Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 84.24km
  • Teren 50.00km
  • Czas 05:29
  • VAVG 15.36km/h
  • VMAX 60.40km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Podjazdy 2407m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Sudety MTB Challenge - Etap V - Walim-Kudowa Zdrój

Piątek, 27 lipca 2012 · dodano: 31.07.2012 | Komentarze 9

Ała... Rano bolą mnie całe nogi, od dużego palca u nogi aż po krzyże ;). W dodatku upał mimo wczesnej pory niemiłosierny, mimo kilku objazdów trudniejszych miejsc na trasie łatwo nie będzie. Chwilę zastanawiam się nad camelem, bo bufetów na etapówce jest mało, tylko trzy na etap, ale ostatecznie rezygnuję.
Start bardzo wolny, śmiać mi się chce gdy jedziemy 17km/h przez Walim. Na maratonie byłby ogień 40km/h ;).
Na początek dwa solidne podjazdy w pełnym słońcu, pod koniec drugiego na 16km wysączam ostatnie krople z drugiego bidonu, bo upał nieziemski. Takim schematem będę jechał - picie kończy się zawsze 30-60 minut przed następnym bufetem i dojeżdżam z wysuszoną paszczą. Na bufecie jeden powerade na miejscu i dwa do bidonów i jazda dalej, bo nie mogę przełknąć jedzenia. Zdecydowanie camel by się tego dnia przydał :).
Na bufecie doganiam Janka, mocno dziś zaczął. Na podjeździe znów wydziera do przodu, ale kontroluję go w lekkiej zadyszce, pod koniec znanego podjazdu za Andrzejówką atakuję i się odrywam. Jedziemy częściowo trasą Wałbrzycha, doskonale ją już znam i nawet zjazdy pokonuję w siodle. Następuje 16km szlaku granicznego, technicznie łatwiejszy od tego ze Złotego Stoku, ale kondycyjnie bardziej wymagający. Suszy. Picie kończy mi się jeszcze przed zjazdem w dolinę gdzie miał być bufet i chyba z 10km jadę bez picia. Znów kurwuję pod nosem :).
Sporo korzeni, łatwych, ale mocno wybijających z rytmu.
W końcu długi zjazd do bufetu, na którym zaliczam glebę na koleinie w szutrze. Na szczęście zdążyłem mocno zredukować prędkość, więc skończyło się na małej obcierce. Bufet witam jak oazę na pustyni ;).
Teraz sekcja asfaltów chyba z 20km. Z początku mocny i długi podjazd, później generalnie w dół, z widokiem na zbliżające się Góry Stołowe. Ten odcinek jadę sam, ale mija dość szybko.
Na ostatnim podjeździe do Karłowa, najpierw w lesie po bruku z ogromnych kocich łbów, później po prażonych słońcem łąkach zdycham całkowicie, zastanawiam się kiedy spadnę z roweru, ale jadę, bo tasuję się z Rosjaninem, chyba też ma dosyć, ale twardo walczy. Na bufecie dziewczyna informuje nas że już tylko w dół.
Jest to prawdą przez 500m, później jeden techniczny podjazd, następnie drugi... i jeszcze trzeci ;). Na jednym z nich na mokrych kamieniach słyszę soczyste "Suka!!!" i dzwięk uślizgującej się opony, Rosjanin zostaje z tyłu więc atakuję :).
Na dłuższym odcinku asfaltu też widzę lepszą technikę, 6 dni temu bardzo zwalniałem na zakrętach teraz wchodzę 50km/h i jeszcze dokręcam. Końcówka to odwrotność uphillu z prologu, mijam tam Jarka W. z laczkiem 3km od mety. Pech, ale dzięki temu mam zwycięstwo etapowe, hehe.
Wyprzedzam jeszcze kilku bikerów na technicznych odcinkach, ale końcówka bez sensu jest poprowadzona serią schodów i bardzo stromą ścianką, gdzie Rosjanin dysponujący lepszą techniką mnie porobił ;(.
Nie wiem po co były te schody na finiszu, chyba z 5-6 odcinków, chyba po to żeby ktoś się jeszcze połamał na samym końcu.
Ciężki etap przez duży upał, ale pogodę mieliśmy genialną cały wyścig, prawie zawsze było optymalnie, prawie nie było też deszczu.
Ogólnie porównując Sudety MTB do MTB Trophy z zeszłego roku widzę że Challenge było trudniejsze, i technicznie, i kondycyjnie. Spodziewałem się czegoś łatwiejszego, i trochę mnie to zaskoczyło. Ale bardziej mi się podobało niż Trophy, bo jechało się dokądś, był jakiś cel gdzie trzeba było dojechać, a nie jechało się po pętlach, noclegi w salach miały swój fajny klimat, trasy były bardzo zróżnicowane no i towarzystwo było świetne.
Chętnie powtórzę ten wyścig w przyszłym roku, może z lepszym przygotowaniem, żeby Josip musiał się trochę posprężać ;).

