Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi klosiu z miasteczka Poznań. Mam przejechane 79530.36 kilometrów w tym 20572.72 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 23.07 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 169055 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy klosiu.bikestats.pl

Archiwum bloga

  • DST 84.32km
  • Teren 55.00km
  • Czas 05:28
  • VAVG 15.42km/h
  • VMAX 72.00km/h
  • Temperatura 14.0°C
  • HRmax 177 ( 94%)
  • HRavg 151 ( 80%)
  • Kalorie 4179kcal
  • Podjazdy 2360m
  • Sprzęt Giant XTC '09
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bike Maraton Karpacz

Niedziela, 3 października 2010 · dodano: 05.10.2010 | Komentarze 10

Tu juz tak latwo nie bylo, nozki troszke szczypaly na starcie ;). Na poczatku troche nerwow, bo okazalo sie ze zapomnialem oplacic start ;). Poratowal mnie Marc, dzieki czemu nie musialem w tempie ekspresowym naginac pod gore do kwatery po kase. Na Karpacz przyjechala dosc silna ekipa, Marc, JPbike, Mlodzik, ktory tym razem sciagnal tez kuzyna i oczywiscie Rodman ze swojego uzdrowiska ;). Pogoda dosc ladna, nad samymi Karkonoszami wisiala ciekawa w ksztalcie chmura, ale poza tym slonecznie. Po starcie stwierdzilem, ze to jednak juz nie to co wczoraj, nie bylo tyle poweru, mimo ze wyprzedzalem, to niezbyt duzo. Po wjezdzie w teren pojawilo sie nieco blotka i zaczelo byc dramatycznie ;). Wyprzedzajac tu i owdzie cieszylem ze ze nie startowalem z dalszego sektora, jak pozniej widzalem ze zdjec juz na tym plaskim poczatku bywaly spore pielgrzymki. Na zjazdach wyprzedzalem calymi grupami, "lewa wolna!" i sruuu ;). Nowosc dla mnie ;). Niezle mi sie jechalo gdzies do 20km, potem zdechlem. Nie mialem sily krecic na plaskim, zaczeli mnie wyprzedzac zawodnicy... choc po miedzyczasach patrzac trzymalem caly wyscig podobne pozycje w giga. Zaczely mnie bolec plecy, klalem na siebie, ze zapomnialem lyknac jakas tablete przeciwbolowa. W miedzyczasie byl fajny zjazd singielkiem miedzy kamieniami, choc z przodu mnie blokowali, to jakos nie mialem chwilowo motywacji do wyprzedzania :/. Odzylem dopiero na podjezdzie pod Dwa Mosty, potezna iglica na wykresie przewyzszen okazala sie plaskim podjazdem, gdzie w koncowce cialem pod 16-17km/h, wyprzedzajac sporo ludzi. Fajny szybki zjazd asfaltem z predkosciami w okolicach 70km/h i znow stromo pod gore, u podnoza pamietnego asfalciku na przelecz Karkonoska skret w lewo (a szkoda, dalej byloby ciekawiej ;)) i znow zjazd do podnoza drogi Chomontowej. Poczulem sie na tyle dobrze, ze pojechalem druga petle, choc byly momenty na trasie ze juz chcialem jechac mega ;).
