Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 87.03km
  • Teren 70.00km
  • Czas 03:32
  • VAVG 24.63km/h
  • VMAX 50.90km/h
  • Temperatura 31.0°C
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bikecrossmaraton Wałcz

Niedziela, 19 sierpnia 2012 · dodano: 20.08.2012 | Komentarze 11

Rano o siódmej było 22 stopnie, nie zapowiadało to lekkiego wyścigu. To już trzeci maraton z okresem chłodu przed i upałem w dniu startu, jak tu się przyzwyczaić?
W odróżnieniu od Dolska formalności były tym razem błyskawiczne, przejechałem się z Jarkiem z teamu na krótką rozgrzewkę, która ujawniła szutrową autostradę na początku, przed startem spotkaliśmy jeszcze Asię, z3wazę robiącego na technicznego ;) i Josipa. W sumie frekwencja nie była duża, może z 200-250 osób na obu dystansach.
Z nieba lał się upał, czuło się to stojąc w sektorze. Po starcie, w dużej grupie jechało mi się podejrzanie lekko, już podejrzewałem że jestem daleko z tyłu i słabo jadą, ale rzut oka na licznik pokazał że jedziemy grubo powyżej 30km/h i wcale wolno nie jest. W zasięgu wzroku pozostałych trzech gogglowców startujących mega. Niestety po kilku km zaczęły się górki i tradycyjnie zostałem z tyłu, w tym roku mocno jechane podjazdy wyjątkowo mi nie idą. Peleton się porwał na grupki, zebrałem się w sobie i zacząłem wyprzedzać, trasa znów zmieniła się w leśną drogę z łachami piachu, takie tereny mi leżą, wystarczy mocno deptać i jakoś się jedzie ;).
W końcu jadąc w kilkuosobowej grupce doszliśmy Josipa, na brukowym pojeździe wyszedłem na prowadzenie, po chwili słyszę: Dobra, zostali, uciekamy! ;)
Oglądam się a z tyłu tylko Wojtas się ostał ;). No to rura, kilka kilometrów przejechaliśmy razem, zapowiadało się, że z teamowej współpracy coś w końcu wyjdzie. Niestety na krętym singlu przez kukurydzę usłyszałem za sobą trzask i Wojtasa już nie było. Chwilę jechałem wolniej, myślałem że jakaś mała awaria i zaraz dojedzie, ale jak się okazało awaria była poważna i całkowicie nietypowa - skorupę siodła ściągnęło z prętów przy upadku. W życiu o czymś takim nie słyszałem :).
Zamiast Wojtasa doszła mnie grupa której uciekliśmy wcześniej, była tam między innymi Małgorzata Zellner, ale nastąpił jedyny techniczny element na wyścigu - metrowy stromy zjazd do wąskiego wąwozu i się porwało, na punkcie pomiaru czasu jeszcze się z częścią grupy tasowałem, ale po bufecie na około 22km zostałem może z dwoma osobami. Punkt pomiaru czasu był na jedynym poważnym podjeździe - tu był konkret, górski maraton by się tego nie powstydził - długości podjazdu na Dziewiczą w rynnie, ale stromszy, ja to jechałem na przełożeniu kompletnie młynkowym.
Za bufetem jechałem mocno, ciągnąc za sobą kilka osób, bo jednak dociągnęły. Stopniowo się urywałem, z jednym kolegą z Treka doszliśmy w końcu kolarza w podartych spodenkach po glebie. Dałem zmianę, po chwili on ku mojemu zaskoczeniu poprawił i to mocno. W końcu ktoś aktywniejszy. Trek został, a my we dwójkę po zmianach zaczęliśmy jechać mocno powyżej 30km/h. Zbliżając się do końca rundy zobaczyliśmy przed sobą dużą, kilkunastoosobową grupę.
"Mamy ich, k...", skwitował towarzysz, "Chyba nie ma kto tam pracować w czubie" ;)
Faktycznie, ze trzy-cztery mocniejsze zaciągi pod 35km/h i po chwili jechaliśmy w dużym peletonie i tak dotarliśmy do końca pierwszej rundy. Kilkanaście kilometrów tak jechaliśmy, trochę dało się odpocząć, choć może niepotrzebnie dawałem też zmiany, trzeba było korzystać z osłony. Jechał w grupie Jarek z Goggla, co mnie ucieszyło, bo jeździ w tym roku lepiej ode mnie.
Mniej więcej po 10km drugiej rundy zaczęło się podkręcanie tempa i szarpanie, trzymałem się, bo byłem bardziej z przodu, ale tylne wagony sukcesywnie odpadały. Dogoniliśmy też Tomka Cz. z Goggla, jechał bliżej czuba i złapał go zgon. Atak poszedł na singlu w kukurydzy, z przodu było z 3-5 ludzi, powstała przerwa na parę metrów, oni to zauważyli i przycisnęli. Zostałem. Teraz priorytetem było nie dać się dogonić pogubionym wagonikom, kilka było w zasięgu wzroku. Widziałem ich aż do bufetu, dopiero tam się oderwałem. Wyprzedziłem jeszcze dwóch z uciekającej grupki, w tym Jarka, obu z laczkami. Najgorsze że kończyła mi się woda, bidony już od dawna puste, w bukłaku resztki. Jakieś 10km od mety zaczął się masakryczny zgon. W bukłaku sucho, brzuch boli, w głowie się kręci, nie ma siły... w końcu się przegrzałem ;).
Miałem poważne wątpliwości czy dojadę ten kawałek, czy w końcu spadnę z roweru.
W końcu niedługo przed metą zobaczyłem daleko z przodu kogoś w żółtym stroju, nie doganiałem go błyskawicznie jak dublowanych miniowców, więc to megowiec. Skupiłem się na pogoni i trochę mi to pomogło. Jakoś dojechałem do mety.
Ale ten odcinek był tragiczny, na drugim międzyczasie miałem tylko 12 minut straty do Mateusza Rybczyńskiego, a 52 minuty później, na mecie - 20 minut. Kompletny zgon, te 20-22km jechałem jak sierota ;).
Na szczęście nikt mnie nie dogonił i dojechałem jako 21 open i 8 w M3.
W sumie miejsce niezłe, ale szkoda mi ostatniej godziny, pierwsze dwie godziny jechałem bardzo dobrze, ostatnią - słabo. Winny jest potworny upał, ale i tak mogło być lepiej, nawet o kilka minut.
Jechałem ten maraton treningowo, założenie miałem takie że pojadę agresywnie, bez większego wożenia się na kole i to się udało. Sporo zmieniałem pociągi, podobała mi się akcja gdy we dwóch doszliśmy kilkunastoosobowy peleton ;).
Podoba mi się też jazda bez pulsaka, mam wrażenie, że wyciskam z siebie więcej w takiej sytuacji, gdy nie muszę się dodatkowo przejmować wysokim tętnem, hehe.
Ogólnie fajna impreza i żałuję, że nie poszedłem w generalkę u Gogola, pasują mi jego trasy, a poprawił mocno organizację, pod tym względem nie było się do czego przyczepić.
Czas 3:05:38, miejsce 21/75 open, 8/21 M3.