Czas ostatniego etapu 5:29:50, miejsce 110/197, najlepsze jak do tej pory.
Miejsce w generalce SOLO 87/147 z łącznym czasem 30:31:18

Josip 28:42:45
Klosiu 30:31:18
Janek 31:46:14
Piotrek 32:51:35
Iga 33:31:58
Marc 34:19:07
Wojtek 36:24:21

Na końcu obiecany bufet mięsny, mięcho i kiełbasy z grilla, wędliny, smalczyk i kiszone ogórki z pajdami chleba! :D Obżeram się tak jak jeszcze nigdy na tym wyścigu (ale następnego dnia rano znów jestem głodny jakbym nic nie jadł ;)), smakuje genialnie po sześciu dniach wpieprzania słodkich koksów.
Piwo już nie wchodzi, więc całą ekipą ścigantów wraz z Januszem z Poznania kończymy Sudety MTB Challenge paroma kolejkami żubrówki. I to też było fajne :).


Kategoria Góry, Maratony



Komentarze
klosiu
| 20:28 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj Rodman, hehe nie wiem, jakieś to łatwe ;). Był na Challenge Polak z RPA, który ścigał się w Cape Epic.
Powiedział coś w tym rodzaju (ze śmiesznym angielskim akcentem - to trzeba było słyszeć ;)):
"W Cape Epic trzeba się było przygotować do jazdy 120-130km codziennie, ale były same szutry. Tu jest krócej, ale trudniej, a zjazdy to... ja pierdoolę!" :D
Ale etapówki to jest coś, kręci mnie to ;).
Rodman
| 20:20 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj gratki finiszer !!!
jakie kolejne wyzwanie do kolekcji prawdziwego ściganta MTB ? ;-))
http://www.crocodile-trophy.com ?! ;-P
klosiu
| 07:02 środa, 1 sierpnia 2012 | linkuj Jacek --> a takie jakieś fioletowe :). Wolę jakieś normalne kolory - czerwony, zielony, czarny, a do koszulek finishera jakoś szczęścia nie mam, hehe.
Maciej --> wcale łatwo nie było, lepiej przed startem te kilka giga u Golonki mieć w kolekcji. Trasy Challenge były porównywalne, a czasem nawet trudniejsze. Nic nie schudłem :). Etapówka to nie miejsce na odchudzanie, trzeba uzupełniać kalorie.
josip --> ale alkohol w ilościach umiarkowanych ma bardzo dobry wpływ na wynik! ;)
Jednak uważam że byłoby ciekawiej, gdybym Cię co jakiś czas widział na trasie, hehe.
josip
| 20:41 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj Mario, może nie pisz o tej żubrówce bo wiesz, tu sami sportowcy... poza tym - w regulaminie zawodów stoi jak byk, że celem nadrzędnym tychże jest promowanie zdrowego stylu życia:-):-)
Z tymi treningami to tak ze spokojem, ja nie czuję potrzeby, żeby się jeszcze bardziej sprężać, he he
I jeszcze raz - gratki za ukończenie w dobrym czasie! Łatwo nie było, coś o tym wiem...
MaciejBrace
| 20:36 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj Wielkie gratulacje, jak się czyta to wygląda, że to łatwa trasa aż chce się jechać. Ile schudłeś ? Fotka rewelacja - prawie jak z reklamy The Chase - I Am Specialized TV Commercial - http://www.youtube.com/watch?v=86B3g6UPCX0
JPbike
| 20:11 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj Jakiego koloru koszulki dawali po ukończeniu Sudety Challenge ?
A jaki jest Twój ulubiony kolor ? :)
klosiu
| 16:53 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj Marcin --> Dzięki. Spokojnie byś przejechał, wydaje mi się że nie doceniasz swojego potencjału :). Za rok sprzedajcie dzieci na tydzień i wystartujcie z Asią w mixie :).
Jacek --> Dzięki :). Do koszulek nie mam szczęścia - znów jakiś dziwny kolor :D. Z tego co bywalcy opowiadali, poziom trudności idzie w górę co roku, parę lat temu czołówka przejeżdżała etap poniżej trzech godzin, w tym roku przeważnie w okolicach czterech. Fotka też mi się podoba, nie ma jak rozentuzjazmowane, kibicujące tłumy ;D.
JPbike
| 14:02 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj Po poczytaniu Twoich interesujących relacji z masą przygód napiszę jedno - GRATULUJĘ !
A koszulka finishera jest czadowa ? :)
Mnie też zaskoczyłeś tym że Challenge jest trudniejsze niż się wydawało.
No i... fajną masz fotkę ;)
z3waza
| 12:38 wtorek, 31 lipca 2012 | linkuj No i big big gratulejszyn - za determinację, hart ducha, twardość łydy i co tam jeszcze chcesz ;)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa musia
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]