem to zdjąć buty :). Chwilę pogadałem z ktone, który się wycofał i przejechał mega z dziewczyną.
Rzeźnia, ale niezły trening charakteru, a przy okazji dość dobry wynik:
44 open, 20 M3, 5:04:24. Strata do Czarnoty umiarkowane 1:09.
Na tle kolegów nawet bardzo dobrze, JPbike stracił do mnie 34:46, a Marc prawie godzinę. Jestem zadowolony, pojechałem najmocniej, jak mogłem w tym dniu, więc z czystym sumieniem mogę napisać, że lepiej być nie mogło ;).


Kategoria Góry, Maratony


  • DST 41.81km
  • Czas 01:25
  • VAVG 29.51km/h
  • VMAX 60.00km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Radon BOA LTD 7.0
  • Aktywność Jazda na rowerze

Z nogi na nogę

Czwartek, 5 września 2013 · dodano: 05.09.2013 | Komentarze 2

Jak mam coś trenować, to nawet lubię jechać pod wiatr, ale jak chcę pojeździć to nie cierpię. A dziś akurat miałem pojeździć ;).
Parę górek w okolicach Goraja na spokojnie, reszta to po płaskim, odkrytym i w dodatku prawie całość pod wiatr. Ponieważ mi się nie chciało, to wlokłem się miejscami 25km/h.
W sumie dobrze, będę wypoczęty na Wałbrzych ;).
Chciałbym jutro jeszcze jakąś przepalankę krótką zrobić, ale nie wiem czy zdążę.




  • DST 51.32km
  • Teren 35.00km
  • Czas 02:28
  • VAVG 20.81km/h
  • VMAX 43.10km/h
  • Temperatura 18.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

4x5km + Morasko

Środa, 4 września 2013 · dodano: 04.09.2013 | Komentarze 9

Zmieniłem siodełko, więc wypadałoby je wypróbować.
Nie jest źle, w końcu to też SLR, większa o 40g waga raczej nasuwa myśl, że będą tam pręty a nie rurki i tak łatwo się nie poskłada ;).
Dość mocny trening jak na ostatnie miesiące - cztery tempówki dookoła Rusałki, na pętli 5.6km. Nawet ładnie się zagiąłem: średnie tętna 158,161,162,158 przy średnich prędkościach odpowiednio 29.8 (złapałem kija w koło i musiałem się zatrzymać na chwilę), 31, 31.2 i 30.4 km/h. Ostatnie kółko już wymęczone.
Niestety, przekonuje mnie to że średnia powyżej 30 km/h nawet na łatwym maratonie w tym roku jest jeszcze poza moim zasięgiem ;).
Później relaksowym tempem pojechałem na przełaj w stronę Moraska, i zupełnym przypadkiem między Golęcińską a Lutycką wjechałem w ruiny Fortu VIIA. Ale masakra, dziwię się że nigdy tam nie byłem przez dobre 7 lat jak jeżdżę tym rowerem. Księżycowy krajobraz, pełno wysadzonych fortyfikacji, kaniony między ruinami, pełno trudnych ścieżek przetykanych fragmentami betonowych konstrukcji. Cytadela się chowa. Żałuję że nie miałem aparatu, nie mogłem uwierzyć własnym oczom :). Gdyby nie roślinność, to wyglądałoby tam jakby wojna dopiero co się skończyła. Chwilę się porozglądałem i pojechałem na Morasko pomęczyć trochę ścieżki. Korba wystarczyła na wszystkie ścianki, więc nie jest źle.
Mocny trening dziś wyszedł, ostatni przed Wałbrzychem, pozostaje tylko spokojna jazda :).




  • DST 51.22km
  • Teren 25.00km
  • Czas 02:22
  • VAVG 21.64km/h
  • VMAX 50.10km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Mam za grubą dupę