Druga petla poszla chyba szybciej, zjazd singielkiem po kamieniach bez blokujacych z przodu byl cudny, yeah! :). Co prawda plecy bolaly coraz mocniej, przed podjazdem na Dwa Mosty musialem sie zatrzymac i rozprostowac krzyze, bo juz nie moglem jechac. Dwa Mosty tez juz troche wolniej wjechalem, wyprzedzil mnie jeden gigowiec w mocnym tempie, myslalem ze to ktos z czolowki po gumie :). Ale dorwalem go na Chomontowej, opadl z sil. Chomontowa mam juz taktycznie obcykana, nie nalezy tam patrzec za daleko do przodu i ludzic sie ze koniec tuz-tuz, tylko patrzec kilka metrow przed przednie kolo i deptac swoje, ewentualnie podziwiac widoki i tez deptac ;). Z wyjatkiem samego poczatku jechalem na sredniej tarczy, a plecy bolaly coraz mocniej. Nareszcie zjazd, po chwili skret w znana z golonkowej edycji przecinke, o fuck, czyzby...? Ale nie, przeciez Grabek nie pozabijalby swoich kolarzy na tych telewizorach ;). Minalem skret w masakratorski zjazd golonkowy i pojechalem zjazdem tez kamienistym i blotnistym, ale o niebo latwiejszym, moze jedna podporeczke zaliczylem ;). Jak bylo do przewidzenia, nie bylo tu kozaka coby mnie wyprzedzil ;>. Ale juz przy koncowce zjazdu musialem sie zatrzymac, plecy mnie tak bolaly, jakby mi kto pala przywalil :/, i w tym momencie wyprzedzil mnie gigowiec z M5, ktory mnie systematycznie doganial na podjazdach pod koniec. Runalem w dol po ostatnim kamienisto brukowym zjezdzie, rozganiajac czworo turystow w srednim wieku, rozbawily mnie ich wielkie oczy z wypisanym slowem "samobojca" ;), jeszcze chwila asfaltow podjezdzanych ze wzgledu na plecy na stojaco i wreszcie meta. Wielka szkoda ze te plecy mnie tak meczyly, koncowka byla technicznie bardzo fajna i mogla dac wiele przyjemnosci na zjezdzie, gdyby nie bol :/. Zmiescilem sie w 5 godzinach, tak jak planowalem, czas 4:56:36, miejsce 55/80 open, 14 M3.
Po tetnie widac, ze moglo byc znacznie lepiej, ale maraton poprzedniego dnia jednak sie mocno odbil na silach. No ale bylo i tak niezle, do "pudlowcow" JPbike (4 m-ce M3, gratki) i Rodmana (6 m-ce, gratki) stracilem tylko jakies ~40min. Trasa byla jednak znacznie ciekawsza niz w Swieradowie, porownalbym ja do golonkowej edycji sprzed dwoch lat. Na mecie sporo ludzi z bandazami, wiec na trasie musiala byc masakra ;).
Przy okazji zarejestrowalem na maratonie szczyt bezmyslnosci:
Szutrem na zjezdzie, gdzie ludzie cieli 30-50km/h szly sobie dwie kwoki (bo inaczej sie tego nazwac nie da) plotkujac beztrosko, a za nimi po calej drodze biegala luzem dwojka dzieci 5-7 lat... Wyjechalem zza skaly i ledwo zdazylem ominac wesola gromadke, jedna jeszcze zagdakala, ze "jedzie taki i nie zwolni". Ciekawe jak moglem zwolnic, jak mialem 45 km/h na szutrze, i 20m na hamowanie. Szkoda ze sie spieszylem, chetnie zsiadlbym i powiedzial, co mysle o ich wladzach umyslowych. Na opieke nad dziecmi tez sie powinno zdawac jakies egzaminy, bo niektorzy wyraznie nie dorastaja. Isc trasa maratonu, szybkim fragmentem, tylem do gnajacych rowerzystow, cala droga i puszczajac male dzieci, zeby sobie pobiegaly. Ech...

