Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 85.38km
  • Teren 80.00km
  • Czas 05:55
  • VAVG 14.43km/h
  • VMAX 58.80km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • HRmax 176 ( 94%)
  • HRavg 148 ( 79%)
  • Kalorie 4499kcal
  • Podjazdy 2777m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Powerade MTB Marathon Złoty Stok

Sobota, 30 kwietnia 2011 · dodano: 03.05.2011 | Komentarze 17

Na start zajechaliśmy z Paczkowa liczną ekipą, krótka rozgrzeweczka i do sektora. Rodman skromnie wsunął się do sektora na testowym Specyku, Drogbas złapał gumę na rozgrzewce - dla niektórych aż tak spokojnie nie było ;).
Pierwszy podjazd spokojnie, tętno luz - 170, mało dyszenia, trochę się tasuję z Młodzikiem, w końcu mi lekko odjeżdża. Jadę swoje. Zjazd z Jawornika postanowiłem zjechać, ale się nie dało - ktoś spękał i zablokował ścieżkę. Mijam wykatapultowanego daleko w krzaczory jęczącego zawodnika, nad nim dwóch ratowników zastanawiających się jak go wyciągnąć i czy ma połamane żebra, czy kręgosłup. Ostro.
Zaczynam zjeżdżać, w pewnym momencie na wyboju dupskiem walę w siodełko i kur..., dziób poszedł w górę! Pożyczona w ostatniej chwili przed wyjazdem sztyca okazała się niezbyt pewna. Na zjeździe jeszcze ok (nawiasem mówiąc, fajny zjeździk trawersem po singlu, dał mi sporo frajdy ;)), ale podjazd byłby koszmarem, na szczęście na pierwszym bufecie jest serwis i poprawiam kosztem paru minut, dogania mnie wtedy Maciej R., ale znów odskakuję mu na podjeździe.
Kolejny pik na wykresie przewyższeń, znów zjazd - nosz k.... znów to cholerne siodło! Tym razem cały podjazd pod Borówkową pokonuję w niezbyt wygodnej pozycji, miejscami na stojąco. Prawie u góry pożyczam jakiś mini kluczyk od jakiegoś bikera, poprawiam, siadam i dupa. Po 50m znów się przekręca. Robię się blady z wsciekłości :). Znów podjeżdża Maciej z Emedu, na szczęście ma porządne imbusy, dopierdzielam na maksa śrubę prawie łamiąc nadgarstek i tracąc kolejne co najmniej 10 minut jadę dalej. W sumie co najmniej kwadrans poszedł na to penerstwo.
Para ze mnie trochę zeszła i po fajnym zjeździe z Borówkowej (wyprzedziłem dwóch!!!! :D) jadę spokojniej i na dość niskim tętnie. Skoro nici z wyniku... Na jakimś zjeździe po singlu zawodnikowi przede mną odpada wylajtowany kapsel z rury sterowej, zatrzymuję się, pożyczam Maciejowe imbusy, debatujemy parę minut... A co! ;). BTW - for memory - nigdy nie lajtować sprzętu do ścigania! :)
Ale po jakichś 10 km dopędza mnie Tomek, syn kolegi Andrzeja z M5, chopak młody i lekki, więc ucieka mi na podjeździe. Zaciskam zęby i gonię, tętno podskoczyło do przyzwoitego 165, wkurwienie przeszło :). Tasujemy się chyba przez 15-20km, na zjazdach lekko wyprzedzam Tomka, na podjazdach mnie dochodzi, ale nie daję mu uciec, choć próbuje. W końcu odjeżdżam. Już z dobrym tempem i tętnem.
Część czeska łatwa ale upierdliwa, bo przy szybkiej jeździe trzeba było się jednak zmęczyć ;). No i było tam ciężkie podejście wąwozem po miękkim podłożu, zaliczyłem tam jedyną glebę przy wsiadaniu, gdy usiłowałem podjeżdżać w miejscu, które się ewidentnie do tego nie nadawało :). Ale rozbawiłem idących za mną, dobre i to ;).