Wtorek, 3 września 2013 · dodano: 03.09.2013 | Komentarze 8

Miałem dziś wielką chęć na rower, aż mnie to zaskoczyło :).
Pojechałem poorać trochę na Dziewiczej, w końcu trzeba się przygotować do Wałbrzycha. Żarło wyśmienicie, aż zdechło ;). Zdążyłem zrobić tylko jedno kółko. Na imitacji górskiego szutrowego podjazdu zrobiło się nagle miękko pod tyłkiem, patrzę na koło, nie ma flaka, zsiadam i okazuje się że strzelił pręt pod siodłem, a właściwie rurka. To by tłumaczyło dlaczego w zeszłym roku tak łatwo ją wygiąłem na Challenge waląc dupskiem na jakimś wyboju. Niby naprostowałem, ale widać że ją to nadwerężyło, bo strzeliło dokładnie w miejscu zgięcia. I tak pół biedy, bo mogło strzelić w Nowej Soli albo co gorsza w Wałbrzychu, a wtedy jechałbym giga na stojąco ;).
Dobrze że mam jeszcze jednego lekko pogiętego SLRa, na weekend powinien dać radę, a później może tego Ronina w końcu kupię.
Prowizorycznie naprawiłem usterkę, przesuwając siodło maksymalnie do przodu, tak żeby jarzmo złapało oba złamane końce. Nawet trzymało, nie był to szczyt wygody, ale i tak lepiej niż na stojąco :).
Rundek już bałem się robić, więc po prostu przejechałem się przez Annowo, Owińska, Biedrusko, poligon i Morasko do domu, chociaż jakiś dystans, żeby dzień nie był tak do końca stracony ;).




  • DST 62.89km
  • Teren 61.00km
  • Czas 02:57
  • VAVG 21.32km/h
  • VMAX 48.90km/h
  • Temperatura 16.0°C
  • Sprzęt Grand Canyon AL 8.9
  • Aktywność Jazda na rowerze

Kaczmarek Electric Nowa Sól

Niedziela, 1 września 2013 · dodano: 02.09.2013 | Komentarze 16

Jak zaleca Hitchcock, wyjazd rozpoczął się mocnym uderzeniem. 50m po wyruszeniu zagadałem się z Josipem i na skrzyżowaniu prawie przyjebałem w przejeżdżający radiowóz. Zabrakło dosłownie paru centymetrów :)).
Na szczęście policjanci okazali się dość wyrozumiali dla spieszących się na zawody sportowców ;) i obyło się bez mandatu, ale parę ładnych minut zeszło na dmuchanie w balonik i sprawdzanie numerów rowerów w bazie danych :). Można powiedzieć, że rozeszło się po kościach.
W każdym razie to świetny sposób na obudzenie się, polecam ;).