No i koniec sezonu w tym roku, teraz chwila luzu ;).
Poczatek bardzo udany, jednak sektor startowy u Golonki trzymalem az do edycji w Gluszycy. Od sierpnia znaczny spadek wynikow, wakacyjne piwka i jedzonko zaczelo dawac efekty ;).
Technicznie sporo lepiej, pogoda w tym roku wymusila nauke jazdy w blocie, nie bylo przebacz. Nadal jest sporo do poprawy, mistrzem nie bede, ale chcialbym w przyszlym roku przestac tyle tracic na zjazdach. Trzeba nad tym popracowac.
15 maratonow przejechanych, wszystko giga, dwa razy pudlo w lokalnych startach, dzis lokalne, jutro ogolnopolskie ;).



Niezwykla chmura wiszaca caly dzien nad Karkonoszami.



U Grabka ciezko spodziewac sie jakichs pasjonujacych terenowych ujec ;>


Kategoria Góry, Maratony



Komentarze
Rodman
| 06:06 piątek, 8 października 2010 | linkuj 2x giga pod rząd - nie w pytkę dmuchał !!!
szacun twardzielu ! :)
pozdro !
klosiu
| 19:19 środa, 6 października 2010 | linkuj Maks --> XC to juz nie moja dzialka, moze wystartyuje kiedys, to ponoc niezly trening, ale nie bawi mnie krecenie 2km kolek. Juz bardzie mnie kreci chec przebiegniecia polmaratonu wiosna :).
Pawel --> U mnie te plecy zaczely bolec w Istebnej, gdy siodelko mi zjechalo o 2 cm w czasie maratonu. W Swieradowie i Karpaczu tez mialem 1cm nizej niz zwykle. Byc moze tez zmienilem polozenie siodla przod-tyl. Poza tym nic w rowerze nie zmienialem.
Jacek --> rozgryzles mnie :). Wlasnie chcialem sie przekonac jak moj organizm zareaguje na dwa dni intensywnej jazdy. W Karpaczu bylo juz troche slabo, ponoc drugiego dnia jest najgorzej. Sporego zgona mialem przez pol godziny, potem juz bylo niezle.
jacgol, KeenJow --> dzieki :). Pierwszy raz tak robilem i stwierdzilem to samo co swego czasu Rodman - nie da sie dobrze pojechac obu maratonow jechanych dzien po dniu :).
KeenJow
| 08:29 środa, 6 października 2010 | linkuj Wielkie gratki. 2 maratony pod rząd - ogromne gratki.
Też nie cierpie takich kwok, co za bezmyślność.
jacgol
| 21:11 wtorek, 5 października 2010 | linkuj dwa giga pod rząd ?! ale masz końskie kopyto !!
gratulacje !!
JPbike
| 19:09 wtorek, 5 października 2010 | linkuj Dwa maratony pod rząd - czyżby szykujesz się na Trophy 2011 ?
Ten singielek między kamieniami - bajka :)
Chomontowa ze średniej tarczy ? szacunek, bo ja całość na tej malutkiej się wspinałem :)
mlodzik
| 16:52 wtorek, 5 października 2010 | linkuj Gratuluje Klosiu, naprawdę nieźle Ci poszło, ja po Maratonie w Świeradowie byłbym za bardzo zmęczony i pewnie dojechał na o wiele gorszej pozycji.
Z plecami ja mam problem od zawsze. Jedni mówią, że kierka za wysoko, inni, że za nisko. Nie mam pomysłu co z tym zrobić.
Maks
| 14:02 wtorek, 5 października 2010 | linkuj Wiem ja też ćwiczyłem tylko za bardzo nie miało to sensu i tak naprawdę coś osiągnąłem ale nie był to szczyt moich możliwości. Najważniejsze w tym wszystkim to systematyka i nieopuszczanie treningów. Cel podstawowy to przebić się do pierwszej połowy MEGA w OPEN.
Poprawa wytrzymałości, siły, szybkości i wydolności. Chce też zaliczyć przynajmniej jeden start XC.
klosiu
| 13:43 wtorek, 5 października 2010 | linkuj Maks --> jeszcze nic nie planowalem, mam na to miesiac luzu :). Troche mnie przeraza taka systematyzacja treningu, do tej pory raczej jezdzilem ile chcialem i kiedy chcialem ;).
Adam --> no nie wiem, od Istebnej dopiero zdarzaja mi sie bole krzyza, przedtem nic nie bylo. Mam teraz centymetr nizej siodlo, moze to przez to? Poza tym nic w rowerze nie zmienialem.
AdAmUsO
| 11:51 wtorek, 5 października 2010 | linkuj ładnie sobie pośmigałeś w ten week :) z tymi plecami to macie jakieś jazdy, może za nisko kiera?
Maks
| 10:38 wtorek, 5 października 2010 | linkuj Super relacja ;) Jak tam planowanie przyszłego sezonu zaczynasz ?
Ja już praktycznie swój plan kończę. Teraz jadę ogólno-rozwojówkę żeby wrócić do jako takiej formy. Systematyczne treningi zaczynam od listopada. Aktualnie jestem na redukcji i jadę z wagą w dół ale oczywiście powoli nie chce zarżnąć organizmu na starcie.
Już teraz wiem dlaczego tak szybko straciłem siły pod koniec sezonu. Mam nadzieje że to się nie powtórzy.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa razpr
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]