Dość niespodziewanie ostatni bufet i niezła ścianka do podjechania. Dawało się jechać wszystko oprócz jakichś pięćdziesięciu metrów, na widok których jadąca za mną Czeszka powiedziała piękną polszczyzną "kurva" :D.
A z tamtąd z 5-6 km nieprzerwanego zjazdu do mety. Jadę sam, nikogo z przodu i z tyłu, może z trzech megowców po drodze mijam. Tak to ja mogę kończyć maratony. Nauczony doświadczeniem z Dolska, na finiszu nerwowo oglądam się za siebie, ale dalej nikogo, i przekraczam linię mety witany ogłuszającym aplauzem tłumów ;D.
Bardzo przyjemny maraton, jechało mi się lekko, i gdyby nie ta zjebana sztyca i przejściowy brak zapału do jazdy, to wynik mógłbym mieć znacznie lepszy.
Ale i tak do Drogbasa, JPbike i Młodzika straciłem poniżej pół godziny, a do Macieja kilka minut, więc mam nadzieję, że w Karpaczu dam im popalić ;).
Mimo nienajlepszego wyniku jestem zadowolony, bo sporo czasu straciłem z tzw przyczyn niezależnych :).

Pogoda przepiękna, idealna do ścigania. Jak zwykle, prognozy swoje, a pogoda swoje ;).
W tym roku organizacja na mecie wzorowa, myjki kompletnie bez kolejek, makaron dobry i bufet z piwem :)))
Na koniec jeszcze GG obskoczył rynek na czworakach jak obiecał :).

Czas 5:31:29, 136/189 open, 57/73 M3.
KOW 8, obciążenie 2840.