Kategoria Maratony



Komentarze
toadi69 | 06:53 sobota, 25 sierpnia 2012 | linkuj Nie było mnie, a wybierałem się także na ten maraton, jednak dopadły mnie problemy gastryczne i nie chciałem ryzykować sprawdzaniem w trakcie maratonu co jest w okolicznych krzakach>
Gratuluje b.dobrego wyniku,
josip
| 22:03 wtorek, 21 sierpnia 2012 | linkuj Gratki, świetnie pojechane! Widać po międzyczasach jak piąłeś się w górę:). Coś czuję, że nawet bez defektu, w końcu puściłbym Twoje koło...
MaciejBrace
| 20:11 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Gratulacje - moim zdaniem generalkę masz jak w pysk tylko trzeba startować każdy wyścig - bo mimo słabego startu tylko garstka osób startuje regularnie. W 2011 z jednym z braci Niewiada walczyłem o 15 miejsce - finalnie wylądowałem na 24 miejscu. Teraz jest tylko 5 najlepszych wyników brane pod uwagę, przed Tobą: Koło i Łopuchowo.
klosiu
| 18:20 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj bloom --> ostatnio na Challenge polubiłem brak pulsaka, tyle zbędnych gramów się oszczędza ;).
Ja mam tendencję do jechania za lekko, poza tym jak widzę czas jazdy na pulsaku to podświadomie celuję w jakąś pełną godzinę i przez to się nie staram, jak mam np 10km do końca i jeszcze 30 minut do trzech godzin. Poważnie :D. A jak nie mam pulsaka to jadę mocniej, ale chyba bez przesady.
Maks --> dzięki, ale tym razem wszystkich gogglowców wyeliminowały awarie albo zgony, mogło być inaczej :).
kania --> dzięki. Ja ostatecznie wyszarpałem chustę pod kask, hehe, wy mieliście więcej szczęścia :).
kania76
| 16:16 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Niezły wynik, gratulacje.
W sumie dla mnie organizacja byłą na prawdę w porządku. Trasa była dobrze oznaczona, więc nawet na zgonie człowiek się nie pogubił. Miejsce też miało swój urok szczególnie jak się leżało w cieniu i wygrywało nagrody (szkoda tylko tych dmuchanych piłek plażowych).
Pozdrawiam
Maks
| 16:01 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Mariusz nie ma mocnych na Ciebie na płaskim. Gratulacje ;)
bloom
| 16:00 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Podziwiam brak pulsometru ;p Ja bez niego nie umiem jeździć bo lecę jak debil w trupa ;D
klosiu
| 13:47 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Marcin --> no to fajnie, w przyszłym roku pewnie będę musiał się sprężać żeby ci uciec, jak będziesz tyle kilometrów klepał :).
Marc--> hehe, weź poprawkę na to że mało ludzi startowało. Ale fakt, że wynik mnie ucieszył, myślałem że będzie gorzej po paru tygodniach obijania się. Choć z analizy międzyczasów wynika, że jakbym nie zdechł, to mogło być 2-4 minuty lepiej, trochę szkoda.
Asia --> dzięki, miło się siedziało na trawce podczas dekoracji :).
JoannaZygmunta
| 10:35 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Fajnie że przyjechałeś. Miło było posiedzieć i pośmiać się po wyścigu. Świetny wynik! W generalce byłbyś wysoko jak nic. Pozdrawiam :)
Marc
| 10:07 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Brawo Mariusz, świetny wynik. Wgniotłeś mnie w fotel jak zobaczyłem wczoraj wieczorem jak wysoko przyjechałeś :-)
z3waza
| 09:48 poniedziałek, 20 sierpnia 2012 | linkuj Z organizacją u Gogola to racja - zdarzają się wtopy ale malutkie, obsługa na barach jest aktywna, wyniki są szybko i atmosferka sympatyczna... ja tam w przyszłym roku robię Gogola generalnie. Niewiele brakowało do pierwszej dwudziestki - całkiem nieźle, no i ósma miejsce w M3 też robi wrażenie, gratki.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa empot
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]