Dzięki temu do Nowej Soli zajechaliśmy z niewielkim zapasem czasowym i nie wystarczyło czasu na porządną rozgrzewkę. Lepiej było wejść od razu do sektora, żeby nie sterczeć w samym ogonie jak w Zielonej Górze. Stajemy z Wojtasem obok Piotra Cibarta i dyskutujemy o słabej korbie Srama i 29erach, które są jakby stworzone na kurwidołki na Kaczmarku. Bez red. Kurka u mikrofonu jest jakoś cicho i trzeba sobie jakoś czas wypełniać ;). Niespodziewanie rozlega się wystrzał i ruszamy. Piotr od razu ciśnie w przód w tłumie, Wojtas z kolei zostaje z tyłu, bo mimo ostrych zakrętów, na krótkim rozjazdowym kawałku asfaltu idzie mocny ogień i osiągam tam maksa prawie 49km/h. Z impetem wpadamy na bardzo piaszczysty podjazd i tempo siada, bo ciężko jest ujechać :). Runda bardzo różnorodna - długi szybki singiel u podnóża skarpy doliny Odry z wiatrem w plecy, więc cisnęło się tam 30+ przechodził w bardzo długą sekcję leśną, gdzie przez kilkanaście kilometrów były wyłącznie interwałowe zjazdy i podjazdy, w jednym miejscu po krótkim zjeździe piaszczystą ścianką zjazd był w tak wielkim mokrym piachu, że jazda tam wymagała więcej siły niż niejeden podjazd. Wyprzedzam tam Piotra Kustonia, któremu wyraźnie te warunki nie pasowały.
Gdzieś tam był całkiem emocjonujący zjazd między powycinanymi pieńkami, przy dużej prędkości było gdzie wyglebić :).
Były też dwa długie single brzegiem doliny Odry, fajne, kręte i niekiedy całkiem trudne techniczne, bo można było spaść ze skarpy ;).
Interwałowa sekcja przechodziła w dość długi odcinek szutrowy, gdzie można było na lekkich podjazdach robić przewagę, i na końcu, po fajnym zjeździe starym torem saneczkowym był rozjazd na drugą rundę.
Przez pierwsze kółko starałem się oszczędzać siły, więc gdzie się dało korzystałem z koła. Jechaliśmy ze sporą grupą zawodników z mini, więc na trasie było ciasno, ale zauważyłem że na podjazdach jest dobrze, minimalnie odchodzę swoim normalnym tempem, a na obu technicznych singlach trzema ruchami korby robię pół dnia przewagi i za każdym razem kończąc singiel nawet nie widziałem za sobą pogoni. Nie wiedziałem że jestem tak dobry technicznie ;).
Więc od czasu do czasu zmieniałem pociągi na szybsze, choć ze mną zmieniało je dwóch zawodników Teamu 29er z Leszna i dwóch z Volkswagena. Doganiali mnie na łatwiejszych prostych. Widać że megowcy, i faktycznie po rozjeździe widziałem za sobą pogoń, która na pierwszym większym podjeździe znalazła się za moim kołem.
Tempo wytrzymał jeden z Team 29er i jeden z VW, no i cała druga runda zeszła mi na próbach ucieczki ;).
Na singlach robiłem dużą przewagę, którą traciłem na łatwiejszych odcinkach. Ale pasowało mi to, bo goniąc mnie siłowo tracili o wiele więcej energii niż ja na technicznych odcinkach. To musiało z czasem zaprocentować ;). Cały interwałowy odcinek po kurwidołkach jechaliśmy razem, a w jednym momencie jak się odwróciłem zobaczyłem za sobą cały spory pociąg! No tak, w stawce było bardzo ciasno i minimalne zwolnienie powodowało od razu wskakiwanie na koło całkiem dużej grupy.
Przed szutrami spiąłem się i zrobiłem niewielką przewagę, i cały ten odcinek robiłem za ucieczkę. A co, niech się męczą ;). Cały czas widziałem zawodnika z Teamu 29er kawałek za mną, poza nim i chyba jeszcze dwoma reszta nie wytrzymała tempa i odpadła. Przeszliśmy paru megowców, zdublowaliśmy też paru miniowców na różnych zdumiewających rowerach z dokręconymi błotnikami, bagażnikami i lampami na dynamo ;).
Po skończeniu drugiej rundy zostało tylko 2-3km dojazdówki. Niby nic, ale były tam dwa całkiem solidne podjazdy i jeden zjazd po piachu. Nieustępliwy Team 29er znów siedział mi na kole, ale reszta została. Na podjazdach jednak widziałem, że jadę mocniej, więc nic się nie bałem ;).
Tak sobie dojechaliśmy do zjazdu, bardzo piaszczystego, ale łatwego, a tu u podnóża cała elita stoi i patrzy, jak ładują do karetki Andrzeja Kaisera ze złamanym obojczykiem. Niezły pech, z jednej strony dziwne że tam przyglebił, bo zjazd był bardzo prosty, ale z drugiej strony, przy prędkości z jaką oni jadą w ciasnej grupie mógł faktycznie glebnąć wszędzie.
Kawałek wolniej za karetką, później nastąpił bardzo dziurawy singiel, gdzie docisnąłem i oderwałem się od Teamu 29er, gdy wjechaliśmy na gładsze już nie miał jak tego pospawać. Tuż przed finiszem jeszcze wyprzedziłem jednego megowca na zgonie, bo nawet nie zawalczył :).
Przez to że cała elita zatrzymała się przy Kaiserze wjechałem na metę dobre 15 oczek do przodu w stosunku do normalnego wyniku i zająłem 24 miejsce open i 11 w kategorii, czas 2:37:14 i strata 14:51 do pierwszego Bobera.
Wynik trochę poniżej oczekiwań, nastawiałem się na 650 punktów do generalki, udało się zdobyć 634. Ale wiadomo że nastawianie się nogi nie zastąpi :).


Finisz. Jest gargamel, znaczy było ciężko ;)

Ciekawostka. Ja byłem na 24 pozycji open, a przyjeżdżający ledwo 8 minut za mną Wojtas - na 70 open. Faktycznie było ciasno w tej stawce ;).
Waza przyjechał za to ledwo dwie i pół minuty za Wojtasem, a mlodzik tuż za Wazą. Wyrabiają się chłopaki i strach pomyśleć jaka walka będzie w Wolsztynie ;).

Z ostatniej chwili - generalka M3: 8 miejsce z dużą szansą na obronienie. Punktowo to mój trzeci w kolejności start, natomiast jeśli chodzi o bezwzględną stratę do lidera kategorii - najlepszy. Czyli nie było tak źle jak myślałem ;).
Drużynowo 6 miejsce. Tu się chyba nic nie zmieni, aczkolwiek przy dobrej jeździe zawodników piąte miejsce może być w zasięgu :).


Kategoria Maratony