Kategoria Góry, Maratony



Komentarze
KeenJow
| 19:52 wtorek, 10 maja 2011 | linkuj Uuuu, winda nie spełniała norm europejskich, skoro dzrzwi nie miała osobnych w kabinie. Możesz zaskarżyć ;))
klosiu
| 16:14 wtorek, 10 maja 2011 | linkuj Adam --> z tą sztycą to było tak, że starego wcsa połamałem... w windzie, gdy chciałem spakować rower do auta. Postawiony pionowo rower cofnął się, siodełko zahaczyło o próg w jadącej w dół windzie i sztyca poszła jak sucha gałąź :). I tak dobrze że sztyca a nie rama. W efekcie miałem pożyczoną w ciągu 20 minut jakąś starą sztycę z niepewnym jarzmem, stąd problemy :).
Jarek --> już mam nowego WCSa ;). Spawał nie będę, znaleźć dobrego spawacza alu niełatwo :D
ktone --> ano mam :). Przecież nie ścigam się dla miejsc, jak w górach przyjeżdżam w pierwszej połowie to jest święto lasu ;). No chyba że chodzi o miejsca w koleżeńskiej rywalizacji ze znajomymi ;).
ktone
| 11:35 wtorek, 10 maja 2011 | linkuj Jedno mi się nasuwa po przeczytaniu Twojej relacji - masz z tego fun i to jest najważniejsze:) Szkoda tylko, że sprzęt zawodzi :/
Jarekdrogbas
| 07:16 sobota, 7 maja 2011 | linkuj Sztyce na stałem zespawamy do ramy i bedZie spokój. No ale windami to raczej nie śmigaj.
AdAmUsO
| 19:00 czwartek, 5 maja 2011 | linkuj szkoda tej awarii :/ człowiek myśli że wszystko sprawdził a zawsze się coś wysra ... mnie siodło przesunęło się całkiem do tyłu ale zorientowałem się dopiero dwa dni po maratonie ;) ... walczymy dalej !
klosiu
| 21:54 środa, 4 maja 2011 | linkuj Iza --> super, po maratonie będziesz mogła się porządnie najeść ;). Bo tańce podejrzewam że raczej wolne :))).
KeenJow --> on w sumie nie miał normalnego kapsla, tylko po ściągnięciu sterów kapslem zdjął go i przykręcił jakieś plastikowe kółko :-). I nic mu nie trzymało tego w kupie, jak na wybojach za słabo przykręcony mostek się przesunął na rurze, to stery od razu dostały luzów a to badziewie z góry od razu odleciało. Zyskał 15 gramów, a stracił maraton ;).
Rodman --> wynik byłby dobry, jakbym był pierwszy z Emedu :))).
Ale fakt, przydałby się maraton w którym nic nie przeszkadza :).
Slec --> no ;-). Killer jest killerowaty tylko jak się nie jeździ w górach :-).
mlodzik --> No zobaczymy, w maju tylko dwa starty treningowe na szosie, i biorę się za duszenie wagi :). Wjeżdżać od Ciebie będzie ciężko, coś mi mówi, że się dopiero rozkręcasz ;-).
KeenJow
| 21:11 środa, 4 maja 2011 | linkuj Najgorsza jest sztyca bez siodełka... tak ze słyszenia ;)))
mlodzik
| 19:06 środa, 4 maja 2011 | linkuj Klosiu, pod górkę dajesz nieźle. Jeśli będziesz ważył kilka kilogramów mniej to będziesz wjeżdżał dużo szybciej ode mnie. Teraz wjeżdzamy podobnie, a ja po prostu szybciej zjeżdżam i przez to wygrywam. Z tą sztycą to pech, ale niestety lepiej odkręcające się siodełko niż jej brak ;)
Rodman
| 08:32 środa, 4 maja 2011 | linkuj gratuluję dobrego wyniku !!!
mam nadzieję, że szczęście w Karpaczu dopisze wszystkim i bez sensacji techniczno-skurczowych dojedziemy na metę, oczywiście ja 1 sek przed Tobą ;-P, hehe ...
lemuriza1972
| 20:15 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj haha dobre... swoje:), nie, nie , nie:)
tak z górki krynickiej zjadę prosto na wesele... :)
KeenJow
| 20:00 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj Ciekawe jak temu gościowi kapsel odleciał, myślałem, że mostek trzyma rurę sterową...
Iza -> Jak na swoje, to wypadałoby się pojawić ;) Możesz też z górki krynickiej dojechać ;)
lemuriza1972
| 19:27 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj No ja tam po tych 40 km bylam trochę zmęczona:)
No dla mnie i Zabierzów i Krynica to wreszcie rzut beretem:)
zabierzowa jestem ciekawa bo to nowa trasa, Krynica to będzie dla mnie czwarty raz i mam z nią porachunki, aczkolwiek tego dnia jestem zaproszona na wesele i mam zgryz...
KeenJow
| 19:09 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj Gratulacje !
A propos roweru a bikera - to fakt. Lepiej żeby szyja w tułów nie wjeżdżała, najlepiej wtedy mocny zacisk zastosować ;)))
klosiu
| 15:37 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj Maciej --> ja zawsze jadę giga :). Przecież nie będę przejeżdżał 300km dla jakiejś 40km popierdółki ;))).
Iza --> no z tego co wiem to większość się nie wybiera, w Krynicy też będzie pewnie skromnie, w końcu to 700km w jedną stronę.
Co do awarii zdarzają się, trudno. Lepiej żeby nawalał rower niż biker :-).
lemuriza1972
| 15:19 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj :)))) no cóż... bywa, złośliwość rzeczy martwych.
Rozumiem, ze w Zabierzowie ekipy poznańskiej nie będzie?
A zapowiada się fajny maraton ( podobno) , trudniejszy od krakowskiego.
Mówiła mi też Krysia, ze jak popada to będzie mega niebezpiecznie, bo tamtejsze kamienie podobno b. sliskie:)
MaciejBrace
| 13:32 wtorek, 3 maja 2011 | linkuj Kurcze jechałeś giga - wielki szacun.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa ciest
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]